Na pierwszy rzut oka nie jest to piłkarz, w którym kibic się zakocha. W Ekstraklasie są od niego zawodnicy szybsi, efektowniejsi, silniejsi, lepiej grający głową, waleczniejsi. Nikt jednak w tym sezonie nie ma w naszej lidze takiej smykałki do strzelania goli jak Efthymios Koulouris. Grek może zostać najskuteczniejszym snajperem polskiej ligi w XXI wieku w jednym sezonie, na co mimo wszystko do niedawna w żaden sposób się nie zanosiło. Jeśli jednak tak się stanie, nie będzie w tym przypadku.
Koulouris ma w sobie cechy typowej “dziewiątki”, a co za tym idzie, wszystkie atuty i wady z tym związane. Oddaje najwięcej strzałów w całej stawce (75) i najwięcej strzałów celnych (48). Oczywiście zdobył też najwięcej bramek. W pozostałych zestawieniach próżno szukać go w czołówce.
Efthymios Koulouris. Fenomen napastnika Pogoni Szczecin
Spis treści
Najlepszy “tylko” w najważniejszej statystyce
Benjamin Kallman uwielbia rozbijać się z obrońcami, stoczył już w tym sezonie 353 pojedynki, Koulouris 197 (dane z ekstraklasa.org). W klasyfikacji wygranych pojedynków Grek znajduje się poza pierwszą dziesiątką napastników (97), dając się wyprzedzać nawet tym, którzy odeszli z Polski zimą (Rondić) albo grają nieregularnie (Makuch). W powietrzu częściej od niego pojedynkują się niemal wszystkie ligowe “dziewiątki”, które w miarę często pojawiają się na boisku, ale trzeba mu oddać, że jak już wyskoczy, to ma niezłą skuteczność (60 pojedynków, 34 wygrane). Udanymi dryblingami także nie imponuje, choć nie ustępuje w tym względzie Kallmanowi (15) i wyraźnie przebija Ishaka (6). Potrafi również być wyraźnie szybszy od kapitana Lecha Poznań. Koulouris dwukrotnie w trwającym sezonie biegał z prędkością przekraczającą 33 km/h, podczas gdy Ishak ani razu nie przekroczył nawet granicy 32 km/h. Ponownie obu delikwentów przebija Kallman, dla którego nie stanowi większego problemu pędzenie szybciej niż 34 km/h.
Koniec końców napastników zawsze w pierwszej kolejności, przynajmniej wśród opinii publicznej, będzie rozliczało się z goli. A w ładowaniu piłki do siatki rywali nikt w tym sezonie Ekstraklasy nie może się równać z Koulourisem, który już pobił sporo ligowych rekordów, inne wyrównał, a jeszcze inne wkrótce może pobić.
Rekord za rekordem
Przystępnie przedstawił to ostatnio Wojciech Bajak z Ekstraklasa.org, więc wypunktujmy (dotyczy głównie XXI wieku):
- trzeci w tym wieku, po Tomaszu Frankowskim i Nemanji Nikoliciu, autor co najmniej 25 goli w jednym sezonie Ekstraklasy;
- najskuteczniejszy zawodnik Pogoni Szczecin w jednym sezonie ligowym (dotychczas Marek Leśniak, 24 bramki);
- drugi, po Marku Saganowskim, zawodnik strzelający w Ekstraklasie przynajmniej 14 goli na wiosnę;
- piąty obcokrajowiec cztery razy trafiający do siatki w jednym meczu, wyrównanie osiągnięć Gergela, Gyurcso, Pekharta i Gutkovskisa;
- drugi piłkarz po Rudnevsie, który w jednym sezonie Ekstraklasy aż cztery razy uzyskiwał hat-tricka (w Niepołomicach podbił to potem czwartym golem);
- jedyny autor trzech wyjazdowych hat-tricków w jednym sezonie.
Koulouris w tym sezonie wyjątkowo często ma powody do radości.
– Widzę dużą powtarzalność jeżeli chodzi o wychodzenie na pozycję i zrozumienie z partnerami, bo to też jest klucz. Pytanie do trenera i pewnie Kamila Grosickiego, który najczęściej mu asystuje, jak oni nad tym pracowali. Czy to jest po prostu zwykła czutka, a może analiza video z omówieniem gdzie, kto i kiedy powinien się znaleźć, albo rzecz wyćwiczona na treningach. Coś musi tu powtarzalnie funkcjonować, żeby tak często odnajdywać Koulourisa w polu karnym. Zwycięski gol w Niepołomicach był dopiero jego pierwszym golem zza szesnastki. Przeważnie nie wychodzi poza pole karne i to jest kluczem. On przecież nie jest w nim sam, zawsze wbiegnie też “dziesiątka” czy skrzydłowy i równie dobrze oni mogliby być w tym miejscu, a jednak znajduje się tam Koulouris – mówi nam ekspert Canal+ Sport, Michał Żyro, były napastnik m.in. Legii Warszawa i Pogoni Szczecin.
Żyro dostrzega w golach greckiego snajpera wypracowane ruchy. – Przeważnie dostaje dogrania na dalszy słupek. Bardzo rzadko atakuje bliższy róg. Z Puszczą w kilku akcjach idealnie to widzieliśmy. Ewidentnie jest w tych akcjach pewna powtarzalność – zauważa.
Rozwój pod wodzą Kolendowicza
A przecież Pogoń sporo ryzykowała, płacąc latem 2023 około 900 tys. euro za 27-letniego już napastnika. Miał on co prawda bardzo dobre sezony w Grecji, ale we Francji, Turcji i Austrii głównie rozczarowywał. W Polsce jednak znakomicie się obronił i przeżywa swój najlepszy okres w karierze.
Michał Żyro: – Udało się świetnie dostosować charakterystykę i umiejętności napastnika do drużyny. “Grosik” jest w stanie zagrać mu obiema nogami, zewnętrznym lub wewnętrznym kopnięciem i Grek wie, gdzie powinien się ustawić, żeby zgubić krycie. To robi to bardzo dobrze. On świetnie zna kolegów, koledzy świetnie znają jego.
Jego zdaniem nie przez przypadek Koulouris eksplodował z formą dopiero pod wodzą obecnego sztabu szkoleniowego Portowców.
– Taktyka trenera Roberta Kolendowicza też premiuje Koulourisa: wysoki i szybki odbiór, szybkie rozegranie piłki. Ja nigdy nie lubiłem wysoko pressować, bo wiedziałem, że później nie będę miał sił w ofensywie. Wielu trenerów nie ma tego zrozumienia i wyczucia, ale trener Kolendowicz jako były skrzydłowy rozumie ten aspekt. Jeśli nie uda się z szybkim odbiorem, Pogoń broni niżej i liczy na kontrę. Wtedy Koulouris nie ściga się z obrońcami, raczej nie wychodzi na wolne pole, tylko schodzi po piłkę, żeby ją przetrzymać i zgrać do szybszych partnerów na bokach. Choć ostatnio z Puszczą widziałem, że częściej szukał zejścia na skrzydło i gry poza polem karnym. Nie wiem, czy to na dłuższą metę dobre rozwiązanie, bo potem może go zabraknąć pod bramką rywala. Mikael Ishak w Lechu też stara się być wszędzie – strzelać, bronić, pressować i czasami brakuje go w polu karnym – komentuje czterokrotny reprezentant Polski.
Obrońcy nie mają lekko, ale to nie maszynka pressingowa
Koulouris sprawia wrażenie zawodnika dużo walczącego i pracującego bez piłki, ale to trochę mylące. Lubi on twarde starcia z obrońcami i potrafi ich wyprowadzać z równowagi. Pamiętamy chociażby, do jakiego stanu w zeszłym sezonie podczas meczu Pogoni z Legią doprowadził Artura Jędrzejczyka, który po przepychankach z Grekiem otrzymał czerwoną kartkę i wpadł w taką furię, że gdyby nie koledzy, oglądalibyśmy chyba pojedynek rodem z MMA.
Nie oznacza to jednak, że Koulouris to maszyna do pracy w defensywie jak do niedawna Imad Rondić w Widzewie. Zdecydowanie nie. W statystyce odzyskanych piłek w wyniku pressingu wśród napastników Grek zajmuje dopiero… 22. miejsce. Jeśli chodzi o całościowe podsumowanie samego pressingu i kontrpressingu, plasuje się pod koniec drugiej dziesiątki. Wyróżnia go jedynie sam dystans przebiegnięty w pressingu, tyle że to wszystko dzieje się bardzo blisko bramki przeciwnika. Jeśli ten pierwszy zryw nie da efektu i zostanie minięty przez rywali, Koulouris w zasadzie już wyłącza się z gry obronnej. Może jednak właśnie dzięki temu zachowuje potem siły na wykańczanie akcji partnerów.
Co nie znaczy, że w razie potrzeby nigdy nie potrafi się poświęcić. Spotkanie w Niepołomicach kończył przecież w roli… środkowego obrońcy, za co później trener Kolendowicz mocno go chwalił jako “team playera”.
– Powinien skupić się na tym, co ma najlepszego. To jest lis pola karnego, tam się najlepiej czuje. Podobną charakterystykę, inną niż u Kallmana czy Ishaka, widzę u Michalisa Kosidisa z Puszczy. On także potrafi wiele wycisnąć ze swojej obecności w szesnastce. Jeśli się nie mylę, ma jeden z najlepszych stosunków celnych strzałów do ogólnej liczby strzałów – podsumowuje ten wątek Michał Żyro.
Tak wypada Koulouris w działaniach obronnych.
Grosicki pomógł z karnymi
Ta w pewnym sensie jednowymiarowość Koulourisa oznacza, że gdy nie strzela goli albo nie dochodzi do bardzo dobrych sytuacji, często trudno coś więcej powiedzieć o jego występach, bo raczej braku bramek nie zrekompensuje drużynie w inny sposób. Gdy wiosną tamtego roku zmagał się z lekkim dołkiem formy, można było zacząć się zastanawiać, czy to na pewno “dziewiątka” bezwzględnie zasługująca na pierwszy skład w każdym spotkaniu. Grek w czternastu wiosennych meczach poprzedniego sezonu trafił do siatki zaledwie cztery razy, rozkładając to na dwa mecze: w Warszawie z Legią (1:1) i hat-tricka u siebie z Ruchem Chorzów (5:0). W pozostałych dwunastu przypadkach notował pusty przelot, nie licząc asysty do Wędrychowskiego na sam koniec z Górnikiem Zabrze.
Teraz ma o tyle łatwiej, że Kamil Grosicki oddał mu rzut karne, co ma spory wpływ na liczby. Ze swoich dwudziestu pięciu ligowych goli sześć strzelił z “wapna”. Pomylił się tylko raz – w jesiennym meczu z Piastem Gliwice Frantisek Plach odbił jego uderzenie, ale Koulouris miał szansę na dobitkę i jej już nie zmarnował.
Mimo tego bonusu, przed inauguracją wiosny napastnik Pogoni nie należał do faworytów w wyścigu o snajperską koronę. Jesienią więcej nie strzelał (10 meczów) niż strzelał (7 meczów). Jak już jednak nadchodził jego dzień, często nie poprzestawał na jednej sztuce. Z Koroną i Śląskiem trafiał dwukrotnie, a w Gdańsku popisał się pierwszym hat-trickiem w trwającym sezonie.
– Nie ukrywam, że na starcie tej rundy Koulourisa umieściłbym na trzecim miejscu wśród kandydatów do korony króla strzelców, za Ishakiem i Kallmanem. On też dojrzał, uzyskał niespotykaną wcześniej regularność. Ale już zimą dziwiłem się Legii, że wyłożyła 1,5 mln euro na Szkurina, zamiast próbować wyciągnąć Koulourisa z mającej finansowe problemy Pogoni. Moim zdaniem on znaczniej bardziej by pasował – przekonuje Michał Żyro.
Niesamowite ostatnie tygodnie
Ten rok Grek zaczął od pauzy kartkowej z Zagłębiem Lubin. Wrócił na Górnika Zabrze i praktycznie był poza grą. Przełamał się w Mielcu i od tego czasu szaleje.
- trzy gole i asysta z Widzewem Łódź
- gol ze Śląskiem Wrocław
- gol z Cracovią
- trzy gole z GKS-em Katowice
- gol z Piastem Gliwice
- cztery gole i asysta z Puszczą Niepołomice
W efekcie trudno już sobie wyobrazić, by ktoś zagroził mu w sięgnięciu po tytuł króla strzelców. Na cztery kolejki przed końcem przewaga nad Ishakiem wynosi sześć bramek, nad Kallmanem osiem, a nad Imazem dziesięć.
Trzeba się nastawiać na pożegnanie
Z takim tytułem latem będzie on jeszcze bardziej atrakcyjną opcją na rynku transferowym. Alex Haditaghi powtarza, że Pogoń będzie chciała go zatrzymać, ale prawda jest brutalna. Grek znajduje się na takim etapie, że raczej zechce skonsumować świetny czas jakimś lukratywnym kontraktem w innym miejscu, a Portowcy co najwyżej mogą liczyć na to, że wytargują za niego jak najwięcej. Sam zainteresowany dopiero co stwierdził w greckich mediach, że chętnie spróbowałby swoich sił w Niemczech.
Michał Żyro: – Jeśli miałby dostać bardzo dobre pieniądze w Lechu, Legii czy Rakowie i zarobić tylko trochę więcej na przykład w 2. Bundeslidze, to na jego miejscu wolałbym dalej grać w Polsce, w której ma już renomę, zna ligę i miałby na horyzoncie europejskie puchary. To jednak moja perspektywa, on może mieć inną. Jest Grekiem, na pewno chce jeszcze wrócić do reprezentacji, więc gdyby zgłosił się po niego czołowy klub z rodzimej ligi, jego szanse na kadrę mogłyby wzrosnąć. Sądzę, że będzie patrzył też pod tym kątem. Ogólnie jestem ciekaw, kto zostanie z czołowych napastników Ekstraklasy. Kallmanowi przecież kończy się kontrakt i nastawiam się, że wyjedzie do innej ligi.
Zanim szefowie Pogoni będą musieli zmierzyć się z tym tematem, drużyna zamierza odegrać się za przegrany finał z Wisłą Kraków sprzed roku. Koulouris rzecz jasna ma wymierny udział w dojściu drugi raz z rzędu na Stadion Narodowy. W ćwierćfinałowej dogrywce z Piastem Gliwice strzelił niesamowitego gola, a w półfinale z Puszczą dał przedsmak tego, co ostatnio zaprezentował w lidze (gol+asysta).
Pozostaje nam chłonąć jego występy w maju, gdyż prawdopodobnie następnych już nie będzie.
CZYTAJ WIĘCEJ PRZED FINAŁEM PUCHARU POLSKI:
- Haditaghi dla Weszło: Wydałem na Pogoń już prawie osiem milionów euro
- Porażka w finale Pucharu Polski – kogo bolałaby bardziej?
- Wielka stawka nie tylko dla Legii i Pogoni. Jaga czeka na wynik finału PP
PRZEMYSŁAW MICHALAK
Fot. Newspix