Kręte są drogi Mateusza Młyńskiego do poważnej kariery w seniorskim futbolu.
Rok temu dwudziestojednoletni piłkarz przychodził do Wisły Kraków po pół roku bez grania w piłkę. Arka Gdynia obraziła się na niego za to, że ten ośmielił się podpisać kontrakt z klubem z Ekstraklasy. I nie wiemy, czy to kwestia braków w regularnej grze, ale w minionym sezonie Młyński niczego szczególnego nie pokazał. Nie nawiązał do czasów ekstraklasowej Arki, gdzie nie był Bóg wie jak regularnym piłkarzem, ale oferował konkrety znacznie częściej. Teraz przyjdzie mu grać w I lidze.
– Na ten spadek złożyło się wiele czynników. Nikt z nas nie chciał, żeby do tego doszło, ale w sporcie czasami takie rzeczy się zdarzają. Wszyscy dzisiaj ponosimy konsekwencje i bardzo przeżyliśmy to, co się stało. Musimy już jednak patrzeć przede wszystkim w przyszłość. Jeśli zacznie się sezon w I lidze, a my cały czas będziemy roztrząsać przyczyny spadku, to nic z tego nie wyjdzie. My wiemy, że zawaliliśmy, ale teraz trzeba się skupić przede wszystkim na tym, żeby walczyć o powrót do ekstraklasy. Wtedy wyjdziemy z tego z twarzą. Kto wie, może za jakiś czas okaże się, że paradoksalnie w szerszej perspektywie ten spadek wyjdzie na dobre zarówno mnie jak i Wiśle – komentuje Mateusz Młyński w rozmowie z Gazetą Krakowską.
Czytaj więcej więcej o Wiśle Kraków:
- Wisła Kraków bez sektora gości. Modernizacja stadionu
- Kasia, twój algorytm trzeba jeszcze dopracować
- Perspektywa marsjańska. Co wiemy po konferencji Wisły Kraków?
Fot. Newspix