Barcelona po raz kolejny potwierdziła, że przeżywa kryzys po świetnych ostatnich kilku miesiącach. I to na własnym stadionie, gdzie mimo wszystko jakość gry powinna wyglądać trochę lepiej już w założeniu. Nie wiemy, czy taki stan potrwa do końca sezonu, ale na pewno problemy Barcy mogą wpłynąć na jej końcowe, niekorzystne miejsce w tabeli. Taki mecz jak z Rayo powoduje, że “Duma Katalonii” igra z ogniem w kontekście wywalczenia czołowej czwórki w La Liga. Ba, mowa była przecież o wicemistrzostwie Hiszpanii, ale przyznajemy szczerze – bardziej na fali optymizmu.
Xavi przed meczem z Rayo Vallecano stwierdził, że trzeba być realistami. Tylko że nawet bycie realistą nie powoduje, żeby zakładać brak zwycięstwa z takim przeciwnikiem. Mowa przecież o rywalu ze środka tabeli, którego trzeba pokonać, koniec kropka.
Barca zrobiła dużo, żeby ten mecz wygrać. Swoje sytuacje mieli Alba czy Gavi, ale ogółem było tego za mało. Bez Pedriego środek pola nie działa już tak świetnie, a akurat dziś Frenkie de Jong nie zagrał najlepszego meczu. Gdy zszedł z boiska, od razu zszedł do szatni ze wściekłości. Ten sam typ emocji okazał trener Iraola, który dostał w końcówce meczu czerwoną kartkę. Xavi wcześniej żółtą, ot, obaj trenerzy narzekali na pracę sędziego. Były kontrowersyjne sytuacje, trudno im się dziwić.
Czy można mówić o niespodziance? Raczej tak. Gdy Alvaro Garcia załadowal gola już w 7. minucie, kibic Barcy mógł pomyśleć “oho, zaczyna się”. Zaczęło się źle, skończyło źle. Ekipa Xaviego, mimo że mogła mieć dzisiaj bardziej pobłażliwego sędziego w niektórych stykowych sytuacjach, powinna była zagrać lepiej.
Z drugiej strony to totalny kryminał, że sędzia Diaz de Mera nie podyktował ani jednego rzutu karnego dla gospodarzy. To nie do pomyślenia, że poziom sędziowania w Hiszpanii jest tak niski. Barcelonę może boleć szczególnie sytuacja z Gavim w końcówce spotkania, gdy ten wygrał pozycję, ograł rywala, był szybszy, a chwilę później został powalony na murawę bez szans na normalną walkę fizyczną.
Xavi łatwo może tym się usprawiedliwić, ale Barcelona mogła mieć nawet dwa rzuty karne. To dużo, za dużo. Znów będziemy mówić o arbitrach, zamiast skupić się tylko na piłce.
Czytaj więcej o Barcelonie:
- Pedri. Ambasador elegancji na miarę XXI wieku
- Stara gwardia Barcelony nie rdzewieje
- Można go podważać, ale nie skreślać. Zawiły przypadek Ter Stegena
Fot. Newspix