Reklama

Hegemon z Klaksvik, Polak na podium. Oto futbol kobiet na Wyspach Owczych [REPORTAŻ]

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

08 października 2023, 15:10 • 11 min czytania 1 komentarz

Co robić pierwszego dnia na Wyspach Owczych? Na pewno – zachwycać się widokami. Wybrać się na objazdową wycieczkę po wodospadach, odwiedzić zjawiskowe kościoły, pstryknąć fotkę z owcą albo chociaż wspiąć się na jakiś klif. Tak, można to wszystko zrobić, oczywiście. Ale można też udać się na finał Pucharu Wysp Owczych kobiet. Z naszej perspektywy – decyzja była oczywista.

Hegemon z Klaksvik, Polak na podium. Oto futbol kobiet na Wyspach Owczych [REPORTAŻ]

Łukasz Cieślewicz pisze nam:

W sobotę o godzinie 19 jest finał Pucharu Wysp Owczych kobiet.

Chwila zastanowienia. Weekendowy wieczór na wyspie, na której żyje mniej osób niż pojemność Stadionu Narodowego w Warszawie. W zasadzie co innego mielibyśmy w tym czasie robić?

Będziemy.

Reklama

Dzień przed meczem odzywamy się do Farerów w sprawie akredytacji. Pojawia się obawa: trochę późno. Na kilka zdań i pytań o to, co trzeba zrobić, żeby taki kwitek w ogóle dostać, otrzymujemy odpowiedź:

Tak, tak. Mecz zacznie się o godz. 19.15.

W porządku, a co z tą wejściówką? Co trzeba zrobić? Potrzebujecie jakichś danych? Cisza. Spróbujemy jeszcze raz, w dniu meczu.

Przyjdźcie pod wejście „J”.

Chwilę później miły pan z obsługi przekazuje dwie plakietki. Zero pytań, wymogów, papierologii. Przyjechaliście z Polski? Świetnie, wchodźcie. Możecie wejść gdzie chcecie. Nie żartował. W przerwie meczu rozkładamy „studio” na murawie, tak po prostu. Po spotkaniu bawimy się na środku stadionu z drużyną z Runavik.

Farerzy mają totalnie bezstresowe i bezproblemowe podejście. Już nam się to podoba.

Reklama

Wyspy Owcze. Jak wygląda piłka nożna kobiet u Farerów?

KI Klaksvik jest jak Łudogorec Razgrad w Bułgarii, jak połączone siły Szachtara Donieck i Dynama Kijów na Ukrainie. Jeśli jednak myślicie, że mówimy teraz o pierwszej w historii drużynie z Wysp Owczych, która awansowała do europejskich pucharów, musimy wyprowadzić was z błędu.

Niebieską koszulkę Klaksvikar Itrottarfelag zakładają także kobiety. Chociaż męski zespół ma na koncie 21 mistrzostw kraju i sześć krajowych pucharów, jego dominacja jest niczym w porównaniu z siłą żeńskiej bandy z drugiego największego miasta na Wyspach Owczych.

Stroje finalistek Pucharu Wysp Owczych kobiet – KI Klaksvik i NSI Runavik

Mężczyźni po pierwszy tytuł sięgnęli w 1942, gdy Farerzy inaugurowali kopanie skórzanej futbolówki w ramach zorganizowanej ligi. Kobiety kopią krócej. Zaczęły w połowie lat 80., za nami trzydziesty dziewiąty sezon żeńskiej ligi. Klaksvikar Itrottarfelag zaczął święcić w niej triumfy w 1997 roku. Od tamtej pory złote medale zbiera hurtem, w tym roku wygrywając rozgrywki po raz 23 i zarazem piąty z rzędu.

W XXI wieku tylko dwa razy strącono je z tronu. Dokonał tego klub, który był efektem fuzji aż trzech drużyn. Mniej więcej tyle potrzeba, żeby ograć potentata z Wysp Północnych.

KI to silny przeciwnik i zawsze mamy problem, gdy z nimi gramy. W tym sezonie Klaksvik wygrał wszystkie mecze w sezonie, my przegraliśmy każde poprzednie spotkanie z nimi. Miałyśmy nadzieję, że tym razem uda nam się wygrać, ale nie spodziewałyśmy się, że to się uda – mówi nam Miriam Harishi Egilsdottur, zawodniczka NSI Runavik. Jej koleżanka z drużyny, Dania Olsen, idzie jeszcze dalej:

KI zawsze wygrywa rozgrywki na Wyspach Owczych, więc puchar kraju to dla nas jedyna szansa, żeby coś zwyciężyć, żeby zdobyć złoto. Dlatego bardzo chciałyśmy tego zwycięstwa i smakuje ono wyjątkowo dobrze.

W farerskiej lidze kobiet występuje osiem drużyn, które grają ze sobą trzy razy w sezonie. Do tego dochodzą rozgrywki o Puchar Wysp Owczych. Dziewczyny z Klaksvikar Itrottarfelag rozegrały w tym sezonie dwadzieścia sześć spotkań. Do ostatniego gwizdka sędziego pozostawały niepokonane. Ich droga do finału to triumfy: 12:0, 1:0, 5:0 i 5:1.

Allan Dybczak, trener NSI Runavik, tak opisał nam finałowego rywala:

KI Klaksvik w całym sezonie ligowym stracił cztery bramki. Wygrali wszystkie mecze, zdobyli mistrzostwo. To najlepszy zespół na Wyspach Owczych, każda zawodniczka z tego klubu to reprezentantka kraju. Dziesięć z nich gra w seniorskiej kadrze, reszta w drużynach juniorskich. W naszej drużynie są cztery reprezentantki Wysp Owczych.

Na koniec jednak dodał:

Różnica w jakości jest widoczna, ale tego dnia to my byliśmy lepsi.

NSI fans, definitely not hooligans

Najlepsza piłkarka w historii Wysp Owczych i impreza w Runavik. Oto kobiecy zespół NSI

Faktycznie NSI Runavik postawiło rywalkom twarde warunki. W piątej minucie gry niewiele brakowało, żeby przyjezdne otworzyły wynik meczu strzałem bezpośrednio z rzutu rożnego. Z czasem KI przejmował inicjatywę. W końcu dopiął swego, wykorzystując nienajlepsze wyjście bramkarki Abigail Tawiah Mensah do dośrodkowania.

Na trybunach dominowały żółte barwy NSI. Gdy ekipa z Klaksvik wyszła na prowadzenie, zdawały się mówić: ok, czyli się zaczęło, szkoda.

Wicemistrzynie kraju niespodziewanie szybko wyrównały wykorzystując zamieszanie w polu karnym. Tym razem twarze przybrały wyraz zdziwienia. Radosnego, ale jednak zdziwienia. Wciąż jesteśmy w grze.

Drużyna Allana Dybczaka, który ma polski paszport z racji pochodzących z naszego kraju dziadków, przez kolejne dziewięćdziesiąt minut wypruwała żyły na boisku. Nagroda przyszła w drugiej części dogrywki, bo wtedy padł gol numer dwa. Trener, który na wieść o tym, skąd przyjechaliśmy, przywitał nas donośnym „Polska, Polska!”, zdradził nam kilka swoich sekretów.

Mieliśmy bardzo dobry plan na mecz. Wiele zawodniczek KI ma dobre wyszkolenie, są też silne fizycznie. Mają swój styl gry – grają bardzo ofensywnie, wchodzą głęboko pod bramkę rywala i tworzą przestrzenie, które później wykorzystują. Przez dwa tygodnie pracowaliśmy nad tym, żeby nie łamać linii i nie dawać się wpuszczać w te pułapki, tylko uruchamiać kontrataki szybkimi skrzydłami. Zagraliśmy na dwie napastniczki, bo z jedną nic byśmy nie zdziałali. Mamy w kadrze najlepszą piłkarkę w historii Wysp Owczych, Heidi Sevdal. Ma 34 lata, a nadal sama potrafi zdziałać cuda. Wsparliśmy ją młodymi, szybkimi piłkarkami, walczyliśmy o każdą piłkę.

NSI Runavik wykorzystał swoją jedyną szansę na złoto – w dodatku po raz drugi w historii. Gablota tej drużyny nawet w ułamku nie nawiązuje do trofeów zgromadzonych przez KI.

Rozwijamy się, idzie nam coraz lepiej. Przez lata w NSI w ogóle nie było żeńskiej drużyny, a teraz odnosimy sukcesy – tłumaczy nam Dania Olsen.

NSI Runavik i jego kibice świętują wygraną w finale pucharu

Za NSI stoi firma BORG, którą Wikipedia określa mianem „jednego z największych prywatnych pracodawców na Wyspach Owczych, o ile nie największym”. Klub z Runavik nie należy jednak do czołówki. W 2007 roku męska drużyna zaskoczyła kraj, zdobywając mistrzostwo. Poza tym NSI wygrał trzy puchary kraju, ostatni w 2017 roku.

Kobiety powoli doganiają panów. Za nami trzeci w minionych czterech latach finał z udziałem NSI. W pierwszym zespół z Runavik przegrał z Klaksvikar Itrottarfelag, w drugim pokonał HB Torshavn. Teraz odniósł największy sukces w historii. Nie żartujemy, wystarczy spojrzeć na historię starć NSI z KI. Pierwsze odnotowano w 2006 roku. 0:12. Następne? 1:5. Od 2020 roku, gdy kobiety z Runavik po latach przerwy ponownie pojawiły się w ekstraklasie i zaczęły liczyć się na krajowym podwórku, przegrały dwanaście z dziewiętnastu spotkań z potentatem z Klaksvik.

Wygrały tylko dwa: raz, gdy dowiozły 0:0 do serii jedenastek i sięgnęły w niej po Superpuchar Wysp Owczych. Drugi raz, gdy w lidze trafiły do siatki w doliczonym czasie gry. W sobotnim finale dopiero trzeci raz w historii dziewczyny z NSI wsadziły największym rywalkom dwie sztuki.

Jedziemy do Runavik z naszymi kibicami, będzie impreza! Wypijemy parę piw – zapowiedziała nam Miriam.

Zasłużenie, proszę państwa, zasłużenie.

Piłka nożna kobiet na Wyspach Owczych od kulis. Opowiada Łukasz Cieślewicz

Świętowanie rzecz jasna zaczęło się już na stadionie. Był prawdziwy szampan, którym polewały się zwyciężczynie. Były też lokalne imitacje tego, co w Polsce znamy jako „Piccolo”. Grupki dzieciaków, które dopingowały NSI, zademonstrowały nam przed kamerą, jak się bawi farerska młodzież.

Finał Pucharu Wysp Owczych był głównie dla nich, dla młodych. Nie będziemy was ściemniać: trybuny Stadionu Narodowego świeciły pustkami. Kilkuset kibiców zgromadziło się na dwóch trybunach, sformowano prowizoryczne „młyny”. Fani NSI byli głośniejsi, przybyli do stolicy większą grupą. Może dlatego, że facetom wiedzie się gorzej, że walczą o awans do najwyższej ligi.

Jedyną szansą na sukces pozostają więc dziewczyny, które dla niektórych już są idolkami. Przed meczem wyściskały je młode adeptki futbolu, które wyprowadzały je na boisko. Być może pójdą w ich ślady, choć futbol wciąż nie jest wiodącym żeńskim sportem w tej części świata.

Nie jest to sport numer jeden dla kobiet na Wyspach Owczych. Na pierwszym miejscu jest piłka ręczna, dalej piłka nożna, siatkówka, koszykówka i gimnastyka – mówi nam Łukasz Cieślewicz, który od niedawna pracuje z kobietami w HB Torshavn.

Za pozytyw można wziąć to, że nowe pokolenie odpowiada za wzrost popularności żeńskiego futbolu wśród Farerów. W finale Pucharu Wysp Owczych w wyjściowym składzie NSI Runavik wybiegła 16-letnia Helga Mikkelsen. KI Klakvsik może się pochwalić średnią wieku na poziomie 21,73 lat. W jedenastce ekipy Kristoffera Kvistgaarda znajdziemy cztery nastolatki.

Jestem pozytywnie zaskoczony nastawieniem kobiet do piłki. Fajna praca, w której mogę szkolić dziewczyny, bo tak naprawdę w zespole mam sporo młodych piłkarek. Szesnaście, siedemnaście, osiemnaście lat, więc to dopiero początek ich kariery. Większość zespołów ma młode zawodniczki, potencjał jest. Jako trenerzy musimy je szkolić, coraz więcej Farerek wyjeżdża z kraju i gra w ligach zagranicznych – wyjaśnia nam Cieślewicz, który nie pozostawia jednak złudzeń, jeśli chodzi o pozycję Farerek w światowej hierarchii.

Poziom piłki nożnej kobiet na Wyspach Owczych nie pozwala nam jeszcze rywalizować z Europą. Widać to po wynikach KI Klaksvik w pucharach, bo pierwszy mecz skończył się porażką 0:7 z serbskim Spartakiem Subotica. Jednak tak jak piłka męska – idziemy do przodu. Za parę lat będzie to wyglądało lepiej.

HB Torshavn, drużyna Łukasza Cieślewicza, należy do czwórki ekip, która według Allana Dybczaka wyprzedza resztę ligi. Stołeczny klub zdobywa medale, grywa w finałach krajowego pucharu. Polak przejął zespół na początku 2023 roku.

Zadzwonili do mnie, zastanawiałem się, ale stwierdziłem: czemu nie? To jedyna drużyna, której nie prowadziłem, bo byłem trenerem każdej drużyny młodzieżowej, więc pomyślałem, że warto spróbować. Przed obecnym sezonem wszyscy zakładali, że skończymy poza czołową trójką. Został nam jeszcze jeden mecz, trzecie miejsce mamy już pewne, ale walczymy jeszcze o srebro z NSI. TOP 3 to optymalny cel, a w najbliższych latach chcemy trochę zbliżyć się do KI – zdradza nam Cieślewicz, który opowiada też o kulisach pracy z kobiecą drużyną.

Trenujemy cztery razy w tygodniu, w tym jest też siłownia, do tego dochodzi mecz w weekend. Dziewczyny od początku stycznia aż do teraz cały czas trenują, nie opuszczają zajęć. Nie mając kontraktów przychodzą, angażują się. Pojawiają się jakieś zwroty kosztów, ale KI Klaksvik jest trochę na innym poziomie, wydaje mi się, że tam kontrakty są. Zajęcia wyglądają tak samo, jak u mężczyzn, czasami może nawet ciężej. Mamy trenera przygotowania fizycznego, który w siłowni mocno „dusi”. Treningi są na wyższej intensywności niż ta, do której dziewczyny były przyzwyczajone w poprzednich latach.

Trofea dla finalistek

Trener HB Torshavn ma do dyspozycji szeroki sztab. Jest asystent, trener bramkarzy i trener przygotowania fizycznego. Rene Shaki Joensen, reprezentant Wysp Owczych, którego spotkaliśmy na meczu, wyznał, że to coś nowego. Dowód na rozwój farerskiej piłki, na postępującą profesjonalizację także wśród kobiet.

Z ciekawości zajrzeliśmy, jak wygląda sztab mistrzyń Polski, GKS Katowice. Asystenta nie odnotowano, ale jest dwóch fizjoterapuetów i kierownik zespołu. Farerki nadrabiają straty.

Kobieca liga na Wyspach Owczych od kulis

Czy ciężko jest pracować z piłkarkami na Wyspach Owczych? – pytamy Allana Dybczaka.
Nie, nie, w ogóle – odpowiada nam trener NSI Runavik.

Dybczak wyjaśnia:

– Musisz po prostu wiedzieć, jak pchać je do przodu. Jeśli narzucisz swoje standardy, oczekiwania i nie pójdziesz na łatwiznę, kupią to i będą z tobą pracować.

Nie wszystkim jest jednak tak łatwo, jak topowej drużynie z Runavik, czy jak stołecznemu HB, gdzie chętnych do kopania piłki nie brakuje. Łukasz Cieślewicz opowiada o tym, jak kobieca liga wygląda tam, gdzie nie zajrzeliśmy.

Niektórym klubom jest zdecydowanie ciężej. Czasami zdarza się, że zespoły się łączą, żeby mieć 18-20 dziewczyn do gry i treningu. W stolicy, największym mieście kraju, mamy dostęp do większej liczby zawodniczek. To ułatwia pracę, bo czasami muszę nawet oddać kilka dziewczyn do drugiej drużyny, bo mam ich za dużo na treningach. Budżet żeńskiej drużyny jest połączony z męskim zespołem. Wszystkie pieniądze, które trafiają do klubu, są dzielone wewnętrznie, nie mam w to wglądu. Jak o coś proszę to klub albo zapłaci, albo nie zapłaci. Ale częściej płacą!

W poniedziałek na Weszło pierwszy vlog z Wysp Owczych i więcej takich obrazków

W stolicy, poza HB Torshavn, jest rzecz jasna także B36. Klub, z którym HB dzieli stadion. Jeden z dwóch na świecie, gdzie każda z drużyn ma trybunę we własnych barwach.

Rywalizacja z B36 Torshavn jest taka sama, jak w piłce męskiej. Intensywność tych meczów jest wyższa. Czasami widzimy, że kobiety nie grają tak twardo, a w tych spotkaniach niektóre podostrzą i kartki się sypią. W tym sezonie niestety nie wygraliśmy ani jednego meczu derbowego – dwie przegrane i remis. Plus jest taki, że w tabeli i tak jesteśmy wyżej w tabeli – mówi nam polski trener.

Nieco mniej emocji derby budzą na trybunach. Co prawda, gdy grają faceci, obydwie grupy ograniczają się do żywiołowego dopingu. Bijatyk nie odnotowano. Panie zainteresowanie przyciągają jednak głównie przy okazji takich wydarzeń, jak to, którego byliśmy świadkami.

Na ligowe mecze kobiet nie przychodzi wiele osób. Finał przyciągnął trochę większą publikę, to taka większa impreza. Od rana na Stadionie Narodowym rozgrywane są finały różnych kategorii wiekowych: od U-13 po U-17.

Rzeczywiście, większa impreza, aczkolwiek w rodzinnym stylu. Większość kibiców miała dostęp do cateringu w sali VIP. Na trybunach pojawiły się familie zawodniczek, trenerzy innych żeńskich zespołów czy nawet asystent selekcjonera męskiej reprezentacji Wysp Owczych, Eli Hentze.

Być może oni wszyscy, tak jak my, nie mieli nic lepszego do roboty w sobotni wieczór. Ale nawet jeśli tak było, to pewnie, tak jak my, nie są zawiedzeni tym, co zobaczyli.

WIĘCEJ O PIŁCE NOŻNEJ NA WYSPACH OWCZYCH:

fot. własne

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

Komentarze

1 komentarz

Loading...