Reklama

Pedri. Ambasador elegancji i pomocnik na miarę XXI wieku

Paweł Ożóg

Autor:Paweł Ożóg

04 kwietnia 2022, 14:17 • 8 min czytania 20 komentarzy

W lidze hiszpańskiej można znaleźć wielu fantastycznych graczy, których wartość sportowa i jakość biją wręcz po oczach. Primera Division na przestrzeni lat bardzo się zmieniła. Od jakiegoś czasu nie ma już Cristiano Ronaldo, nie ma też Leo Messiego i starej gwardii piłkarzy, która wywalczyła trzy tytuły z reprezentacją La Roja. W tym momencie największą gwiazdą ligi jest Karim Benzema, który pierwsze lata w Hiszpanii miał dość przeciętne (jak na jego możliwości), później pełnił rolę pazia portugalskiego goleadora i dopiero w ostatnich kilku sezonach pokazał, na co go tak właściwie stać. Francuz nie jest już młodzieniaszkiem, a futbol nie znosi próżni. Już przygotowuje kolejne gwiazdy, które będzie można obsadzić w roli ambasadorów i frontmanów ligi hiszpańskiej na kolejną dekadę. Z pewnością kimś takim jest Pedri, który już dziś jest fenomenalnym graczem, unikalnym na skalę światową.

Pedri. Ambasador elegancji i pomocnik na miarę XXI wieku

Nie wychował się w La Masii, ale wygląda jak jej produkt. Albo inaczej, piłkarz, którego chcieliby tam wyszkolić od zera. Natomiast on wychował się w wiele kilometrów od stolicy Katalonii. W miejscu, gdzie nie brakuje słońca i wiele osób wiedzie bardzo spokojne życie. Nie ma tam konieczności suplementacji witaminą D. Można się skupić na wzmacnianiu organizmu dzięki piłce.

Gdyby w La Masii chcieli opracować algorytm idealnego szkolenia młodzieży i tworzenia piłkarzy, którzy bez dwóch zdań będą stanowić o sile pierwszego zespołu FC Barcelony, powinni rozłożyć na czynniki pierwsze grę i zachowania Pedriego. Przydałby się też jakiś wywiad środowiskowy, w którym zgromadziliby informacje na temat otoczenia pomocnika sprzed kilku lat. Elegancja, wyrachowanie, mądrość, spokój, to wszystko cechuje tego 19-latka. Należy się zastanowić, czy ten piłkarz w ogóle posiada jakieś wady?

Pedri. On w ogóle ma jakieś mankamenty?

Jeśli tak, to piłkarz Barcelony świetnie je kamufluje. W jego przypadku naprawdę ciężko się do czegoś przyczepić. Doskonale drybluje, widzi więcej niż reszta. Gdy może przyjąć do boku, przyjmuje do przodu. Już w pierwszym kontakcie z piłką pracuje nad stworzeniem przewagi nad rywalem. Nie bierze się to z przypadku. Świetnie skanuje przestrzeń, przez co wybiera optymalne rozwiązania. To są niby drobiazgi, ale ferworze walki na centymetry niezwykle istotne aspekty, które decydują o powodzeniu akcji.

Reklama

Do tego niesamowicie dużo biega i pewnie nie miałby problemu z ukończeniem triathlonu na dystansie Ironmana, choć to zupełnie inny rodzaj aktywności fizycznej. I nie jest to kokieteria, która pozwala osiągnąć próg tysiąca słów w tekście. Bez dwóch zdań musi mieć predyspozycje do sportów wytrzymałościowych, skoro w ciągu roku sieknął ponad 70 spotkań.

Po rozegraniu podobnej liczby meczów (sezon 17/18) Ivan Rakitić dochodził do siebie ponad dwa lata i na dobrą sprawę do dziś nie odzyskał pełni blasku. Pedri też zapłacił za to pewną cenę, ale bez porównania niższą. Na początku sezonu jego ciało nie wytrzymało i musiał udać się na przymusową przerwę. Nie trzeba było być medykiem, żeby już wcześniej zauważyć, że organizm Hiszpana gwałtownie odbił od stanu homeostazy. W końcówce mistrzostw Europy sińce pod oczami zaczęły się powiększać, twarz zaczęła się zapadać i postawa zaczęła szwankować. Leciał jeszcze na oparach i autopilocie, ale zmierzało to w złą stronę.

Dlatego nie dziwi, że w udzie pomocnika w końcu puściły włókna, które przez długi czas dzielnie się trzymały. Jego kontuzja przypadła na okres największego dziadowania Barcelony, wypalenia Ronalda Koemana i sprzątania miejsca katastrofy sportowej przez Xaviego. Nie można z góry zakładać, że z Pedrim byłoby wówczas dużo lepiej i holenderski trener mógłby utrzymać pracę. Tym bardziej że w dużej mierze za wzmożona eksploatację nastolatka, odpowiadał były trener Barcelony. Mógł dać mu dodatkowy czas na dojście do pełni sił, ale tego nie zrobił. Liczyło się zaspokojenie bieżących potrzeb, które zabrało młodemu chłopakowi kilkanaście tygodni gry.

POCZĄTKI PEDRIEGO. HISTORIA

Dojrzałość trzydziestolatka

Mowa o zawodniku, który do świata futbolu na najwyższym poziomie wpakował się bez żadnych kompleksów. Rozegrał pierwszy sezon w Barcelonie niczym stary wyjadacz, mimo że ledwo wszedł w okres dorosłości. Okazał się odkryciem La Liga i przeniósł swój repertuar zagrań na reprezentację Hiszpanii, z którą dotarł do półfinału mistrzostw Europy.

Dużo mówi się o dojrzałości boiskowej, sprycie, inteligencji i innych cechach, które reprezentują topowych graczy, a Pedri już je posiada i to na bardzo wysokim poziomie. A skończy 20 lat dopiero pod koniec tego roku. Jasne, rozegrał już wiele spotkań, zebrał bezcenne doświadczenie, ale on nawet mając jeszcze pustki w tabelkach z Sofascore’a już przejawiał ogromną dojrzałość, wręcz niespotykaną. Kompletnie po sobie nie zdradza, że w dowodzie ma rocznik 2002. Rozgrywa swój zrównoważony, a zarazem błyskotliwy futbol. Zarówno na boisku, jak i poza nim sprawia wrażenie kogoś, komu dojrzałością bliżej do 30-latka.

Reklama

Repertuar jego zagrań jest już rozbudowany, a wciąż się rozszerza. Wymienione do tej pory cechy może jako pojedyncze komponenty nie robią jeszcze na niektórych wielkiego wrażenia, ale gdy zbierze się je w całość, powstaje „efekt wow”. Kopara opada do podłogi, a ręce składają się do braw. Właśnie w tej kolejności.

Zagrania, które wypełniają stadiony

Jeszcze z pół roku temu pojawiały się głosy, że Hiszpan jest do bólu poprawny, ale brakuje w jego grze fajerwerków. Można się z tym zgodzić lub nie, ale faktem jest, że wielu piłkarzy może zagrać ponad 300 spotkań i nigdy nie pokazać zagrania, które znajdzie się w kompilacjach. Pedri w tej kwestii już zaczął mocno rozbudowywać swoje portfolio i już dziś można zmontować ciekawy film z nim w roli głównej. Pod tym względem 2022 jest dla niego przełomowy.

Gdy pod koniec stycznia wrócił do gry, rzucał się w oczy jego głód futbolu. Szybko zaczął się nim karmić. Takie zagrania jak to z meczu z Athletikiem to oznaka wielkiej odwagi, ale i brutalnej jakości. Mógł przecież zdecydować się na bezpieczną opcję, wybrał duże ryzyko. Po meczu przyznał: W momencie zakładania rywalowi siatki byłem zesrany na myśl, co by się stało, gdybym stracił piłkę. Na szczęście wszystko wyszło, jak trzeba  Nadal muszę się rozwijać, aby zostać kimś w tym sporcie.

I to nie jest tak, że młody Hiszpan dał jeden przebłysk i nagle nastąpił wyścig, kto mu bardziej posłodzi i polukruje. Jest wręcz przeciwnie — Pedri rośnie z meczu na mecz. Wczoraj pokazał coś, co Messi robił przez lata, ale grając na inne pozycji. Efektowność połączona z efektywnością, ale nie przejaskrawiona. Gdy reszcie jego kolegów brakowało cierpliwości i dokładności, on wziął sprawy w swoje ręce. Nawijał piłkarzy Sevilli jednego po drugim jak amatorów i wykończył akcję precyzyjnym strzałem. Takie bramki budują legendę zawodników. W przyszłości podczas dyskusji o hiszpańskiej piłce zasadne będzie pytanie: A pamiętasz gola Pedriego z Sevillą?

Każdy klub potrzebuje wyrazistych postaci na boisku. Takich piłkarzy, którzy nie gubią się w tłumie i nawet gdyby grali z workiem na głowie, to i tak wprawne oko sympatyka futbolu by ich rozpoznało. Jeśli dla kogoś mają kiedyś przychodzić tłumy, to właśnie dla niepozornego nastolatka. Siła wyższa zamknęła najlepsze, co miała w ciele wątłego 14-latka, który możliwe, że sztangę widział jedynie podczas transmisji z podnoszenia ciężarów na Igrzyskach Olimpijskich. Ale jest to dobre. Dziś w futbolu jest może i nadmiar nabitych atletów, którzy z piłką mają dość szorstkie, burzliwe relacje. Taki Pedri przywraca w pewnym sensie normalność i czystość tego sportu. Po pierwsze posługiwanie się piłką, potem reszta.

Ten, na którego wszyscy czekali

Ciężko uciec od porównań, gdy mowa o drużynie, która w XXI wieku była zdolna do rzeczy wielkich. Miała generację bardzo zdolnych piłkarzy. Zdobyła wiele tytułów, ale została mocno doświadczona przez zmianę pokoleniową. Nie dziwi, że był olbrzymi głód znalezienia nowego Xaviego, Iniesty i tak dalej, ale momentami dywagacje przybierały dziwny kształt. Zamiast naturalnego procesu, obserwowano wymuszony.

Jeśli ktoś ma być odwzorowaniem Xaviego na boisku to właśnie Pedri – albo inaczej – być Xavim z domieszką Iniesty. Piłkarzem na nowe czasy. Zawodnikiem, u którego zastosowano aktualizacje dostosowujące do futbolu z trzeciej dekady wieku. Na twarzy pojawia się aż lekki niesmak, gdy pewne grono kibiców (mieli z pewnością dobre intencje) wróżyło podobną rolę Puigowi i Aleni, czyli, przy całym szacunku, przeciętnym tworom akademii Barcelony, których trzeba było pompować, by ludzie nie połapali się, że wyszkolono kilka słabszych roczników. Wzięto zegarki z rynku i liczono, że ktoś uzna je za Rolexy.

Pedriemu nie trzeba było dopisywać na siłę cech i tworzyć sztucznych historii, by liczyć, że ktoś się nie pozna, iż to nie ten poziom. On od pierwszego meczu dawał radę. Zaznaczał swoją obecność na boisku. Nie kazał na siebie czekać, nie wymagał cierpliwości i robił swoje. Wszystko przychodziło mu naturalnie i dziś trzeba stawiać go w wąskim gronie najlepszych pomocników na świecie.

Śledzenie jego poczynań daje dużo przyjemności. W idealnym świecie każdego roku powinno rodzić się minimum pięciu podobnych mu zawodników, ale tak się nie dzieje. Jest zawodnikiem unikalnym i jeżeli jest jakaś marka, która ceni sobie elegancję i dojrzałość, chciałaby wejść na rynek dla młodych powinna zainteresować się współpracą z Pedrim. Lepszego ambasadora nie znajdą.

WIĘCEJ O LIDZE HISZPAŃSKIEJ:

Fot. Newspix.pl

Redakcyjny defensywny pomocnik z ofensywnym zacięciem. Dziennikarski rzemieślnik, hobbysta bez parcia na szkło. Pochodzi z Gdańska, ale od dziecka kibicuje Sevilli. Dzięki temu nie boi się łączyć Ekstraklasy z ligą hiszpańską. Chłonie mecze jak gąbka i futbolowi zawdzięcza znajomość geografii. Kiedyś kolekcjonował autografy sportowców i słuchał do poduchy hymnu Ligi Mistrzów. Teraz już tylko magazynuje sportowe ciekawostki. Jego orężem jest wyszukiwanie niebanalnych historii i przekładanie ich na teksty sylwetkowe. Nie zamyka się na futbol. W wolnym czasie śledzi Formułę 1 i wyścigi długodystansowe. Wierny fan Roberta Kubicy, zwolennik silników V8 i sympatyk wyścigu 24h Le Mans. Marzy o tym, żeby w przyszłości zobaczyć z bliska Grand Prix Monako.

Rozwiń

Najnowsze

Hiszpania

Anglia

Media: Fermin Lopez znalazł się na celowniku Aston Villi

Piotr Rzepecki
1
Media: Fermin Lopez znalazł się na celowniku Aston Villi

Komentarze

20 komentarzy

Loading...