Dawid Kubacki w dzisiejszym konkursie duetów w Wiśle reprezentował Polskę razem z Piotrem Żyłą. Polacy ostatecznie skończyli zawody – w których triumfowali Słoweńcy – na szóstym miejscu. Sam Kubacki skoczył odpowiednio 123, 120 i 120,5 metra. – Dziś trzy na cztery skoki były całkiem dobre – mówił po konkursie.
Kubacki zachwycony oczywiście być nie mógł, bo szóste miejsce leży daleko od szczytu marzeń Biało-Czerwonych. Tym bardziej, że pierwszy konkurs duetów w historii Pucharu Świata – w lutym ubiegłego roku w Lake Placid – wygrali właśnie Kubacki i Żyła. Teraz jesteśmy jednak w innej rzeczywistości, a Dawid i Piotr są w innej formie. Jak więc ocenia rezultat?
– Na pewno i kibice, i my chcielibyśmy mieć dużo lepszy wynik w tym konkursie. Patrząc na to, jak skakaliśmy wcześniej, to wychodziłoby, że powinniśmy skończyć około szóstego miejsca. Natomiast ja będę się skupiać bardziej na tym, jak skaczę. Cieszy mnie, że dziś trzy na cztery skoki były całkiem dobre, w tym jeden naprawdę fajny, tylko akurat nie w takich warunkach, jakby się chciało, bo wiało z tyłu i nie było odległości. Ale technicznie i energetycznie to był fajny skok. Tak naprawdę nie wyszedł mi tylko ten w pierwszej serii, spóźniłem go, brakowało płynności – mówił.
Czy więc to, że Dawid coraz lepiej czuje się ze swoimi skokami oznacza, że stać go będzie na wyższe miejsca w konkursach indywidualnych – choćby jutrzejszym?
– Jak pokazał dzisiejszy konkurs, trudno cokolwiek przewidzieć, bo dużo zależy od wiatru. Ale już pojedyncze skoki w ostatnim czasie pokazywały, że stać mnie na czołową dziesiątkę. Jest to jak najbardziej realne, ale się na to nie napalam. Bo wiem, że jak zacznę myśleć o wyniku, to nie zrobię roboty na skoczni. Ogółem to był podobny dzień do wczorajszego, patrząc na skoki. Generalnie myślę, że zrobiłem kolejny kroczek naprzód na drodze do coraz lepszego skakania. – twierdzi.
Zapewnia też, że jego problemy nie wynikają z powodów fizycznych. Dziś – mimo że musiał oddać trzy skoki w stosunkowo krótkim czasie – czuł się bardzo dobrze.
SPRAWDŹ: PROMOCJA W FUKSIARZ.PL DLA NOWYCH GRACZY. 100% BEZ RYZYKA DO 300 ZŁ
– Jest intensywnie, ale pewnie to podobny czas między skokami jak ten, jaki mamy na treningach, może się różnić o kilka minut. Nie jest to jakieś bardzo męczące. Czy miałbym energię na kolejny skok? Tak, na treningu skacze się czasem po sześć skoków, a kiedyś i osiem-dziesięć. I nie był to problem – mówi Dawid.
Kubacki wypowiedział się też na temat niesamowitego rekordu Andreasa Wellingera, który potwierdził, że po przebudowie w skoczni w Wiśle da się latać dalej i to bezpieczniej. Niemiec osiągnął 144.5 metra, lądując przy tym bez problemów. Pytanie brzmi – czy to koniec “możliwości” obiektu w Wiśle?
– Jak dobrze zawieje, to da się ten rekord pobić. Jak tu przyjechałem i zobaczyłem skocznię pierwszy raz po przebudowie, to powiedziałem, że 140 metrów powinno się jeszcze dać wylądować telemarkiem. 144,5 metra Andreasa było wylądowane spokojnie, na dwie nogi. Pewnie jeszcze kilka metrów udałoby się polecieć, ale wszystko mu się idealnie ułożyć. Tak to jest z rekordami.
Fot. Newspix