Reklama

Świetny mecz Hurkacza! Polak wraca do formy?

Sebastian Warzecha

13 maja 2025, 20:37 • 5 min czytania 4 komentarze

Siedem wygranych i osiem porażek. Z takim bilansem z tego sezonu przystępował do turnieju w Rzymie Hubert Hurkacz. Jednak na włoskich kortach radzi sobie świetnie – dziś awansował do ćwierćfinału. Zrobił to zresztą po fantastycznym meczu, w którym pokonał Jakuba Mensika, niedawnego mistrza imprezy w Miami. 

Świetny mecz Hurkacza! Polak wraca do formy?

Hubert Hurkacz wraca do formy. W Rzymie gra świetnie

Reklama

Hurkacz i jego problemy

Mensik ma 19 lat, ale do tego wielki talent. Już przed rokiem zaliczył pierwszy finał turnieju ATP, a kolejne zdawały się tylko kwestią czasu. Turniej życia, jak na razie, rozegrał nie tak dawno temu – w Miami. Na drodze do tytułu pokonał wówczas pięciu rozstawionych tenisistów, a w meczu o tytuł ograł samego Novaka Djokovicia. Czech nie był wtedy jeszcze notowany nawet w najlepszej „50” rankingu. Z miejsca podskoczył jednak o 30 lokat, dziś jest graczem dobijającym do TOP 20.

W tym samym okresie Hurkacz w rankingu wyłącznie spadał.

Hubert spore problemy miał od zeszłego sezonu, gdy doznał kontuzji w czasie Wimbledonu. Po US Open rozstał się za to z trenerem i długo nie ogłaszał znalezienia nowego. W końcu jednak okazało się, że przeciągające się poszukiwania były opłacalne – Polak zatrudnił Nicolasa Massu, byłego podwójnego mistrza olimpijskiego, a potem szkoleniowca między innymi Dominica Thiema. Austriaka Massu doprowadził zresztą do triumfu w US Open. Do tego wspomagać pracę teamu miał też Ivan Lendl, wielka legenda tenisa – i trenerska, i zawodnicza.

CZYTAJ TEŻ: „MOGĘ WYGRAĆ ALBO PRZEGRAĆ, ALE NIE ODPUSZCZĘ NIGDY”. NICOLAS MASSU NA KORCIE

Wyniki jednak nie przychodziły, bo Hubert wciąż nie wydawał się być w pełni sprawny. O ile w United Cup grał nieźle, o tyle w Australian Open całkowicie rozczarował, odpadając już w II rundzie w starciu z Miomirem Kecmanoviciem. Nie lepiej było w Marsylii, Indian Wells czy Madrycie. A turniej w Miami na przykład całkowicie ominął. Wyszła mu jedynie halowa impreza w Rotterdamie, gdzie wygrał trzy mecze i uległ dopiero – po naprawdę dobrym meczu – Carlosowi Alcarazowi. Ale co z tego, skoro potem znów było słabo?

Występ Huberta w Rzymie można więc traktować jak spore zaskoczenie. Ale jak najbardziej pozytywne.

Hubert Hurkacz w ćwierćfinale. Świetny występ Polaka

We Włoszech Hubi ograł już dwóch naprawdę solidnych zawodników – Hiszpana Pedro Martineza i Amerykanina Marcosa Girona. Wydawało się jednak, że Mensik może być końcem tej przygody z turniejem w stolicy Italii. A jednak wyszło inaczej. Choć zdecydowanie nie był to łatwy mecz, bo Czech pokazywał długimi momentami, dlaczego jest tak dużym talentem. Hurkacz jednak nie tylko utrzymywał tempo gry rywala i był w stanie rewanżować się mu świetnymi zagraniami, ale często okazywał się lepszy w wymianach.

Grał przy tym odważnie, ofensywnie, chodził do siatki, nie bał się skracać wymian. Widać było w tym nieco ręki Massu.

Choć ostatecznie i tak skończyło się po hurkaczowemu, bo Hubi wygrał za sprawą tie-breaków. Ale po kolei. Pierwszy set? Od samego początku – pokaz serwisowej dominacji. Z obu stron, bo Mensik też swoje potrafi przy własnym podaniu dołożyć. Stąd kolejne gemy wpadały na konto serwujących i tak to szło, aż do dziewiątego gema. Wtedy swoje szanse przy serwisie Czecha miał Hubert, ale nie zdołał ich wykorzystać. Chwilę potem sytuacja się odwróciła – trzy break pointy miał Mensik, ale Hubert świetnie się obronił. Więc ostatecznie doszło do wspomnianego tie-breaka. A w nim kolejne zwroty akcji.

Najpierw 2:0 dla Czecha.

Potem pięć punktów z rzędu dla Polaka.

Później trzy kolejne na konto Mensika.

Ale dwa ostatnie wygrał Hubi. I on zgarnął seta.

W drugiej partii więcej było dłuższych wymian, bo obaj tenisiści lepiej spisywali się na returnie. Hubert szybko wypracował sobie dzięki temu nawet break pointa, ale nie zdołał z niego skorzystać. W tym okresie zaczęło też nad kortem padać, ale jeszcze przelotnie. Mecz więc przerywano, jednak tylko na chwilę i szybko do gry udawało się wrócić. Jak się okazało – na nieszczęście dla Huberta, który w siódmym gemie tego seta dał się wreszcie przełamać. I to był decydujący moment, bo Mensik później pewnie dwukrotnie utrzymał podanie. Ostatecznie wygrał seta 6:4.

Trzecia partia trwała za to… ponad trzy godziny. A to przez to, że przy stanie 3:2 dla Polaka poważnie się rozpadało. Pogoda długo nie odpuszczała, a obaj zawodnicy musieli czekać na wznowienie spotkania w szatni. Udało się dopiero po 19, a mecz zaczął się około 14. W każdym razie – przerwa wiele w obrazie gry nie zmieniła, bo obaj nadal utrzymywali swoje podania. Doszło więc do drugiego w tym meczu tie-breaka i drugi raz lepszy w tej rozgrywce okazał się Hubert, który zaimponował i odpornością mentalną, i fenomenalną akcją na zakończenie spotkania.

W efekcie po raz drugi z rzędu zameldował się w ćwierćfinale turnieju w Rzymie. Tym razem jednak znaczyło to dla niego znacznie więcej, bo zwykle spokojny Polak najpierw zaprezentował wielki wybuch radości, potem długo dziękował kibicom, a na końcu z uśmiechem podszedł do trenera, który wcześniej zresztą też żywiołowo tę wygraną świętował.

Obaj wiedzieli bowiem, jak ważny był to mecz. To bowiem pierwszy od dawna poważny sprawdzian, który Hubi zdał. I to na najgorszej dla siebie nawierzchni.

Oby był to dobry znak na kolejne tygodnie.

Hubert Hurkacz – Jakub Mensik 7:6 (5), 4:6, 7:6 (5)

Fot. Newspix

Czytaj więcej o tenisie na Weszło:

4 komentarze

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Polecane

Reklama
Reklama