Sędzia techniczny Damian Sylwestrzak opowiedział o kulisach finału Pucharu Polski między Legią Warszawa a Rakowem Częstochowa na kanale Youtube DZPN. Wyjaśnił, dlaczego trenerzy obu drużyn nie zostali wyrzuceni na trybuny.
Finał Pucharu Polski był meczem podwyższonego ryzyka. Sędziowie już od pierwszych minut musieli podejmować trudne decyzje. Yuri Ribeiro obejrzał czerwoną kartkę już w siódmej minucie. Później atmosfera tylko się zagęściła. Po kwadransie gry żółte kartoniki obejrzeli obaj trenerzy Marek Papszun i Kosta Runjaic. Okazuje się, że według wytycznych powinni wylecieć na trybuny. Powody, dlaczego tak się nie stało wytłumaczył arbiter techniczny tego spotkania Damian Sylwestrzak.
– Czasami niestandardowy mecz wymaga niestandardowych rozwiązań. Dopóki nie zostaje drastycznie przekroczona granica, której nie wolno przekraczać, szara strefa w takich meczach jak finał Pucharu Polski jest nieco większa. Gdyby w trakcie spotkania doszło do takich incydentów, jakie miały miejsce po ostatnim gwizdku, to byśmy się nie zastanawiali nad zmniejszaniem kary. Nie można do wszystkiego podchodzić zerojedynkowo, książkowo. Nadal obowiązują nas przepisy, ale też duch gry. Byliśmy przygotowani na taki scenariusz meczu. No może nie aż taki, biorąc pod uwagę, co się stało na koniec, ale wiedzieliśmy, że będzie to ciężkie spotkanie – powiedział Sylwestrzak w rozmowie na oficjalnym kanale Youtube Dolnośląskiego Związku Piłki Nożnej.
Po meczu na skład sędziowski spadła fala krytyki za sposób prowadzenia finału. Cieniem rzuciły się sytuacje, które rozegrały się po końcowym gwizdku i wybryki piłkarzy obu drużyn ze szczególnym uwzględnieniem karygodnego zachowania Filipa Mladenovicia, który został już ukarany.
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Czy wygrywasz B-klasę, czy Ekstraklasę, emocje są takie same
- Zagłębie Lubin nadal w strefie zagrożenia. A ostatnio sędziowie w dobrej formie
- Badziewie z Gdańska i magia Velde [KOZACY I BADZIEWIACY]
Fot. FotoPyk