Reklama

Amerykanie postawili się kadrze Grbicia. Wilfredo Leon: „Spokojnie. Na igrzyskach będzie dobrze””

Jakub Radomski

Autor:Jakub Radomski

21 lipca 2024, 23:26 • 9 min czytania 5 komentarzy

Trwa „last dance” kadry amerykańskich siatkarzy. Dla wielu z nich igrzyska w Paryżu są ostatnią szansą na zdobycie olimpijskiego złota. Choć wydawało się, że nie będą głównymi kandydatami do medali, są w dobrej dyspozycji i dziś na turnieju w Gdańsku przez ponad dwa sety dominowali w meczu z Polską. Ostatecznie Biało-Czerwoni odwrócili losy spotkania i wygrali 3:2, co według trenera Nikoli Grbicia ma duże znaczenie dla głów zawodników. Warto jednak pamiętać, że Amerykanie kończyli mecz bez dwóch kluczowych zawodników. I warto też mieć w głowie, że Polacy mieli trochę szczęścia, a w ich grze są mankamenty, które budzą mniejszy lub większy niepokój. Choć Wilfredo Leon mówi nam wprost: „Spokojnie. W Paryżu będzie dobrze”.

Amerykanie postawili się kadrze Grbicia. Wilfredo Leon: „Spokojnie. Na igrzyskach będzie dobrze””

Po dwóch setach zastanawiałem się: „Co możemy zrobić, żeby było lepiej?”. Nie spodziewałem się, że to spotkanie zakończy się wynikiem 0:3. Bardzo dobrze się stało, że triumfowaliśmy w trzecim secie. Gdyby zrobiło się 0:3, gralibyśmy jeszcze jednego seta, bo tak się dogadaliśmy. Ja bym dokonał pewnych zmian w składzie, prawdopodobnie byśmy przegrali kolejną partię. Teraz jest tutaj spokojnie, ale gdyby w tamtym secie był inny wynik, pewnie byłaby panika, bo przegraliśmy dwa mecze z rzędu tuż przed igrzyskami. A prawda jest taka, że to nie oznacza nic. Absolutnie nic. Gdybyśmy wygrali dwa mecze, tak naprawdę byłoby podobnie – powiedział po spotkaniu trener Polaków, Nikola Grbić.

Serb podczas turnieju w Gdańsku, w spotkaniach z Japonią (2:3) i USA (3:2) oszczędzał Wilfredo Leona, który w obu rozegrał tylko po pierwszym secie. Oficjalnie podano informację, że Leon ma drobne problemy mięśniowe. – Ja czuję się gotowy do grania. To wam mogę powiedzieć – stwierdził Leon po pokonaniu Amerykanów. Gdy spytaliśmy go, w jakim elemencie reprezentacja Polski ma jeszcze sporo do poprawienia, Wilfredo wskazał na stojącego obok Grbicia i powiedział, że to trener powinien odpowiedzieć na to pytanie. Sam nie chciał się do tego odnosić.

W turnieju w Gdańsku Leon pokazał moc na zagrywce, ale w ataku szło mu przeciętnie. W pierwszym secie spotkania z USA na początku świetnie serwował, ale w ataku nie skończył żadnej z czterech akcji. Kiedy został o to zapytany, uśmiechnął się i odpowiedział: – Spokojnie, zobaczycie, że będzie dobrze. Nie widzieliście treningów, a ja wiem, jak tam to wygląda. I dlatego jestem spokojny. 

To ich ostatni taniec 

Selekcjoner Polaków, Nikola Grbić, do końca trzymał wszystkich w niepewności, co budziło pewne napięcie w kadrze, i skład na igrzyska w Paryżu podał stosunkowo późno. Amerykanie wręcz przeciwnie – ogłosili go najwcześniej ze wszystkich, na początku maja, jeszcze przed rozpoczęciem zmagań w Lidze Narodów. Później wybrana trzynastka, z jednym zawodnikiem rezerwowym, zamknęła się w centrum treningowym w Anaheim, podczas gdy na turniej do Turcji wysłano rezerwowy skład. Trener kadry USA, John Speraw, tłumaczył to niesprzyjającym harmonogramem podróży, ale też tym, że chciał z drużyną popracować wyjątkowo długo.

Reklama

Bo igrzyska w Paryżu są dla Amerykanów szczególne i mogą być wyjątkowe. – Po zmianie formuły gra się mniej spotkań, a to dobre dla drużyny weteranów, takiej jak moja – mówi Speraw, człowiek , który w siatkówce wygrał prawie wszystko, w rozmowie z Weszło. Dla dużej części graczy Paryż to „last dance”, ostatni taniec. Szansa na złoto, której już później nie będzie, bo nie dotrwają do kolejnych igrzysk.

Amerykanie to mistrzowie olimpijscy z Pekinu z 2008 roku, ale tego sukcesu nie pamięta żaden  z obecnych reprezentantów. Tylko Matthew Anderson występował w Londynie w 2012 roku, ale tam było piąte miejsce. Rok 2016 to brąz igrzysk z Rio de Janeiro, ale i duży zawód, bo w półfinale Amerykanie przegrali wygrany mecz z Włochami. Tokio i 2021 rok? W ogóle nie wyszli z grupy. Dlatego od momentu, gdy przyjechali do Polski i w piątek koło południa zameldowali się w Gdańsku, widać w ich szeregach wyjątkową mobilizację. Na turnieju w Gdańsku kadra USA miała w sobotę zmierzyć się z Serbią, ale ich rywale ze względu na paraliż lotnisk nie dali rady dolecieć do Polski. Zastępstwa nie znaleziono, dlatego zamiast meczu, Amerykanie odbyli trening w ERGO Arenie. Już wcześniej z USA dochodziły głosy, że są mocni. Sztab Grbicia nie ukrywał, że w Paryżu trochę się ich obawia – Było widać naprawdę wysoki poziom i dużo dobrego grania – komentował Jakub Bednaruk, ekspert Polsatu Sport, który w sobotę oglądał zajęcia Amerykanów.

Śledziła je również grupka kibiców, pasjonatów siatkówki. – Duże wrażenie robił ich mecz wewnętrzny. Erik Shoji i David Smith, koledzy z ZAKS-y Kędzierzyn-Koźle, znaleźli się w przeciwnych drużynach i robili wszystko, by jeden pokonał drugiego – usłyszeliśmy. Cóż, typowa amerykańska mentalność, według której niczego nie robi się na pół gwizdka.

Idzie nam lepiej przeciwko nim

Wczoraj, przy okazji spotkania z Japończykami (2:3), pisałem o tym, że zespół z Azji, mimo że stał się światową potęgą, swoim stylem gry Polakom leży. Z podobnego założenia wychodził Grbić, który po porażce dość krytycznie wypowiedział się o grze swojej drużyny, właśnie w tym kontekście: „Nie byliśmy lepsi w elementach, w których mieliśmy być”. Amerykanie to też ciekawy przypadek. Jeszcze kilka lat temu byli zmorą Polaków. Pamiętacie mistrzostwa świata w Polsce z 2014 roku, wygrane przez nasz zespół? Jedyna porażka przydarzyła się Polakom właśnie z Amerykanami. Ćwierćfinał igrzysk w Rio w 2016 roku? Zdecydowana przegrana 0:3 właśnie z USA. Gdy Polacy niszczyli wielu rywali swoimi specyficznymi serwisami, „floatami”, na kadrę USA to nie działało. Oni koncentrowali się na mocnym serwisie z wyskoku, którym często trafiali i potrafili wcelować w konkretne strefy. Liczby pokazywały, że byli w tamtym czasie najbardziej wydajnie zagrywającą reprezentacją świata, a my często nie mieliśmy na to antidotum.

Ale to się zmieniło. Rok 2018, mistrzostwa świata. Półfinał, w zasadzie przedwczesny finał turnieju, coś jak mecz Niemcy – Hiszpania na ostatnim piłkarskim EURO. Wydawało się, że Amerykanie złapali rytm i Polska ich nie zatrzyma, ale Biało-Czerwoni odwrócili losy meczu. Mistrzostwa świata w 2022 roku? Polska pokonuje USA i w fazie grupowej, i w ćwierćfinale turnieju. Amerykanie zaczęli nam bardziej leżeć.

Dzisiejszy mecz w ERGO Arenie też pokazał, jak dużo Amerykanie są w stanie zdziałać zagrywką. W pierwszym secie było 14:11 dla Polski, gdy w pole serwisowe udał się Aaron Russell. I stała się rzecz bardzo rzadka na tym poziomie – Amerykanie zdobyli 10 punktów z rzędu. Russell, nowy zawodnik klubu z Zawiercia (zakontraktowano go, gdy działacze zorientowali się, że nie wyjdzie z Wilfredo Leonem), popisał się czterema asami, ale i pozostałe jego zagrywki były trudne do przyjęcia.

Reklama

Russell zazwyczaj tak nie serwuje. Zaskoczył nas kierunkiem zagrywki i dwa razy trafił w linię, mierząc w pierwszą strefę – ocenił tę sytuację Grbić. W pierwszym secie, który stał pod znakiem serwisu (na początku świetne zagrywki Leona), Polska aż 15 z 25 punktów straciła w dwóch seriach. To 60% całej partii. Takie coś podczas igrzysk w Paryżu nie może się przydarzyć i selekcjoner Polaków doskonale to wie.

Problemy w wielu elementach

Polacy mieli problemy nie tylko z zagrywką Russella. Amerykanie zdobywali też punkty, gdy w polu zagrywki był Maxwell Holt, a w drugim secie asa zaserwował Taylor Averill. Rywale wyszli na mecz z Polską szóstką, w której w zasadzie każdy (libero oczywiście nie liczę) dysponuje mocną, ale i mierzoną zagrywką z wyskoku. W drugim secie jedna z zagrywek rywali była wyjątkowo lekka. Leciała z prędkością 78 km/h. Paweł Zatorski ją przepuścił, licząc na aut. Piłka wpadła dobre pół metra przed końcową linią. Nie była nawet blisko.

Reprezentanci USA przez trzy sety byli dziś od nas lepsi w zagrywce (zdecydowanie), obronie, przyjęciu, ale też ataku. Poza tym – było widać, że ich rozgrywający, Micah Christenson, lepiej radzi sobie z trudniejszych piłek. Gra kombinacyjnie, potrafi zaskoczyć przeciwnika. Również jego wybory oraz zagrania robiły różnicę. Shoji, libero kadry USA, dobrze ustawiał się do ataków Polaków (część z nich świetnie zna z ZAKS-y). Oprócz tego, Polacy byli na boisku nerwowi i czasami po prostu podejmowali złe decyzje.

Biało-Czerwoni wygrali na przewagi trzeciego seta, choć warto pamiętać, że Amerykanie trzy razy w ciągu kilku minut wpadali w nim w siatkę. Gdyby nie te błędy, w normalnych okolicznościach byłoby po meczu (tutaj dogadano się na rozegranie przynajmniej czterech partii). W czwartym secie Polska zaczęła grać lepiej, przede wszystkim Semeniuk, który po trzech partiach miał skończonych tylko pięć z 22 piłek. W czwartym i piątym secie bardziej obijał blok i był świetny – skończył aż 10 z 12 piłek. Odżył też Fornal, a Amerykanie złapali dołek, ewidentnie również fizyczny. W dość wyrównanym tie-breaku też lepsi okazali się Biało-Czerwoni. Polacy wygrali tę batalię, warto jednak patrzeć nie tylko na końcowy wynik, ale też na to, co przez większość meczu działo się na boisku. Oraz na fakt, że Speraw w połowie czwartego seta zdjął swoich trzech szóstkowych graczy (w tym dwóch przyjmujących) i ci już do końca byli rezerwowymi. A Amerykanie, podobnie jak np. Słoweńcy, mają widoczną różnicę jakości, jeśli chodzi o podstawowych i rezerwowych graczy.

Po meczu trener Amerykanów prawie wprost powiedział nam, że trochę oszczędzał swoich kluczowych zawodników, by ci nie byli zbyt przemęczeni przed paryskim turniejem, i dlatego nie dokonał zmiany powrotnej w tie-breaku.

Oczywiście, do pierwszego spotkania w Paryżu jest jeszcze sześć dni, ale jeżeli trzeba by wskazać jeden element w grze Polaków, który na turnieju w Gdańsku wyglądał bardzo dobrze, narzuca się odpowiedź: „zagrywki Wilfredo Leona”. Dobrze w polu serwisowym i coraz lepiej w ataku (choć tu ciągle trochę faluje) wygląda też Bartosz Kurek (to on zakończył asem trzeciego seta). Bardzo dobrze w meczu z USA spisał się Jakub Kochanowski. Również sam fakt, że Polacy potrafili odwrócić mecz, mierząc się z silnym rywalem, zasługuje na spore uznanie. Ale kolejne elementy wskazać byłoby już nieco trudniej.

Powody do zaniepokojenia są, ale Grbić zdaje sobie z nich sprawę. Pamiętajmy też, że pierwszy mecz w Paryżu Polska rozegra ze zdecydowanie najsłabszym w grupie Egiptem i wygrana 3:0 praktycznie zagwarantuje jej udział w ćwierćfinale. Tego typu okoliczności w przygotowaniach też trzeba wziąć pod uwagę.

Różni od siebie, ale są jednością

Kadra USA to zbiór specyficznych osobowości.

Erik Shoji – wesołek, zarażający otwartością, otwarty na różne rzeczy.

Rozgrywający Micah Christenson? Chłopak z Hawajów, czasami wydaje się chłodny, w wypowiedziach publicznych dyplomata.

Drugi rozgrywający Micah Ma’a – luzak, gdy robiłem z nim kiedyś wywiad w Katowicach, przyszedł na spotkanie ze słuchawkami na uszach, nucąc piosenkę. Ale i człowiek pełen empatii, bo sam tworzy muzykę i kiedyś napisał nawet piosenkę, by podnieść na duchu cierpiącą z powodu depresji siostrę.

Torey DeFalco – perfekcjonista. Człowiek, który wiele wymaga od siebie, narzuca sobie olbrzymią presję i różnie reaguje, kiedy mu nie wychodzi. Potrafi ponieść zespół do wygranej, ale i go zatopić. Pisałem o nim przy okazji tego tekstu o świetnych sportowcach, których charakteryzuje kruchość mentalna. Kiedyś w rozgrywkach uniwersyteckich kibice przeciwnika deprymowali go, gdy szedł na zagrywkę, krzycząc: „Overrated! Overrated!”, czyli „Przereklamowany, przereklamowany!” DeFalco w odpowiedzi zaczął serwować asa za asem. Wtedy wyszło, ale nie zawsze wychodzi.

Wspominany już Anderson – jeden z pierwszych znanych sportowców, który opowiedział, że cierpiał na depresję – w reportażu dla „Los Angeles Times” nazwał sam siebie odludkiem.

Ale Speraw potrafi sprawić, że ta grupa jest na boisku jednością. A teraz dochodzi do tego silne przekonanie, że to ostatnia szansa, by wygrać razem coś wielkiego. Dlatego Amerykanie w Paryżu mogą być groźni.

A Polacy? Widać było, że po pokonaniu Amerykanów trochę odetchnęli z ulgą. – Jadę na swoje drugie igrzyska. Z jednej strony będzie mi brakowało mojej rodziny, a z drugiej spędzę fajny czas z innego typu rodziną, tą sportową, którą też uwielbiam – zakończył Leon.

Pierwszy mecz Biało-Czerwonych w Paryżu, przeciwko Egiptowi, już w najbliższą sobotę.

Polska – USA 3:2 (18:25, 23:25, 28:26, 25:22, 15:8)

Fot. Newspix.pl

WIĘCEJ O SIATKÓWCE NA WESZŁO: 

Bardziej niż to, kto wygrał jakiś mecz, interesują go w sporcie ludzkie historie. Najlepiej czuje się w dużych formach: wywiadach i reportażach. Interesuje się różnymi dyscyplinami, ale najbardziej piłką nożną, siatkówką, lekkoatletyką i skokami narciarskimi. W wolnym czasie chodzi po górach, lubi czytać o historiach himalaistów oraz je opisywać. Wcześniej przez ponad 10 lat pracował w „Przeglądzie Sportowym” i Onecie, a zaczynał w serwisie naTemat.pl.

Rozwiń

Najnowsze

Igrzyska

Ekstraklasa

„Jeśli dobrze mu podasz, będzie skuteczny”. Czy Nsame da wiele Legii Warszawa?

Jakub Radomski
10
„Jeśli dobrze mu podasz, będzie skuteczny”. Czy Nsame da wiele Legii Warszawa?

Komentarze

5 komentarzy

Loading...