Gratulujemy kibicom z Warszawy swojego bohatera. Jest nim Janusz Waluś, czyli morderca i rasista, który przesiedział w więzieniu w RPA prawie 29 lat. Zabójca Chrisa Haniego pojawił się dziś osobiście na gnieździe na stadionie Legii. Ponadto na Żylecie wisiała przez cały mecz flaga z jego podobizną i napisem: „stay strong brother”.

W ostatnich latach można było przyzwyczaić się do podobizny Walusia na wielu polskich stadionach. Kibice, niezależnie od sympatii klubowych czy poglądów, stworzyli wokół niego porozumienie ponad podziałami – w większości zgadzali się co do tego, że więzień odsiadający wyrok za morderstwo w RPA jest bohaterem, którego trzeba czcić. Wierzyli, że to wielki patriota, który wyjechał do dalekiej Afryki, żeby walczyć z komunizmem. Trybuny w wielu miastach wyczekiwały na moment, gdy tylko Waluś wróci do kraju.
📸 #Legia. Przed meczem na gnieździe obecny był Janusz Waluś. pic.twitter.com/HO5tss2QF4
— Legionisci.com (@LegionisciCom) September 28, 2025
Janusz Waluś na trybunach Legii
Przez długie lata urósł wokół niego prawdziwy mit. Było go o tyle łatwiej pielęgnować, że nie słyszeliśmy, co sam Waluś ma do powiedzenia na temat swojej historii. Ten mit pękł jak balon po wizycie zabójcy w Kanale Zero.
Przekonaliśmy się wtedy, że to żaden bohater, a zwykły morderca, w dodatku taki, który niczego nie żałuje. Podczas wywiadu otwarcie przyznał, że planował zabijać dalej i to nie tylko osoby zaangażowane w działalność terrorystyczną. Z jego słów i sposobu wypowiedzi jasno wynikało, że kierowały nim pobudki rasistowskie. Sprawiał wrażenie człowieka, który stał się narzędziem w politycznej grze innych, pozbawionego refleksji nad własnymi czynami.
Co więcej, próbował usprawiedliwiać symbole i gesty kojarzone z nazizmem – twierdził na przykład, że swastyka to przecież hinduski znak szczęścia, jakby nie zdawał sobie sprawy z ciężaru i historii, jakie niesie w kontekście XX wieku. Wszystko to razem układało się w obraz osoby niezdolnej do krytycznego spojrzenia na swoje życie i odpowiedzialności za wyrządzone krzywdy. Słowem – osoby, której czyny zasługują na zerowy szacunek.
Po powrocie Walusia do Polski, kiedy opadły wszystkie maski, jego podobizna nagle zniknęła z polskich stadionów. Nawet wielbiący go kibice doszli do wniosku, że nie jest on postacią godną naśladowania czy upamiętnienia.
I teraz Waluś, w stolicy naszego kraju, wchodzi do gniazda kibiców jak jakiś bohater.
No cóż, wypada nam tylko pogratulować idoli.
WIĘCEJ O JANUSZU WALUSIU:
Fot. screen