Wiesz, że nie tylko jesteś w dupie, ale i zaczynasz się w niej urządzać, kiedy rzecznik prasowy Polskiego Związku Piłki Nożnej odpisuje dramatycznie bezradnym pytaniem „naprawdę myślisz, że nie próbujemy?” na sugestię twitterowego użytkownika Jacka Gnoja, czy przypadkiem nie wypadałoby przedzwonić do Fernando Santosa, łączonego od rana z saudyjskim Al-Shabab.
Santos nie odbiera telefonu. Przebywa na urlopie. Może ma lepsze rzeczy do roboty. Szluga odpalić, drineczka wypić, poopalać się, na słońce popatrzeć, w morzu czy innym oceanie się wykąpać, któż go tam wie.
Ludzie z PZPN-u dzwonią. Dzwonią i dzwonią, bo kolejny kryzys na horyzoncie, saudyjscy szejkowie chcą podebrać nam selekcjonera. No ale tu koło się zamyka, bo… Santos nie odbiera telefonu.
W Polskim Związku Piłki Nożnej wymyślono więc wspaniały pomysł na rozwianie wątpliwości rosnących w nieufnym narodzie: trzeba wydać jakieś oświadczenie, choć tu bardziej pasowałoby chyba swojskie „trzaaa”. Poszedł komunikat: „Selekcjoner przebywa aktualnie na urlopie. Tydzień temu był w Polsce na meczu Superpucharu Raków – Legia i nie było z jego strony żadnych sygnałów odnośnie zmiany jego planów zawodowych”.
I tak, jest to typowe oświadczenie PZPN-u. Takie, które nic nie mówi, nic nie wyjaśnia, tylko jeszcze podgrzewa atmosferę. Bo nie ma w tym grama przypadku, że rzecznik Jakub Kwiatkowski właśnie pod tym postem zamieścił to rozpaczliwe pytanie: „naprawdę myślisz, że nie próbujemy?”.
Jedno drugiemu przeczy, nie?
Niezależnie od powodów, dla których Fernando Santos nie odbiera telefonu od ekipy PZPN-u, to nie był dobry moment na takie oświadczenie, bo tylko wyszło na jaw, że najważniejsi oficjele polskiej piłki kopanej kompletnie nie ogarniają własnych spraw. Wpadają w panikę, bo ktoś w Al-Shabab, którego zarząd dopiero się konstytuuje, wypuścił w świat informację, że jednym z kandydatów na trenera może być Fernando Santos.
Nie jest to poważne, prawda?
Nie jest, cholernie jest to niepoważne, ale czego tu się spodziewać po PZPN-ie, którego wizerunek znajduje się w ruinie. Przy ostatniej aferze, tej ze skazanym za korupcję Mirosławem Stasiakiem na pokładzie samolotu do Mołdawii, z oświadczeniem czekali kilka dni i było to o kilka dni za długo, już nawet abstrahując od kłamliwości i niezdarności tego komunikatu. Teraz, dla odmiany, nie czekali w ogóle i ponownie się przejechali, bo zupełnie pomyliły im się kolejności działania.
Co za cyrk.
Co za bajzel.
No i wstyd, po prostu wstyd.
Czytaj więcej o PZPN:
- Saudyjczycy potwierdzają zainteresowanie Fernando Santosem! Polska straci selekcjonera?
- Boniek przesadzał z PR-em? To co powiecie o obecnych ancymonach?
- Stasiak, Hajto, inszury.pl i prośba Kuleszy. Kulisy afery PZPN
- „Odwołanie prezesa przy obecnym statucie PZPN jest w zasadzie niewykonalne”
- Wizerunek PZPN-u jest w ruinie
Fot. Newspix