Wiecie, czym jest spontaniczna świadomość marki? To procent respondentów z badanej grupy, którzy bez dodatkowego naprowadzania wymienili nazwę marki. Gdyby kibiców piłkarskich poproszono o wskazanie nazw klubów Ligue 1 większość z nich jako jeden z pierwszych wymieniłaby Girondins Bordeaux. Problem polega na tym, że w przyszłym sezonie taka odpowiedź nie będzie prawidłowa, gdyż Żyrondyści najprawdopodobniej opuszczą pierwszą ligę francuską.
Mają już tylko matematyczne szanse na utrzymanie. Musiałby się wydarzyć cud, by pozostali w lidze. Przyznajcie sami, że przyzwyczailiście się do tego klubu w Ligue 1. Ku przestrodze dla innych warto przybliżyć historię schyłku tego francuskiego klubu, który w przeszłości świętował liczne sukcesy.
Girondins Bordeaux. Amerykański sen, który zmienia się w koszmar
W 2008 zdobyli wicemistrzostwo. W następnym sezonie wygrali Ligue 1. Rok później dotarli do ćwierćfinału Ligi Mistrzów. Do dziś wiele osób ma sentyment do Żyrondystów z lat 2007-2010, kiedy ten zespół prowadził Laurent Blanc, ale potem nie było już tak kolorowo. Girondins Bordeaux zaczęło popadać w przeciętność. W klubie nie byli w stanie zatrzymać najlepszych piłkarzy, a ich następcy zazwyczaj nie prezentowali już tak wysokiego poziomu.
Na potrzeby mistrzostw Europy powstał nowy stadion, ale burmistrz narzekał, że niepotrzebnie zbudowano ponad czterdziestotysięczny obiekt, skoro zazwyczaj jest wypełniony tylko w połowie. Jednak raczej nikt nie zakładał, że klub z regionu Żyronda może opuścić ligę, co teraz jest już prawie pewne.
Nic nie dzieje się od razu i z przypadku. Zaczęło się od stagnacji, ale potem było już tylko gorzej. Grupa M6 nie inwestowała wystarczających środków, by zrobić krok do przodu. Z tego względu szukano nowych właścicieli, którzy zwiększyliby możliwości finansowe klubu. Nowe władze to szansa, ale też ryzyko. W tym przypadku nie popłaciło.
Poważne problemy Żyrondystów zaczęły się jeszcze w 2017. Joe DaGrosa postanowił zainwestować w klub, ale proces zmian właścicielskich się przedłużał. Negocjacje z Nicolasem van Tavernostem (szef grupy M6) się przeciągały, ale trzeba było przecież podejmować bieżące decyzje.
Ponad rok trwało przeciąganie liny w grantowo-białym obozie i prowadziło do powstania coraz większych napięć, np. słynna sprawa z trenerem Gustavo Poyetem, który wściekał się, że nie ma wpływu na politykę transferową klubu. Bez jego wiedzy i zgody napastnik Gaetan Laborde został sprzedany do Montpellier za 3 mln euro. To przelało czarę goryczy. – To mój najgorszy dzień w pracy. Prosiłem działaczy, żeby najpierw kogoś znaleźli, a dopiero potem sprzedawali Laborde’a. W czwartek rano dowiedziałem się, że jest już piłkarzem Montpellier. Nikt mnie nawet nie poinformował. To działania przeciwko mnie, przeciwko pozostałym zawodnikom i przeciwko kibicom. Biorę pod uwagę, że moja praca tutaj jutro może się zakończyć. Zażądam wyjaśnień od władz klubu, mam dość działań za moimi plecami – grzmiał Urugwajczyk.
Trudno się było dziwić rozgoryczeniu Poyeta. Odszedł nie tylko Laborde, ale wcześniej również Malcom, Diego Rolan, Martin Braithwaite i Soualiho Meite. Niebawem odszedł sam trener, co nie spodobało się piłkarzom. W klubie nie potrafili dojść do wspólnego stanowiska w sprawie wyboru następcy. Ludzie związani DaGrosy optowali za zatrudnieniem Remiego Garde lub Claudio Ranieriego, De Tavernost natomiast widział na ławce wracającego z Belgii Thierry’ego Henry’ego. A to tylko jedna z ciekawych historii z tamtego okresu.
Ostatecznie DaGrosa zapłacił za klub 100 milionów euro. Zmiana miała oznaczać rozwój i duży skok jakościowy. Zastrzyk pieniędzy był potrzebny od zaraz, by klub odzyskał dawny blask i mógł znów pomyśleć o rzeczach wielkich, których dokonywał na początku obecnego stulecia.
Zmiana właścicielska z 2018 okazała się wielką pomyłką. Na czele FCGB stanęli ludzie, którzy nie mieli pojęcia o piłce. Amerykańscy właściciele wprowadzili system zarządzania klubem, który nie sprawdził się w europejskich warunkach. Amerykańskie standardy miały zwiększyć ekspozycję klubu na zagraniczne rynki i była to słuszna idea, ale kwestie sportowe i regularne zwiększania kosztów budziły niepokój.
Skupiono się na zmianie klubowego herbu, wprowadzeniu przedmeczowego show, rozwoju gastronomi, ale nie ugaszono innych pożarów i niedostatecznie zadbano o drużynę. Przepłacano za piłkarzy, a ich kontrakty były zbyt wysokie względem ich umiejętności. Nie pomogły też częste zmiany trenerów. Wewnątrz drużyny panował niepokój. Na zewnątrz udawano, że wszystko zmierza ku dobremu.
Wybrany na nowego prezesa Frederic Longuepee opowiadał o aspiracjach stania się klubem, w którym stawia się głównie na młodych piłkarzy z regionu. DaGrosa poszedł o krok dalej i we francuskiej telewizji rzucił, iż marzy o detronizacji PSG. Na wielkich planach się skończyło.
Na skraju upadku
Klub miał mnóstwo problemów naturo sportowo-organizacyjnej, ale swoje trzy grosze dołożyła też pandemia, która ograniczyła wpływy do budżetu. O ile amerykańscy właściciele na początku sypali pomysłami jak z rękawa, o tyle pod koniec swojej kadencji złożyli broń i postanowili wycofać się z FCGB.
W kwietniu 2021 firma inwestycja King Street wycofała się z finansowania Żyrondystów, co oznaczało, iż klub znalazł się na granicy bankructwa. Sprawy zaszły tak daleko, że ligowi rywale nawoływali branżę winiarską do udzielenia pomocy sześciokrotnym mistrzom Francji.
– Jestem zdegustowany, smutny i jednocześnie odczuwam ulgę. To dobrze, że ci klauni wyjeżdżają – powiedział Christophe Dugarry, były napastnik Bordeaux. Klubowa legenda nie była osamotniona w tego typu sądach. Odeszli niekompetentni ludzie, ale problemy się tylko namnażały. Mistrzowie Francji z 2009 zostali tymczasowo zdegradowani do Ligue 2 (tak, wiemy jak to brzmi), ale komisja odwoławcza dzięki przejęciu klubu przez Gerarda Lopeza zmieniła decyzję pierwszej instancji.
– To misja ratunkowa. Wszędzie migają czerwone światła. Wydajemy zbyt wiele na płace, mamy niskie przychody i ogromne straty. Będziemy potrzebować od trzech do sześciu miesięcy, aby ustabilizować sytuację — powiedział Lopez w 2021 roku.
Czy były właściciel Lille uratował sytuację? Tylko opóźnił spadek o jeden sezon. Pod jego rządami jest tylko gorzej. Luksemburczyk nie cieszył się najlepszą opinią i nie zrobił absolutnie nic, by poprawić swój wizerunek. Uważano go za osobę, która kiepsko zarządza i w Bordeaux tylko to potwierdził. Liczba błędów, które popełnił, jest zdecydowanie zbyt długa, jak na jednego człowieka.
Nie radzi sobie nawet z podstawami. Kibice zarzucają Lopezowi brak codziennej obecności w klubie i tylko pozorne zarządzanie. Rzadko pojawia się na meczach, nie wyznaczył też prezesa, który w takich chwilach mógłby go zastąpić. Gdyby tego było mało, Lopez milczy w kluczowych sprawach. Nie chce odnosić się do kwestii niemal przesądzonego już spadku do Ligue 2. Dochodzą też głosy, że współpracuje z lokalnymi influencerami, którzy starają się nie krytykować poczynań klubu i mają ocieplać jego wizerunek.
Lista błędów Gerarda Lopeza
Druga część poprzedniego sezonu była w wykonaniu Żyrondystów słaba. Zdobyli w rundzie rewanżowej zaledwie dziewiętnaście punktów. Zakończyli sezon na nie najgorszym dwunastym miejscu, ale tylko dlatego, że wygrali trzy z czterech ostatnich spotkań. Nowy właściciel wiedział, że trzeba zespół czym prędzej wzmocnić.
Letnie okno transferowe nie należało do udanych. Sprowadzono wielu przeciętnych piłkarzy, którzy nie mieli doświadczenia w Ligue 1. Kadra pierwszego zespołu była i wciąż jest źle skonstruowana zarówno pod względem sportowym jak i charakterologicznym. Wielu piłkarzom zarzuca się brak ambicji z tego względu, że na murawie niewiele pokazują. Można wybaczyć pewne braki, ale zaangażowanie jest obowiązkiem.
Kiepskie wyniki sprzyjają powstawaniu konfliktów. Benoit Costil poróżnił się z ultrasami (pokazał gest, którym chciał wyrazić, iż ultrasi sprzedali się właścicielowi), następnie ultrasi oskarżyli Costila o rasizm, na co ostatecznie nie przedstawili dowodów. Jak wiadomo, wszelkie znamiona rasizmu stanowią problem i tym bardziej w wielokulturowej Francji jest bardzo ważnym i delikatnym tematem, więc wybuchła afera.
Postawiono też na niewłaściwego trenera. Vladimir Petković cieszył się opinią dobrego fachowca. Zapracował na nią dzięki doskonałej pracy z reprezentacją Szwajcarii. Praca w klubie Ligue 1 go jednak przerosła. Trudno mu było przestawić się z futbolu reprezentacyjnego na futbol klubowy. Przywykł do zupełnie innego trybu. Ponadto nie znał specyfiki ligi francuskiej, przez co od początku miał utrudnione zadanie. Pojawiła się też bariera komunikacyjna. Szwajcar nie zna języka francuskiego, więc nie mógł dogadać się z częścią piłkarzy.
Na jego następcę wybrano Davida Guiona. Francuz zasłynął dzięki solidnej pracy w Stade Reims. Jego drużyny zazwyczaj cechowała dobra gra w obronie, ale w Bordeaux nie zdążył wszystkiego poukładać.
Co było w tym sezonie największą zmorą klubu z regionu Żyronda? Wszystko można sprowadzić do łatwości, z którą tracą bramki. W rozgrywkach 21/22 tylko raz zachowali czyste konto. Rzućmy okiem na drużyny z największą liczbą straconych bramek w Ligue 1:
- Girondins Bordeaux 89,
- AS Saint- Etienne 74.
- Clermont 66.
Brutalne dla kibiców tego klubu statystyki nie wzięły się z powietrza, lecz z rozmiarów porażek: Nicea (0:4), Rennes (0:6), RC Strasbourg (2:5), Reims (0:5), OL (1:6) i Nante (5:3). Oczywiście to te najbardziej spektakularne, ale mimo wszystko dają do myślenia i pokazują, że obrona nie dała rady. W tym momencie tworzą ją Gregersen, którzy trafił latem oraz dwójka zawodników, która trafiła zimą – Ahmedhodzić i Marcelo. Nie wygląda to poważnie. W ofensywie sytuacje starali się ratować Koreańczyk Hwang i Honduranin Elis, ale zabrakło im wsparcia.
Okiem kibica
Postanowiliśmy zapytać Marcina Jabłońskiego, kibica FCGB, który na Twitterze oprócz swojego konta prowadzi również profil Girondins Polska, o opinię na temat obecnej sytuacji Żyrondystów:
– Klub stracił swoją tożsamość – to zdanie przewija się wszędzie. Brak relacji z dawnymi zawodnikami klubu, ich docenienia czy pomocy, którą oferowali. Na TT można przeczytać wiele wypowiedzi różnych byłych piłkarzy. FCGB, którzy chcieliby w jakiś sposób pomoc klubowi, lecz jest brak zainteresowania ze strony władz. Ponadto w klubie jest zbyt wielu przeciętnych zawodników zza granicy. Byłoby lepiej budować zespół na wychowankach i graczach z regionu. Niektórzy kibice wręcz przestali się utożsamiać z zespołem i klubem – ostatnie lata sprawiły, iż stał się im obojętny poprzez problemy na każdej płaszczyźnie, a szczególnie tej sportowej. Są zmęczeni grą, którą co tydzień zawodnicy im serwują. Dla wielu spadek będzie dramatem, ale również szansą na odbudowanie takiego klubu, jakim Żyrondyści byli w przeszłości.
📽🇨🇵 Zapraszam do obejrzenia prezentacji projektu “Girondins Polska”, która została wysłana do FCGB, aby przedstawić moją dotychczasową pracę w celu promowania Żyrondystów w Polsce! 🇵🇱 #Girondins #Ligue1 #FrancjaElegancja #modanafrancje
Pełna wersja ➡️ link w komentarzu pic.twitter.com/8kIwkkaqZp
— Girondins Polska 🇵🇱 (@GirondinsPolska) August 17, 2021
WIĘCEJ O LIGUE 1:
- Skandalista Waldemar Kita
- O losach „Człowieczka” w Marsylii
- Fila: Strasbourg zamierza na mnie stawiać w przyszłym sezonie
Fot. Newspix.pl