Podczas niedzielnego konkursu rzutu młotem mężczyzn liczyliśmy na to, że Wojciech Nowicki i Paweł Fajdek włączą się do walki o medale igrzysk olimpijskich. Ostatecznie mistrz olimpijski z Tokio zajął w finale siódme, a pięciokrotny mistrz świata – piąte miejsce. Dziś do rywalizacji w tej konkurencji przystąpią panie. Wśród nich Anita Włodarczyk, która w eliminacjach zajęła ostatnie miejsce premiowane awansem. Malwina Kopron, brązowa medalistka z Tokio, w ogóle w nich przepadła. Biorąc pod uwagę te wyniki, dziś możemy być świadkiem końca pewnej epoki. Ery dominacji na świecie polskiego młota. Czy polska trzykrotna mistrzyni olimpijska zakończy ją jak Nowicki, oddając olimpijski tytuł?
MĘŻCZYŹNI ZAWIEDLI
– Nie umiem tego wytłumaczyć. Nie czułem nic w kole. Nic nie mogłem poprawić, bo nie wiedziałem, co robię. Przepraszam kibiców. Wiem, jakie były oczekiwania […]Asia mówiła mi, co mam zmienić, a ja i tak nie mogłem tego wykonać. To z trenerką trzeba rozmawiać o obciążeniach po mistrzostwach Europy. Ja wykonywałem trening tak, jak był rozpisany – mówił do polskich dziennikarzy Wojciech Nowicki po przegranym olimpijskim finale.
Kiedy obrońca tytułu mistrza olimpijskiego z Tokio znajdował się w kole na Stade de France, w pewnym momencie widać było po nim ogromną rezygnację. Jakby nie wierzył w to, że ten konkurs może mu się udać. Z kolei Paweł Fajdek, który w finale był piąty, wypalił, że był za dobrze przygotowany do tego startu, co zabrzmiało tak absurdalnie, że sami nie wiemy czy Polak powiedział to na serio, czy w ramach żartu.
Mamy konkretny powód, by sypać sól na świeże rany i przypomnieć wyniki młociarzy sprzed dwóch dni. Otóż już w kwalifikacjach Fajdek i Nowicki zdradzali symptomy, że mogą nie podbić Paryża. Nasi reprezentanci zajęli odpowiednio 9. i 10. miejsce z wynikami 76,56 m i 76,32 m. Jak się okazało, eliminacje mogą już sporo powiedzieć o dyspozycji danego zawodnika. W końcu jeżeli młociarz jest w formie, to wchodzi do koła i chce załatwić sprawę awansu jak najszybciej, zamiast drżeć o występ.
ELIMINACJE NIE NAPAWAJĄ OPTYMIZMEM
Tym sposobem przechodzimy do postaci trzykrotnej mistrzyni olimpijskiej w tej konkurencji. Anita Włodarczyk w eliminacjach rzutu młotem nie wyglądała bowiem najlepiej. Wyniku 71,06 metrów nie ma nawet sensu porównywać do rekordu świata (82,98), który Polka ustanowiła w 2016 roku. Włodarczyk dziś znajduje się na innym, schyłkowym etapie kariery. I sama doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Podczas mistrzostw Europy w Rzymie lekkoatletka zdradziła, że trener Ivica Jakelić czasami w żartach motywuje ją na siłowni, nazywając swoją podopieczną… babcią.
Koniec końców jednak Włodarczyk zajęła w kwalifikacjach do dzisiejszego finału dwunaste miejsce – ostatnie, które dawało awans. I owszem, trzy lata temu do Tokio także nie jechała jako wielka faworytka do złota. Na światowych listach przed igrzyskami rywalki – DeAnna Price i Brooke Andersen – rzucały dalej. Lecz Anita z wynikiem 77,93 wciąż znajdowała się w czołówce damskiego młota. Z kolei już w Japonii w eliminacjach już pierwszym rzutem na 76,99 zamknęła temat swojego udziału w finale. Żadna inna zawodniczka nie posłała ważącego cztery kilogramy przedmiotu dalej od naszej mistrzyni. Innymi słowy, w Tokio mieliśmy solidne podstawy ku temu, by wierzyć w podium.
POŻEGNANIE Z IGRZYSKAMI
Czy zatem mamy jakiś argument przemawiający za tym, że 38-latka, która za dwa dni obchodzi urodziny, namiesza dziś w stawce? Tak. Jest on być może banalny. Nie zdziwimy się, jeżeli wielu z was uzna go za nieco naciągany. A brzmi on: bo mowa o Anicie Włodarczyk.
Najlepszej młociarce w historii wiele rzeczy może w trakcie sezonu nie wychodzić. Mogą trapić ją urazy, a wyniki – najzwyczajniej w świecie frustrować. Ale jest sportowcem tak wielkiej klasy, że nawet kiedy na przestrzeni całego roku jej nie idzie, to w sobie tylko znany sposób potrafi sprężyć się na te jedne, ważne zawody.
W tym roku dała tego przykład podczas wspomnianych już mistrzostw Europy w Rzymie. Do Wiecznego Miasta jechała z trzynastym wynikiem wśród zawodniczek na Starym Kontynencie. Wyłączając dwie reprezentantki z Białorusi oraz jedną Rosjankę, które z oczywistych względów do Rzymu nie pojechały, Włodarczyk miała w całej stawce dziewiąty najlepszy wynik sezonu.
ZERO RYZYKA do 50zł – zwrot 100% w gotówce w Fuksiarz.pl
Ale na Stadio Olimpico rzuciła 72,92 m, co dało jej wicemistrzostwo Europy. Jako jedna z trzech lekkoatletek, Anita poprawiła swój najlepszy wynik sezonu. Inne konkurentki pękły psychicznie, nie wytrzymały presji. Włodarczyk rywalizacja o wielką stawkę wręcz napędza, potrafi wykrzesać z niej dodatkowe pokłady energii.
– Na treningach rzucałam po 73, 74 metry i to tak na luzie. Muszę być zmotywowana, pobudzona. Dziś mi tego zabrakło. Trener musi mnie wkurzyć. On wie, jak to zrobić. Albo ktoś inny. Po prostu trzeba wyzwolić we mnie złość i agresję – tłumaczyła Włodarczyk po eliminacjach w Paryżu.
Pozwólcie zatem, że przyczynimy się do tego, by wzbudzić w Polce odpowiednią motywację. Anita, pomimo że jesteś trzykrotną mistrzynią olimpijską, a także rekordzistką i wielokrotną mistrzynią świata, dziś praktycznie nikt na ciebie nie stawia. To będą twoje ostatnie igrzyska. Dziś pożegnasz się z najważniejszą imprezą czterolecia.
Pokaż nam, że opuścisz olimpijską scenę z podniesioną głową.
Fot. Newspix
Czytaj więcej o igrzyskach: