Pogoń Szczecin nadal może zakończyć ten sezon na podium i tym samym zapewnić sobie prawo gry w eliminacjach Ligi Konferencji. To najważniejsza wiadomość po jej ekscytującym meczu z Lechią Gdańsk. Jak się okazało, Portowcy nie musieli nawet wygrać w dwóch ostatnich kolejkach Ekstraklasy, bo Jagiellonia w piątek także zdobyła tylko punkt. W Białymstoku obie drużyny zagrają o wszystko.
Pogoń nie miała nawet 72 godzin na regenerację po środowym starciu z Motorem Lublin. Trudno jednoznacznie stwierdzić, jak duże miało to znaczenie, ale fakty są takie, że gospodarze do przerwy niemiłosiernie męczyli się na boisku. To Lechia Gdańsk grała futbol znacznie bardziej poukładany pod każdym względem.
Pogoń Szczecin – Lechia Gdańsk 3:3. Świetne widowisko
Najbardziej niemoc szczecinian było widać po Kamilu Grosickim. Nie tylko prawie wszystko robił źle, gdy dostawał piłkę. Do tego jeszcze przegrywał pojedynki szybkościowe z Pllaną czy Piłą, nawet jeśli wyjściowo miał kilka metrów zapasu, jak po ładnym zgraniu bez przyjęcia Koulorisa. Źle to wróżyło, naprawdę źle.
Lechia tymczasem kasowała większość ofensywnych zapędów rywala i z dużym spokojem konstruowała swoje akcje, zwłaszcza po prawej stronie, gdzie Koutris znów krył na radar, a partnerzy nie zawsze należycie mu pomagali. Pierwszy gol został wręcz strzelony na stojąco, teoretycznie zespół broniący mógł się idealnie ustawić. Zamiast tego Rifet Kapić idealnie dośrodkował (Koutris głównie się przyglądał), a niestrzelający przez cały sezon Kacper Sezonienko celnie uderzył głową i zdobył bramkę w drugim meczu z rzędu. Kompletnie o jego kryciu zapomniał Danijel Loncar, choć chwilę wcześniej spoglądał na ustawienie napastnika gości.
Remis do przerwy to była dla Pogoni naprawdę świetna wiadomość, bo więcej nie miała prawa wycisnąć. Adrian Przyborek dwa razy przedarł się lewą stroną Lechii i wystarczyło: najpierw kuriozalnego samobója wbił sobie Olsson, a potem Ulvestad zachował się jak Koulouris, uprzedził Pllanę i precyzyjnie kopnął przy słupku. Lechia natomiast mogła rozpamiętywać bardzo dobrą okazję, którą po stracie Kurzawy zmarnował Mena. Kolumbijczyk zamiast tego dopisał do swojego dorobku formalną asystę – podał piłkę Żelizce, a Ukrainiec kolejny raz pokazał, że naprawdę nie tylko lubi, ale i umie przywalić z dystansu. Cojocaru pewnie mógł się zachować nieco lepiej, przede wszystkim jednak należy chwalić strzelca.
Głogowski z premierowym golem i to jakim!
Pogoń w drugiej połowie do pewnego momentu uspokoiła sytuację w tyłach, tyle że ciągle męczyła się z przodu. Aż wreszcie coś wielkiego zrobił Grosicki. Fantastycznie dośrodkował, niewiele do tej pory lepszy Koulouris podręcznikowo to wykończył i gospodarze mieli wymarzony wynik.
I tutaj trzeba docenić Lechię, że walczyła do końca, wyrównała po znakomitym zachowaniu Głogowskiego – uciekł z piłką Koutrisowi, oszukał obu stoperów i precyzyjnie strzelił – i to ona atakowała z większym animuszem do ostatnich sekund. Akcja na 3:3 z najwyższej półki, ale asystujący Kapić nie był po prostu tym, który podał piłkę. Wykazał się kreatywnością, odnalazł młodego napastnika w gąszczu nóg i odpowiednio mu zagrał. Plus meczu się należy.
Pogoń chyba już wolała się zbytnio nie odsłaniać i zadowolić remisem, który pozostawia szansę na puchary. Za tydzień w Białymstoku czekają nas baraże o Ligę Konferencji. Jagiellonii wystarczy nie przegrać, Portowców urządza wyłącznie komplet punktów. Nawet gdyby sprawa mistrzostwa miała zostać rozstrzygnięta przedwcześnie, będzie przynajmniej jeden duży smaczek w Multilidze.
Zmiany:
Legenda
PRZEMYSŁAW MICHALAK
CZYTAJ WIĘCEJ O POLSKIEJ PIŁCE NA WESZŁO:
- Jacek Zieliński trenerem sezonu w Ekstraklasie? “Bez przesady!” [WYWIAD]
- Raków wykupi Jonatana Brunesa? Znamy warunki, kiedy decyzja? [NEWS]
- Klemenz o rasizmie: Pod ciemną skórą jest człowiek, a nie worek na emocje
- 42% szans Rakowa na mistrzostwo? Oto, co mówią liczby na finiszu rywalizacji
- “Rzecz nadprzyrodzona”. Szaleństwo przedostatniej kolejki sezonu 2009/10
Fot. Newspix