Po tym, jak w ubiegłym sezonie Legia zajęła dopiero piąte miejsce w Ekstraklasie, wszyscy w Warszawie zapowiadali, że w nadchodzących rozgrywkach musi być dużo lepiej. Tymczasem przy Łazienkowskiej trwa festiwal absurdu: choć zapowiadano wzmocnienia i obiecano je nowemu trenerowi, zespół już za trzy dni gra pierwszy mecz w eliminacjach Ligi Europy, latem ściągnięto tylko jednego piłkarza i … nawet nie zgłoszono go do rozgrywek.
Szkoda nam w tym wszystkim Edwarda Iordanescu. Rumuński szkoleniowiec najwidoczniej nie sądził, że nagle znajdzie się w samym środku kabaretu, trwającego przy Łazienkowskiej. Zgodził się objąć posadę, słyszał, że dość szybko dostanie trzech, czterech zawodników dużej klasy, którzy wzmocnią pierwszy skład.
Tymczasem czas leci, a tu nowych twarzy ani widu, ani słychu…
Petar Stojanović nie zagra przeciwko Aktobe w Lidze Europy
26 czerwca Legia ogłosiła pozyskanie Petara Stojanovicia. Jego CV wygląda nieźle – gość rozegrał 66 meczów w dorosłej reprezentacji Słowenii, ma 61 spotkań we włoskiej Serie A, 15 w Lidze Mistrzów, ale problem w tym, że prawy obrońca, ewentualnie pomocnik, rozpoczął treningi dopiero po zgrupowaniu w Austrii. Jak słyszymy, ma zaległości treningowe i nie jest jeszcze gotowy do gry.
Legia już w czwartek w I rundzie eliminacji Ligi Europy zmierzy się u siebie z kazachskim Aktobe. Stojanović, jedyny jak dotąd letni transfer, nie został zgłoszony do tego dwumeczu.
Legia – klub, pragnący odzyskać tytuł i zatrzeć złe wrażenie z poprzedniego sezonu, wygląda dziś tak:
- miała ściągnąć kilku klasowych piłkarzy. Wzięła jednego, do tego późno i, jak się teraz okazuje, nieprzygotowanego do gry
- odszedł Luquinhas, prawdopodobnie odejdzie Maxi Oyedele
- może odejść Migouel Alfarela, któremu według mediów nie jest po drodze z trenerem Iordanescu
- sam Iordanescu, jak donoszą rumuńskie serwisy, ma być wściekły, bo obiecano mu co innego i teraz czuje się oszukany.
To piłkarze grają, a nie działacze
Nieprzypadkowo Wojciech Kowalczyk pisał niedawno, że kibice Legii za jakiś czas piąte miejsce z ubiegłego sezonu mogą traktować jako coś pozytywnego.
A taka miała być ta Legia wspaniała, sięgając po dyrektora sportowego Michała Żewłakowa i zatrudniając na poważnie i zarazem dziwnie brzmiącym stanowisku (Head of Football Operations) Frediego Bobicia.
– Mamy dużo większe aspiracje w lidze. To był okres transformacji. Dziś jesteśmy w silnym składzie w obszarze sportu, z kluczowymi osobami na pozycjach. Są Michał Żewłakow, Fredi Bobić, pan trener, dyrektor skautingu, dyrektor akademii. Jesteśmy gotowi na to, by jak najlepiej przygotować się do rozgrywek. To, co nam przyświeca, to danie kibicom satysfakcji, by znowu byli dumni z naszego miejsca w Ekstraklasie – mówił wiceprezes Legii, Marcin Herra, 16 czerwca, czyli całkiem niedawno, podczas prezentacji Iordanescu.
– Jesteśmy gotowi na to, by jak najlepiej przygotować się do rozgrywek – dziś, zwłaszcza to zdanie, brzmi kuriozalnie.
Jeżeli chcesz coś osiągnąć, warto jednak zadbać o piłkarzy. To oni grają na boisku, a nie działacze ze znanym nazwiskiem.
A jeśli masz ograniczone możliwości finansowe, co rozumiemy, to weź chociaż kogoś, kto może ci pomóc od razu, a nie faceta, którego musisz odbudowywać, by doszedł do pełnej dyspozycji.
Profesjonalnie działający klub raczej nie doprowadza do sytuacji, w której mamy powody obawiać się słabiutkiego Aktobe.
WIĘCEJ O POLSKIEJ PIŁCE NA WESZŁO:
- Polski talent doceniony w Niemczech. Nowy kontrakt
- Kolejne zamieszanie w Legii. Wrócił i jest zły na trenera
- Kim jest Peter Moore, nowy udziałowiec Wisły Kraków?
Fot. Newspix.pl