Jednym z gości poniedziałkowego wydania programu “Weszłopolscy” był Rafał Smalec, trener Polonii Warszawa, który po raz pierwszy zabrał głos nt. wrześniowej afery w Pucharze Polski.
Przypomnijmy: pod koniec września miała miejsce I runda Pucharu Polski, w ramach której Skra Częstochowa podejmowała na swoim obiekcie ekipę Polonii. Czarne Koszule spotkanie wygrały po dogrywce, jednak to nie ze względu na emocjonujący wynik mecz pozostał na dłużej w powszechnej pamięci. Po końcowym gwizdku szkoleniowiec wyjawił, że doszło do szarpaniny między nim, a ochroną obiektu i prezesem klubu gospodarzy.
– Zaczęli mnie łapać za szyję, za ręce, wyganiać, odrywać od barierek, bo nie można było stać w miejscu, w którym nie było zaznaczone, że nie można stać. Dostałem czerwoną kartkę, nie wiem za co. Stanąłem sobie na górze, a za chwilę okazało się, że to było niedozwolone miejsce, tylko nie wiadomo z jakiego powodu. Pan ochroniarz zaczął mnie za szyję łapać, dusić, wciskać mi „jabłko Adama” do środka i twierdził, że on mnie nie dotyka. Prezes klubu zaczął mnie szarpać i twierdzić, że tutaj nie można stać, ale nie wiem, dlaczego – mówił na gorąco, natychmiast po spotkaniu.
Częstochowa/10 dni temu/1rundaPP…Prezes Klubu szarpie 2 trenera, ochroniarz dusi 1 Trenera…materiał wysłaliśmy do @pzpn… jakoś bez odzewu. To się wydarzyło u nas…ale naprawiajmy Holandię pic.twitter.com/xMvByelm8t
— Piotr Kosiorowski (@Piotrek01595473) October 6, 2023
Dziś, po kilku miesiącach wreszcie pojawiła się szansa dopytania 45-latka o kulisy sprawy.
– Nie chcę wzbudzać kontrowersji, ale złożyliśmy wszystkie dowody do PZPN-u. Mieliśmy nagranie z drona, które udowadniało naszą wersję. PZPN nas jednak kolokwialnie mówiąc olał – zaczął szkoleniowiec.
– Czerwoną kartkę otrzymałem za opuszczenie strefy technicznej, gdy chciałem posprzątać rzuconą na boisko butelkę. Poszedłem na taki balkonik, który znajdował się nad moją ławką. Nie było nigdzie napisane, że tam nie można stać, więc stanąłem, po czym widzę, że podchodzi do mnie ochroniarz. Chwyciłem się mocniej barierki, przeczuwając, co się zaraz może dziać, i nagle ten zaczyna mnie szarpać za ręce, grozi, że mnie wyjebie za ogrodzenia. A mój asystent wstawił się za mną, krzyczy do tego ochroniarza, żeby mnie puścił. Sędzia podbiega i pokazuje mu “asa” za “konwersację z trybunami” – kontynuował.
– No to poszedł na trybuny, zaraz obok mnie. Wybiega prezes Skry i zaczyna się awantura na całego. Szarpanina, potem wyszło, że ten prezes odepchnął mojego asystenta, mnie zaczął ochroniarz lekko podduszać, ale nie robiliśmy z tego aż takiej historii. Wysłaliśmy pismo do Skry z prośbą o ustosunkowanie się do całej sytuacji, a oni powiedzieli, że do momentu w którym do sprawy nie ustosunkuje się związkowa komisja, to oni też tego nie zrobią. Wysłaliśmy więc do PZPN-u pismo, ale niestety nie doczekaliśmy się odpowiedzi – dokończył swoją relację z wrześniowej awantury.
WIĘCEJ O POLSKIEJ PIŁCE:
- Podbeskidzie już nie idzie. Czy w Bielsku-Białej pachnie drugą ligą?
- Degrengolada Zagłębia Sosnowiec
- Uniwersytet stałych fragmentów gry. Jak grają „Żubry” z Niepołomic?
- Tapicerzy z Gubina – łączą pracę w zakładzie meblarskim z piłką i napędzili ogromnego stracha Piastowi [REPORTAŻ]
fot. Fotopyk