Reklama

Kiedy był ktoś gorszy od Lechii w obronie? Ponad 30 lat temu

Paweł Paczul

19 sierpnia 2025, 11:19 • 3 min czytania 26 komentarzy

Lechia to drużyna totalna. Ma najwięcej zdobytych goli w lidze. Ma najwięcej straconych goli w lidze. Jej piłkarz jest liderem klasyfikacji strzelców. Jeśli zespół utrzyma obecne tempo, skończy sezon mając około 77 zdobytych bramek, ale i 119 straconych. I wszystko pięknie, tyle że dla postronnego widza, bo oglądając mecze Lechii nie sposób się nudzić. Natomiast fani klubu mogą się martwić, ponieważ owszem – to efektowna jazda – niemniej kierunek jest jeden: przepaść.

Kiedy był ktoś gorszy od Lechii w obronie? Ponad 30 lat temu

Żeby znaleźć ekipę, która po pięciu kolejkach Ekstraklasy miała więcej straconych goli niż Lechia, trzeba się cofnąć naprawdę daleko. Co prawda blisko było Podbeskidzie w sezonie 20/21, ale i ono nie wytrzymało tempa, które biało-zieloni narzucili w meczu z Zagłębiem Lubin – Górale przyjęli bowiem po pięciu kolejkach szesnaście sztuk, a Lechia już siedemnaście. Doceniamy pasję Lechii, żeby pobić ten wynik – niech strzela jeszcze Szmyt, niech strzela i Nalepa! Wszystko po podaniach Damiana Dąbrowskiego, który miał w tym meczu trzy asysty.

Reklama

Czy on tyle uzbiera do końca kariery? Wątpliwe.

Ktoś powie – a Zagłębie Sosnowiec? To były ananasy! Słuchajcie, Zagłębie po pięciu kolejkach przy Lechii wyglądało jak Milan z Maldinim. Ledwie dziesięć bramek do tyłu. Zdecydowanie nie ten poziom.

Zatem dopiero Igloopol w sezonie 91/92 rzucił Lechii rękawice, tracąc 20 bramek po pięciu meczach. Na koniec spadł z hukiem, mając 76 goli w plecaku. Wtedy też grano 34 spotkania, więc dębiczanie w pewnym momencie zwolnili, czasem przegrywając tylko 0:1, a było nawet 0:0 trzy razy w czterech meczach z marca i kwietnia (przeciwko Wiśle Kraków, Zagłębiu Lubin i Górnikowi Zabrze). Taki prezent wielkanocny dla kibiców.

Tylko czy Lechia się zatrzyma? Może tak. A może nie.

Gra obronna Lechii Gdańsk to katastrofa

Lechia w tym sezonie strzelała jednego gola, dwukrotnie dwa gole i dwukrotnie trzy. Gdyby usłyszał to ktoś nieinteresujący się ligą, pomyślałby, że pewnie dobrze jej idzie. Ale my wiemy, że wcale nie idzie dobrze. To już siedem punktów straty do bezpiecznego miejsca, niby jeszcze jest bardzo wcześnie, ledwie sierpień, ale już zaczyna być niewesoło. Złośliwi zaczną pytać, nie kiedy Lechia odrobi minusowe punkty, ale czy odrobi (natomiast my nie jesteśmy złośliwi).

Przed sezonem było wiadomo, że trzeba wzmocnić obronę, a Lechia miała zakaz transferowy, co w Polsce oznacza, że mogła robić transfery. Ściągnięto Jaunzemsa i przy całym szacunku do jego asysty pięta przeciwko Pogoni w barwach Stali, facet nie kojarzył się w Mielcu jako ściana. Dorzucono też Diaczuka i Vojtko, którzy weszli w ligę chwiejnym krokiem, ale polityka klubu jest taka, że jeśli Dynamo Kijów ma kogoś do oddania, to się go bierze i nie pyta, czy warto, czy nie, więc jest Diaczuk.

Nie wygląda na to, by władze klubu miały nosa w doborze piłkarzy defensywnych. Ofensywnych – owszem, wspaniale się ogląda Bobcka, Menę, Kapicia. Ale ewidentnie ktoś przysypiał na zajęciach w szukaniu graczy do obrony, bo tylu kasztanów nie widział nawet plac Pigalle.

Co z tym fantem zrobić – szczerze, nie mamy pojęcia. Trudno wierzyć, by Olssony i Diaczuki nauczyły się bronić, choćby Carver z największa pasją krzyknął „come on!”. Być może tak po prostu musi być, że jeśli złożyłeś fatalną obronę, to będziesz fatalnie bronić. Futbol czasem jest logiczny.

Swoją drogą wcale nie gorzej broni ostatnio San Marino, tracąc na przykład tylko cztery gole z Austrią, a Austria jest raczej lepsza niż Zagłębie Lubin. Albo 0:1 z Bośnią. Duża klasa, Lechii się nie zdarzyło w tym sezonie stracić tylko jednej bramki.

Najwyraźniej Bobcek i ekipa muszą strzelać po pięć goli w meczu i wtedy może uda się jakiś mecz wygrać. To znaczy z Zagłębiem by się nie udało, ale nie każdy rywal będzie strzelał po sześć sztuk.

Chyba.

CZYTAJ WIĘCEJ O POLSKIEJ PIŁCE NA WESZŁO:

Fot. Newspix

26 komentarzy

Na Weszło pisze głównie o polskiej piłce, na WeszłoTV opowiada też głównie o polskiej piłce, co może być odebrane jako skrajny masochizm, ale cóż poradzić, że bardziej interesują go występy Dadoka niż Haalanda. Zresztą wydaje się to uczciwsze niż recenzowanie jednocześnie – na przykład - pięciu lig świata, bo jeśli ktoś przekonuje, że jest w stanie kontrolować i rzetelnie się wypowiedzieć na tyle tematów, to okłamuje i odbiorców, i siebie. Ponadto unika nadmiaru statystyk, bo niespecjalnie ciekawi go xG, półprzestrzenie czy rajdy progresywne. Nad tymi ostatnimi będzie się w stanie pochylić, gdy ktoś opowie mu o rajdach degresywnych.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Ekstraklasa

Reklama
Reklama