Często się zdarza, że drużyna, która zajmuje wysokie miejsce w lidze w poprzednim sezonie wyprzedaje zawodników, traci formę i – ogólnie – w kolejnych rozgrywkach jest cieniem samej siebie. Ma problemy z wygrywaniem, plącze się w środku stawki lub nawet szoruje po dnie. I naprawdę chcielibyśmy móc odnieść powyższe słowa do ligowej sytuacji Legii, Lecha i Jagiellonii, czyli drużyn, które w miniony czwartek zgodnie dały ciała w europejskich pucharach i w ogromnym stopniu przyczyniły się do historycznej klęski, jakim było rekordowo wczesne wypadnięcie naszych ekip za burtę.
Sęk jednak w tym, że te drużyny wcale specjalnie nie obniżyły lotów na krajowym podwórku, a wręcz przeciwnie. Legia po kompromitującym dwumeczu z mistrzem Luksemburga wygrała z Zagłębiem Sosnowiec, śrubując swój bardzo dobry okres w lidze – w ostatnich 4 meczach zdobyła 10 punktów. Lech co prawda został wczoraj zmiażdżony przez Wisłę, ale trochę na własne życzenie, bo tak naprawdę – gdyby nie katastrofalne błędy Janickiego w defensywie i Amarala w ofensywie – do przerwy prowadziłby 3:0 i miałby zupełnie ułożony mecz. Ale i tak Kolejorz jest dzisiaj samodzielnym liderem. A Jagiellonia? Właśnie wygrała swój czwarty mecz z rzędu…
Innymi słowy, autorzy “historycznych” występów w ostatniej rundzie Ligi Europy znów rozdają karty w polskiej lidze – wszyscy zajmują miejsca w TOP4, za które przecież można wygrać awans do pucharów za rok.
I tak, jak napisaliśmy we wstępie – nie można tu zrzucać winy na jakiś wyjątkowo pechowy dołek formy. Drużyny, które w tak brutalny sposób poznały swoje miejsce na piłkarskiej mapie Europy, grając tymi samymi zawodnikami i będąc w takiej samej dyspozycji ciągle dominują w ekstraklasie. Jak zatem świadczy to o reszcie stawki i poziomie całej ligi?
Przypomnijmy mapę wstydu, na której czerwonym kolorem zaznaczone są kraje, które wciąż rywalizują w europejskich pucharach:
A teraz czub aktualnej tabeli ligowej i miejsca drużyn, które za powyższy stan są w największym stopniu odpowiedzialne:
Co więcej, Lech, Jagiellonia i Legia nie wystartowały dobrze jedynie w skali obecnego sezonu. Przeciwnie, przez pięć ostatnich lat żadna z tych drużyn nie zanotowała lepszego wejścia w rozgrywki. No bo tak:
– Lech ma 12 punktów. Po pięciu kolejkach ostatnich pięciu sezonów miał na koncie odpowiednio: 8, 4, 4, 8, 6 punktów.
– Jagiellonia ma 12 punktów. Po pięciu kolejkach ostatnich pięciu sezonów miała na koncie odpowiednio: 12, 10, 9, 7, 7 punktów.
– Legia ma 10 punktów. Po pięciu kolejkach ostatnich pięciu sezonów miała na koncie odpowiednio: 7, 6, 10, 10, 9 punktów.
Można więc powiedzieć, że pogłębia się różnica pomiędzy TOP 3 ekstraklasy i Luksemburgiem średnim poziomem europejskim oraz pogłębia się różnica pomiędzy TOP 3 ekstraklasy i resztą ligowców. A to już kreśli naprawdę fatalny obraz całej polskiej piłki klubowej…
Fot. FotoPyK