W języku farerskim istnieje około 250 wyrazów na określenie deszczu i prawie 350 synonimów słowa wiatr. Najgorszy scenariusz zakłada więc przeczesywanie słowników w poszukiwaniu fraz, które w najdobitniejszy sposób oddałyby blamaż zmokniętych i zdmuchniętych Polaków. To się jednak nie zdarzy, prawda?
Wyspy Owcze w przeważającej większości reprezentują piłkarze na pół etatu. Matthias Lamhauge jest przedstawicielem handlowym, Odmar Faero – kierownikiem zaopatrzenia w stoczni, Viljormur Davidsen – dilerem w salonie samochodowym, Andrass Johansen – asystentem w świetlicy, Klaemint Olsen – szkolnym woźnym, Ari Jonsson – bankowcem, Jakup Andreasen – marynarzem. Hordur Askham i Solvi Vatnhamar są budowlańcami, a Joannes Danielsen i Rene Joensen – elektrykami.
Kadrze odmawia Arni Frederiksberg, zdobywca aż sześciu bramek w tegorocznych eliminacjach Ligi Mistrzów i gwiazdor rewelacji europejskich pucharów KI Klaksvik. Pojedynczy gracze występują na Islandii, w Irlandii, Norwegii (druga liga) czy Danii (trzecia liga). Andrias Edmundsson przyjeżdża z polskiej Chojniczanki. W średniaku II ligi jest ostatnio podstawowym środkowym obrońcą, z nim w składzie drużyna wygrała cztery mecze z rzędu, strach się bać!
Dużo mówi się też o porywistym wietrze i obfitych opadach deszczu. Wiadomo, jak wieje i pada, to i murawa nie taka, sam Bóg na to nie uradzi, choć już jakoś od bitwy pod Grunwaldem wiadomo, że jest z nami, a nie z nimi. Eli Hentze, niegdyś selekcjoner młodzieżówki Wysp Owczych, która swojego czasu zatrzymała biało-czerwony zespół Czesława Michniewicza i pojechała na EURO U-21, a aktualnie asystent selekcjonera Hakana Ericsona, mówi nam jednak tak: – To tylko narracja, to, jak widzicie i piszecie tę historię. W Polsce też przecież wieje, też pada śnieg. Potwierdzam jednak, że gra się tutaj ciężko. Jeśli przyjedziecie tu z myślą, że ot tak zdobędziecie punkty… Cóż, nie wydaje mi się!
Trener kadry Wysp Owczych: W Polsce też wieje i pada. To tylko narracja!
Polska musi wygrać. I najpewniej wygra. W poważnym futbolu pewnych różnic przeskoczyć się nie da. Przecież na Stadionie Narodowym zagraliśmy katastrofalnie, a i tak było 2:0. Od tego czasu sporo się zmieniło, pracę stracił grymaśny Fernando Santos, w jego miejsce wskoczył Michał Probierz, kontuzji doznał Robert Lewandowski, nowym kapitanem w trybie awaryjnym zostać musiał Piotr Zieliński. Trudno też nie odnieść wrażenia, że poprawiła się nieco atmosfera wokół reprezentacji Polski. Nie jest już tak toksycznie, pojawiły się nowe twarze, potencjalni debiutanci, wykrusza się stary układ. Dzieje się.
Inna sprawa, że Wojciech Szczęsny mówił niedawno w FootTrucku, że już przed Albanią czuł „klimat godny kadry narodowej”. Że na zgrupowanie wróciły żarty i uśmiechy, że pierwszy gwizdek poprzedzało bojowe nastawienie, że w przerwie i po porażce starszyzna pokrzyczała. Nic to jednak niewarte, gdy najważniejsze spotkanie w kontekście bezpośredniego awansu na Euro 2024 kończy się rezultatem 0:2.
UEFA tak skonstruowała eliminacje mistrzostw Europy, że do tej pory fatalni Polacy wciąż mogą wcisnąć się na ten prestiżowy czempionat. Muszą tylko spoważnieć. Wyspy Owcze to przetarcie przed trudniejszymi wyzwaniami – Mołdawią (trochę śmieszenie to brzmi w ujęciu historycznym) i Czechami. Kiedyś Farerów określiłoby się mianem zespołu kelnerów albo listonoszy, ale po prawdzie: wykonują inne zawody.
Czytaj więcej o Wyspach Owczych:
- Trener kadry Wysp Owczych: W Polsce też wieje i pada. To tylko narracja!
- Wieloryby, nepotyzm, futbol i krajobrazy. Wszystkie twarze Wysp Owczych
- Hegemon z Klaksvik, Polak na podium. Oto futbol kobiet na Wyspach Owczych [REPORTAŻ]
- Wielki sen małej mieściny. O sukcesie KI Klaksvik
- Michał Przybylski: Wyspy Owcze to wolność. Mam tutaj swoje życie
Fot. FotoPyk