Reklama

Męczarnie. Polskie szczypiornistki nie miały lekko z Tunezją

Sebastian Warzecha

30 listopada 2025, 17:35 • 3 min czytania 0 komentarzy

O ile swój pierwszy mecz na tych mistrzostwach świata – z Chinkami – polskie szczypiornistki wygrały gładko, o tyle drugie spotkanie z gatunku tych, które miały się zakończyć zwycięstwami, było dużo bardziej nerwowe. Z reprezentacją Tunezji Polki przekonały nas dzisiaj co najwyżej do tego, że nie ma już w świecie piłki ręcznej słabych drużyn. Mało bowiem brakowało, by Biało-Czerwone sensacyjnie straciły dziś punkty.

Męczarnie. Polskie szczypiornistki nie miały lekko z Tunezją

Polskie szczypiornistki wygrały, ale po trudnym meczu

Mecz z Chinkami był taki, jaki sobie wymarzyliśmy – Polki co prawda do przerwy miały jeszcze jakieś drobne problemy, ale po niej kompletnie rywalkom odjechały i wygrały z wielką przewagą. Z Tunezją miało być podobnie. To co prawda zespół lepszy od Chin, trzecia drużyna Afryki, ale jeśli Biało-Czerwone mają ambicje powalczyć na tych mistrzostwach o coś więcej, to równocześnie była to ekipa po prostu do ogrania i zapewnienia sobie awansu z punktami do kolejnej fazy.

Reklama

Udało się. Ale rany, jakie to były męczarnie.

Ponad cztery minuty minęły, zanim Polki trafiły do bramki rywalek po raz pierwszy. I wcześniej, i później miały jednak niesamowite problemy pod bramką rywalek. A to nie trafiały, gdy Tunezja wyprowadzała bramkarkę, a to marnowały wypracowane po dobrej akcji idealne sytuacje. Dobrze przynajmniej, że skutecznie grały w obronie – Tunezja bowiem długo czekała z rozegraniem każdej akcji i miała problemy z przedarciem się pod naszą bramkę.

Ale jednak co jakiś czas im się to udawało. A że Polki skuteczności nie poprawiły, to zrobiło się najpierw 2:4 z naszej perspektywy, a potem 4:8. Ale wtedy wreszcie Polki wzięły się do roboty i doprowadziły do remisu w trzy minuty. Jednak aż do 21. minuty musieliśmy czekać, żeby wyszły na prowadzenie. Gdy to w końcu zrobiły, nadzieje były takie, że odjadą rywalkom i od tego momentu będzie to już spokojny mecz.

Ale tak nie było. Biało-Czerwone co prawda wypracowały sobie trzy bramki przewagi, jednak powróciły problemy ze skutecznością, mnóstwo dobrych okazji było po prostu marnowanych. A Tunezyjki akurat zaczęły trafiać, zresztą czasem po naprawdę ciekawym rozegraniu piłki, udowadniając, że swoje potrafią.

Do przerwy było więc 13:13. I zaczynaliśmy się denerwować.

Po przerwie wcale nie było lepiej, ba, na 20 minut przed końcem prowadziły Tunezyjki. Nas ratowało to, że swoją grę poprawiła Magda Balsam, a do tego lepiej prezentowały się nasze bramkarki. Efekt był taki, że Polki powoli, bo powoli, ale zaczęły zyskiwać przewagę. Tyle że rywalki nie odpuszczały i trzymały się mniej więcej na dwie bramki z tyłu, mogąc w każdej chwili zagrozić Polkom. Zresztą na pięć minut przed końcem meczu było tylko 24:23 dla Biało-Czerwonych.

Polki w samej końcówce się jednak ogarnęły, przyspieszyły nieco w ataku i ostatecznie mecz wygrały, 29:26. Jeśli jednak podobnie planują zagrać z bardzo mocną reprezentacją Francji (to spotkanie we wtorek), to sukcesów tam nie wróżymy.

Polska – Tunezja 29:26 (13:13)

Fot. Newspix

Czytaj więcej o piłce ręcznej na Weszło:

0 komentarzy

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Piłka ręczna

Reklama
Reklama