Reklama

Żewłakow, Bobic i Herra o przebudowanej Legii – transfery, finanse i przyszłość klubu

Wojciech Piela

23 września 2025, 18:57 • 10 min czytania 29 komentarzy

Za Legią Warszawa okienko pełne zwrotów akcji i niespodzianek. Wydarzyło się mnóstwo, zarówno jeśli chodzi o transfery wychodzące, jak i przychodzące. Przed zdobywcami Pucharu Polski także trudny czas, jeśli chodzi o wyzwania sportowe. O tym wszystkim na spotkaniu z dziennikarzami mówili wiceprezes klubu Marcin Herra, dyrektor ds. operacji piłkarskich Fredi Bobic oraz dyrektor sportowy Michał Żewłakow.

Żewłakow, Bobic i Herra o przebudowanej Legii – transfery, finanse i przyszłość klubu

Podczas spotkania Żewłakow zdradził choćby, że Bologna niezbyt dobrze zareagowała na jego niedawną szczerość w programie „Liga+ Extra” oraz mówił o tym, dlaczego nie udało się przekonać Romy do półrocznego powrotnego wypożyczenia Ziółkowskiego. Zapraszamy!

Reklama

Legia po burzliwym okienku: Żewłakow, Bobic i Herra ujawniają transferowe kulisy, finanse klubu i plany na przyszłość

Spotkanie rozpoczęło się od podsumowania okienka przez Marcina Herrę, który wskazywał na to, że jeszcze latem w opiniach wielu klubu miało być nie stać na dokonywanie wielkich ruchów, a dzięki dwóm dyrektorom siedzącym obok niego udało się zrealizować trudną transformację. Oto najważniejsze wypowiedzi całej trójki.

Michał Żewłakow:

Dyrektor sportowy Legii odniósł się do słów Edwarda Iordanescu o tym, że klub z Warszawy może jeszcze sprowadzić jednego napastnika bez kontraktu. Miał to być efekt kontuzji Jeana-Pierre’a Nsame. – Szukaliśmy i wciąż szukamy opcji, która dawałaby nam bezpieczeństwo. Ale nie jest powiedziane, że taki zawodnik przyjdzie teraz, być może poczekamy do zimy i wtedy wykonamy taki ruch.

Czy pomysłem było sprowadzenie znajdującego się bez kontraktu George’a Puscasa? – Patrzyliśmy na Puskasa, ale to typ podobny do Rajovicia, a chcieliśmy aby ci gracze się uzupełniali. On długo był pod kontraktem w Turcji, ale jego wymagania finansowe były spore. To nie był piłkarz, który był dla nas numerem jeden. Na koniec myśleliśmy o tym, czy jest w stanie zejść z wymagań i przy dobrej grze osiągnąć finansowo to, czego oczekiwał, ale nie był zainteresowany. Ogólnie budżet płacowy został mocno nadwyrężony.

Żewłakow powiedział również, że jeśli nie uda się sprowadzić żadnego nowego gracza, to na zwolnionym po sprzedaniu Migouela Alfareli miejscu w kadrze zgłoszonej do Ekstraklasy może skorzystać Patryk Kun, wciąż trenujący z pierwszym zespołem. – W ostatnich chwilach okienka Termalica jednak nie zdecydowała się na ruch z wykupieniem go. On nie prowokuje problemów, mocno trenuje, tylko pytanie, czy dostarcza zespołowi tego, czego wymaga trener. Zobaczymy, bo być może wróci do kadry i będzie dalej walczył o swoje.

W temacie zawodników, którzy nie spełniali pokładanych w nich oczekiwań padły też słowa na temat Kacpra Chodyny. – Do zimy potrzebujemy od niego sygnału. Musi pokazać, że coś się zmieniło. Jeśli to się nie stanie, to usiądziemy i będziemy szukać rozwiązań. Nie ma sensu trzymać piłkarza w stanie nieważkości.

Dyrektor sportowy Legii długo podsumowywał okienko i powtórzył nieco kwestii, które krążyły już wcześniej w przestrzeni medialnej. Odniósł się choćby do dwóch rzeczy, które nie wyszły  już na starcie tego okresu. – Chodzi o nieprzedłużenie umowy z Goncalo Feio, ale też kogoś, kto miał być pierwszym transferem. Ten skrzydłowy był na ostatnim meczu ze Stalą Mielec, obejrzał stadion i ośrodek treningowy, ale potem stał się niewypałem. Chodzi o Aarona Opoku. Byliśmy zaskoczeni tym, jak nas potraktował. Dowiadujesz się wtedy, czy dany piłkarz dorósł do danego poziomu rzetelności, czy chce tylko zarabiać w danym miejscu pieniądze. Potem podpisał kontrakt w Kayserisporze.

Sporo pracy kosztowało legionistów sprowadzenie Kacpra Urbańskiego i Damiana Szymańskiego. – W przypadku Kacpra bardzo pomogło nam zaangażowanie Dariusza Mioduskiego. To była szybka operacja, ale taka, która w ciągu dwóch dni miała cztery zwroty akcji. Ten transfer udał się dzięki jego skomplikowanej sytuacji w kontekście opcji zagranicznych. W odpowiedni sposób włączyła się w to Legia – mówił Żewłakow. – Jeśli chodzi o Damiana, było inaczej. To transfer, który ciągnął się przez trzy tygodnie. Człowiek w takich sytuacjach zastanawia się, czy warto czekać. Czas uciekał, a drużyna potrzebowała wzmocnień. Do końca nie było wiadomo, czy Damian dogada się z AEK-iem w sprawie odejścia. Dla nas było ważne, aby to był wolny transfer, nie chcieliśmy płacić żadnej kwoty.

Żewłakow zwrócił uwagę na rzeczy, które nie były planowane. – Mam na myśli choćby odejścia Morishity czy Alfareli. Bez wątpienia pewne możliwości otworzyły transfery Oyedele do Strasbourga i Ziółkowskiego do Romy. Najbardziej zaskoczony byłem jednak wystrzałem formy Nsame. W meczach sparingowych nie przekonywał. Z każdym wejściem dodawał wiary oraz możliwości trenerowi. To przykre, że okres jego odrodzenia skończył się kontuzją. Jest ona poważna, trudno powiedzieć czy to będzie 5 czy 9 miesięcy. Jeśli wróci w tym sezonie, to najwcześniej w kwietniu czy maju. Wtedy skończy podstawowe leczenie i będzie rehabilitował się w LTC czy na boisku. Mamy pomysł aby go podbudować i zmotywować, by czuł się otoczony opieką nie tylko medyczną, ale i ludzką. 

Dyrektor Legii mówił również o tym, jak wyglądały negocjacje z Romą w sprawie odejścia Jana Ziółkowskiego. – Z naszej strony nie było czegoś takiego, że chcieliśmy go zatrzymać za wszelką cenę. Miał dwuletni kontrakt, więc w ostatnim roku umowy nie bylibyśmy w stanie dostać takich pieniędzy. Próbowaliśmy natomiast, ze względu na jego pięcioletni kontrakt w Romie, utrzymać go na wypożyczeniu przynajmniej na sześć miesięcy. Chcieliśmy, żeby został na tych warunkach, w których się dobrze czuł i pomógł w europejskich pucharach. Roma postawiła jednak weto. Od razu powiedzieli, że go zabierają i będzie im w dalszej części sezonu potrzebny. Walczyliśmy potem już tylko o to, aby warunki finansowe były lepsze niż w pierwszej wersji.

Historia Ilji Szkurina była również taką, która budziła spore wątpliwości, nie tylko ze względu na jego formę, ale również perypetie paszportowe. – Nie było światełka w tunelu, że może zostać pierwszym napastnikiem. Ma większe szanse zafunkcjonować tak w Katowicach niż w Legii. Dla niego sprawa przemieszczania się po Europie również jest stresująca, więc w przypadku jego odejścia, chyba wszyscy wygrali – stwierdził były kapitan reprezentacji Polski.

Ilja Szkurin

Ilja Szkurin zwyczajnie nie sprawdził się w Legii Warszawa i szybko został pożegnany. 

Po burzliwym czasie transferowym, przychodzi chwila oddechu, ale w klubie już muszą myśleć o przedłużaniu wygasających umów. Niedawno Legia ogłosiła podpisanie nowego kontraktu ze Stevem Kapuadim do czerwca 2028 roku. Żewłakow mówił również w „Lidze+Extra” o planowanych rozmowach z Juergenem Elitimem.

Na spotkaniu wspomniał choćby też o sytuacji Kacpra Tobiasza. – Czy to będzie jego ostatni sezon w Legii? Tak naprawdę, na to pytanie musi odpowiedzieć sobie sam Kacper. My byśmy na pewno chcieli skorzystać z możliwości przedłużenia. W tej sytuacji to też jest obraz czegoś, co źle zafunkcjonowało w poprzednim sezonie. Czasem jak wpuścisz zbyt dużo ryb do stawu, to się zaduszą. Teraz pewnego rodzaju hierarchia i stworzenie odpowiedniej atmosfery dla bramkarza pomogło. To, co Tobiasz pokazuje w tym sezonie, to są po prostu jego umiejętności. Musi mieć komfort pracy i tego, że nawet jak popełni błąd, to nie jest tak, że dwóch już czeka na jego miejsce. Ma zaufanie trenera, może pretendować nawet do walki o miejsce w reprezentacji.

Trenerem, który mocno na Tobiasza postawił jest Edward Iordanescu – przed nim seria trudnych spotkań w lidze oraz pucharach. – Chcę, aby trener poczuł moje zaufanie. Nie ma żadnej przygotowanej listy następców. Myślę, że do końca roku Iordanescu jest z nami. Pierwszy moment, kiedy będę się zastanawiał, nadejdzie dopiero po pierwszej rundzie. Najbliższe mecze pokażą, czy ta drużyna spełnia oczekiwania, czy dopiero będzie próbowała je spełniać. Chciałbym też zobaczyć zmianę – zarówno od piłkarzy, jak i od trenera – jeśli chodzi o stałe fragmenty gry. Jeżeli na koniec rundy i w okresie zimowym będziemy popełniać te same błędy, zwłaszcza przeciwko drużynom wyższym, to będzie oznaczało, że coś jest nie tak – stwierdził Żewłakow.

Dyrektor sportowy dodał, że piłkarzem sprowadzonym przede wszystkim na życzenie Iordanescu był Ermal Krasniqi. Poza tym podziękował zmienionemu działowi skautingu (zatrudnienie latem w roli dyrektora Piotra Zasady, odejścia Piotra Włodarczyka, Mateusza Mazura, Tomasza Kiełbowicza) i stwierdził, że pozostałe ruchy były raczej dziełem kolektywu. – To już taki moment, że o pewne rzeczy powinniśmy się opierać. W pierwszych czternastu meczach letnich nie było spotkania, w którym bylibyśmy spokojni o wynik. Chciałbym, żeby były mecze, w których trener ma ostatnie 20 minut na testy, na spróbowanie innego zawodnika. Drużyna jest mocno zmieniona, ale przyszli piłkarze, którzy dają zdecydowanie większą wiarę w stabilizację i regularne wygrywanie.

Żewłakow odniósł się jeszcze do słabszej w ostatnim okresie formy Rubena Vinagre. – Sam sobie zadaję to pytanie. Niektórzy piłkarze czasem powinni wybierać prostsze rozwiązania na boisku. Być może poprzedni sezon, gdy nie miał poważniejszego konkurenta, który by go nieco postraszył, nieco go rozluźnił. Czekam, aż Arkadiusz Reca dojdzie do wysokiego poziomu fizycznego, bo zyska na tym cały zespół i ich rywalizacja.

Fredi Bobic:

Dyrektor do spraw piłkarskich Legii sporo mówił przede wszystkim o niemieckim skrzydłowym wypożyczonym z Freiburga Noahu Weisshaupcie. Na spotkaniu padła klauzula wykupu jego kontraktu wynosząca około 3 miliony euro. – Myślę, że jest szansa, żeby z nami został. Nie trzeba go było zbyt długo przekonywać. Jeśli będzie dobrze grał, to czemu nie. Potrzebuje chwili na adaptację, natomiast to nadal młody zawodnik, który ma olbrzymi potencjał. Wierzę, że go ujawni.

Bobic sporo mówił również o odpowiedniej mentalności. – Nie wszyscy w Polsce jeszcze sobie z tego zdają sprawę, ludzie są nieśmiali, ale Legia to marka. Możemy walczyć również na niemieckim rynku. To kwestia tego, czego dany piłkarz w konkretnym momencie potrzebuje. Legia to polski Bayern Monachium. Każdy musi mieć tę mentalność w klubie, także w kontekście walki o mistrzostwo Polski.

Kamil Piątkowski i Fredi Bobić

Fredi Bobic podczas prezentacji Kamila Piątkowskiego 

Były dyrektor Eintrachtu czy Herthy Berlin wspominał również nieco o tym, co zaskoczyło go w polskich realiach. – Rzeczywistość się zmienia bardzo szybko. Mówiłem na początku o 10 -15 zmianach, Michał o 5, więc miałem rację, ale drużyna jest teraz bardzo zróżnicowana, widzimy to na treningach. Mamy szesnasty mecz z rzędu, gramy non-stop od 10 lipca. To jest coś, z czym wcześniej się nie spotkałem, ale dzięki odpowiedniej dyscyplinie daliśmy radę.

Marcin Herra:

Wiceprezes Legii ujawnił na wstępie, że klub wypracował rekordowy budżet oraz, że podczas meczu z Pogonią Szczecin zostanie zaprezentowany nowy, trzeci komplet strojów. – Pomagają nam kibice, średnia 25 tys. na mecz to wspaniała frekwencja. Cieszy mnie, że wykorzystaliśmy całkowitą pulę na karnety, kilkanaście tysięcy osób jest subskrybentami. Sprzedaliśmy ponad 4300 nowych koszulek, o 10 procent więcej niż w zeszłym roku. To wszystko jest istotne jeśli chodzi o nasze wyniki finansowe, dzięki temu będziemy mieli rekordowy budżet – większy niż w poprzednim sezonie, który wynosił 220,8 mln zł, teraz powinno być 230 z małym plusem.

Herra podkreślił również, że to Legia jest klubem, który w ostatnich latach najbardziej przyczynił się do wzrostu pozycji naszego kraju w rankingu UEFA. – Mistrz Polski ma teraz zupełnie inną ścieżkę w pucharach. To ma znaczenie w kontekście inwestycji. Koncentrujemy się na tytule, daliśmy sztabowi wiele instrumentów, które tworzą warunki do włączenia się do walki o wszystkie trofea. 

Już jutro Legię czeka niezwykle ważny mecz zaległy w Ekstraklasie przeciwko Jagiellonii Białystok, a rezerwy zmierzą się z kolei w Pucharze Polski z Górnikiem Zabrze. To nagroda za zwycięstwo w mazowieckim pucharze, dzięki czemu Legia II może teraz rywalizować na szczeblu centralnym. Mecz odbędzie się w ośrodku treningowym Legii. – Ze względu na starcie z Jagiellonią nie mogliśmy tego zmienić, ale gdyby nie to, mocno bym naciskał, aby ten mecz odbył się przy Łazienkowskiej. Ostatnio bardzo dobrze nam to wyszło przy okazji starcia z Olimpią Elbląg – mówił Herra.

– Dyrektor akademii Marek Śledź wspominał, że może bardziej komfortowo byłoby grać w LTC, ale myślę, że dla tych młodych piłkarzy to też byłby ważny element przygotowania do przyszłej kariery, aby zagrać przy Łazienkowskiej. Kibiców również marka Górnika by przyciągnęła. Trzymam kciuki za Legię II i gdyby udało się awansować, to być może kolejny mecz odbędzie się już na głównym stadionie.

Młodzi legioniści powalczą z Górnikiem jutro o 12:15, a hitowe zaległe starcie w Ekstraklasie Legii z Jagiellonią odbędzie się o 21:00. Wówczas zaczniemy poznawać pierwsze odpowiedzi na niezbadane wciąż kwestie poruszone na dzisiejszym spotkaniu.

CZYTAJ WIĘCEJ O LEGII WARSZAWA:

fot. Newspix

29 komentarzy

Uwielbia sport, czasem nawet próbuje go uprawiać. W przeszłości współtworzył legendarne radio Weszło FM, by potem oddawać się pasji do Premier League na antenie Viaplay. Formaty wideo to jego żywioł, podobnie jak komentowanie meczów, ale korzystanie z języka pisanego również jest mu niestraszne. Wytężone zmysły, wzmożona czujność i mocne zdrowie – te atrybuty przydają mu się zarówno w pracy, jak i życiu codziennym. Żyje nadzieją na lepsze jutro słuchając z zamiłowaniem utworów Andrzeja Zauchy czy Krzysztofa Krawczyka – bo przecież bez przeszłości nie ma przyszłości.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Ekstraklasa

Reklama
Reklama