Reklama

Niewykorzystane sytuacje się mszczą. Spadkiem z ligi

Jakub Białek

Autor:Jakub Białek

03 kwietnia 2022, 15:29 • 5 min czytania 8 komentarzy

Mówi się, że pechowiec to i palec w dupie złamie. Nie zdziwimy się, jeśli do takiej kontuzji dojdzie wkrótce w Niecieczy. Bruk-Bet po raz kolejny miał mecz, w którym stworzył sobie z pięć doskonałych sytuacji bramkowych i po raz kolejny uznał, że strzelanie goli jest przereklamowane. Jednym z bardziej wyświechtanym frazesów komentatorskich jest ten, że „niewykorzystane sytuacje lubią się mścić”. Pada on głównie w przypadku konkretnych meczów. Natomiast jeśli chodzi o Bruk-Bet, śmiało możemy rozszerzyć to hasło do całego sezonu. Bo jeśli zespół z Niecieczy spadnie (na co się zanosi), to właśnie przez popisowo spartaczone okazje strzeleckie.

Niewykorzystane sytuacje się mszczą. Spadkiem z ligi

Podopieczni Latala po dwóch ostatnich kolejkach mogli mieć cztery punkty więcej i zrównać się dorobkiem z Zagłębiem (które o 15:00 rozpoczęło mecz z Jagiellonią). Pamiętacie to, co wydarzyło się dwa tygodnie temu w Zabrzu? Bruk-Bet grał całkiem efektownie, atakował, kreował sytuacje i je partolił. Gdy przyszło co do czego, zabrzanie wyrównali w końcówce i beniaminek musiał zadowolić się wyłącznie jednym punktem. A powinien wrócić z kompletem.

Tak było także i dziś, choć zaczęło się od bardzo niemrawej pierwszej połowy (w wykonaniu obu stron), w której – no nie uwierzycie – znów zabrakło niecieczanom szczęścia. Tym razem jednak pod własną bramką, bo piłkę do swojej siatki wpakował Tekijaski. Łukasik celnie wrzucił, Rossi dobrze popracował w polu karnym bez użycia rąk doprowadzając do tego, że kryjący go stoper Bruk-Betu padł na glebę. Gdy ten toczył nierówną walkę z grawitacją, piłka odbiła się od jego pleców i zaskoczyła bramkarza. Tak na marginesie, Tekijaski mocno się zagotował i w pewnym momencie rzetelnie pracował na czerwoną kartkę. Najpierw w akcie zemsty i czystego chamstwa kopnął Rossiego, potem złapał za karczycho Nascimento i przycisnął go do gleby… Sędzia Przybył oszczędził jednak tego zawodnika, podobnie jak trener Latal – a on w drugiej połowie się ogarnął.

Żeby zamknąć temat pierwszej odsłony – Bruk-Bet dostawał prezenty, ale nie chciał z nich korzystać. Goncalo Silva podał do Śpiewaka, strzał młodzieżowca został zablokowany. Radecki wyłożył piłkę Grzybkowi, ten z kolei posłał piłkę nad bramką. Ogólnie sam mecz był dość wyrównany, Radomiak też coś tam sobie stworzył – ciekawy strzał Nascimento z dystansu, uderzenie z ostrego kąta Angielskiego po ambitnej akcji. Ogólnie jednak rzecz biorąc – do tego momentu był to mecz bez większej historii.

Reklama

Za to w drugiej połowie Bruk-Bet zrobił „typowy Bruk-Bet”. Choć zaczęło się od sety po stronie Radomiaka, który na dobrą sprawę powinien wówczas zamknąć ten mecz. Angielski płaskim podaniem wyłożył Leandro piłkę do pustaka. Oczywiście, strzelec musiał wyczuć dobry moment, dobry timing, nie była to piłka na dostawienie buta. Brazylijczyk pojechał na wślizgu, lecz futbolówka przelała mu się po nodze.

Mniej więcej wtedy Bruk-Bet rozhulał swoją ofensywę na dobre.

Impuls do zmasowanych ataków dała bramka Mesanovicia. Ciekawa była to akcja – rosły Poznar (wszedł w przerwie) zszedł nieoczekiwanie do skrzydła, posłał celną wrzutkę, a serbski napastnik Bruk-Betu skorzystał z przestrzeni, jaką stworzyli mu bierni Silva i Machado. Swoją drogą, pod nieobecność Jakubika (groźna kontuzja dwa tygodnie temu), to Machado dostał szansę na prawym wahadle i… No cóż – nie wróżymy przyszłości, zarówno w defensywie (zwłaszcza), jak i w ofensywie, bo jak dotąd na polskich boiskach Portugalczyk jest bardzo bezproduktywny.

Bruk-Bet miał kilka momentów, w których fundował Radomiakowi prawdziwe oblężenie. Pierwszy – stały fragment gry i wymiana piłki głowami na niewielkiej przestrzeni Tekijaskiego, Putiwcewa i Domgjoniego. Ta niecodzienna sekwencja podań wylądowała pod nogami ostatniego z wymienionych, lecz w porę wyszedł Majchrowicz i udaremnił zagrożenie.

Oblężenie drugie – Kocyła otrzymał piłkę w polu karnym, ale skiksował. Mimo to wykazał się ambicją – powalczył o piłkę, minął rywala, wystawił do Putiwcewa, a ten z kilku metrów nie trafił. Oblężenie trzecie – po wrzutce Hybsa Mesanović ma wszystko, czego potrzebuje napastnik, do zdobycia gola. Co robi? Trafia w Majchrowicza, który rzuca się kompletnie w ciemno.

Oblężenie czwarte zakończyło się ręką w polu karnym Karwota – ta była jednak na tyle blisko ciała, że o jedenastce nie mogło być mowy. Mimo to z jakiegoś powodu wóz VAR przywołał do monitora sędziego Przybyła i ten nie zmienił swojej decyzji. Kompletnie nie rozumiemy takiej sztuki dla sztuki, przecież wóz może wzywać arbitra głównego tylko w przypadku oczywistego faulu, a nie na zasadzie „dobra, sprawdź sobie, będziesz miał pewność”.

Reklama

Oblężenie piąte, zdecydowanie najmocniejsze, w ostatniej minucie doliczonego czasu gry. O trzy punkty walczył też Radomiak, a więc Bruk-Bet wyszedł z szybką kontrą, która poskutkowała sam na sam Poznara. I tu znów ukłony dla Majchrowicza – odważnie wyszedł, przeciął tę akcję. Jego interwencja miała jednak swoje konsekwencje w postaci odsłoniętej bramki. Chciał wykorzystać to Radwański i trafił w słupek. Gdy już piłka odbiła się od słupka, trafiła do chaosu w polu karnym pod nogi Vargi. Ten z kolei został zablokowany. W tej jednej akcji były w zasadzie trzy sety – żadna nie została wykorzystana.

O rany. A przecież Radomiak też walczył o swoje, też kreował sobie sytuacje, naprawdę dobrze się to oglądało. Emocje udzieliły się też piłkarzom, w samej końcówce z boiska z bezpośrednią czerwoną kartką wyleciał Marcus, który zaatakował twarz Kocyły zewnętrzną częścią dłoni. Tu znów dobrze zareagował Przybył, który generalnie nie dostał do prowadzenia łatwego meczu, ale bardzo dobrze nim zarządzał.

Bruk-Bet kończy ten mecz z 21 strzałami, Radomiak z siedmioma. Ten bilans chyba dobrze oddaje proporcje ataków obu drużyn. Radomiak też ma swoje problemy (tylko jeden wygrany mecz wiosną), ale to niecieczanie walczą o życie. Jeśli dalej zamierzają robić to w taki sposób, obudzą się w pierwszej lidze, zwłaszcza, że terminarz ich nie rozpieszcza – na Latala i spółkę czekają jeszcze między innymi Pogoń, Raków, Lechia czy Piast.

WIĘCEJ O KOLEJCE EKSTRAKLASY:

Fot. FotoPyK

Ogląda Ekstraklasę jak serial. Zajmuje się polskim piłkarstwem. Wychodzi z założenia, że luźna forma nie musi gryźć się z fachowością. Robi przekrojowe i ponadczasowe wywiady. Lubi jechać w teren, by napisać reportaż. Występuje w Lidze Minus. Jego największym życiowym osiągnięciem jest bycie kumplem Wojtka Kowalczyka. Wciąż uczy się literować wyrazy w Quizach i nie przeszkadza mu, że prowadzący nie zna zasad. Wyraża opinie, czasem durne.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

8 komentarzy

Loading...