Zabrakło jednego gola, ale strzelonego nie w Częstochowie, tylko w Poznaniu, przez zawodników Piasta Gliwice. Ale wicemistrzostwo Polski Rakowa to też duży sukces. Pojechałem do Częstochowy i przy okazji meczu z Widzewem odwiedziłem stadion, powszechnie nazywany „kurnikiem”. Kibice gospodarzy zakazują skrętu w lewo i mają już dość reprezentującego SLD nieudolnego prezydenta miasta. Ludzie z otoczenia Rakowa czują się krzywdzeni przez media, a trener Marek Papszun mówi o chorej narracji, którą nie wszyscy kupili. Jeden z piłkarzy Rakowa się cieszy, a drugi mówi, że nie ma czego gratulować. Był też Rafał Gikiewicz, który obronił karnego, dobitkę, a i tak został nazwany człowiekiem, który raczej nie przeszedłby „testów na IQ”.
![Raków był o krok od mistrzostwa Polski. „Spaliłbym się ze wstydu” [REPORTAŻ]](https://static.weszlo.com/cdn-cgi/image/width=1920,quality=85,format=avif/2025/05/20250524_0040_BRE-1-scaled.jpg)
Jest 16.30, godzina do rozpoczęcia spotkania. Taksówkarz, który wiezie mnie na stadion, mówi, że lubi piłkę nożną, ale przyznaje, że nie jest wielkim kibicem. Spotkanie Rakowa z Widzewem jednak obejrzy w telewizji, z kolegą. Dlatego zastanawia się, czy brać jeszcze jeden kurs.
– Pan w ogóle był już na naszym stadionie? – pyta, gdy zaczynamy wspólną jazdę.
– Nie, jestem pierwszy raz – mówię.
Taksówkarz: – O rany. To niech pan się przygotuje na nieco zaskakujący widok. „Kurnik” to dość mocne i lekceważące określenie, ale ci, którzy nazywają tak stadion Rakowa, niestety mają rację.
Po chwili rozmowa bardziej, niż na sport, schodzi na politykę. Ale nie rozmawiamy o Rafale Trzaskowskim czy Karolu Nawrockim, tylko o prezydencie Częstochowy.
– Pan Krzysztof Matyjaszczyk rządzi tym miastem od 15 lat. Raków w tym czasie przeszedł niezwykłą drogę, dziś jest dumą Częstochowy. Niech pan to napisze wyraźnie: jest dumą! To jedna z wizytówek. A co robi nasz pożal się Boże prezydent? Przez lata nie potrafi wybudować mu godnego stadionu. W całym kraju powstają obiekty na 10 czy 15 tysięcy widzów, a nasz bardzo silny zespół tłamsi się w tym kurniku. Szczerze? Gdybym był Matyjaszczykiem, nie mógłbym spać. Spaliłbym się ze wstydu z tego powodu – opowiada mój kierowca.
Marek Papszun o sprawie stadionu Rakowa Częstochowa: To zostało odkręcone
Tuż przed meczem rozmawiam z osobami, znającymi częstochowskie realia i będącymi blisko Rakowa. Opisują mi Matyjaszczyka, reprezentującego SLD, jako człowieka, który nie robi dla miasta praktycznie nic, nie tylko w obszarze sportu, i dlatego Częstochowa, która mogłaby być bardziej nowoczesna, wygląda jak wygląda.
Rzeczywiście, gdy koło 14.00 idę piechotą ze stacji Częstochowa Stradom do położonego bliżej centrum hotelu, przechodzę przez okolice, które wyglądają jak warszawska Praga Północ na początku lat 90. Nie tylko wieczorami można tam się bać.
– To jak to jest, że taki człowiek wygrywa kolejne wybory? – pytam.
– Częstochowa to specyficzne miasto. Jest trochę osób o lewicowych przekonaniach, poza tym dużo jest ludzi pracujących albo mających rodzinę, która pracuje w miejscach, na które prezydent ma pewien wpływ. Takie osoby mają poczucie, że jeżeli on straci władzę, może być im gorzej. Albo – że po prostu powinni na niego głosować – słyszę od osób na stadionie.

Krzysztof Matyjaszczyk (z prawej)
Na obiekcie, za bramką, której w pierwszej połowie strzegł Kacper Trelowski, przez ponad godzinę wisiał duży transparent. Przerobiony znak drogowy, obrazujący zakaz skrętu w lewo. Politycznego skrętu w lewo. Obok – data II tury wyborów prezydenckich, co też ma być pewną sugestią. I duży napis: „Europa znów zobaczy stadion nędzy i rozpaczy. Matyjaszczyk, jak ci nie wstyd?”.
W maju 2023 roku, gdy Raków pierwszy raz w historii sięgał po mistrzostwo Polski, jego napastnik Vladislavs Gutkovskis skandował: „Matyjaszczyk, chuj ci w dupę!”. Później Łotysz nagrał specjalne oświadczenie, przepraszał.
Raków ciągle gra w „kurniku”. Mijają dwa lata, zespół z Częstochowy pokonuje wczoraj w ostatniej kolejce 2:1 Widzew i zostaje wicemistrzem Polski. Był o krok od tytułu. Zabrakło jednego punktu, a w sobotę – jednej bramki, którą Piast Gliwice zdobyłby w Poznaniu. Na konferencji prasowej trener Rakowa Marek Papszun apeluje: – Zespół, który przez sześć sezonów w Ekstraklasie zdobywa trzy wicemistrzostwa i jedno mistrzostwo Polski, funkcjonuje w takich warunkach. Wiemy, że to jest temat złożony i to nie do nas, właściciela czy prezesa, tylko do prezydenta, urzędników. Do ludzi zarządzających miastem. Myślę, że wy też jako społeczność dziennikarska powinniście dociekać, dlaczego taka sytuacja jest, że obietnica została złożona, a jednak zostało to później odkręcone. I nie ma decyzji o budowie stadionu.
To chyba nie jest normalne, że człowiek, który odnosi z drużyną duży sukces, musi w ten sposób przekazywać takie słowa, prawda?
Nienawiść Rakowa i Widzewa
W Częstochowie już kilka godzin przed meczem dało się wyczuć duże napięcie. Przed ostatnią kolejką Lech, grający w Poznaniu z Piastem Gliwice, miał punkt więcej niż Raków. Kibice, których spotkaliśmy pod stadionem w Częstochowie, wierzyli jednak w zwrot akcji. – Jestem przekonany, że pokonamy Widzew, bo to rozbita i słaba w tej chwili drużyna. A Piast potrafi odbierać punkty najlepszym w tej lidze. Może być pięknie – przekonywał nas fan Rakowa w średnim wieku. – Raków na pewno zwycięży. Obawiam się jednak, że Lech również zgarnie trzy punkty – dodawał inny kibic, młodszy. I to on miał rację.
Gdyby kibic Rakowa miał wskazać dwa polskie zespoły, z tych znanych, których najbardziej nienawidzi, pewnie odpowiedziałby: „Widzew i Ruch Chorzów”. Stosunki między tymi klubami dodawały w pewnym sensie smaczku sobotniej rywalizacji. Duża część najbardziej zagorzałych fanów Rakowa wchodziła na stadion w identycznych bluzach z napisem: „Bo w nienawiści do tej drużyny wychowano nas” i herbem Widzewa. Podczas meczu między kibicami obu zespołów trwał seans nienawiści. Na sektorze kibiców Widzewa uwagę zwracał spory transparent z napisem „Częstochowa”.
– W latach 90. na północy miasta, czyli w zupełnie innym rejonie Częstochowy, niż teraz jesteśmy, przy drodze na Łódź, powstał fanklub Widzewa. W sumie nie wiem, jak i dlaczego to się stało. Ale z czasem, gdy Raków rósł w siłę, pojawiła się duża niechęć. No dobra: nienawiść – słyszę od osoby zorientowanej w temacie.
Zdenerwowany Papszun, przytłoczony Raków
Mogło się wydawać, że Raków od pierwszej minuty ruszy na widzewiaków, ale tak się nie stało. Gospodarze wydawali się przez pewien czas nieco przytłoczeni stawką meczu. Gdyby byli równie aktywni, co przy linii bocznej ich szkoleniowiec… Papszun już po kilku minutach wściekł się na Stratosa Svarnasa, gdy ten w prostej sytuacji zaliczył, nomen omen, stratę. Po chwili podbiegł do sędziego technicznego i zaczął krzyczeć, że jego zawodnik na pewno nie faulował. Trzeba było go uspokajać.

Mecz Raków – Widzew, przy piłce Jesus Diaz
Raków rozkręcał się powoli. Najpierw zdobył bramkę, której nie uznał sędzia Tomasz Kwiatkowski, po sugestii z wozu VAR i zobaczeniu wszystkiego na monitorze. Później arbiter puścił grę, choć już patrząc na sytuację na żywo, wydawało się, że Juljan Shehu zdzielił łokciem we własnym polu karnym gracza Rakowa. Na ławce gospodarzy sztab bardzo szybko obejrzał powtórkę tej sytuacji. Jeden z asystentów Papszuna przebiegł kilkanaście metrów do arbitra technicznego. Zaczął protestować. Był uspokajany. Po chwili Kwiatkowski przerwał jednak grę. Konsultacja z wozem. Podbiega do monitora. Na stadionie duża część kibiców widziała już powtórkę. Sędzia musi to zrobić. Dyktuje karnego, którego na gola zamienia Jonatan Braut Brunes. Gdy tylko Norweg trafia do siatki, Papszun zbiega do tunelu prowadzącego do szatni. Zaraz jest koniec pierwszej połowy.
W Częstochowie jest 1:0, ale w Poznaniu mamy identyczny wynik.
Gdy chwilę po rozpoczęciu gry Raków ładuje bramkę na 2:0, siedzący za mną komentator z łódzkiego radia zaczyna się znęcać nad Peterem Therkildsenem, który popełnił fatalny błąd. – Pamiętamy, o co ostatnio oskarżano Raków. Być może teraz Peter dostał przed meczem milion duńskich koron – mówi na antenie.
Dodaje, że oczywiście żartuje, ale nikogo związanego z Rakowem ten tekst na pewno by nie rozbawił.
Gikiewicz broni, ale jest krytykowany
Kilkanaście minut później Raków ma wielką szansę na trzeciego gola, ale rzut karny w świetnym stylu broni mocno krytykowany za poprzednie spotkania Rafał Gikiewicz. Po interwencji bramkarz Widzewa lekko prowokacyjnie patrzy w stronę kibiców Rakowa. Łódzkiemu komentatorowi to się nie podoba. Uderza w bramkarza Widzewa, używając mocnych słów. – Powinien być mądrzejszy od tych troglodytów. Ale cóż, Gikiewicz testów na IQ raczej nie przeszedłby dobrze – mówi na antenie.
Niedługo po meczu zmierzający do szatni Gikiewicz zatrzymał się przy grupce dziennikarzy. I dał kolejne show. Stwierdził ironicznie, że jest bardzo słaby, zaczął się śmieć, że można by do Widzewa wziąć teraz Courtois albo Szczęsnego, lecz nie wiadomo, czy byliby lepsi. Powiedział też, że słowo „Gikiewicz” jest jak napis na dropsach: ludzie tyle piszą, krytykują, bo to się klika. Zresztą – tu przeczytacie, jak wyglądał wywiadowy popis Gikiewicza.

Rafał Gikiewicz
Skupmy się jednak na Rakowie, który wygrał, choć nie było mu łatwo.
W pierwszej połowie z kontuzją zszedł z boiska Ivi Lopez. Papszun pocieszał załamanego Hiszpana. – Miał problemy zdrowotne. Wyszedł od początku, bo chciał dać sobie szansę i być może zapewnić nam tytuł – powie po meczu trener Rakowa.
W drugiej połowie drugą żółtą kartkę i w konsekwencji czerwoną, podobnie jak w domowym meczu z Jagiellonią Białystok (0:1) dostał Fran Tudor. Papszun po meczu: – Fran chciał dobrze, ale nie wyszło to najlepiej. Dobrze, że zespół potrafił w końcówce wybronić korzystny wynik.
90. minuta. Raków prowadzi 2:1. Przetrzymał trudne momenty i rusza z piłką na połowę Widzewa. Sędzia pokazuje, że przedłuży spotkanie o cztery minuty. W Poznaniu ciągle jest 1:0 dla Lecha, ale Piast ma swoje szanse. W tym momencie rezerwowy Rakowa, Ariel Mosór, nie wytrzymał. Podbiegł do siedzących przy ławce członków sztabu i zaczął razem z nimi oglądać ostatnie minuty spotkania w Poznaniu. Po chwili robią to też inni piłkarze Rakowa. Na ławce gospodarzy duża część osób nie patrzy już na murawę, tylko w monitor. Po chwili od niego odchodzą.
Lech jednak wygrał.
A sędzia Kwiatkowski kończy mecz w Częstochowie, w którym tak naprawdę oba zespoły przegrały.
Smutek na ławce Rakowa
Widzew zanotował kolejne słabe spotkanie i jego kibice są wściekli. – Graliśmy o nic, nie mieliśmy presji. Nie chcieliśmy dać blamażu. Nie po to kibice jeżdżą za nami po całej Polsce, by oglądać ludzi, którym się nie chce. Ale my dziś, mimo porażki, pokazaliśmy, że nam się chciało. Szkoda głupio traconych bramek – mówił w rozmowie z Weszło niedługo po meczu pomocnik Widzewa, Szymon Czyż, który wcześniej występował w Rakowie i sięgał z nim po mistrzostwo Polski w 2023 roku.
Gospodarze też byli przegrani, bo do wygrania ligi zabrakło im bardzo niewiele. Tuż po końcowym gwizdku na ławce Rakowa i w jej pobliżu widać było smutek. Papszun razem z piłkarzami podszedł do kibiców. Najpierw do tych najzagorzalszych. Na murawie pojawił się właściciel klubu Michał Świerczewski. Prezes x-komu najpierw chwilę rozmawiał z trenerem, a później sam ruszył w stronę ultrasów Rakowa. Po wymianie zdań z gniazdowym chciał nawet wejść na trybunę. Ostatecznie doszło do krótkiej rozmowy z kibicami, po której ci zaczęli bić brawo i skandować: „Dziękujemy! Michał Świerczewski!”.

Piłkarze Rakowa tuż po meczu
Radość Diaza, złość Brunesa
Gdy opadły pierwsze emocje i piłkarze Rakowa zostali już udekorowani srebrnymi medalami, dało się zauważyć, że reagują różnie. Z jednej strony był Jesus Diaz, biegnący do szatni, ciesząc się i trzymając w ręku flagę Kolumbii. Ale trudno się dziwić: gość jeszcze we wrześniu ubiegłego roku grał w Stali Rzeszów, a w 2023 roku był zawodnikiem Cosmosu Nowotaniec i prowadził się, jak sam przyznaje, umiarkowanie profesjonalnie.
Tak – klub o takiej nazwie jak Cosmos Nowotaniec naprawdę istnieje.
Drugi obrazek to Brunes. Kiedy Norweg opuszczał boisko w drugiej połowie, był rozgoryczony. Jego zespół prowadził, ale on miał w głowie, że to prawdopodobnie nie wystarczy do zgarnięcia tytułu. Siedząc na ławce, ciągle o coś dopytywał. Stawiamy, że o wynik na stadionie przy ulicy Bułgarskiej. Tuż po końcowym gwizdku Kwiatkowskiego Brunes z wściekłością cisnął butelką o murawę. A gdy spytaliśmy go, czy czuje radość, czy jednak bardziej żal, odpowiedział krótko: – To w ogóle nie jest słodkie. Jestem zawodnikiem, dla którego liczy się pierwsze miejsce, a nie drugie. Nie ma czego nam gratulować.

Jonatan Braut Brunes
Raków ma opcję wykupienia Brunesa, który ma za sobą świetny sezon: w 32 meczach strzelił 14 goli. Wymaga to jednak sięgnięcia głęboko do kieszeni. W tym tekście Szymon Janczyk pisze, że chodzi o dwa miliony euro. W Częstochowie można usłyszeć, że Norweg ma lepsze opcje i jest średnio chętny na pozostanie w Rakowie. W sobotę, spytany o swoją przyszłość, odpowiedział krótko: „No comments”.
– Chciałbym, żeby Brunes i Diaz z nami zostali. Obaj rozwijają się piłkarsko, pokazał to też mecz z Widzewem. Ale to decyzja właściciela, bo chodzi o kwoty odstępnego – przyznał Papszun na konferencji prasowej. A zapytany o mecz, którego jest mu teraz najbardziej żał, bo jego zespół niepotrzebnie stracił punkty, szkoleniowiec, już nieco bardziej zrelaksowany, zdobył się na żart. – Jakbyśmy Michaela Ameyawa wykupili wcześniej, nie strzeliłby nam gola w spotkaniu z Piastem – odpowiedział.
Choć mówił też o meczach z Pogonią i Jagiellonią, przegranych 0:1 i 1:2, w których sędzia, jego zdaniem, popełniał błędy na niekorzyść jego klubu. Widać, że to w Papszunie siedzi.
Mieszane uczucia Zorana Arsenicia
Zoran Arsenić, kapitan Rakowa: – Mam mieszane uczucia. Jest niedosyt, ale generalnie musimy być dumni z tego, co osiągnęliśmy. Założenie było takie, że gramy o europejskie puchary, a do ostatniej kolejki biliśmy się o mistrzostwo Polski. Z jednej strony ciężko pracowaliśmy na to srebro, a z drugiej – czujemy, jak byliśmy blisko czegoś więcej.
Milan Rundić: – Nie mieliśmy wpływu na wynik Lecha. Trzeba było skupić się na naszym spotkaniu. W czasie spotkania nie chciałem wiedzieć, co dzieje się w Poznaniu. O wyniku dowiedziałem się już po naszym meczu. W poprzednich spotkaniach zabrakło nam trochę jakości. Najbardziej żal porażek z Pogonią i Jagiellonią, ale to już za nami. Potrafię się cieszyć z tego srebrnego medalu.
Peter Barath: – Czuję pewien zawód, bo przez jakiś czas prowadziliśmy w tabeli, a kończymy drudzy. Zagramy jednak w europejskich pucharach, drugie miejsce to też świetny rezultat. Szkoda meczu z Jagiellonią, bo nasi rywale nie grali specjalnie dobrego spotkania, a my traciliśmy gole po dwóch rzutach karnych. Podczas meczu z Widzewem koledzy z drużyny i sztab sprawdzali wynik z Poznania. Ale koncentrowaliśmy się na sobie.
A sam Papszun tak wypowiedział się na temat wicemistrzostwa: – Nie jesteśmy do końca zadowoleni. Byliśmy blisko czegoś, co przed sezonem trudno byłoby sobie wyobrazić. Wielu ludzi w tym klubie konsekwentnie wykonywało dobrą pracę. Przegraliśmy tylko pięć spotkań w całym sezonie. Zdobyliśmy średnio ponad dwa punkty na mecz. To super wynik, choć nie dał nam mistrzostwa.

Marek Papszun i Michał Świerczewski
Lech inspirował ataki na Raków?
Będąc w Częstochowie na meczu, da się odczuć, że osoby z otoczenia Rakowa mają poczucie krzywdy, połączone z niezrozumieniem. Chodzi o to, że gdy w 2023 roku zespół z Częstochowy sięgał po mistrzostwo Polski, w mediach był powszechnie chwalony i opisywany jako bardzo ciekawy, przyszłościowy projekt. A teraz? W Częstochowie czują, że ktoś się na Raków uwziął, bo klubowi zwłaszcza ostatnio regularnie dostaje się w mediach. Nie zawsze sprawiedliwie i nie zawsze w odpowiedniej skali.
Inspirował to Lech? Czy raczej dziennikarze sami z siebie?
Takie pytania można nieoficjalnie usłyszeć.
Chodzi przede wszystkim o dwa wątki. O kibiców, których część na trybunie ultra podczas meczu z Jagiellonią naśladowała małpy, obrażając rasistowsko Afimico Pululu. I o niedawną głośną sprawę, dotyczącą rzekomej premii w wysokości miliona złotych, którą Raków miał obiecać piłkarzom GKS-u Katowice za korzystny wynik z Lechem w przedostatniej kolejce. Tego ostatniego nikt nikomu nie udowodnił, a Papszun jeszcze przed meczem z Widzewem mówił w ostrych słowach o braku szacunku ze strony trenera Lecha Nielsa Frederiksena. Wspominał też sytuacje z przeszłości, kiedy Cracovia była jego zdaniem szczególnie zmobilizowana na spotkanie z Rakowem, a Warta Poznań niespecjalnie przeszkadzała Lechowi w odniesieniu wygranej.
Po pokonaniu Widzewa Papszun dziękował na konferencji prasowej tym, którzy, to cytat: „nie dali się wplątać w chorą narrację”.

Piłkarze Rakowa Częstochowa
A kiedy pytam Rundicia, jaki wpływ miały artykuły o rzekomych pieniądzach dla GKS-u na szatnię Rakowa, obrońca odpowiada: – Nie mówiliśmy o tym za bardzo między sobą. Pamiętam, że przeczytałem jeden tekst na ten temat. Doszedłem do wniosku, że ludzie piszą o tym, gdy nie mają o czym tworzyć treści. Jeżeli jakiś klub jest przez kogoś goniony w tabeli, to zawsze mogą ukazywać się takie publikacje.
Gdyby Raków sięgnął dziś po tytuł, zaplanowany był triumfalny przejazd zawodników autobusem do centrum miasta i świętowanie z kibicami. A tak przy budynku klubowym godzinę po meczu można było zobaczyć zawodników Rakowa ubranych w eleganckie białe koszule. Jechali klubowym autokarem do jednej z dobrych restauracji, żeby wreszcie odpocząć, trochę się napić i spróbować cieszyć się z drugiego miejsca w lidze.
Bo to też jest bardzo dobry wynik.
Raków poniósł w tym sezonie najmniej porażek w lidze (pięć). Stracił najmniej bramek (23). Przegrał najmniej spotkań na wyjeździe (jedno, z Pogonią). W sezonie 2025/2026 będzie grał w eliminacjach Ligi Konferencji i tylko kibiców szkoda, że na spotkania pucharowe będą – jak słyszymy – musieli prawdopodobnie jechać do Sosnowca.
Bo częstochowski „kurnik”, nazywający się od niedawna zondacrypto Arena, oczywiście nie spełnia wymagań UEFA.
Panie Matyjaszczyk, może jednak pan się pali ze wstydu?
WIĘCEJ NA WESZŁO EXTRA:
- „Motor jest w czołówce Europy, jeśli chodzi o korzystanie z liczb”
- Jacek Zieliński trenerem sezonu w Ekstraklasie? „Bez przesady” [WYWIAD]
- Pavol Stano: „Moja Wisła Płock biegała lepiej niż Raków” [WYWIAD]
JAKUB RADOMSKI
Fot. Newspix.pl