Przeglądając życiorys Pierre’a de Coubertina można dojść do wniosku, że niewiele osób z jego epoki nadawało się bardziej do tego, by wykonać misję przywrócenia igrzysk olimpijskich do istnienia. Francuz miał ku temu wszystko – wysoki status społeczny, talent oratorski, zainteresowanie sportem, pedagogiką oraz kulturą antyku. A także motywację, której fundamenty położyła… wojna. Stworzenie od podstaw tak ogromnego przedsięwzięcia nie było łatwym zadaniem. W jego trakcie de Coubertin poniósł kilka dotkliwych porażek. Ale ostatecznie trud Francuza odmienił oblicze postrzegania sportu. W jaki sposób baron tego dokonał?
To dziesiąty artykuł z realizowanego we współpracy z ORLEN S.A. cyklu „Droga do Paryża”, opowiadającego o igrzyskach olimpijskich, który do końca roku będzie ukazywać się na naszym portalu.
***
–
Spis treści
W ZDROWYM CIELE ZDROWY DUCH
De Coubertin urodził się w 1863 roku w Paryżu, a jego rodzina była jedną z bardziej zasłużonych we kraju. Ród Fredy, z którego wywodził się ojciec Pierre’a, już od XV wieku był obecny na francuskim dworze królewskim, a jego członkowie byli między innymi prawnikami w parlamencie czy dowódcami wojskowymi.
Baron Charles Fredy także był znaną personą w stolicy Francji. Zajmował się malarstwem, głównie sakralnym, a za swój wkład w sztukę został uhonorowany Orderem Narodowym Legii Honorowej. Fredy był przy tym zdeklarowanym rojalistą. Z kolei matka Pierre’a, Maria Marcelle z domu Gigault de Crisenoy, była dziedziczką zamku w Mirville w Normandii. Matka czwórki dzieci – w tym najmłodszego Pierre’a – uchodziła za osobę bardzo religijną, a także pasjonowała się muzyką. Chociaż de Coubertin wspominał później, że w latach swej młodości nie posiadał szczególnie zażyłych relacji z rodzicami, to jednak ich pasja do szeroko pojętej sztuki przełożyła się na ideę olimpizmu, którą Francuz później propagował.
Zanim to nastąpiło, de Coubertin odebrał dobre wykształcenie. Najpierw ukończył kolegium jezuickie, w którym zainteresował się filozofią klasyczną oraz historią starożytnej Grecji. Następnie zdobył dwa bakalaureaty (odpowiedniki studiów licencjackich) z literatury oraz nauk ścisłych. Przez pewien czas zastanawiał się nad karierą w Akademii Wojskowej Saint-Cyr – wiodącej tego typu uczelni w kraju. Ostatecznie jednak w 1882 roku postawił na kontynuowanie edukacji w Instytucie Nauk Politycznych w Paryżu, co poskutkowało trzecim bakalaureatem. Tym razem z prawa.
Pierre de Coubertin w latach młodości.
Jednak największy wpływ wywarł na nim anglosaski styl edukacji. Baron niezmiernie interesował się pedagogiką, a kiedy odwiedził Wielką Brytanię (pierwszy raz w 1883 roku), ogromne wrażenie wywarł na nim fakt, że wiele wyspiarskich szkół w swoich programach łączy przyswajanie książkowej wiedzy ze sportową rywalizacją. Dziś wychowanie fizyczne w szkołach jest obowiązkowym przedmiotem. I, niestety, coraz bardziej zaniedbywanym, ale to temat na zupełnie inny artykuł. Lecz 140 lat temu była to prawdziwa rewolucja w edukacji, którą Pierre był zafascynowany.
Francuz szczególne względy na polu nauki przez sport oddawał Thomasowi Arnoldowi, dyrektorowi szkoły w Rugby. W tejże szkole w 1845 roku spisano pierwsze zasady gry w – jakżeby inaczej – rugby. W tej samej placówce 18 lat później opracowano pierwsze reguły gry w piłkę nożną. Co jednak ciekawe, dyrektor Arnold nie był przesadnym entuzjastą sportu, który to został wprowadzony do programu nauczania Rugby School w 1850 roku, więc kilka lat po jego śmierci. Co zatem sprawiło, że de Coubertin tak cenił angielskiego pedagoga? Wpływ na taki stan rzeczy miała lektura “Szkolne lata Toma Browna”, pióra Thomasa Hughesa. Autor osadził w niej akcję w latach 30. XIX wieku właśnie w szkole Rugby, której dyrektorem był wówczas Arnold, przedstawiony w powieści pod swoim nazwiskiem. W książce wyraźnie podkreślono rolę sportu (oraz samego dyrektora) w wychowaniu tytułowego Toma.
Zapewne dlatego de Coubertin równo pięćdziesiąt lat po śmierci Anglika, podczas wykładu głoszonego na Sorbonie mówił: – Thomas Arnold, przywódca i klasyczny wzór pedagogów angielskich, podał dokładny przepis na rolę lekkoatletyki w edukacji. Sprawa została szybko wygrana. W całej Anglii powstały boiska.
Nie tylko postać Arnolda wywarła na de Coubertinie tak wielki wpływ. Podróżując po całej Anglii, sam zaczął uprawiać boks, strzelectwo czy wioślarstwo. Czyli sporty wybitnie zakorzenione w kulturze anglosaskiej. Chociażby w ostatnim z wymienionych Brytyjczycy mogli pochwalić się tradycją The Boat Race. Zawody wioślarskie pomiędzy uczelniami z Oxfordu i Cambridge organizowano od 1829 roku.
Można mnożyć przykłady podobnych inspiracji, które Francuz znalazł za kanałem La Manche. Połączenie nauki i sportu według de Coubertina było słusznym kierunkiem, gdyż sam był wychowany w poczuciu narodowej klęski, jaką była porażka w wojnie francusko-pruskiej. Konflikt który wybuchnął w 1870 roku, trwał niespełna dziesięć miesięcy. Zakończył się upokorzeniem Francji i upadkiem II Cesarstwa. Z tego drugiego faktu de Coubertin być może po latach nawet się cieszył. W przeciwieństwie do ojca, on z czasem zaczął popierać republikę. Ale ważne w tym wszystkim jest, że jako jeden z problemów swojego kraju zdiagnozował regres fizyczny oraz moralny Francuzów. Na tle francuskiej klęski, będące u szczytu potęgi Imperium Brytyjskie wywierało na de Coubertinie jeszcze większe wrażenie.
Podstaw brytyjskiej dominacji na świecie baron doszukiwał się między innymi w krzewieniu kultury fizycznej wśród tamtejszej młodzieży. Dlatego też upatrywał w sporcie lekarstwa na francuskie niepowodzenia. De Coubertin poświęcił więc karierę polityczną i spędził całe lata reformując krajowy system oświaty. W obliczu jego dzieła życia, jakim bez wątpienia były igrzyska olimpijskie, często zapomina się o tym, że Francuz był wybitnym pedagogiem. Zafascynowany przykładami z Wielkiej Brytanii oraz kulturą starożytnej Grecji uważał, że nauka musi iść w parze z dbałością o własne ciało. Zgodnie z zasadą, która była znana już od czasów antycznych: w zdrowym ciele zdrowy duch.
„NIC W HISTORII STAROŻYTNEJ NIE ROZBUDZAŁO MOICH MARZEŃ BARDZIEJ, NIŻ IGRZYSKA”
W swojej ojczyźnie de Coubertin zakładał wiele organizacji mających na celu krzewienie sportu wśród społeczeństwa. Już w 1887 roku wraz z klubami Stade Français i Racing Club, założył Związek Francuskich Towarzystw Biegowych (USFCP). Choć de facto USFCP działała na terenie Paryża zrzeszając kilka szkół, to nie przeszkadzało baronowi w zorganizowaniu pierwszych zawodów nazwanych mistrzostwami kraju. Już dwa lata od powstania organizacja zmieniła nazwę, poszerzając zakres swojej działalności. Od 1889 roku nazywała się Związkiem Francuskich Stowarzyszeń Sportów Lekkoatletycznych (USFSA).
Skąd jednak u de Coubertina wzięło się zainteresowanie tematem igrzysk olimpijskich? Wpływ na to miał niemiecki archeolog Ernst Curtius, który przez lata zajmował się pracami wykopaliskowymi na terenie antycznej Olimpii. Curtius odkrył tam między innymi Świątynię Zeusa. Kolejne badania tego miejsca wykazały, jak ważnym wydarzeniem w świecie panhelleńskim były igrzyska olimpijskie. Organizowane raz na cztery lata, wstrzymywały nawet wojny. W końcu do Olimpii zjeżdżali się kibice i zawodnicy z całej Grecji, zatem dbano o to, by konflikty nie zakłócały ich podróży. Wszędzie panowała atmosfera wielkiego święta, z której korzystali nawet skazani na śmierć, bowiem na czas igrzysk zabraniano stosowania kar pozbawiających życia.
Zwycięzcy rozgrywanych konkurencji okrywali się chwałą w całej Helladzie i byli dumą polis – miasta, które reprezentowali. Zresztą o randze tego wydarzenia świadczył sam fakt, że organizowano je na cześć Zeusa, najważniejszego z bogów. Mało tego, poza świętem sportowym, równie ważne w starożytnych igrzyskach były pokazy artystyczne w których rywalizowali poeci, malarze czy rzeźbiarze.
Trudno zatem dziwić się, że de Coubertin, miłośnik antyku, stawiający sobie za cel propagowanie kultury fizycznej w społeczeństwie, powiedział: – Nic w historii starożytnej nie rozbudzało moich marzeń bardziej, niż igrzyska.
Wyobraźnię Francuza jeszcze bardziej pobudziło wydarzenie nazywane Igrzyskami Olimpijskimi Much Wenlock. Tytułowa wioska leżąca niedaleko walijskiej granicy, od lat 50. XIX wieku organizowała zawody, których otoczka była wzorowana na antycznych zmaganiach sportowych. Istniała w nich ceremonia otwarcia wraz z wniesieniem flag, a także rozdawano medale. Chociaż konkurencje dostosowano do lokalsów, którzy o krążki walczyli w krykiecie, wyścigach w workach czy czternastoosobowej odmianie futbolu.
Całe doświadczenie Pierre’a de Coubertina, jego pasja, praca, a także pozycja społeczna, skłoniły go do przekucia idei w coś realnego. Tym sposobem w 1894 roku, podczas posiedzenia w paryskiej Sorbonie zorganizowano Międzynarodowy Kongres na Rzecz Przywrócenia Igrzysk. Pomysł spotkał się z ogromnym entuzjazmem dwóch tysięcy słuchaczy. Tak właśnie powstał Międzynarodowy Komitet Olimpijski.
Członkowie pierwszego Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego. W środku Demetrius Vikelas, pierwszy prezydent MKOl. Pierre de Coubertin stoi po prawej prawej stronie obok Vikelasa.
NIECH ROZPOCZNĄ SIĘ IGRZYSKA
Celem tej organizacji było utworzenie wydarzenia, które swoim charakterem możliwie jak najwierniej nawiązywałoby do starożytnych igrzysk olimpijskich. W zamyśle de Coubertina, miało to być wielkie międzynarodowe święto sportu, ale też sztuki. Choć oczywiście akcent położony został bardziej na ten pierwszy aspekt.
Premierowe nowożytne igrzyska olimpijskie odbyły się w Grecji. A dokładnie – w Atenach. Zaiste było to piękne nawiązanie do antycznych tradycji… choć de Coubertin nie uczynił go celowo. Francuz pragnął bowiem, by pierwsze igrzyska zorganizowane zostały w Paryżu. To nie tak, że baron nie ufał własnej wizji. Jednak całkiem rozsądnie przewidywał, że raczkujący projekt może sam w sobie nie wzbudzić należytego zainteresowania. Dlatego też pomysłodawca odtworzenia igrzysk olimpijskich planował połączyć je z Wystawą Światową, która w 1900 roku odbywała się w Paryżu. Zresztą jedenaście lat wcześniej de Coubertin właśnie podczas paryskiej wystawy zorganizował Kongres Wychowania Fizycznego.
Jak wspomnieliśmy, pomysł de Coubertina o przywróceniu igrzysk się obronił, ale idea sprowadzenia tej imprezy do Grecji została przeforsowana przez innych uczestników kongresu. Obawiali się oni, że w ciągu sześciu lat, które miały minąć od powołania Komitetu, do pierwszej edycji igrzysk, entuzjazm związany z ruchem olimpijskim osłabnie, a media zapomną o inicjatywie.
SPRAWDŹ: PROMOCJA W FUKSIARZ.PL DLA NOWYCH GRACZY. 100% BEZ RYZYKA DO 300 ZŁ
Dlatego pierwszą edycję postanowiono zorganizować już dwa lata po utworzeniu MKOl. Stąd padł pomysł Grecji… która w XIX wieku już posiadała doświadczenie w organizowaniu podobnych imprez. Wszystko za sprawą Ewangelosa Zapasa, greckiego filantropa i biznesmena, który także starał się przywrócić igrzyska olimpijskie. Trzykrotnie udało mu się nawet zorganizować podobnego rodzaju wydarzenia sportowe – dokładnie w latach 1859, 1870 i 1875. Ostatnie dwie edycje odbyły się na Stadionie Panateńskim. Ten sam obiekt później był areną zmagań pierwszych oficjalnych igrzysk olimpijskich.
Oczywiście pierwsze edycje igrzysk nie miały wiele wspólnego z ich obecnym rozmachem. Edycja z 1896 roku miała charakter międzynarodowy, bowiem do zawodów przystąpili sportowcy z 14 krajów. Ogólna liczba atletów oscylowała w okolicach 245, choć niektóre źródła podają 295 zawodników. Jednak ponad 200 z nich stanowili Grecy. Zatem niby było to wydarzenie globalne, ale udział całego świata był w nim bardzo skromny. Ponadto pierwsze igrzyska olimpijskie nie zwróciły się pod względem finansowym. Pomimo tego okazały się ogromnym sukcesem propagandowym – głównie dla greckiej monarchii, która sfinansowała lwią część wydarzenia. Dość powiedzieć, że sama tylko ceremonia otwarcia zgromadziła na Stadionie Panateńskim sto tysięcy widzów.
Impreza spodobała się królowi Jerzemu I Greckiemu do tego stopnia, że monarcha… chciał przywłaszczyć igrzyska dla swego kraju. Oczywiście powoływał się na tradycję, wedle której starożytne edycje zawodów odbywały się w jednym miejscu. Pierre de Coubertin wprawdzie nie mógł odmówić królowi, bowiem wtedy popełniłby spore faux pas. Na szczęście dla przyszłych wydarzeń, po zapoznaniu się z kosztami organizacji igrzysk, Jerzy I Grecki zrezygnował z tego pomysłu.
Po latach twórca MKOl powiedział: – Olimpizm nie jest systemem, to stan umysłu. Może przenikać szeroką gamę sposobów wyrazu i żadna rasa ani epoka nie może rościć sobie pretensji do posiadania na to monopolu. – Słowa te można uznać za lekki przytyk w stronę początkowych zamiarów Greków.
Ceremonia otwarcia pierwszych nowożytnych igrzysk olimpijskich w Atenach w 1896 roku.
PREZYDENT NA ZŁOTY MEDAL?
Oczywiście nie było tak, że Francuz na polu krzewienia olimpizmu odnosił same sukcesy. Po objęciu stanowiska Prezydenta MKOl (pierwszym był Grek Demetrius Vikelas), de Coubertin czekał na „swoje” igrzyska w Paryżu. Ale drugie nowożytne igrzyska zakończyły się spektakularną klapą. Więcej na ten temat możecie przeczytać w tym miejscu, a dla nas najważniejsze jest to, że ogromnym niepowodzeniem okazała się cała koncepcja barona o połączeniu igrzysk z targami Wystawy Światowej, przez które zawody sportowe nie mogły wybrzmieć.
– Odnotowano ciekawe wyniki, ale nie olimpijskie. Według wypowiedzi jednego z naszych kolegów, „wykorzystaliśmy naszą pracę, rozrywając ją na strzępy”. Jego słowa okazały się prawdziwe. Charakteryzuje to doświadczenie roku 1900. Pokazało ono, że trzeba uważać, aby nie dopuścić do przyłączenia igrzysk do jednego z tych wielkich jarmarków, pośród których wyparowuje ich wartość filozoficzna i traci się znaczenie edukacyjne. Niestety, małżeństwo, które właśnie zostało zawarte, było silniejsze, niż nam się wydawało. Jeszcze dwukrotnie, w latach 1904 i 1908, ze względów budżetowych musieliśmy znosić wystawy [W 1904 roku w Saint Louis odbyła się Wystawa Światowa, a w 1908 roku w Londynie Wystawa Francusko-Brytyjska – dop. red.]. Dopiero w 1912 r. dzięki staraniom Szwecji rozwód został sfinalizowany. Po tym nieszczęśliwym związku olimpizm przynajmniej miał coraz bardziej niezależną sytuację i nie był już sprowadzany do roli upokarzającego wasalstwa, której został poddany w Paryżu – pisał później de Coubertin w swoich wspomnieniach.
Rozgoryczenie prezesa MKOl było tym większe, że Związek Francuskich Stowarzyszeń Sportów Lekkoatletycznych – ten sam, którego był założycielem i sekretarzem – wbił mu nóż w plecy. USFSA chciała przejąć we władanie program sportowy igrzysk, pozbawiając władzy w tej kwestii komitet olimpijski.
Jednak porażki organizacyjne to jedno, ale same poglądy Pierre’a de Coubertina można uznać za mocno kontrowersyjne. Z jednej strony bowiem jako argument za igrzyskami podawał, że w sportowej rywalizacji każdy jest równy. Że o zwycięzcy decyduje wyłącznie czysta rywalizacja. Czyjeś poświęcenie, nie pochodzenie. Jednocześnie Francuz nie był zwolennikiem mieszania się klas społecznych. Baron był także zagorzałym zwolennikiem kolonializmu, postrzegając sport jako jeden z instrumentów do dyscyplinowania tubylców.
Ale to jeszcze nie wszystko, bowiem de Coubertin nie omieszkał wyjawiać swoich jawnie rasistowskich poglądów. To z jego ust padło takie zdanie jak: – Rasy wyznają różne wartości i rasie białej, o wyższej istocie, wszyscy inni muszą być wierni. – W swoich wspomnieniach, napisanych w 1931 roku, wyrażał nawet niepokój o to, jak będą wyglądać przyszłe edycje zawodów, kiedy „ci Czarni, ci Czerwoni i ci Żółci nauczą się biegać, skakać, rzucać i zostawiać Białych w tyle”. Wyraźnie sprzeciwiał się także sportowej rywalizacji kobiet, określając takie zawody jako „niepraktyczne, nieciekawe, nieestetyczne i niewłaściwe”.
Oczywiście część prezentowanych przez niego tez można zrzucić na karb czasów, w których żył. W końcu na przełomie XIX i XX wieku kobiety w zdecydowanej większości krajów nie posiadały nawet praw wyborczych, nie mówiąc już o tym, by mogły rywalizować obok mężczyzn na jednych zasadach. Jednak w wielu aspektach de Coubertin niebezpiecznie zbliżał się do ideologii faszystowskiej, która stawiała na kult fizyczności oraz podkreślała wyższość białej rasy nad innymi. Mało tego, chociaż od 1925 roku nie pełnił już funkcji prezydenta MKOl, to z jego zdaniem wciąż bardzo liczono się w organizacji. Dlatego też bardzo cenne okazało się jego wsparcie wobec kandydatury nazistowskich Niemiec do zorganizowania igrzysk w Berlinie w 1936 roku. Co też nastąpiło.
– Niech narodowi niemieckiemu i jego przywódcy będą dzięki za to, czego właśnie dokonali… – głosił baron, który brał czynny udział w organizacji niemieckiej edycji imprezy. Jak zatem widzicie, igrzyska olimpijskie od samego początku miały ogromny problem z przedstawieniem samych siebie jako symbolu pokoju. A hipokryzja MKOl w rozdawaniu praw do ich organizacji państwom o wątpliwej moralności nie jest niczym nowym.
Na koniec zostawiliśmy najmniejszą i zarazem najśmieszniejszą kontrowersję dotyczącą Francuza. Jak już napisaliśmy, baron dbał nie tylko o stronę sportową wydarzenia, ale także jej aspekt artystyczny. Organizował konkursy dla malarzy, rzeźbiarzy czy literatów, którzy za swe prace byli nagradzani medalami niczym sportowcy.
Rzecz w tym, że podczas wspominanych przez samego zainteresowanego igrzyskach w Sztokholmie złoty medal w kategorii literatury zdobył… Pierre de Coubertin. Doszło do tego w ten sposób, że prezes MKOl zgłosił swój utwór do konkursu jako obywatel Niemiec. Napisał go bowiem pod pseudonimem „Georges Hohrod & Martin Eschbach”. Jednak według ustaleń francuskiego historyka Jeana Durry’ego, nazwiska rzekomych twórców pochodzą od miejscowości Hohrodberg i Eschbach-au-Val. Te z kolei położone są nieopodal rodzinnego miasteczka jego żony, Marii – która perfekcyjnie posługiwała się językiem niemieckim! Stąd zapewne wiersz posiada dwóch autorów.
Mało tego, prace konkursowe były wysyłane na prywatny adres barona. Tam rzekomo jury zadecydowało, że najlepszym utworem jest wiersz napisany pod powyższym pseudonimem. Ale w źródłach nie ma śladu o spotkaniu żadnej komisji, stąd istnieją spore podejrzenia, że de Coubertin nagrodził sam siebie. Aha, jakby mało było dowodów na to, Francuz zgłosił do konkursu własne dzieło, to warto poznać jego tytuł. Brzmiał on “Oda do sportu”…
ROZWÓJ IDEI
Pomimo licznych perturbacji każde kolejne igrzyska pod jego przewodnictwem jako prezesa MKOl były większe, bardziej dopięte pod kątem organizacyjnym. Wydarzenie się rozrastało. Nabierało na znaczeniu w istotny sposób przesuwając rozrywkę dla nielicznej grupy zapaleńców w stronę kultury masowej.
Każda kolejna edycja igrzysk dokładała kolejną cegiełkę do budowy ich potęgi taką, jaką znamy dziś. Z czasem napisano Kartę Olimpijską, stanowiącą drogowskaz dla całej społeczności skupionej wokół igrzysk. To de Coubertin wymyślił flagę olimpijską, stanowiącą symbol wydarzenia– pięć różnokolorowych pierścieni na białym tle. Kiedy MKOl organizował pierwsze nowożytne igrzyska, startowało w nich zaledwie 245 sportowców. Większość z Grecji, kraju-gospodarza. Gdy baron w 1924 roku sprawował pieczę nad ostatnimi igrzyskami jako prezydent Komitetu, do Paryża przyjechało ponad 3 tysiące zawodników. Ojciec nowożytnych igrzysk nie tylko stworzył swoje dzieło życia, ale też patrzył na to, jak wspaniale się rozrasta.
Wprawdzie igrzyska nie spełniły idealnej wizji, jaką zapewne było zawieszenie broni na czas ich trwania. Wręcz przeciwnie, to I Wojna Światowa doprowadziła do anulowania jednej edycji – tej z 1916 roku, która miała rozegrać się w Berlinie. Osobną kwestią jest to, na ile sam de Coubertin chciał, by owo założenie miało miejsce w rzeczywistości. Wszak do krzewienia kultury fizycznej popchnęły go między innymi doświadczenia Francji z wojny z Prusami, a sam baron pragnął aktywnie uczestniczyć w Wielkiej Wojnie.
Jednak nie sposób nie docenić wkładu de Couberina w zmianę postrzegania sportu. A także jego wpływu na społeczeństwo, czyli coś, o co Francuz najbardziej walczył. To igrzyska olimpijskie, ich blichtr i rozmach sprawiły, że wielu ludzi zaczęło interesować się sportem, a także go uprawiać. Organizowane co cztery lata wydarzenie pokazało, że widowiska stricte sportowe mogą cieszyć się globalną popularnością. Wyznaczyło trendy i przetarło szlaki – także dla innych dyscyplin.
A wszystko za sprawą wizji jednego człowieka, który dobre 130 lat temu postanowił zamienić ją w rzeczywistość.
SZYMON SZCZEPANIK
Zdjęcia wykorzystane w artykule – Wikimedia
Czytaj inne artykuły z serii “Droga do Paryża”: