Ivi Lopez jest obecnie zdecydowanie największą gwiazdą Ekstraklasy, a mało brakowało, że kilka lat temu zakończyłby karierę. Hiszpan opowiedział o popełnionych błędach w rozmowie z portalem Relevo.
Zawodnik Rakowa Częstochowa usłyszał w 2018 roku, że jest niepotrzebny w Levante i jego kariera się załamała. Przez kolejne dwa lata tułał się po kilku innych hiszpańskich klubach – Realu Valladollid, Sportingu Gijon, Huesce czy Ponferradinie, aż w końcu w 2020 roku trafił do Polski. Dziś przyznaje szczerze, że powinien podjąć decyzję o opuszczeniu ojczyzny znacznie wcześniej.
– To był mój problem, że zostałem w Hiszpanii tak długo. Powinienem był przyjechać do Polski wcześniej. Każdy patrzy krzywo na zawodnika, który w dwa sezony był w czterech różnych zespołach. Wtedy nikt mnie nie chciał na stałe, moja kariera była martwa – przyznał w rozmowie z portalem Relevo.
Lopez ujawnił też, że po odrzuceniu przez Levante myślał poważnie o zakończeniu kariery, ale rodzice wybili mu ten pomysł z głowy. Hiszpan przyznał też, że mógł wycisnąć ze swojej kariery znacznie więcej. – Nie byłem jedynym, ale najłatwiej jest wyrzucić młodszych zawodników. Kiedy jesteś młody, nie masz takiej koncentracji i profesjonalizmu. Każdy może dostać się do Primera Division, ale najtrudniej jest w niej pozostać przez 15-20 lat. Nie żałuję tego, co robiłem w życiu, ale czasem myślę, że gdybym traktował futbol poważniej, grałbym w LaLiga – dodał.
Czytaj więcej o Ekstraklasie:
- Marcos Alvarez: Cracovia złamała moją karierę. Jestem więźniem
- Incydent noszowy, pech w Mallorce, asysta na San Siro. Leonardo Koutris pokaże klasę w Pogoni?
- Czy na boisku można powiedzieć wszystko?
Fot. Newspix