Reklama

Dobry mecz w poniedziałek, Łęczna wygrywa na wyjeździe. Uszczypnijcie nas!

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

11 maja 2015, 20:02 • 2 min czytania 0 komentarzy

Jak zapewne doskonale wiecie – wspominaliśmy o tym jakieś 739 razy – oglądanie poniedziałkowych meczów Ekstraklasy traktujemy w kategoriach przykrego obowiązku. Mus to mus, ale wolelibyśmy nie zaczynać tygodnia od męczenia buły, bo umówmy się – zazwyczaj tak te spotkania wyglądały. Nie dość, że poniedziałek, to jeszcze spotkanie Piasta Gliwice z Górnikiem Łęczna. Te nazwy nie zwiastowały niczego dobrego. Tymczasem… szok. Ekstraklasa po raz kolejny nas zaskoczyła. Ale tym razem pozytywnie.

Dobry mecz w poniedziałek, Łęczna wygrywa na wyjeździe. Uszczypnijcie nas!

Piast był faworytem tego spotkania – było to jasne jak czupryna Pawła Sasina. Po pierwsze dlatego, że na zakończenie fazy zasadniczej dość pewnie wygrał w Łęcznej. Po drugie – drużyna Jurija Szatałowa przez cały sezon beznadziejnie gra na wyjazdach, a po trzecie – ostatnio w ogóle gra beznadziejnie, niezależnie od miejsca rozgrywania spotkania.

I dość długo mecz ten przebiegał według najbardziej spodziewanego scenariusza. Piast przeważał, w końcu Horvath strzelił bramkę, a jeszcze przed przerwą mógł dołożyć drugą (pomylił się minimalnie). Górnik atakował raczej niemrawo, a Szatałow wyglądał nam na człowieka, który kompletnie nie wierzy, że może go spotkać dzisiaj coś miłego. To, że w przerwie opuścił szatnię już po kilku minutach należy traktować jako akt skrajnej desperacji.

Kiedy chwilę po wznowieniu gry Kamil Wilczek dał się sfaulować Prusakowi i podwyższył na 2-0, wydawało się, że jest pozamiatane. Rodzina Veljko Nikitovicia, który nierozważnie obiecał zwrot gotówki wszystkim stawiającym na Łęczną, powoli pogrążała się w żałobie. Nie zdziwilibyśmy się też, gdyby nieliczni kibice z Lubelszczyzny szykowali się w tym momencie do drogi powrotnej.

No i zdarzył się cud, inaczej tego nazwać nie można. Górnik wygrał ten mecz. No nie możemy wyjść z podziwu. Dawno nie widzieliśmy, by drużyna w Ekstraklasie w taki sposób wróciła do gry. Zazwyczaj w takich przypadkach chodzi tylko o dogranie do końca i minimalizowanie strat, a goście ciągle wierzyli, walczyli z pasją i wygrali, pierwszy raz od marca. Cernych strzelił pierwszego gola od grudnia, a Hasani… od sierpnia. Zgoda, Piast mocno sfrajerzył, wypuścić z rąk taki mecz to duża sztuka, ale w Górniku zagrało absolutnie wszystko. Nie chcemy wybiegać w przyszłość, ale zwycięstwo w takich okolicznościach może być punktem zwrotnym. Aż ciśnie się na usta, że liga będzie ciekawsza.

Reklama

No i nie przypominamy sobie tak dobrego meczu w poniedziałek. Oby tak dalej. RCux8fN

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...