Gdy ostatni raz Bologna wygrała na własnym terenie z Juventusem, to w barwach “Starej Damy” biegali Antonio Conte, Filippo Inzaghi i Zinedine Zidane. Był listopad 1998 roku, a spotkanie zakończyło się wynikiem 3:0. Blisko 26 długich lat czekali na to kibice I Rossoblu. Wydawało się, że dziś się doczekali, ale nic bardziej mylnego! Serie A zaserwowało nam prawdziwe show, istny rollercoaster oglądaliśmy w końcówce meczu, kiedy piłkarze Juve w osiem minut zdołali odrobić trzybramkową stratę!
Na pierwszy kwadrans zawodnicy Juventusu nie wyszli z szatni. To była pełna dominacja gospodarzy, którzy jak w masło wchodzili w pole karne gości z Turynu. Drużyna Wojciecha Szczęsnego była bezradna. W zasadzie gol na 1:0 mógł paść już w 1. minucie, ale świetna interwencja Polaka sprawiła, że na trafienie Bolonia musiała jeszcze poczekać.
Jakieś kilkadziesiąt sekund.
Po błyskotliwym rozegranym rzucie rożnym gospodarze otworzyli wynik. Najpierw z ostrego kąta uderzał Santiago Castro, wybił piłkę Szczęsny, ale był bezradny wobec dobitki. Nie miał litości Riccardo Calafiori, który huknął nie do obrony pod ladę i już było 1:0.
Czy później było lepiej? Czy goście się przebudzili? Czy potrafili zareagować na gola wbitego w 89. sekundzie meczu? Trzy razy nie.
Zawodników Juventusu jakby nie było, coś tam próbowali, doskakiwali, przesuwali, ale ich bierność aż kuła po oczach. Gospodarze postanowili to wykorzystać i szli jak po swoje. Na 2:0 uderzył Castro, chociaż przez chwilę wydawało się, że to trafienie zostanie zaliczone Kacprowi Urbańskiemu. Były zawodnik Lechii wyskoczył do główki, piłkę skierował do bramki, ale tą ostatecznie jako ostatni trącił głową Castro, a uderzenie Polaka zamieniło się w asystę. Dwóch piłkarzy skoczyło do futbolówki. Efekt? Szczęsny był zaskoczony i skapitulował.
Polski bramkarz zachował się jednak świetnie dwie minuty później, kiedy uratował swój zespół od katastrofy. Wybronił uderzenie z dystansu Castro, dobijał Jens Odgaard i przez chwilę Duńczyk cieszył się z trafienia. Gol nie został jednak uznany, arbiter boczny uniósł chorągiewkę.
Wojciech Szczęsny ratuje Juventus FC przed katastrofą! 🧤
Gdyby nie interwencja Polaka, Stara Dama przegrywałaby w Bolonii już 0:3! 😱
Włączcie Eleven Sports 2, bo w tym meczu nie brakuje emocji! #włoskarobota 🇮🇹 pic.twitter.com/lHSiU8ulOz
— ELEVEN SPORTS PL (@ELEVENSPORTSPL) May 20, 2024
Tak czy siak, stało się później to co nieuniknione. Zawodnicy “Starej Damy” biegali bez mapy. Pierwszy zalążek ciekawej akcji kombinacyjnej oglądaliśmy dopiero w 22. minucie, kiedy w tempo podał Samuel Iling Junior do Dusana Vlahovica, ale Serb nie zdołał się z piłką obrócić i akcja zakończyła się na stracie. Pierwszy celny strzał oddali na samym początku drugiej połowy.
Przy trzecim golu dla Bolonii znów błysnął Urbański, zagrał prostopadle do Castro, który jednak piłki nie przechwycił, ale ta szczęśliwie trafiła pod nogi Calafioriego i 22-letni Włoch strzelił swoją drugą bramkę w tym meczu i drugą… w ogóle dla Bolonii.
Bezczelnie podciął piłkę nad Szczęsnym, podbiegł pod trybunę, wpadł w objęcia kolegów. To najpiękniejszy obrazek z tego meczu, pokazujący dominację jednych i zupełną apatię drugich. Ale tylko do czasu…
Bo ostatni kwadrans to było prawdziwe przebudzenie graczy Juventusu. Trybynu Stadio Renato Dall’ara z minuty na minutę cichły. Najpierw wydawało się, że piłkarze “Starej Damy” zdobyli kontakt: Federico Chiesa wykorzystał błąd stopera gospodarzy, Jhona Lucumiego. Kolumbijczyk zagrał wprost pod nogi rywala, chociaż warto dodać, że akcja bramkowa rozpoczęła się od niecelnego wybicia piłki przez Łukasza Skorupskiego.
Kilka minut później było już 3:2. Z rzutu wolnego pięknie przyłożył Arkadiusz Milik, rozerwał siatkę i cieszył się ze swojego czwartego gola w Serie A.
𝐀𝐑𝐊𝐀𝐃𝐈𝐔𝐒𝐙 𝐌𝐈𝐋𝐈𝐊 𝐓𝐑𝐀𝐅𝐈𝐀 𝐙 𝐑𝐙𝐔𝐓𝐔 𝐖𝐎𝐋𝐍𝐄𝐆𝐎! ⚽️😍
Spójrzcie na cudowne trafienie Polaka! 💥 Czapki z głów 👏 #włoskarobota 🇮🇹 pic.twitter.com/SOE5VEHPUX
— ELEVEN SPORTS PL (@ELEVENSPORTSPL) May 20, 2024
Nie minęła minuta, kiedy na tablicach wyników widniało już 3:3… Szybka akcja gości i drugi ze zmienników, Kenan Yildiz, świętował bramkę. Huknął nie do obrony, Łukasz Skorupski nie mógł w to uwierzyć.
I my także! Ten mecz miał dwie diametralnie różne odsłony. Bolonia zagrała perfekcyjną pierwszą połowę i kilkadziesiąt minut drugiej. Ostatni kwadrans to jednak było trzęsienie ziemi i ostatecznie ekipa z Turynu wywiozła punkcik, serwując nam przepiękne widowisko.
Zespół Thiago Motty jednak i tak zasłużył na wielkie brawa. Za spory fragment dzisiejszego meczu, ale i za cały sezon. Kibice Bolonii będą mocno przeżywać w to nadchodzące lato, bo między planowaniem wzmocnień a rozmyślaniem, z kim można byłoby zmierzyć się w upragnionej Champions League, trzeba będzie śledzić doniesienia włoskich mediów dotyczące przyszłości szkoleniowca. Mówi się o zainteresowaniu wielu gigantów, z FC Barceloną czy Juventusem na czele.
To spotkanie z pewnością znajdzie się w gronie najlepszej dziesiątki tego sezonu Serie A. Długa dominacja jednych, apatia drugich, piękne bramki, wielkie emocje i wisienka na torcie, jakim było przebudzenie się Juve i zatrzęsienie w meczu. Powrót, odrobienie strat i wywalczenie punktu. Piękno futbolu, fantastyczny wieczór z Calcio!
Bolonia – Juventus 3:3 (2:0)
2′, 53′ Calafiori, 11′ Castro – 76′ Chiesa, 83′ Milik, 84′ Yildiz
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Młodzieżowcy zostają! Zarząd PZPN odrzucił propozycję zmian
- Ahonen: W całej karierze 5-10 razy skakałem pod wpływem alkoholu
- Stempniewski: Nie ja narzucałem trenerowi, że mają grać młodzieżowcy, tylko przepis
Fot. Newspix