Przed przerwą Śląsk zasłużenie prowadził 1:0. Po zmianie stron gracze Zagłębia zagrali zdecydowanie lepiej i odwrócili losy meczu. Pomógł w tym fatalny błąd bramkarza gospodarzy Rafała Leszczyńskiego. Ostatecznie lubinianie wygrali Derby Dolnego Śląska 2:1 i uczcili w ten sposób 500. ekstraklasowy mecz Waldemara Fornalika w roli trenera.
To było spotkanie dwóch różnych połów. Pierwsza część – totalnie dla wrocławian. Z prawej strony szarpał Piotr Samiec-Talar. Eric Exposito często cofał się po piłkę i brał udział rozgrywaniu akcji. Nieźle funkcjonowała druga linia, gdzie przewagę gospodarzy napędzali Nahuel Leiva i Patrick Olsen. Z lewej strony nieźle wyglądała współpraca Patryka Janasika i Dennisa Jastrzembskiego. Naprawdę do niewielu rzeczy można było się przyczepić. Może brakowało trochę odważniejszych podań w trzeciej tercji, żeby tworzyć bardziej klarownej okazje. Ukoronowaniem niezłego występu graczy Śląska było wykorzystanie karnego przez Exposito.
SUPER PROMOCJA W FUKSIARZ.PL! MOŻESZ ODEBRAĆ 100% DO 300 ZŁ
Śląsk – Zagłębie Lubin 1:2. Exposito dał „pod ladę”
Nowy kapitan drużyny Jacka Magiery brał też czynny udział w akcji, która przyniosła „jedenastkę”. Hiszpan zagrał na wolne pole do Samca-Talara, a ten ewidentnie szukał kontaktu w narożniku pola bramkowego z Szymonem Weirauchem. Bramkarz Zagłębia rzucił się pod nogi skrzydłowego i zamiast w piłkę trafił rękami w jego nogi. Samiec-Talar sprytnie dzióbnął futbolówkę przed golkiperem. 19-latek z Lubina zbyt pochopnie wybiegł z bramki, bo pomocnik miejscowych był bardzo rozpędzony i w momencie kontaktu był wyrzucony na bardzo ostry kąt. Sędzia Szymon Marciniak słusznie wskazał na „wapno”, a powtórki wszystkich tylko w tym utwierdziły. Exposito strzelił silnie i „pod ladę”.
Zagłębie przed przerwą zagroziło tylko raz. Po dośrodkowaniu z rożnego główkował Bartosz Kopacz (na radar krył go Martin Konczkowski) i po strzale głową obił poprzeczkę. Kamery Canal+ w przerwie uchwyciły moment, w którym Damjan Bohar i Marko Poletanović żywiołowo dyskutowali, schodząc do szatni. Zapewne rozmawiali o tym, co trzeba poprawić, bo naprawdę w grze Miedziowych w zasadzie nic nie funkcjonowało tak jak należy.
Szybkie dwa gole i fatalne błędy gospodarzy
Po zmianie stron na boisku zameldował się Tomasz Pieńko. Wszedł za dość bezbarwnego Marka Mroza. To była kluczowa zmiana dla Zagłębia. Młodzieżowy reprezentant Polski w jednej ze swoich pierwszych akcji dosłownie wkręcił w ziemię dryblingiem Łukasza Bejgera. Po chwili oddał dość łatwy i lekki strzał, ale Leszczyński „wypluł piłkę”, a po chwili z najbliższej odległości wykorzystał to Dawid Kurminowski. Po czterech minutach goście z Lubina już prowadzili. Najpierw fatalną stratę zaliczył Olsen, później świetnym podaniem popisał się Kacper Chodyna, Konczkowski znów krył na radar i w końcu Bohar wykorzystał dogranie sprytnym strzałem wślizgiem.
Później Śląsk nieudolnie próbował wyrównać. Najlepsze okazje zmarnował Jastrzembski. W obu sytuacjach za sprokurowanie karnego zrehabilitował się Weirauch, broniąc próby pomocnika.
Cały poprzedni sezon nie zwyciężyli w takich okolicznościach
Zagłębie wygrało mecz, w którym przegrywało do przerwy. To nie zdarzyło się przez cały poprzedni sezon. Teraz wygrali w taki sposób już drugie starcie z rzędu. Przed tygodniem z Ruchem też przegrywali po pierwszej połowie 0:1. W ostatnich rozgrywkach Miedziowi tylko dwa razy zdobyli trzy punkty, kiedy przegrywali. Umówmy się, i tak nie były to wielkie zawody lubinian, ale w drugiej połowie to wystarczyło na Śląska, z którego z każdą minutą jakby schodziło powietrze. Gospodarzom nic nie dały zmiany (Mateusz Żukowski miał problemy nawet z przyjmowaniem piłki, nie mówiąc już o jego celności strzałów) czy roszady w ustawieniu. Jak się popełnia takie błędy, jak przy akcjach bramkowych Leszczyński, Olsen czy Konczkowski to nie można wygrać meczu na poziomie Ekstraklasy.
Fornalik zaraz może mieć kolejne „święto”
Ekipa z Lubina ma więc w tym momencie jako jedyna komplet dwóch zwycięstw w sezonie 2023/24 i dzięki temu jest liderem. To zakłamuje trochę tezę, że drużyny trenera Fornalika słabo spisują się jesienią. Niektórzy widzą w Zagłębiu zespół, który może zrobić największy postęp w stosunku do poprzedniej kampanii. Coś w tym może być, potencjału na pewno nie brakuje.
Pytanie, czy nie przeszkodzą w tym kontuzje. Dziś Fornalik nie mógł skorzystać z kontuzjowanego Damiana Dąbrowskiego. Ponoć to tylko drobny uraz. We Wrocławiu przedwcześnie boisko musieli opuścić Tomasz Makowski i Poletanović. W przypadku pierwszego to były tylko skurcze, a u Serba wyglądało to poważnie. W jednym ze starć w doliczonym czasie jego kolano nienaturalnie się wygięło. Cała trójka to gracze środka pola. Życzymy, żeby ich problemy zdrowotne nie były poważne.
A wracając jeszcze do Fornalika i jego jubileuszowego 500. meczu w Ekstraklasie, to trzeba też zaznaczyć, że dzisiejsza wygrana Zagłębia była jego 199. triumfem w najwyższej lidze w roli szkoleniowca. Wychodzi więc na to, że w kolejnym spotkaniu doświadczony trener znów będzie miał okrągły jubileusz. Oczywiście tylko wtedy, kiedy Miedziowi będą w stanie wyrwać trzy punkty w starciu z Lechem. Patrząc na start sezon lubinian, nie jest to zadanie z gatunku science fiction.
WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:
- Górnik Zabrze: Najsłabsza drużyna startu Ekstraklasy
- Pożar w Puszczy, największe wyzwanie dopiero przed nią
- ŁKS i festiwal frajerstwa? Nowe, nie znaliśmy
Fot. Newspix