Reklama

Widzew wygrał derby. I może odetchnąć z ulgą

redakcja

Autor:redakcja

03 maja 2022, 20:32 • 4 min czytania 37 komentarzy

Stawka meczu w połączeniu z prestiżem historycznej rywalizacji mówiły nam, że czeka nas naprawdę wyjątkowe widowisko. Cóż, w pierwszej części stało ono na bardzo niskim poziomie, w drugiej było lepiej, choć wciąż nie każdy musi czuć się po nim nasycony. Kibiców obu drużyn bardziej interesuje jednak wynik. A tym jedni muszą być rozczarowani, a drudzy mogą odczuwać sporą ulgę. 

Widzew wygrał derby. I może odetchnąć z ulgą

ŁKS – WIDZEW ŁÓDŹ 0:1. Okropne nudy do przerwy

Pierwsza połowa? Powiedzmy sobie szczerze, dramat. Biorąc pod uwagę, że mówimy o szalenie prestiżowych dla polskiej piłki derbach, to jeszcze o takich, które w tym konkretnym momencie sezonu mają kluczowe znaczenie w walce o awans do Ekstraklasy. ŁKS dzięki zwycięstwu mógł zbliżyć się do skończenia ligi na miejscu gwarantującym baraże, a Widzew mógł wrócić na drugie miejsce, które daje bezpośredni awans. Gdybyśmy jednak tego nie wiedzieli, po pierwszej części gry w życiu byśmy nie wpadli, że gra toczy się o tak dużą stawkę.

Piłkarze grali nerwowo i powolnie, do tego popełniali mnóstwo błędów. Akcje obu drużyn rozpędzały się bardzo ślamazarnie, a zawodnicy zarówno ŁKS-u, jak i Widzewa, nie wykonywali założeń swoich trenerów. Nie do końca wiemy jakie one były, ale na pewno obaj szkoleniowcy nie oczekiwali, by ich podopieczni tracili piłkę i nie mogli napędzić żadnej groźnej akcji. Dlatego z całą pewnością możemy stwierdzić, że założenia nie były wykonywane.

Sędzia Tomasz Frankowski nie doliczył do pierwszej połowy nie tylko ani minuty, on zakończył mecz równo po upływie ostatniej regulaminowej sekundy, czekając aż wreszcie będzie mógł odgwizdać zejście do szatni. Być może sam oczekiwał, by piłkarze jak najszybciej spotkali się ze swoimi trenerami i zaczęli sensownie grać w piłkę.

Generalnie, jeśli odpoczywaliście po intensywnej majówce i drzemka przedłużyła wam się do 19, to nic wielkiego nie straciliście.

Reklama

ŁKS – WIDZEW ŁÓDŹ 0:1. Sytuacje trzeba wykorzystywać

Druga część gry pozostawiała wiele do życzenia, ale jednak była znacznie żywsza i przyniosła nam bramkę. Gol nie padł jednak po jedynej dobrej sytuacji w tym spotkaniu. Wręcz przeciwnie, było ich całkiem sporo, a więcej z nich wypracowali sobie gospodarze. Właśnie dlatego piłkarzom Widzewa powinno towarzyszyć poczucie ulgi, bo scenariusz tego spotkania mógł się potoczyć zdecydowanie inaczej. Mimo że drugie 45 minut lepiej zaczął Widzew. Takim strzałem popisał się Ernest Terpiłowski:

Co prawda piłka uderzyła w słupek, ale gracze ŁKS-u mieli dużo lepsze okazje na zdobycie bramki. W ciągu kilku minut stworzyli sobie trzy świetne sytuacje. Najpierw groźny strzał z dystansu oddał Pirulo, który nieco przebudził się po przerwie. Chwilę później po dośrodkowaniu z rzutu rożnego do soczystej główki doszedł Oskar Koprowski. Wreszcie stuprocentową sytuację miał na nodze Samu Corral, który pojawił się na placu w miejsce Piotra Janczukowicza. Hiszpan biegł sam na sam, wykorzystując niefrasobliwość obrony gości, a do tego mógł spytać bramkarza, w który róg uderzyć. Jego strzał był jednak na tyle nieudany, że dał szansę Henrichowi Ravasowi na udaną interwencję.

To właśnie słowacki bramkarz jest jedynym z bohaterów dzisiejszego spotkania. Zatrzymał wszystkie trzy strzały, przez co wciąż utrzymywał się bezbramkowy remis. Wtedy ziściło się ulubione powiedzenie Dariusza Szpakowskiego – niewykorzystane sytuacje lubią się mścić.

W bardzo podobnej sytuacji do tej Corrala znalazł się Bartłomiej Pawłowski. Nie popełnił on błędu swojego rywala i pewnie umieścił piłkę w siatce, posyłając ją poza zasięgiem bramkarza ŁKS-u. Widzew miał mniej szans na zdobycie bramki, ale nie marnował amunicji. Wykorzystał, co miał, przez co może się teraz cieszyć się z trzech punktów, które zbliżają go do awansu do Ekstraklasy. Gospodarze stworzyli sobie więcej sytuacji, ale strzelali ślepakami.

Reklama

Niestety strzały mieliśmy nie tylko na boisku.

Wiadomo, derby Łodzi, więc nic dziwnego, że na trybunach było nerwowo. Miały na nich miejsce sytuacje, którym raczej nie warto poświęcać więcej słów. Są one po prostu godne potępienia i wysokich kar. Przez tego typu zachowania mecz został przedłużony aż o dziesięć minut. W końcówce gospodarze próbowali dostać się jak najbliżej bramki Widzewa, który właściwie czekał już na ostatni gwizdek. I ostatecznie mu się to udało.

ŁKS – WIDZEW ŁÓDŹ 0:1

B. Pawłowski 79′

Czytaj więcej o I lidze:

Fot. Newspix

Najnowsze

Betclic 1 liga

Komentarze

37 komentarzy

Loading...