Kiedy Mateusz Dróżdż spotka po meczu Dawida Kroczka, rzuci do niego pewnie coś w stylu: „nie mogłeś tak częściej?”. Cracovia zagrała z Legią naprawdę świetny mecz. Wygrała pewnie i bezdyskusyjnie. Gdyby podobną formę prezentowała też w kilku innych wiosennych spotkaniach, to młody szkoleniowiec nie lądowałby właśnie na rynku pracy, a w gronie nominowanych do nagrody trenera sezonu. To była tak dobra Cracovia, jak w pierwszej części rozgrywek, kiedy jeszcze wydawało się, że może nawet zamieszać w czołówce.
No cóż, nie zamieszała, dla niej to taki sezon jak zwykle – były nadzieje na coś więcej, ale kończy się rozczarowaniem w środku tabeli. Dzisiaj możemy więc sobie trochę pogdybać. Gdyby na przykład Filip Rózga wcześniej złapał taką formę…
Dziś był prawdziwym kozakiem, rozpędzonym jeźdźcem, ale z głową. Weźmy pierwszego gola – oczywiście, Elitim popełnił fatalny błąd (zagrał przed szesnastką na pamięć, ale ta trochę go zawiodła), lecz trzeba było go też wykorzystać. A Różga popędził na bramkę jak po swoje, nie dał się dogonić wracającemu Elitimowi, nie dał złudzeń Kapuadiemu czy Vinagre’owi, elegancko wykończył mimo pełnej szybkości. Może i dostał szansę od losu, ale też wzorowo tę szansę wykorzystał.
No a niedługo później wywalczył jedenastkę. Niektórzy będą pewnie podważać tego karnego, bo Ziółkowski zagrał najpierw w piłkę, a dopiero potem w zawodnika Pasów, ale jak dla nas przewinienie jest ewidentne. Dawno temu skończyły się czasy, w których można było interweniować przez nogi, usprawiedliwiając swoje spóźnienie tym, że najpierw dzióbnęło się futbolówkę.
Cracovia – Legia 3:1. Pożegnanie Kroczka i Kallmana
I tu możemy pogdybać sobie po raz trzeci, bo gdyby Kallman strzelił z jedenastu metrów bliżej słupka, Pasy schodziłyby na przerwę z prowadzeniem. Wielkie brawa należą się Tobiaszowi, w końcu wyjął karnego, ale Fin też mógł zachować większy instynkt killera, czyli po prostu uderzyć tak, jak do tego przyzwyczaił.
Cała pierwsza połowa była znakomita pod każdym względem. Jakość, tempo, zwroty akcji – aż chciało się to oglądać. Gdy tylko Cracovia otworzyła wynik, Legia natychmiastowo wyrównała za sprawą Ilji Szkurina, ważne – autora dwóch bramek dla Legii w Ekstraklasie, a nie trzech! Trochę pomogło mu szczęście, bo źle przyjął piłkę po wrzutce Vinagre’a, ale ta po odbiciu się od Maigaarda szybko do niego wróciła, a później Białorusin sam mógł być zaskoczony tym, jak wiele może zrobić w szesnastce stojąc w tłoku. Przyjął, poprawił, kopnął – wszystko to w prawdziwym gąszczu obrońców Cracovii.
Do przerwy mieliśmy jeszcze nieuznanego gola Maigaarda, cudownego zewniaka Hasicia, ale i bramkową okazję Legii, w której kluczową interwencją – wybiciem piłki z linii bramkowej! – popisał się Henriksson.
Sporo emocji jak na mecz o pietruszkę.
Wyraźnie udzieliły się one Szkurinowi (przypominamy – autorowi dwóch bramek dla Legii w Ekstraklasie, nie można się w tej sprawie mylić), który obraził się na zupełnie normalne pytania dziennikarza Canal+.
Co tu się wydarzyło 😆 pic.twitter.com/CUoUGJSOIA
— Zen TNT (@ZenekTonieten) May 18, 2025
Spięcie Szkurina z dziennikarzem: “Pan tego meczu nie oglądał”
No i pewnie, Błażej Łukaszewski powiedział o trzech golach, a były dwa, ale czy to wymagało aż tak antypatycznej reakcji? Szkurin poczuł się panem piłkarzem po dwóch golach w ponad siedemset minut i strach pomyśleć, co będzie, gdy w przyszłym sezonie trafi do siatki ze cztery razy.
Jeśli to spotkanie miało jakąś stawkę – poza układem miejsc w środku tabeli – to była nią z pewnością posada Goncalo Feio, który wciąż nie zna swojej przyszłości. Jeśli przy Łazienkowskiej wciąż się namyślają, to tym meczem szkoleniowiec nie poprawił swojej reputacji, a zaważyła o tym zwłaszcza druga połowa. Legia w niej zgasła, a Cracovia kontynuowała dobrą grę z pierwszej połowy.
Efekt? Najpierw do siatki trafił Kallman, odkupując swoje winy (kompromitująca obcinka Kapuadiego…), a później gola po stałym fragmencie gry dołożył Henriksson. Po meczu obejrzeliśmy miłe pożegnanie trenera Kroczka oraz odchodzących piłkarzy – Patryka Sokołowskiego i Benjamina Kallmana. Tak, to bez dwóch zdań była definicja pożegnania w dobrym stylu.
Zmiany:
Legenda
WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:
- Droga na skróty. Wielki Raków, projekt w stagnacji
- Dziwna sprawa: Motor z Zagłębiem oglądało się bardzo dobrze!
- Spięcie Szkurina z dziennikarzem: “Pan tego meczu nie oglądał” [WIDEO]
Fot. newspix.pl