Klub z Ekstraklasy zatrudnia trenera, który dopiero co pracował we francuskiej Ligue 1. I to nie zespół walczący o mistrzostwo Polski, a – umówmy się – ligowy przeciętniak. W tym czasie inne ekipy spoza ligowej czołówki podkradają piłkarzy najlepszym, a najlepsi – mogą realnie myśleć o awansie do europejskich pucharów. Rany, wygląda na to, że Ekstraklasa po latach marazmu naprawdę rusza do przodu.

Jeśli na czołówkę Ekstraklasy spojrzymy już na chłodno – zobaczymy, że właściwie każda drużyna z ligowego top5, poza Pogonią Szczecin, może koniec końców sezon zaliczyć do udanych lub bardzo udanych. Nawet jeśli nie udało się spełnić wszystkich celów.
Lech Poznań – bo odzyskał tytuł mistrzowski. Raków Częstochowa – bo zakwalifikował się do europejskich pucharów i powrót Marka Papszuna sprawił, że wszystko wygląda po staremu. Jagiellonia Białystok – bo zaliczyła wyjątkowo udaną przygodę w Lidze Konferencji, a za chwilę powalczy, by zagrać w niej ponownie. Legia Warszawa – w Europie spisała się równie dobrze, do tego wygrała Puchar Polski. I też wywalczyła prawo gry w europejskich eliminacjach w kolejnym sezonie.
Z niczym została tylko Pogoń, choć jak zawsze było blisko – w lidze do podium zabrakło jednego miejsca, w Pucharze Polski: znów przegrała w finale. Ale znów pokazała, że piłkarsko jest w stanie walczyć z najlepszymi. I że ligowe top5 w żadnym stopniu nie wzięło się z przypadku.
Europejska przygoda, potwierdzona niezłymi ligowymi wynikami Jagi, triumfem w Pucharze Polski Legii, silnym sezonem Lecha i Rakowa – tylko umacnia wrażenie, że nasza piłka klubowa zasłużyła na miejsce w top15 europejskich lig. I wkrótce zacznie wystawiać dwie drużyny w eliminacjach Ligi Mistrzów, co jeszcze niedawno wydawało się absolutnie nierealne.
Cracovia dopięła swego! Oto nowy trener Pasów
Luka Elsner w Cracovii. Reszta stawki goni czołówkę
Ale równie pocieszające jest to, że najwyraźniej reszta ligi nie ma zamiaru pozwolić, by Ekstraklasa stała się rozgrywkami dwóch prędkości. Zamiast patrzeć się na plecy oddalającej czołówki, kilka klubów ze środka tabeli już czyni kroki, by za chwilę móc z nimi powalczyć.
Sygnał do ataku dał Górnik Zabrze, wyciągając z Jagiellonii Białystok Jarosława Kubickiego. A za chwilę dołączyć do niego ma także Michal Sacek. Przyznajmy – nawet jeśli oba ruchy są na jakiejś płaszczyźnie logiczne (zwłaszcza transfer walczącego ostatnio z kontuzją Sacka, na którego pozycji bryluje Norbert Wojtuszek), to wyciągnięcie z Jagi dwójki piłkarzy, którzy niedawno zdobywali mistrzostwo Polski przez dziewiąty zespół Ekstraklasy – to brzmi dla zabrzan naprawdę dobrze.
Mocarstwowych planów po przejęciu przez nowego właściciela nie kryje też Widzew Łódź. Ten już teraz jest bliski wyłożenia 1,5 mln euro za Mariusza Fornalczyka – a to przecież kwota, której łodzianie wcześniej nie wydawali nawet w trakcie kilku kolejnych okienek transferowych.
Z Widzewem łączone są także inne głośne nazwiska, począwszy od Oskara Repki, świeżo upieczonego kadrowicza, czy Mateusza Skrzypczaka, jego kolegi z reprezentacji. Łodzianie mieli też pytać o Angela Rodado, ale w tym przypadku nie są przekonani, czy warto wydawać kolejne 1,5 mln euro za napastnika Wisły Kraków.
Cracovia chce się rozwijać. I Kroczek też
Teraz ambicje, choć w nieco inny sposób, bo zatrudnieniem trenera, a nie piłkarzy, pokazuje Cracovia. Przecież to nie tak, że Dawid Kroczek został zwolniony, bo Pasy w pewnym momencie znalazły się nad przepaścią. Jasne, wiosna nie była już tak udana jak jesień, ale wciąż wystarczyło to do zajęcia szóstego miejsca w lidze, jedynie za plecami ekip mających mistrzowskie aspiracje.
Zresztą, skoro już przy Kroczku jesteśmy: dopiero co pojawiła się wiadomość, że 36-latek ma dołączyć do sztabu trenerskiego Rakowa Częstochowa, gdzie będzie asystentem Marka Papszuna. I trudno też nie pochwalić tego ruchu za logikę, a także nie docenić pokory Kroczka. To przecież trener, który jeszcze chwilę temu rywalizował z Rakowem i w trzech spotkaniach nie przegrał ani razu. Ba, nie stracił w tych meczach żadnej bramki – wygrywając 2:0 w zeszłym sezonie, a w tym pokonując częstochowian 1:0 i remisując 0:0.
Po przygodzie w Cracovii młody szkoleniowiec nie miałby pewnie większych problemów, by wkrótce ponownie dostać zatrudnienie w Ekstraklasie w roli pierwszego szkoleniowca. A mimo tego uznał, że na tym etapie kariery najważniejsza jest nauka i zebranie doświadczenia. Tego w sztabie Rakowa nie powinno zabraknąć – za chwilę na własne oczy przekona się jak wygląda walka o mistrzostwo Polski i jak trudno pogodzić ją z europejskimi pucharami.
Cracovia zaś w miejsce Kroczka bierze trenera z CV, które jeśli kogoś z Ekstraklasy powinno zainteresować – to raczej Legię lub Lecha, jeśli nie od razu kogoś z silniejszych lig europejskich. Luka Elsner jeszcze do końca stycznia pracował w Ligue 1, został zwolniony po remisie z… Paris Saint-Germain i wyeliminowaniu z Pucharu Francji AS Monaco.
W sezon 2025/26 wchodzimy z nowym trenerem!
Nowym szkoleniowcem Cracovii został Luka Elsner, który podpisał dwuletni kontrakt.
🔗Więcej informacji: https://t.co/dGne8ikC67 pic.twitter.com/HwsGnMjZuJ— CRACOVIA (@KSCracoviaSA) June 4, 2025
Luka Elsner w Cracovii. Jest haczyk, czy go nie ma?
Bo – nie ukrywajmy – jeśli słyszymy, że Cracovia bierze trenera z francuskiej ekstraklasy, momentalnie zastanawiamy się gdzie jest haczyk. Tylko że w przypadku Elsnera na pierwszy rzut oka takiego nie widać. Jasne, to nie była postać walcząca o mistrzostwo Francji, ale nie był to też trener, który w tamtejszych rozgrywkach się kompromitował.
Francuskiej ligi liznął już w sezonie 2018/19, prowadząc Amiens SC, a po kilku latach w Belgii (KV Kortrijk, Standard Liege, wcześniej jeszcze Union Saint-Gilloise), w czerwcu 2022 roku objął drugoligowe Le Havre AC. W pierwszym sezonie wywalczył awans z pierwszego miejsca, w drugim: utrzymał zespół w Ligue 1. We Francji spodobał się na tyle, że został zatrudniony w Stade Reims.
Tam ambicje były duże, a początek – wprost idealny. Po siedmiu kolejkach Reims zajmowało czwarte miejsce w ligowej tabeli, po drodze choćby nie dając się PSG (remis 1:1). Z biegiem czasu wyniki przestały być zachwycające, ale patrząc szerzej – wydaje się, że zwolnienie Elsnera z perspektywy czasu może być oceniane jako przedwczesne.
Na styczniową sytuację klubu można spojrzeć bowiem dwojako: z jednej strony Stade Reims notowało co prawda serię dziewięciu ligowych meczów bez wygranej. Z drugiej – przegrało w tym czasie tylko trzy razy, zaliczając aż sześć remisów. Do tego dorzuciło dwa zwycięstwa w Pucharze Francji, eliminując choćby AS Monaco (4:2). A że po wygranej z klubem z Księstwa przyszły remisy z Le Havre (1:1) i znów z PSG (1:1), zwolnienie w takim momencie mogło być zaskakujące.
Zwłaszcza, że po odejściu Elsnera Reims radziło sobie jeszcze gorzej. Do końca sezonu wygrało tylko… trzy mecze i ostatecznie po barażach spadło z Ligue 1. Choć Słoweniec klub zostawiał na bezpiecznej, 12. pozycji. Goryczy spadku nie osłodził nawet awans do finału Pucharu Francji, przegranego z Paris Saint-Germain.
Teraz gość, który w zeszłym sezonie dwukrotnie zremisował ze zwycięzcą Ligi Mistrzów, poprowadzi Cracovię. I choć nie wiadomo, co z tego małżeństwa wyjdzie, trudno w pierwszym odruchu nie powiedzieć: Wow. Wygląda na to, że w Ekstraklasie naprawdę coś drgnęło.