Reklama

Można go podważać, ale nie skreślać. Zawiły przypadek Ter Stegena

Kamil Warzocha

Autor:Kamil Warzocha

24 lutego 2022, 15:23 • 9 min czytania 2 komentarze

Kilka lat temu przez wielu nazywany numerem jeden między słupkami. To, czy ktoś stawiał wyżej Jana Oblaka, było bardziej kwestią gustu. Pewne natomiast było jedno: swego czasu La Liga mogła pochwalić się posiadaniem dwóch najlepszych bramkarzy na świecie. W tym samym momencie również dwóch kosmitów w postaci Ronaldo i Messiego, ale w obu przypadkach trzeba powiedzieć „to już było i nie wróci więcej”. Marc-Andre Ter Stegen nie prezentuje już poziomu, jakim potrafił zadziwiać za kadencji choćby Ernesto Valverde. Stąd pojawia się pytanie, czy to nadal golkiper, na którym Barcelona powinna opierać swoją przyszłość.

Można go podważać, ale nie skreślać. Zawiły przypadek Ter Stegena

Niemiec trafił do stolicy Katalonii w 2014 roku. Wówczas jako wielki talent, ale także jako wyróżniający się bramkarz w Bundeslidze. Ba, to mało powiedziane. Już w wieku 18 lat Ter Stegen miał niesamowitą charyzmę, pewność siebie, refleks i – co było kluczowe w kontekście rozwoju kariery – ponadprzeciętną umiejętność gry nogami. Pod pewnymi względami przypominał Oliviera Kahna, ale wróżono mu lepszą przyszłość od starszego rodaka.

Przez kilka lat na niemieckich boiskach Ter Stegen zebrał ogromne doświadczenie, rozgrywając 108 spotkań ligowych z rzędu. Okaz profesjonalizmu, okaz zdrowia. Ot, niemiecka i niemal niezawodna fachura. Dla Borussii Mönchengladbach stał się małą legendą, wychowankiem z krwi i kości, który zżył się z kibicami jak mało kto w ekipie „Źrebaków”. Bronił na pułapie 76% skuteczności, w co trzecim meczu zachowywał czyste konto, ratował zespół przed relegacją. W młodym wieku przeżył tyle, że śmiało mógł nazwać się ukształtowanym zawodnikiem na swojej pozycji w momencie wyjazdu do Hiszpanii. Zawodnikiem, który nie mógł odmówić Barcelonie, a dzisiaj ma już ponad 300 występów w jej barwach.

W tak zwanym międzyczasie różnie toczyły się losy Ter Stegena. Teraz stanęliśmy w momencie, gdy pozycja Niemca jest podważana. Całkowicie słusznie, bo nie jest już tym samym kozakiem, który miał ogromny wpływ na poczynania zespołu. Ale to nie powód, żeby czym prędzej wystawiać go na sprzedaż. Problem jest bardziej złożony.

Reklama

Partnerem publikacji o Lidze Mistrzów jest KFC. Sprawdź ofertę TUTAJ

Rywalizacja z Claudio Bravo czymś, czego Ter Stegenowi dzisiaj brakuje

Kiedy Ter Stegen przychodził do Barcelony, nie było do końca wiadomo, z jakim statusem w hierarchii. W tym samym czasie w klubie pojawił się również Claudio Bravo, doświadczony 30-latek, który po ośmiu latach spędzonych w Realu Sociedad  doskonale znał realia ligi hiszpańskiej. Barca tak naprawdę wydała podobne pieniądze na dwóch golkiperów o porównywalnej klasie sportowej, z tym że jeden z nich miał ogromny potencjał i był szykowany na przyszłość. To był dobry deal, który wzmagał rywalizację. Niemiec początkowo grał tylko w pucharach, natomiast Chilijczyk mógł liczyć na pełen pakiet w La Liga.

Ter Stegen niejednokrotnie powtarzał, że pragnie zostać numerem jeden. Nigdy wcześniej nie znalazł się w takiej sytuacji. W Bundeslidze trzy sezony rozegrał od deski do deski. Dopiero w takim klubie jak Barcelona zdał sobie sprawę, że droga do pierwszego składu w większości meczów nie jest łatwą przeprawą. Bravo zawodził bardzo rzadko, nie dawał powodów do zmiany. W sezonie 2014/2015 i 2015/2016 to on wygrywał rywalizację, acz wszystko zmieniło się rok później. Kampania 2016/2017 to już absolutna dominacja Ter Stegena, który wcześniej z każdym miesiącem osłabiał pozycję Chilijczyka. W końcu ten odszedł do Manchesteru City, bo miał świadomość, że to już czas, kiedy Niemiec między słupkami staje się po prostu lepszy. Wyczuł pismo nosem, ale swoje zrobił.

Jasper Cillessen kolejnym istotnym elementem w rozwoju Ter Stegena

I tu dochodzimy do punktu, w którym potencjał Ter Stegena nie dość, że eksplodował, to jeszcze utrzymywał się przez długi czas. Wydaje się, że nie tylko przez fakt samorozwoju, ale nadal wymagającą rywalizację w bramce mimo bycia „jedynką”. To oczywiście nic odkrywczego, jednak nie od dziś można odnieść wrażenie, że Niemiec potrzebuje presji. Jasper Cillessen ją oferował. W sezonach, gdy mówiliśmy o ter Stegenie jak o najlepszym bramkarzu na świecie, to właśnie Holender był rezerwowym golkiperem Barcelony. I to rezerwowym, którego nie powstydziłby się żaden topowy klub w Europie.

Kto pamięta, ten wie, że Cillessen był naprawdę świetnym fachowcem. Grał głównie w Pucharu Króla, zaś w Lidze Mistrzów i lidze hiszpańskiej zaliczał epizody, ale na przestrzeni 32 występów i tak zdążył dobrze zapisać się w świadomości kibiców „Dumy Katalonii”. Bronił też rzuty karne, w tym jeden niezwykle ważny przeciwko Atletico Madryt w półfinale Copa del Rey w 2017 roku. Holender nie dopuścił do dogrywki w końcówce meczu i ogółem był kluczową postacią w drodze do wygranego finału z Deportivo Alaves.

O Cillessenie mówiło się, że jest kozakiem na ławce rezerwowych. To nie przypadek, że wówczas Ter Stegen też był niezaprzeczalnie przedstawicielem ścisłej czołówki golkiperów na świecie. Zresztą – pokazują to liczby:

Reklama
  • 2016/2017: 46 meczów, 47 straconych goli, 17 czystych kont
  • 2017/2018: 48 meczów, 39 straconych goli, 24 czyste konta
  • 2018/2019: 49 meczów, 43 stracone gole, 32 czyste konta

Gorszy zmiennik, gorszy Ter Stegen. Przypadek?

Później „rywalem” Ter Stegena był Neto, czyli najsłabsza „dwójka” w Barcelonie od lat. A na pewno nie tak dobra jak Cillessen, który z Brazylijczykiem wymienił się miejscami pracy. Neto do tej pory w Barcelonie grał tylko wtedy, gdy we wczesnych fazach Pucharu Króla trzeba było pojechać na wyjazd do drugo czy trzecioligowca, gdy ter Stegen leczył kontuzję, lub gdy na szóstą kolejkę w fazie grupowej Ligi Mistrzów można było wyjść rezerwami. Tyle. Proporcje w podziale minut, które istniały za czasów Cillessena i Bravo, zostały zaburzone. Ter Stegen odpoczywa mniej, a drugi bramkarz jest postacią jeszcze bardziej marginalną.

Czy trudno się temu dziwić? Raczej nie, bo Neto nie jest bramkarzem tak godnym zaufania jak jego poprzednicy w tej samej roli. Z jednej strony zrozumiała sprawa, aczkolwiek z drugiej to jeden z dwóch potencjalnie najważniejszych powodów, dlaczego Ter Stegen od ponad dwóch lat zauważalnie obniżył loty. Mówi się o tym nie od wczoraj, że Niemiec potrzebuje u boku kogoś, kto sprawi, że będzie trzeba regularnie wychodzić ze strefy komfortu. Powiedzmy sobie szczerze – jak słaba forma 29-latka by nie była, nie ma takiej opcji, żeby w drodze wygryzienia ze składu zastąpił go Neto.

Ter Stegen w kolejnych sezonach do dziś:

  • 2019/2020: 46 meczów, 50 straconych goli (najwięcej w jednym sezonie), 17 czystych kont
  • 2020/2021: 42 mecze, 50 straconych goli (jeszcze gorsza średnia), 14 czystych kont – 71.6% skuteczności interwencji w lidze
  • 2021/2022 (stan na 23.02.22): 31 meczów, 41 straconych goli, 5 czystych kont – 65% skuteczności (dla porównania Yassine Bounou w Sevilli ok. 80%)

W sezonie 2021/2022, według współczynnika PSxG, Ter Stegen jest pod kreską. Traci więcej, niż powinien. Pod koniec 2021 roku ta statystyka oscylowała w granicach 1,5 bramki. To duży spadek, patrząc na standardy z wybitnego sezonu 2017/2018. Wtedy bramkarz Barcy powinien był stracić prawie 8 goli więcej tylko w samej La Liga. To kosmiczny wynik w skali całej Europy, absolutnie wyjątkowy. Rzecz w tym, że dzisiaj trudno oczekiwać po Ter Stegenie czegoś podobnego.

I tym samym dochodzimy do kolejnego istotnego problemu, ważniejszego niż rywalizacja.

Kontuzja kolana Ter Stegena rzeczą, której nie można lekceważyć

W maju 2021 roku Ter Stegen przeszedł operację kolana, która wykluczyła go z gry na ponad trzy miesiące. Niemiec nie miał ani normalnych wakacji, ani pełnego okresu przygotowawczego. To była druga taka sytuacja w jego karierze. Sęk w tym, że ten problem z ubytkiem na zdrowiu zaczął się zdecydowanie wcześniej, bo już w 2019 roku. W końcówce kampanii 2018/2019 Niemiec wypadł na dłużej, narzekając na dyskomfort. Coś podobnego wydarzyło się jeszcze na przełomie 2019 i 2020 roku, a później na początku sezonu 2020/2021. Wówczas 29-latek stracił najwięcej spotkań w czasie jednej przerwy spowodowanej urazem (8 meczów), przeszedł operację rzepki. Potem zdał sobie sprawę, że bez kolejnego zabiegu się nie obejdzie.

Gdy to wszystko złożymy w całość, okaże się, że coś z czegoś w logiczny sposób wynika. Powolny zjazd Ter Stegena nastąpił w okresie, gdy zaczęły pojawiać się pierwsze sygnały ostrzegawcze związane z kolanem. Przed 2018 rokiem bramkarz Barcelony nigdy nie stracił więcej niż trzy tygodnie z jednego sezonu. Potem w każdym kolejnym coś dawało o sobie znać. Coś wytrącało go z równowagi i w mniejszym lub większym stopniu wpływało na formę. Trzy lata w takim wieku (26 a 29) to nie jest okres, w którym normalnie następuje degradacja refleksu, umiejętności ustawiania się, siły w nogach czy antycypacji zagrań przeciwnika. To idealny wiek dla bramkarzy, bo łączy zdobyte doświadczenie z wciąż świetną szybkością reakcji. To żaden farmazon. W przypadku Ter Stegena uraz kolana po prostu zostawił swoje piętno, co da się zauważyć po sposobie bronienia w konkretnych sytuacjach.

Kilka lat temu Ter Stegen był bardziej eksplozywny. Dynamikę miał kapitalną, szedł na całość przy paradach na niskich i wyższych wysokościach. Odbijał się od ziemi w sposób wzorowy i pewniej stawiał ciężar ciała na jednym kolanie. To operowane nie potrzebowało wcześniej żadnej asekuracji. A wiadomo, jak to bywa. Kiedy czujemy, że jakaś część ciała nie funkcjonuje na 100% i pojawia się jakiś dyskomfort, najczęściej nasz organizm podświadomie stara się ją chronić. W przypadku kończyn dolnych to wręcz standard. Czasami nawet nie zdajemy sobie sprawy, że coś robimy inaczej niż dotychczas, bo to detal. Ale taki detal z perspektywy bramkarza decyduje, czy strzał obronisz, czy nie. A niewątpliwie Ter Stegen miał i nadal ma sobie coś do zarzucenia w tej kwestii.

Dawnego Ter Stegena da się jeszcze przywrócić

29-latek nie ma już tej samej dynamiki, ale to nie znaczy, że nie da się jej odzyskać. To kwestia wpływu urazu na najzwyklejsze składanie się do interwencji, nie problem w postaci większej liczby wiosen na karku. Ter Stegen ma odrobinę mniejsze możliwości niż wcześniej, to widać, ale jest, mówiąc górnolotnie, do odratowania. Tym bardziej, że te przeżycia miały również wpływ na jego sferę mentalną. Mówiło się w ostatnich latach nie raz, że Niemiec stracił tę pewność siebie, którą zawsze emanował. Z nowym sztabem i trenerem, z lepszą atmosferą oraz innym podejściem Xaviego do intensywności treningów jest szansa, że ten kozak jeszcze wróci.

Jedna interwencja z meczu z Valencią (20.02.22, 4:2) to mało, ale przy niej można było powiedzieć „oho, to jest ten właściwy Ter Stegen”.

W tej sytuacji Ter Stegen zrobił coś, od czego zdążył odzwyczaić kibiców Barcelony. To była bardzo trudna piłka do obrony. Większość golkiperów zapewne wyciągałaby piłkę z siatki. Ale tutaj Niemiec maksymalnie wystrzelił z jednej nogi w kierunku piłki, składając się do parady. Oparł ciężar ciała na kolanie, oderwał się od ziemi.

Dlaczego to ważny obrazek? Ano dlatego, że przy wielu tego typu interwencjach w ostatnich kilkunastu miesiącach niemiecki golkiper starał się trzymać kontakt z podłożem, czym ograniczał swój zasięg. Starał się bardziej bazować na ustawieniu, mniej na refleksie. Robił coś, co prędzej cechuje bramkarzy 5-10 lat starszych. Tu też wracamy do słowa „asekuracja” czy „ochrona”. To powinno być zrozumiałe. Jeśli ktoś grał w piłkę na tej pozycji, na pewno zdaje sobie sprawę, że nawet najmniejszy dyskomfort potrafi zablokować psychikę przy próbie wykonania parady.

Sumując, Ter Stegena nie można jeszcze skreślać. Dużo mówi się w hiszpańskich mediach o jego potencjalnym transferze. Sam zainteresowany dostaje o to zapytania, ale nie sprawia wrażenia, jakby miał się gdzieś wybierać. Jeśli Niemiec poprawi swoją pewność siebie za kadencji Xaviego, a ślad po urazach zniknie, nie ma żadnych wątpliwości, że to znów może być światowa czołówka.

WIĘCEJ O BARCELONIE:

Fot. Newspix

W Weszło od początku 2021 roku. Filolog z licencjatem i magister dziennikarstwa z rocznika 98’. Niespełniony piłkarz i kibic FC Barcelony, który wzorował się na Lionelu Messim. Gracz komputerowy (Fifa i Counter Strike on the top) oraz stały bywalec na siłowni. W przyszłości napisze książkę fabularną i nakręci film krótkometrażowy. Lubi podróżować i znajdować nowe zajawki, na przykład: teatr komedii, gra na gitarze, planszówki. W pracy najbardziej stawia na wywiady, felietony i historie, które wychodzą poza ramy weekendowej piłkarskiej łupanki. Ogląda przede wszystkim Ekstraklasę, a że mieszka we Wrocławiu (choć pochodzi z Chojnowa), najbliżej mu do dolnośląskiego futbolu. Regularnie pojawia się przed kamerami w programach “Liga Minus” i "Weszlopolscy".

Rozwiń

Najnowsze

Hiszpania

Anglia

Media: Fermin Lopez znalazł się na celowniku Aston Villi

Piotr Rzepecki
1
Media: Fermin Lopez znalazł się na celowniku Aston Villi

Komentarze

2 komentarze

Loading...