Reklama

Widzew nie ma pomysłu. A mógłby chociaż spróbować

Antoni Figlewicz

Autor:Antoni Figlewicz

19 maja 2025, 09:48 • 8 min czytania 14 komentarzy

Widzew Zeljko Sopicia przeważnie gra badziew. Wcześniej, w tym sezonie za Daniela Myśliwca, też przeważnie grał badziew. Mimo to zmiana trenera, z okresem przejściowym, gdy u sterów był Patryk Czubak, może nawet uratowała łodzianom Ekstraklasę – bo jednak dwie wygrane na starcie Chorwata i cztery punkty w trzech meczach jego aktualnego asystenta mają jakieś znaczenie, zadziałała ta nowa miotła, przynajmniej przez chwilę. Tutaj wjeżdża jednak z buta wielkie “ALE”. Takie mianowicie, że musiało się zmienić dużo, żeby nie zmieniło się nic i wszystko wygląda na boisku jak chamskie wyczekiwanie na wagon lepszych piłkarzy, który ma zajechać do Łodzi latem. Trochę żenujące, szczególnie dla kibiców, którzy nienawidzą takich obrazków.

Widzew nie ma pomysłu. A mógłby chociaż spróbować

Żeby się tylko zaraz nie obruszył Rafał Gikiewicz, że hejtuję, a pewnie padnie tu kilka gorzkich słów, więc jest takie ryzyko. Widzew nie miał już w tym sezonie nic sensownego do roboty, od kilku tygodni był względnie bezpieczny, pewne utrzymanie ma od… no już nawet nieważne od kiedy, nie pamiętam, ale ma zapewniony ligowy byt. Wychodzi na mecz z Legią i gra w pierwszej połowie takie coś. Dajcie spokój.

Od końca marca można już było wypracować cokolwiek świeżego, można było uznać, że w tym sezonie nie ma presji i da się coś pokombinować. Poza pomysłem na wrzutki z rzutu rożnego w okolice bliższego słupka, takie ocierające się wręcz o strzał – ja niczego świeżego nie widziałem, nie udawajmy, że było inaczej. Widziałem za to Widzew, w pierwszej połowie, tak przeraźliwie słaby na tle grającej na sporym spokoju Legii, że trudno było uwierzyć w możliwą odmianę po przerwie.

Owa odmiana nastąpiła, ale co z tego? To nawet gorzej, bo pokazali, że dało się od razu grać trochę lepiej. Przed spotkaniem z Puszczą trudno o wielki optymizm.

Rafał Gikiewicz jak atencyjni celebryci. Wyciąga kartę „hejt” [WIĘCEJ]

Reklama

Widzew śmieszy, tumani, przestrasza. O co chodzi?

Perspektywa fana ekipy z Łodzi – po pierwszych czterdziestu pięciu minutach meczu z Legią czuł się on nabity w butelkę, bo kupił bilety na mecz Ekstraklasy, a tu… – Przecież to wygląda jakby jedni grali dwie ligi niżej – słyszałem na trybunach w przerwie. Ale nie grają, to ta sama liga i dwa zespoły na zupełnie innym poziomie. Oba przed pełzającą przebudową, ale w innych kategoriach wagowych. Co nie zmienia faktu, że taka bezsilność szybko ustąpiła złości, gdy okazało się w drugiej połowie, że braki w jakości można jednak nadrobić większym zaangażowaniem. Czyli jednak dało się już wcześniej? Nawet jeśli znaleźli się tacy, co nadal kopali po autach i w maliny. Bez nazwisk.

Kolejna zasłyszana opinia, już po spotkaniu: – W dwa miesiące to trener mógłby coś jednak zrobić. Czeka na nowy sezon, transfery, okej – ale czy to nie jest dobry moment, żeby pochwalić się warsztatem i naprawdę nie można czegoś wycisnąć z tej drużyny?

Pytanie niech powisi w przestrzeni bez odpowiedzi. Zeljko Sopić to fajny gość, poznałem go, wydaje się w porządku, jest szczery, nie ukrywa, że czeka, aż kadra się ukształtuje. Cel – przynajmniej ten skorygowany pod niego, nie głośne pięćdziesiąt punktów, a utrzymanie – zrealizował, kolejne dotyczą pewnie sezonu kolejnego i jeszcze następnego. Ma czyste papcie i może naprawdę nie mógł już nic z tą drużyną zrobić.

Ale pozostaje w głowie przekonanie, po ostatnich występach jego podopiecznych, że jednak dałoby się coś jeszcze wycisnąć z aktualnej kadry. Bo czemu, kurde, nie?

Widzew Sopicia odbiera radość z życia [PRZECZYTAJ WIĘCEJ]

Pressing nienegocjowalny. Legia zaprezentowała, jak się to robi

Określenie będące jednym z symboli ery Daniela Myśliwca w Łodzi – nienegocjowalny pressing. Z czasem coraz większy powód do uderzania w trenera, głównie za to, że uparcie trzymał się swojej taktyki, a ta nie dawała owoców. Tu lekka dygresja – nie wiem jak wy, ale ja widzę trenera drużyny piłkarskiej w roli gościa, który dostając określoną pulę zawodników, ustala, jaka taktyka wyciśnie z nich najwięcej. W zarządzaniu nazywa się to efektem synergii, kiedy zespół osiąga wynik zdecydowanie lepszy, niż wskazywałaby na to jakość poszczególnych jego członków. Dostajesz drwali – nie próbujesz grać w stylu ginga. Nie masz pressującego jak maszyna Rondicia, nie próbujesz zmusić do tego typu pressingu kogoś o zupełnie innych parametrach.

Reklama

Zresztą ten cały nienegocjowalny pressing Widzewa – wracamy do tematu – już wcześniej opierał się głównie na Bośniaku, bo sama jego struktura nie była zbyt szczelna. Teraz, po odejściu Rondicia, to nawet nie wiadomo, co tam się dzieje. A z drugiej strony wychodzi Legia, która przez cały mecz zachowuje się jak jeden organizm i przesuwa się właściwie całą dziesiątką piłkarzy z pola. Do przodu, do tyłu, na boki. Pressing absolutny.

Abstrahując od kuriozalnego gola strzelonego przez Guala – Widzew naciśnięty przez wysoko ustawionych piłkarzy Legii był kompletnie pogubiony – tak docelowo powinien wyglądać też pressing łodzian. Inna sprawa, że ustawienie Legii było ryzykowne, co widać na załączonym niżej obrazku. Obrazku niesamowitym dla kogoś, kto ogląda regularnie mecze Widzewa i wierzy, że ten zespół będzie kiedyś tak grać.

Widzew ugiął się pod pressingiem Legii.

Sytuacja przed golem Guala. Łodzianie ustawili się wyżej, bo byli już gotowi na wybicie piłki. Najpierw krótkim rozegraniem chcieli wciągnąć Legię blisko własnej bramki, potem jednym podaniem minąć całą linię pressingu gości. Wyszło, jak wyszło – ryzykowali i jedni i drudzy, strata po kopnięciu piłki przez Gikiewicza gdzieś na połowę boiska też by tu była cholernie groźna. Inna sprawa, że jedni mają jakość, by tak ryzykować, a inni tej jakości – no niestety – nie mają (fot. Canal+)

Widzew zaraz straci gola.

Tu już chwilę później. Piłka, którą przed sekundą dostał Żyro, wędruje z powrotem do Gikiewicza. Resztę historii już znacie… (fot. Canal+)

Sytuacja tego typu powtarzała się z zatrważającą regularnością – Widzew przyciśnięty świetnym systemowym pressingiem Legii niewiele mógł zrobić. Także przez jakość piłkarzy, których ma do dyspozycji Sopić. Ale! Może warto by było od razu wybić piłkę z piątki, najlepiej, no nie wiem, gdzieś na przesuniętego wyżej Therkildsena, który walkę w powietrzu mógłby z niektórymi wygrywać z urzędu. Albo dajmy się po prostu wykazać Sobolowi, chociaż w tym aspekcie. Nie wiem czy to mądre, ale jak widzę zespół, który 834119 raz robi to samo i oczekuje innych rezultatów, to nawet głupi pomysł wydaje mi się lepszy.

Już nawet nie musiał kopać Gikiewicz, który wczoraj miał spory problem z dograniem do kolegów. Niech wybija ktokolwiek inny, naprawdę nie ma to znaczenia. Widząc taką degrengoladę zacząłbym reagować, nawet jeśli akurat ja nie mam do tego największych kompetencji.

Wiem za to, że dziś do Łodzi przyjeżdża Puszcza – kadrowo słabsza od Widzewa i nie mam co do tego wątpliwości. Ale też zdolna do wyciśnięcia ze swoich piłkarzy czegoś więcej, gdy tworzą oni drużynę w systemie stosowanym przez trenera Tułacza.

Inaczej, moim zdaniem, wygląda Widzew. W ostatnim meczu kibice dostali realizację jednego z dwóch scenariuszy. Albo strata po krótkim rozegraniu i wybiciu na pałę, albo strata już na własnej połowie po jakimś niecelnym podaniu. I tak na przemian. Nie wierzę, że nie dało się tego lepiej ogarnąć. Nie wierzę, że można mieć na koniec sezonu prestiżowy mecz z Legią bez większej stawki i tak go koncertowo spieprzyć.

Widzew dobrym przykładem. Kim powinien być Ekstraklasowy trener?

Tu dojdziemy pewnie do takiej konkluzji – może się okazać, że trenera Sopicia można było spokojnie wprowadzić do klubu po sezonie. Raz, że taniej. Dwa, że trener Czubak też by pewnie uciułał punkty potrzebne do utrzymania i wszyscy byliby zadowoleni. Trzy – nikt nie tęskniłby otwarcie za trenerem Myśliwcem i nikt nie przekonywałby teraz, że w sumie to pożegnanie go było błędem, bo chłop miał sporo racji mówiąc o jakości zespołu. A teraz ma jakikolwiek dowód na swoją rację.

Bo podobnie do tematu podchodzi nowy trener i wszyscy już z pełnym przekonaniem zakładają, że Widzew gra tak, jak na to pozwala jakość jego kadry.

Teraz wiecie, po co wprowadzałem dygresję parę akapitów wcześniej. Może zamiast nakładać na drużynę schematy, które nie mają racji bytu i przy takiej kadrze kończą się po prostu katastrofą (vide wyprowadzenie od własnej bramki w meczu z Legią), lepiej byłoby wykazać się czymś więcej, niż swoją “filozofią” grania. W realiach Ekstraklasy często kontraktuje się zawodników, którzy akurat są pod ręką, bez umowy na nowy sezon, może nie do końca dopasowanych. To nie tak, że trener zawsze może zaprojektować sobie cały zespół, nie za wielu na to w Polsce stać, na pewno nie w jednym ani nawet dwóch okienkach.

Zeljko Sopić podczas meczu Widzewa.

Zeljko Sopić ma dać Widzewowi progres w przyszłym sezonie. Wiele wskazuje na to, że dostanie do tego lepszych wykonawców

Mamy teraz wielu szkoleniowców, którzy przynoszą ze sobą do świata piłki swoje wypracowane systemy. Ten trener preferuje taki styl, tamten inny. Któryś jeszcze gra jakimś żelaznym 3-4-3 czy inną choinką. Nienegocjowalnym pressingiem. A może by tak wybierać ten styl, co akurat pasuje do zastanego składu? I ewentualnie modyfikować go, gdy kadra zacznie się na przestrzeni czasu zmieniać?

Tak wyobrażam sobie pracę trenera i nie jest to przesadnie idealistyczne podejście, przynajmniej taką mam nadzieję. Pamiętacie może, jak Goncalo Feio zaczynał sezon trójką obrońców? Wyniki były nawet okej, ale przyplątały się porażki z Rakowem (0:1) i Pogonią (też 0:1). Portugalczyk stwierdził, że coś mu nie gra i porzucił swój początkowy pomysł – od tego czasu Legia gra czwórką defensorów. Zmianę, w perspektywie w sumie nie do końca udanego sezonu Legii, można oceniać różnie, ale udało się ją przeprowadzić od ręki i względnie bezboleśnie. Feio nie upierał się przy swoim, tylko stwierdził, że w jego kadrze nie ma zawodników do skutecznej gry w 3-5-2 i przestał grać w 3-5-2. Nie mogę powiedzieć, że nie widzę pracy trenera, bo tu przykład bije po oczach.

W Widzewie natomiast szukać muszę jakichś drobiazgów, okruszków, przebłysków. Dopatrywać się niuansów i liczyć, że to wszystko nie jest dziełem przypadku, tylko faktyczną pracą trenera, który tydzień w tydzień poprawia swoje dzieło i jest o krok bliżej do perfekcji. Nie, w Widzewie nie ma rozwoju zespołu. I nie to, że teraz tak jest. Tak jest nieprzerwanie od awansu do Ekstraklasy…

WIĘCEJ O WIDZEWIE NA WESZŁO:

Fot. Newspix

Wolałby pewnie opowiadać komuś głupi sen Davida Beckhama o, dajmy na to, porcelanowych krasnalach, niż relacjonować wyjątkowo nudny remis w meczu o pietruszkę. Ostatecznie i tak lubi i zrobi oba, ale sport to przede wszystkim ciekawe historie. Futbol traktuje jak towar rozrywkowy - jeśli nie budzi emocji, to znaczy, że ktoś tu oszukuje i jego, i siebie. Poza piłką kolarstwo, snooker, tenis ziemny i wszystko, w co w życiu zagrał. Może i nie ma żadnych sportowych sukcesów, ale kiedyś na dniu sąsiada wygrał tekturowego konia. W wolnym czasie głośno fałszuje na ulicy, ale już dawno przestał się tego wstydzić.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Rekordowy transfer Górnika staje się faktem. Młody piłkarz odchodzi z Zabrza

Szymon Janczyk
17
Rekordowy transfer Górnika staje się faktem. Młody piłkarz odchodzi z Zabrza

Komentarze

14 komentarzy

Loading...