Reklama

„Angielski futbol nabrał stylu Pepa”. Jak Guardiola zmienił Premier League?

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

09 czerwca 2023, 13:43 • 19 min czytania 20 komentarzy

Pep Guardiola zdominował Premier League. Jego Manchester City jest jednak nie tylko walcem rozjeżdżającym kolejnych rywali, ale i inspiracją. Hiszpan odmienił oblicze angielskiej piłki – tej zawodowej i tej młodzieżowej. Właśnie o tym opowiada dokument zrealizowany przez „Viaplay”. O „Guardiolizacji Premier League” rozmawiamy z jednym z jej autorów – Michałem Zachodnym.

„Angielski futbol nabrał stylu Pepa”. Jak Guardiola zmienił Premier League?

Erling Braut Haaland, Ilkay Guendogan, John Stones, Ołeksandr Zinczenko, Brendan Rodgers oraz sam Pep Guardiola. To tylko kilka nazwisk z listy rozmówców, którzy zostali przepytani przez „Viaplay” w trakcie tworzenia wspomnianego dokumentu. Michał Zachodny zdradza nam kulisy tej produkcji, opowiada o pomysłach na kolejne części opowieści o zmianach wprowadzonych przez Hiszpana i dzieli się własnymi spostrzeżeniami dotyczącymi ery Pepa na Wyspach Brytyjskich.

***

Pep Guardiola to największa inspiracja we współczesnej piłce?

Mogę odpowiedzieć tak, jak robił to Frank de Boer — wiele osób odwołuje się współcześnie do Guardioli, a on sam miał swoje inspiracje. Skoro mówi wprost, że korzysta z fundamentów, które chłonął od Johanna Cruijffa, to dlaczego mamy mówić, że to, co obecnie my chłoniemy, to jest sam Pep Guardiola? Ale jest wyraźne oddzielenie tamtego futbolu, od obecnego pod względem intensywności, pod wieloma względami — tego, co robią trenerzy, różnorodności taktycznej, która jest znacznie większa niż kiedyś była. Także dlatego przekonanie o Guardioli jako inspiracji jest tak mocne.

Reklama

On sam mówi, że nie czuje się osobą, która stawia wzorce, bo samemu czerpie z m.in. Roberto de Zerbiego, Marcelo Bielsy. W pewnym sensie pokazuje to jego pokorę i to jak trudno jest w futbolu o wymyślenie czegoś nowego. Jednocześnie wszystko, co osiągnął Guardiola do tej pory – niezależnie od tego, jakimi piłkarzami i budżetami dysponował – robi ogromne wrażenie. To uruchomiło inny sposób myślenia u trenerów, odkryło nowe pokłady możliwości, zluzowało pewne klapki w głowach. Teraz na piłkarza z danej pozycji patrzy się nawet na pięć, sześć różnych sposobów, a nie na jeden, dwa. A to jest bardzo duża zmiana.

Rudzki: Imperium Pepa Guardioli – naiwne myślenie, że chodzi tylko o miliony

Inspiracje Pepa Guardioli istnieją, bez nich nie byłoby tego, co oglądamy. Wasz dokument ujął to jednak w jedno hasło – „guardiolizacja”. Bo dobrze wiemy, z kim utożsamiać konkretny styl i filozofię.

Największe zmiany, jakie pokazuje guardiolizacja to nie to, że Manchester City mnóstwo wygrywa. Bardziej chodzi o to, jak Pep zmienił postrzeganie ligi i jakie dzięki niemu są obecnie wymagania wobec trenerów. Już nie chodzi o samych trenerów, ale o ludzi, którzy ich zatrudniają. Oni chcą więcej, piłkarze chcą więcej. Chcą grać w określony sposób, widzą, że jest taka możliwość, tylko potrzebują do tego trenera z odpowiednim warsztatem i odpowiednimi też przekonaniami. Skoro to wszystko dzieje się w Anglii, w lidze, która jeszcze kilkanaście lat temu uchodziła za mocno zamkniętą, oczywiście do czasu kiedy pojawili się Mourinho, Benitez czy wcześniej Arsene Wenger, czyli szkoleniowcy, którzy starali się wprowadzić coś nowego.

Wciąż jednak panowało postrzeganie Anglii, Wielkiej Brytanii, jako wyspy odosobnionej od wpływów kontynentalnych – taktycznych, piłkarskich, ale też tego, jak funkcjonuje klub. Odwoływaliśmy się do trenera-menedżera, do wieloletnich projektów Fergusona i Wengera. Zaczęło się to zmieniać ze względu na to, jak Guardiola funkcjonował w Barcelonie i to, co w niej osiągnął i przede wszystkim przez to, co już zdołał osiągnąć z Manchesterem City.

Trzeba pamiętać, że Manchester City był idealnie przygotowany pod Guardiolę. Robiono absolutnie wszystko, by w momencie, w którym Pep pojawił się w Manchesterze, czuł się komfortowo, bo komfort i poczucie uwielbienia, spełnienia, odpowiedniego otoczenia, jest dla niego ważne. Ostatnio wskazywał to Marti Perarnau, autor książek o Pepie, jeden z jego najbliższych współpracowników.

Reklama

Wasz dokument to bardziej rzecz przeznaczona dla kościółka Pepa, czy taki kaganek oświaty dla pogan?

W pewnym stopniu jest to dokument przeznaczony dla tych, którzy są przekonani do stylu gry Guardioli, ale uważam, że staraliśmy się to zrobić w taki sposób, żeby osobom, które inaczej postrzegają futbol, trochę otworzyć oczy na to, jak Guardiola funkcjonuje. Dlaczego tak zmienia piłkarzy, dlaczego w ogóle istnieje to wrażenie kościółka Guardioli, dlaczego ci piłkarze są tak do niego przekonani, jakich piłkarzy szuka, jak jego wpływ widzą inni trenerzy i jak to jak to funkcjonuje od środka?

Wydaje mi się, że to się udało, bo narracja nie jest prowadzona przeze mnie, przez nikogo z zewnątrz, ale właśnie przez wszystkie osoby, które albo są wciąż w tym samym miejscu, albo z nim współpracowały, albo znają go bardzo dobrze, albo z nim rywalizują.

John Stones mówi, że nie jest łatwo załapać to, co Pep Guardiola chce przekazać, ale później widzisz, że twoje rozumienie futbolu i twoja wiedza o futbolu nie jest taka, jak ci się wydaje.

Progres Stonesa od momentu, kiedy przyszedł do Manchesteru City, do roli, którą odgrywa obecnie, trochę trwała. Przez te siedem lat Guardiola jednak z niego nie rezygnował. Nie widział powodów, żeby stwierdzić, że jego proces nabierania wystarczającej inteligencji do gry w jego drużynie partii, nie przebiega właściwie. Wręcz przeciwnie – dostrzegł w nim potencjał na coś więcej i tak szczerze mówiąc, nie wyobrażam sobie innego trenera, którego byłoby stać na taką zmianę, w takim momencie sezonu, przy tylu problemach i przy wielu rozwiązaniach, które w City już były. On mimo wszystko zdecydował się na to, widząc jaką korzyść przyniesie to całej drużynie.

Wracając do tego, co mówi Stones: w dokumencie Kevin de Bruyne opowiada, jak sam widzi, że gdy pojawia się nowy zawodnik, ma on problemy z tym, żeby zrozumieć to, czego wymaga od niego Guardiola. Przypominam sobie opisywane wiele razy scenki z Raheemem Sterlingiem, który miał problemy, żeby wdrożyć się w to, czego wymaga hiszpański szkoleniowiec. W pewnym momencie Pep musiał namalować na boisku treningowym odpowiednie miejsce, w którym Sterling miał stać cały czas w momencie, gdy City budowało atak. Wcześniej, czy to ze względu na intuicję, czy to ze względu na jego nawyki, nosiło go po całym boisku, co irytowało Guardiolę.

To samo spotkało Jacka Grealisha, który miał w najlepszym przypadku przeciętny pierwszy sezon po przyjściu do City. W tym sezonie urósł do miana jednego z najważniejszych zawodników, nawet jeśli nie potwierdzają tego liczby, to ilekroć ogląda się Manchester City, wydaje się, że jest idealnie dopasowaną częścią pod względem umiejętności, które posiada i które przekłada na grę zespołową, bo to dla Guardioli jest najważniejsze – żeby funkcjonować właściwie w systemie, który narzuca.

Przypadek Stonesa jest o tyle ciekawy, że to wychowanek Barnsley, które być może w jego czasach nie było prosto grającą drużyną, ale w ostatnich latach dało się poznać jako zespół grający typowo angielską, maksymalnie uproszczoną piłkę.

To właśnie przykład guardiolizacji, bo wychowując się w Barnsley Stones był zupełnie inaczej prowadzony niż gra pierwszy zespół. Z tego co pamiętam, Stones opowiadał, że już wtedy był w treningach prowadzony tak, jak angielskim trenerom wydawało się, że powinien być prowadzony piłkarz hiszpański, konkretnie z Barcelony. Czyli już wtedy wzorce barcelońskie były przenoszone do Anglii. To nie tylko Barnsley, całe szkolenie angielskie, wprowadzenie większej uniwersalności i pewności siebie przy piłce piłkarza angielskiego, było efektem tego, co działo się z udziałem Barcelony Guardioli.

Guardiolizacja Premier League nie nastąpiła w momencie kiedy Pep pojawił się w Anglii i wygrał pierwsze mistrzostwo. Ona już oddolnie trwała. Z tego, jak zainspirował świat swoją Barceloną, czerpie teraz korzyści. Nie jest wyłącznie tak, że bazuje na zawodnikach sprowadzanych. Ma Phila Fodena, Jacka Grealisha, Johna Stonesa, Rico Lewisa – piłkarzy wychowanych w Anglii.

Szkolenie to jedno, ale wydaje się, że na najwyższym poziomie angielska piłka potrzebowała takiej postaci, żeby przenieść te wzorce także do futbolu profesjonalnego. Pep jest taką latarnią?

Oczywiście, że tak, ale wydaje mi się, że taka postać jak Guardiola ze względu na to, że pracuje z zawodnikami, którym może zaoferować dowolne pieniądze, może w pewnym sensie deprymować. Bo przecież robi to z najlepszymi. Natomiast siłą przekazu Guardioli jest to, że wyzwolił odwagę potrzebną do takiego grania. Trenerzy też są estetami: jakiś styl gry się im podoba bardziej. Po piętnastu latach pracy Pepa na najwyższym poziomie możemy powiedzieć, że skoro on wskazał ten sposób grania, a inni – nie dysponując takimi warunkami, finansami, piłkarzami – też tego chcą, to również wynika z odwagi. Frank de Boer mi powiedział: niech nikt nie ma wątpliwości, ten styl jest najtrudniejszy do wdrożenia. A angielski futbol właśnie tego nabrał. Wcześniej posiadał on bardziej pragmatyczne oblicze, obecnie jest kojarzony z tym, jak inteligentnych piłkarzy posiada.

Nawet jak spojrzymy na reprezentację Anglii Garetha Southgate’a – w ostatnich latach częściej zarzucano mu, że nie wykorzystuje we właściwy i wystarczający sposób tego piłkarskiego potencjału. Widząc, jakich piłkarzy ma do dyspozycji Anglia, jak oni grają, ludzie chcą, żeby tak wyglądała również reprezentacja Anglii. To chyba największe zwycięstwo guardiolizacji, że poprzez sposób pracy i myślenia o futbolu, otwarcia możliwości w treningu i taktyce, trenerzy sami zdobyli większe przekonanie o tym, że potrafią coś więcej niż tylko to, o czym w dokumencie mówił Garry O’Neil – ustawić zespół w 4-4-2 i liczyć, że po tygodniu treningów to jego zespół okaże się lepszy od rywala grającego w 4-4-2.

Społeczne wymaganie odwagi od reprezentacji to radykalna zmiana poglądów. Czytając „Odwróconą piramidę” Jonathana Wilsona dowiemy się, że Anglicy latami cierpieli na przekonanie, że nikt poza nimi nie ma recepty na dobry futbol.

Angielski futbol długo sprowadzał się do tego, żeby zmaksymalizować swoje szanse na zwycięstwo, ale w jak najprostszy sposób. Żeby nie komplikować. Jak sobie przejrzymy określenia potocznie używane w angielskim futbolu nawet w ostatnich latach, to jednym z popularniejszych jest tytuł książki Michaela Coxa o taktyce w Premier League w oryginale: „The Mixer”. To odniesienie do określenia „put it in the mixer”, czyli wrzuć to w pole karne. Tak myślano o futbolu.

Skoro czytałeś „Odwróconą piramidę” to wiesz, że osobowość i praca Charlesa Reepa, który przygotowywał opracowania statystyczne, krótkowzroczne, skierowane na konkretne rozwiązania, sprowadzały się do tego, że im prościej grasz, im mniej robisz z piłką, im mniej podań wykonasz, tym większe masz szanse na strzelenie gola.

Później możemy wskazać na Sama Allardyce’a, który wrócił ze Stanów Zjednoczonych i myśląc bardziej analitycznie o futbolu, dalej nie wychodził spoza ram pragmatyczności. Stworzył określenie maksymalizacji szansy na strzelenie gola, tworząc konkretne strefy, w których jak najczęściej ma się znajdować piłka posyłana z oddali przez obrońców, wyrzucana zza linii bocznej, wrzucana poprzez stałe fragmenty gry. Przecież gdy Guardiola zaczynał pracę w City, to Allardyce równocześnie obejmował – na krótko – stanowisko selekcjonera.

Oczywiście nie możemy powiedzieć, że to tylko Guardiola spowodował, że piłka została sprowadzona na ziemię. Wcześniej byli inni, Arsene Wenger zrobił to jako pierwszy, zmieniając też sposób myślenia zawodowstwie w angielskim futbolu, natomiast efekt Guardioli na szkolenie i warsztat trenerski na całym świecie był tak mocny, że otrzymujemy jego owoce jako obserwatorzy piłki, osoby zachwycające się tym, co można zrobić z zawodnikiem i zespołem.

Wspomniałeś, że efekt guardiolizacji występował już w zmianie podejścia do szkolenia młodzieży. Czy możemy więc powiedzieć, że kiedy Pep trafił do Anglii, napotkał opór? W waszym dokumencie jest taka scena, gdy Guardiola opowiada na konferencji prasowej o długich piłkach i wślizgach, sprawiając wrażenie osoby zniesmaczonej samą koniecznością sprowadzanie rozmowy o futbolu na taki poziom.

Patrząc z perspektywy czasu na to, co zdarzyło się w pierwszym sezonie, który City skończyło na trzecim miejscu, jest to bezcenna lekcja. Może nawet on sam nie spodziewał się tego, co spotkał w Premier League. Że to jest tak mocne, że tak bardzo wpływa to na pewność siebie zawodników i grę jego drużyny. Wcześniej rywalizował z drużynami angielskimi, ale z tymi najlepszymi, w Lidze Mistrzów, które już grały w sposób bardziej kontynentalny, bardziej ułożony i mniej bazujący na tym, co w pierwszych latach Pepa Guardioli było bardzo zauważalne.

Wspominamy o meczach z Leicester City, Evertonem. Wciąż są drużyny grające w Premier League w sposób bezpośredni i zorganizowany, ale Guardiola nauczył się jak to kontrolować. To ciekawa historia – ile futbol angielski mu dał. To nie tak, że on przyszedł i wszystko zmienił, sprawiając, że wszyscy grają na jego sposób. Wówczas mecze byłyby dla niego mniejszym wyzwaniem niż te, w których rywal zamyka się pod własnym polem karnym.

W „Guardiolizacji” Pep mówi nam, że różnorodność bardzo go cieszy, bo nie ma nudy, a nuda zniechęciłaby go do bycia trenerem. Anglia dała mu sporo narzędzi do tego, żeby nauczył się, jak opanować długie podania, jak kontrolować drugie piłki. Myślę, że to, co oglądamy z udziałem Johna Stonesa również jest jednym z elementów – jak zatrzymać kontrę przeciwnika, jak zablokować rywala i zepchnąć go jeszcze bliżej własnej bramki, jednocześnie samemu otwierając nowe możliwości rozgrywania piłki i budowania ataku.

Pep Guardiola powiedział, że chce grać w Anglii futbol, który czuje. Czy on spodziewał się, że Premier League podąży jego śladem, czy po prostu wyznaczył cel samemu sobie?

Skoro już widział, jaki wpływ ma na grę w całej Europie, myślę, że w pewnym sensie się spodziewał. Natomiast najważniejsze było to, żeby tym konkretnym sposobem myślenia o futbolu zdominować Anglię, najtrudniejszą ligę. Ligę, w której wcześniej kwestionowano, jego podejście. Jego pierwszy sezon nawet wykorzystywano, żeby pokazać, że to się nie uda, a on jeszcze mocniej idąc w swoje przekonania, stawiając na zawodników technicznych, na fałszywą dziewiątkę, zaczął notować niesamowite sezony.

W tym wszystkim najfajniejsze jest to, że Manchester City nie pozostał taki sam, jak pięć, sześć lat temu. Szuka nowych rozwiązań, widzi, że gdy rywale przygotowują na niego coś specjalnego, to jest w stanie być o krok wcześniej, trochę to uprzedzić i pokazać, że to nie jest tak, że już mamy konkretne postrzeganie jego zespołu i wiemy dokładnie, co się stanie w danym meczu. Oczywiście w większości spotkań tak pewnie jest, możemy sobie wyobrazić skład i grę Manchesteru City w finale z Interem Mediolan bez większego problemu, to jest jasne dla osób oglądających ich w tym sezonie, ale on sam wie, w którym momencie musi coś zmienić, żeby czymś zaskoczyć, a czasem też trochę sprowokować swoich piłkarzy, żeby wyszli z komfortu jakim jego futbol jest.

To, co oglądamy teraz w wykonaniu Manchesteru City, to finalna faza tego projektu? Może to dziwnie brzmi w kontekście drużyny, która już tyle wygrała, ale teraz wygląda to na zsynchronizowany mechanizm.

Różnie możemy na to patrzeć. Mógłbym zapytać, czy w sezonie, w którym przebił granicę 100 punktów, nie uzyskał synchronizacji? Uzyskał. Siłą Guardioli jest to, że on dostrzega możliwość zmiany, dorzucenia czegoś nowego. W tym sezonie tym elementem jest Erling Haaland. Nie jest tak, że to, co osiągnął teraz, jest dane raz na kolejne kilka lat. Zaraz może się okazać, że nie ma Ilkaya Gundogana, Bernardo Silvy, że znacząco obniża się dyspozycja Kevina de Bruyne. Guardiola musi się zmieniać, antycypować pewne rzeczy.

Jasne jest, że w momencie, w którym zobaczyliśmy Johna Stonesa wchodzącego w środek pomocy, dostrzegliśmy układ, który uruchomił wszystkie połączenia, które wcześniej Guardiola dostrzegał głównie jako możliwość. Ale on już pewnie kombinuje, jak ten Manchester City może stać się jeszcze lepszy, bardziej efektywny, albo nawet efektowny. Pep miał taki moment, w którym widząc jak pracuje na boisku Julian Alvarez, mówił, że myśli o tym, jak sprawić, by Argenytńczyk grał równocześnie z Haalandem i de Bruyne. Kolejny sezon też wiele nam powie o Hiszpanie. Czy widzi moment do zmiany, czy wersję, która starczy mu na kolejny okres.

Może inaczej to ugryzę. Co uważasz za kluczowy moment w budowie tego Manchesteru City, za moment, w którym oni weszli na poziom, który obecnie prezentują?

To musi być ta zmiana związana z Johnem Stonesem, ponieważ jego wejście w drugą linię pozwoliło lepiej zabezpieczyć ataki i własne pole karne. Moglibyśmy też wrócić do zrezygnowania z Joao Cancelo, czy w ogóle bocznych obrońców. Sam Guardiola mówi, że teraz ma porządnych obrońców, którzy pomogą mu w momentach, w których zwykle jego zespół cierpiał, a więc kiedy rywal zagrywa piłkę wysoko w pole karne, gdy nawet na chwilę powoduje chaos w szesnastce. Teraz posiada takich obrońców, i to czterech w linii plus jeszcze Rodriego, który doskonale się z tej roli wywiązuje i zna obowiązki środkowego obrońcy, że jest dużo bardziej zabezpieczony.

Statystyki powiedzą nam również, że Manchester City już nie jest tak intensywny w pressingu. Cały czas chce być w wysokim pressingu, ale teraz wybiera sobie momenty, w których może przeciwnika napocząć. Czasem cofa się bliżej środkowej linii, przesuwa, przesuwa i dostrzega właściwy moment, w którym może zaatakować, odzyskać piłkę i strzelić gola. Jak sobie przypomnimy gola Liverpoolu na Etihad, to było rozegranie od Alissona. City przesuwało się, starało się zabezpieczyć środek pola, żeby tam nie wszedł Liverpool, ale ten jeden raz nie zafunkcjonowało to tak dobrze. Ale to był ten jeden raz. Siłą City jest to, że mając inteligentnych piłkarzy uczą się bardzo szybko, nawet jeśli zdarzają się im błędy w organizacji, pressingu, asekuracji, to zwykle są popełniane raz.

Do tego City broni coraz lepiej. Nie musi bronić tak intensywnie, ale robi to coraz lepiej. Wszystkie zmiany składające się na całość, którą obecnie oglądamy, dają wrażenie idealnej układanki. Natomiast czy to była decyzja o zrezygnowaniu z Joao Cancelo, czy o wprowadzeniu Johna Stonesa, czy o ustawieniu Jacka Grealisha i Bernardo Silvy jako dwóch kluczowych skrzydłowych… Każdy może mieć swój punkt widzenia. Pamiętajmy, że były też rozwiązania, w których Guardiola ustawiał Bernardo Silvę na lewej stronie obrony, że były rozwiązania z Rico Lewisem schodzącym do środka pomocy, że Ilkay Gundogan i Kevin de Bruyne pełnili różne role. Inaczej grali Phil Foden i Riyad Mahrez.

W pierwszej części sezonu Guardioli zależało na większej kontroli posiadania piłki, ale niekoniecznie takim ciągłym przyspieszaniu. On sam mówi, że posiada różnych zawodników i musi się do nich dostosować. W porównaniu do poprzednich sezonów ma teraz większą liczbę zawodników, którzy bardzo chętnie szybko przenosiliby się pod bramkę przeciwnika i to też sprawiło, że Manchester City grając trochę niżej, jest jeszcze groźniejszy. Ma Erlinga Haalanda, ale nie grają tylko w sposób dopasowany do niego. Wręcz przeciwnie.

Patrząc na to, jak Pep chce rozgrywać przez skrzydłowych – posiadając skrzydłowych, którym piłkę dogrywa się do nogi, żeby skontrolowali tempo i umiejętnościami, dryblingiem wygrali pojedynek w strefie ataku, wprowadzili piłkę do środka pola – to kolejna rzecz, która ustabilizowała się w ramach tego sezonu.

Mówiąc o finalnym efekcie miałem na myśli także to, że Guardiola wreszcie znalazł sobie grupę osób, którą może formować jak plastelinę. Mają taki poziom zrozumienia jego pomysłów, że są w stanie dopasować się do każdego zaproponowanej wersji.

Frank de Boer mówił w naszym dokumencie, że Guardiola potrzebuje piłkarzy, którzy są w stanie przede wszystkim zrozumieć, a później wypełnić dwie, trzy role na boisku. Te role mogą być skrajnie różne, czego przykładem jest Bernardo Silva, o którym Pep mówi, że mógłby zagrać wszędzie poza środkiem obrony i bramką.

Postępowanie z Joao Cancelo pokazuje, czego jeszcze wymaga Guardiola – oddania swoim pomysłom. Jeśli ktoś nie podchodzi z odwagą i przekonaniem do tego, co on proponuje, wprowadza element destabilizacji. Nie jest więc drużynie potrzebny bo może jej zaszkodzić. Takich zawodników teraz się „produkuje”. Szkoli się teraz piłkarzy, którzy mają spełniać różne role, rozumieć inne zadania. Im bardziej futbol idzie w kierunku uniwersalności zawodników, tym bardziej widzimy, że Guardiola szuka specjalistów z umiejętnością dostosowania się.

Czwórka środkowych obrońców to specjaliści w bronieniu, ale też świetnie rozgrywają piłkę, potrafią myśleć jak środkowy pomocnik. Jest trochę tak, że Pep szuka zawodników na 120% możliwości. Widzi więcej i jest w stanie to wyciągnąć.

W kontekście Cancelo – Ian Evatt, trener Boltonu wzorujący się na Guardioli, mówił w „The Athletic”, że żeby zaszczepić taką wizję w drużynie, trener musi „kupić” każdego zawodnika, bo inaczej to nie wypali. Z kolei w przypadku Erlinga Haalanda eksperci wciąż zastanawiają się, czy Manchester City w pełni korzysta z jego atutów, podczas gdy on sam zachwyca się przywiązaniem Pepa do detali. Będąc w Bryne dowiedziałem się wiele o tym, jakim detalistą jest Erling, więc skoro znalazł kogoś, kto jest w tym aspekcie jeszcze większym freakiem niż on sam, to ktoś taki musi być zupełnie zwariowany.

Erling Haaland jest doskonałym przykładem, bo wszyscy zastanawiali się, co musi zrobić, żeby podnieść swoje umiejętności techniczne i mieć większy udział w grze. Natomiast Guardiola za każdym razem odwracał ten proces i mówił, że to odpowiedzialność zespołu, żeby odpowiednio wykorzystywać swojego napastnika i dostrzegać to, jakie ruchy wykonuje bez piłki, ile razy pokazuje się na wolne pole. W wielu tekstach podsumowujących ten sezon jest wspomnienie odprawy, którą Hiszpan przeprowadził po jednym z pierwszych meczów tego sezonu, pokazując tylko te ruchy Erlinga Haalanda, które nie były wykorzystywane przez kolegów, zarzucając swoim zawodnikom to, że oni muszą mu podawać piłkę.

W jednym z pierwszych meczów była sytuacja, gdy Phil Foden wyszedł na sam na sam, a obok wybiegał Haaland. Nie podał mu, uderzył niecelnie, a na konferencji Guardiola wprost zwracał się do Fodena, że w takiej sytuacji musi podać napastnikowi, bo trzeba go wykorzystwać i karmić. Pep potrafił spojrzeć na cały ten proces inaczej niż tylko tak, że drużyna, która potrzebowała dziewiątki, dostała dziewiątkę. Szukał różnych dróg do tego, jak uruchomić Haalanda nie tracąc tego, czym Manchester był we wcześniejszych latach i to mu się udało.

Wielki piłkarz z małego miasteczka. Reportaż z Bryne, miejsca, gdzie dorastał Erling Haaland

Pomówmy jeszcze o samym dokumencie. Czujecie, że jest materiał na „Guardiolizację Premier League 2”?

Myślę, że jest jeszcze ogromna możliwość rozwinięcia tematu. Nie chodzi już o sam Manchester City i sposób myślenia o futbolu w Anglii, o czym jest na końcu dzięki temu, co mówili Brendan Rodgers i Gary O’Neil, ale o spojrzenie na angielski futbol bardziej przekrojowo – gdzie te zmiany widać najbardziej? W niższych ligach, w szkoleniu. Ciekawi mnie, jakie efekty są widoczne na niższych poziomach, chciałbym poznać takie osoby. Sam tytuł skupia się na najlepszej lidze, ale daje możliwość spojrzenia na to, co jest niżej.

Ile rzeczy nie zmieściło się do części pierwszej?

Sama rozmowa z Frankiem de Boerem trwała kilkadziesiąt minut, a w materiale mogliśmy zawrzeć tylko kilka. Wątków było zdecydowanie więcej i to też jest siła tego, co ma do dyspozycji nadawca Premier League, czyli możliwość rozmów z piłkarzami tydzień w tydzień, z różnych klubów. Nasza grupa jest tak szeroka, że możemy poprosić nawet o zadanie konkretnego pytania danemu piłkarzowi choćby Manchesteru City.

Często opierało się to właśnie na tym, że mając dziesięć minut z piłkarzem – a to nie jest dużo – próbujemy wycisnąć z tego jak najwięcej. Do tego potrzeba chęci samego zawodnika. Wiele o inteligencji piłkarzy Manchesteru City mówi to, że dostając jedno czy dwa pytania, byli w stanie tak szeroko odpowiedzieć. Ołeksandr Zinczenko rozmawiał ze mną dziesięć minut, a czułem się tak, jakby to trwało pół godziny, bo tyle informacji przemycił. Mówił o tym, jak sam czuł się w drużynie, jak oglądał mecze poprzednich drużyn Guardioli, żeby przygotować się na to, co go czeka, jak był pod wrażeniem rywalizując z byłą drużyną Guardioli i jak sam myśli jako potencjalny trener drużyny przeciwnej.

Jedną z ciekawszych rozmów była ta z Brendanem Rodgersem, z którym o Guardioli rozmawiałem tylko chwilę. Wcześniej pytałem o jego warsztat, jego sposób postrzegania futbolu i to, jak on się zmieniał na przestrzeni lat. Nawet jeśli nie padało tam nazwisko Pepa Guardioli było czuć, jaki wpływ ma on na jego pracę. Na koniec przyznał to zresztą sam, niekierowany przeze mnie.

Najbardziej zaimponowało mi u piłkarzy ich przekonanie do tego, co Guardiola im proponuje, ale też to, że przy tak skomplikowanych rozwiązaniach taktycznych, wymaganiach odnośnie każdej w zasadzie roli, słychać od nich, że Pep nie tworzy z futbolu fizyki kwantowej, ale w oczach każdego z nich grę upraszcza. To, jakimi sposobami i słowami to osiąga jeszcze bardziej po dokumencie mnie intryguje.

WIĘCEJ O MANCHESTERZE CITY:

ROZMAWIAŁ SZYMON JANCZYK

fot. Newspix

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

Komentarze

20 komentarzy

Loading...