Reklama

Somsiedzie, o której samolot do domu?

Mariusz Bielski

Autor:Mariusz Bielski

27 czerwca 2018, 18:32 • 4 min czytania 102 komentarzy

Psioczyliśmy na Argentyńczyków, wróżyliśmy im katastrofę, a tu proszę, jaki zwrot akcji! Nie oni, lecz ci, których skazywaliśmy na sukces, koncertowo dali dziś ciała. Niemcy wracają do domu, nosacze odpalają szampany!

Somsiedzie, o której samolot do domu?

Jak tam somsiedzie, o której samolot do domu?

No dobra, do rzeczy. Trzeba przyznać otwarcie – Niemcy sami są sobie winni. Od samego początku zastanawialiśmy się jaki plan na to spotkanie wymyślił Joachim Loew i w zasadzie do teraz nie mamy zielonego pojęcia. Długimi fragmentami wyglądało to bowiem tak, jak na lekcji WF-u w co drugiej podstawówce – no, mata tu gałę, idźta na bojo i grajta.

Reklama

Sorry, ale to jest mundial i takie metody nie mają prawa się sprawdzać. Zwłaszcza, jeśli naprzeciw staje ekipa tak ambitna.

Przez pierwsze 45 minut wymęczyliśmy się bardzo. Naprawdę trudno się to oglądało, bo asekuranctwo naszych zachodnich sąsiadów osiągało szczyty szczytów. Ich przeciwnikom się nie dziwimy, ponieważ po prostu zmierzyli siły na zamiary, dlatego skoncentrowali się na defensywie. Natomiast od ekipy, w której występuje Ozil, Kroos, Reus, Werner czy Goretzka po prostu trzeba oczekiwać więcej.

Co natomiast dostaliśmy? Sporo bezcelowego klepania. Woooolne holowanie piłki w środku pola. Ślamazaaaaarne poruszanie się, praktycznie bez wychodzenia na pozycję. Rozlaaaazłe podania raz na jeden, raz na drugi bok. Aż w końcu, w najlepszym wypadku centra na pałę do… Nie wiadomo kogo. A że naprzeciwko Die Mannschaft stanęła wyjątkowo skondensowana koreańska obronę, to Niemcy głównie klepali od flanki do flanki, z czego nic nie wynikało. Wyglądało to trochę tak, jak z tych słynnych łódzkich napisów – „Niemcom podoba się Korea, ale nie wiedzą jak mają zagadać”.

Idealnym podsumowaniem przebiegu pierwszej połowy powinien być fakt, iż najgroźniejszą sytuację stworzył Manuel Neuer(!) i to dla Korei(!!) po tym jak Jung Woo-Young przyfanzolił prosto w niego z rzutu wolnego, a ten przez dziurawe ręce prawie wypuścił ją do siatki.

Dopiero po przerwie coś się ruszyło. To znaczy – przede wszystkim Niemcy ruszyli tyłki, zaczęli biegać, wymieniać się pozycjami w ataku, co wprowadziło w koreańską defensywę sporo chaosu. Tylko że w kiedy już przyszło uderzać na bramkę, odzywały się stare demony. Opiszemy tę kwestię obrazowo – gdyby do Tupaca Shakura strzelał którykolwiek zawodnik z Niemców, raper miałby dzisiaj 47 lat. I tak praktycznie przez całą drugą połowę, choć szczęścia próbowali Kroos, Werner, Mario Gomez, Goretzka… Sam Ozil wypracował kolegom aż 7 klarownych sytuacji! Trzeba jednak przyznać, iż Cho Hyun-Woo miał dziś dzień konia. Strzał Goretzki obronił równie efektowną paradą co ten golkiper z „Galactic Football”, zaliczył też kilka udanych interwencji, zaś parę razy po prostu miał farta, jak choćby wtedy, gdy z paru metrów niepilnowany uderzał Mats Hummels.

I tak jednak nasi zachodni sąsiedzi mieli dziś całą furę szczęścia. Koreańczycy bowiem mieli tyle okazji aby przybić im gwóźdź do trumny, lecz zamiast w niego, niemal zawsze ładowali we własny palec. W pewnej chwili już zgubiliśmy się w liczeniu – strzelamy, że koło dyszki by się ten wynik zakręcił.

Reklama

W końcu jednak, po usilnych próbach, podopieczni Shin Tae-Yonga dopięli swego, choć – co symptomatyczne – z ogromną pomocą naszych zachodnich sąsiadów.

93. minuta, Niemcy modlą się o zakrzywienie czasoprzestrzeni, lecz do Korea wykonuje rzut rożny. Dośrodkowanie, zamieszanie, piłka ląduje pod nogami Kim Young-Gwona i gooooool! Cóż za podanie… Toniego Kroosa! Piekna, błyskotliwa asysta, szkoda jednak, że nie w tę stronę co trzeba. Pomocnik szturchnął futbolówkę czubkiem buta idealnie pod nogi przeciwnika, co też potwierdził VAR.

Die Mannschaft rzuciła się jeszcze do ataku, desperackiego, szaleńczego, czego dowodem był Manuel Neuer biegający gdzieś w okolicach przeciwnej szesnastki. I to właśnie on dopełnił dzieła zniszczenia własnej drużyny. Stracił piłkę, za chwilę Ju Se-Jong wyrżnął ją byle dalej, a że jeszcze dopadał do niej Son, na dobranoc zrobiło się 2:0.

Koniec. Finito. The End. Das Ende! Joachim Loew oraz jego zawodnicy mogą pakować manele i bookować lot do ojczyzny.

Halyna, zobacz jaka piękna tragedia w wykonaniu somsiadów…

Niemcy 0:2 Korea Południowa (0:0)
0:1 Kim Young-Gwon 90+3′
0:2 Son Heung-Min 90+6′

Najnowsze

Komentarze

102 komentarzy

Loading...