Legia Warszawa została wezwana na dywanik przez… swoich kibiców. To pokłosie okoliczności, w jakich stołeczna ekipa straciła punkty w Mielcu. Po babolu Kobylaka, w ostatnich minutach meczu, co jeszcze doprawia fakt, że w lidze nie udało się wykorzystać potknięcia Lecha.
Piłkarze wraz z trenerem Feio udali się pod sektor gości, gdzie usłyszeli – najprawdopodobniej – kilka mocnych słów. Portugalski szkoleniowiec nie chciał zdradzać szczegółów, ale powiedział:
– To, co jest w domu, zostaje w domu. To są wymogi grania, trenowania i reprezentowania takiego klubu, jak Legia. To się dzieje w każdym kraju, gdy reprezentujesz największy zespół, to są od ciebie, niezależnie od zajmowanego stanowiska, wymagania i tyle. Wiadomo, że dla kibiców najważniejsza jest liga. My o tym wiemy, ale patrzymy na wszystko kompleksowo i walczymy na wszystkich frontach. To czasami przynosi swoje koszty. Ale tak jak mówiłem, reprezentowanie największych klubów w każdym kraju przynosi wymagania.
Legia po 17. kolejkach ma 29 punktów i traci dziewięć do Lecha. Odjechał jej Raków, ale z kolei nie Jagiellonia i właśnie Lech. Obie drużyny zremisowały swoje spotkania, choć nie w takich okolicznościach jak Legia. W jej przypadku możemy mówić o wstydliwym zakończeniu wieczoru i stąd frustracji kibiców w Mielcu, którą postanowili wyrazić.
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Mecz do jednej bramki. Liverpool pokazał Manchesterowi City miejsce w szeregu
- Utrzymywanie fikcji. Zmarnowana okazja Lechii na kroczek do normalności
- „Jestem najlepszy w Premier League”. Kim jest John Carver, nowy trener Lechii Gdańsk?
Fot. Canal+