Reklama

Puchacz, Skrzypczak i Trojak – nasz skład, gdyby Polska była Litwą

AbsurDB

Autor:AbsurDB

21 marca 2025, 08:32 • 11 min czytania 23 komentarzy

Przyjrzałem się klubom, w jakich grają zawodnicy awizowani do pierwszego składu reprezentacji Litwy na mecz z kadrą Probierza, i podjąłem próby stworzenia jedenastki złożonej z ich polskich odpowiedników, występujących w klubach zbliżonych poziomem do tych, w których grają na co dzień nasi rywale. Pozwoli to ocenić, jak dużym faworytem powinniśmy być w piątkowym spotkaniu.

Puchacz, Skrzypczak i Trojak – nasz skład, gdyby Polska była Litwą

Jedenastka Polaków porównywalnych do pierwszego składu Litwy

Największą trudnością było przygotowanie prognozowanego składu Litwinów. Nawet Rafał Kobza, prowadzący portal „Bałtycki futbol”, który podpowiedział mi możliwy wybór trenera Jankauskasa, wyjaśnia, że wyjściowa jedenastka jest dla niego dużą zagadką. Wątpliwe jest nawet to, czy nasi rywale zagrają z tyłu czwórką czy piątką obrońców. Jednak dziś nie chodzi o dokładną analizę gry przeciwników, a pokazanie poziomu graczy kandydujących do ich pierwszego składu. Przyjąłem zatem założenie formacji 4-5-1, a jej konkretnych wykonawców przedstawiam w tekście wraz z polskimi odpowiednikami.

Szukając krajowych „sobowtórów” naszych rywali, kierowałem się w pierwszej kolejności oczywiście pozycją na boisku, a poza tym przede wszystkim tym, w jak mocnym klubie i w jakim wymiarze czasowym grają na co dzień w lidze. Gdy pojawiało się kilku kandydatów, kierowałem się także wyceną graczy na portalu Transfermarkt oraz ich wiekiem, aby w miarę możliwości odpowiednikiem trzydziestotrzylatka nie był nastolatek.

Dwaj bramkarze na podobnym poziomie

Jeżeli chodzi o niewielką różnicę między dwoma głównymi kandydatami do gry na bramce, to Edgaras Jankauskas ma problem trochę podobny do Michała Probierza. Tyle, że o trzy szczeble niżej jeżeli chodzi o jakość zawodników. W najmocniejszym teoretycznie klubie broni Marius Adamonis. Jeszcze jesienią grał w Serie C w Catanii, gdzie notował przeciętne oceny. Przeszedł zatem do Sudtirol, czyli zespołu… grającego ligę wyżej.

Reklama

Klub z południowego Tyrolu, który w poprzednich sezonach delikatnie sygnalizował ochotę na awans do Serie A, na koniec roku znalazł się na dnie tabeli. Duża w tym była zasługa bramkarzy Drago i Poluzziego, którzy wpuszczali gola za golem. Czarę goryczy przelało pięć bramek strzelonych przez Sassuolo 19 stycznia. Od tego momentu Adamonis gra bez przerwy, wyciąga piłkę z siatki średnio raz na mecz, czyli prawie dwa razy rzadziej niż jego poprzednicy, a zespół jest już na jedenastym miejscu.

Z Polską zagra jednak raczej Edvinas Gertmonas – niemal rówieśnik Mariusa, jednak znacznie bardziej doświadczony w kadrze, w której jego konkurent wystąpił tylko raz. Z Universitateą Kluż wywalczył bez większych problemów awans do grupy mistrzowskiej w Rumunii. Mniej bramek straciła tylko Steaua.

Co ciekawe, po zawieszeniu za żółte kartki w ostatnim miesiącu coraz częściej traci miejsce w składzie na rzecz młodego Rumuna Ștefana Leftera. Nie zmienia to jednak faktu, że to niezły golkiper. Jak na Litwę. Wśród Polaków, gdyby trzeba było znaleźć jego odpowiednika, musiałbym wybierać między Jakubem Słowikiem z Konyasporu, Mateuszem Lisem z Goztepe i Danielem Bielicą z NAC Breda. Siła klubu wskazuje na tego pierwszego, wiek Gertmonasa (28 lat) na drugiego, a wycena na Transfermarkt – na ostatniego. Słowik zagrał co prawda w kadrze, ale miało to miejsce w absurdalnym spotkaniu z rezerwami Rumunii w Maladze jeszcze za Fornalika, więc wybieram Mateusza Lisa, który częściej występował w młodzieżówce.

Obrońcy głównie z ligi słoweńskiej

Stoperzy reprezentacji Litwy to także dość solidny poziom. Edgaras Utkus gra w znanym nam Cercle Brugge, choć zaliczył tam jedynie połowę możliwych minut, a Kipras Kažukolovas to podstawowy zawodnik Astany. Obaj mają po 24 lata, a skoro dopiero co belgijskiemu klubowi zaledwie gola zabrakło do dogrywki z Jagiellonią, nie sposób nie wykorzystać okazji do powołania ich rówieśnika – Mateusza Skrzypczaka, którego z białostockiego klubu awaryjnie dowołał do naszej prawdziwej kadry także Michał Probierz.

Edgaras Utkus  walczy z Moutinho z Jagiellonii

Reklama

Odpowiednikiem drugiego defensora będzie Miłosz Trojak, którego Korona spisuje się coraz lepiej, a rankingowo jest nawet mocniejsza od Astany, która ostatnio nie prezentuje dawnego poziomu ani w lidze, ani w pucharach.

Na lewą obronę wskakuje niedawny gracz ŁKS-u. Artemijus Tutyškinas nie łapał się do składu klubu 1. ligi, więc odszedł do Celje, gdzie gra bez przerwy i za chwilę może wystąpić przeciwko… Fiorentinie w ćwierćfinale Ligi Konferencji, a także próbować zatrzymać Roberta Lewandowskiego w meczu z Polską! Tylko jeden polski lewy obrońca występuje w zespole zbliżonym poziomem do piątej drużyny ligi słoweńskiej i jest nim Tymoteusz Puchacz. Gra dość dużo, ale w Plymouth, który jest na dnie Championship, tracąc siedemdziesiąt siedem goli, czyli o piętnaście więcej niż drugie pod tym względem Cardiff.

Prawa obrona to Pijus Sirvys z Mariboru. Ciekawostką jest fakt, że aż czterech Litwinów powołanych zostało z ligi słoweńskiej, która przecież nie ma zbyt wiele wspólnego – także geograficznie, z krajem naszych sąsiadów. Cała czwórka ma szasnę wyjść w pierwszym składzie.

Wybieram między Arkadiuszem Recą a Norbertem Wojtuszkiem. Jeden jest o trzy lata starszy, a drugi o tyle samo młodszy od Litwina. Wycenę zbliżoną ma Reca, ale jego Spezia – czołowy klub Serie B, to poziom znacznie wyższy od klubu ze Słowenii. Podobnie jest oczywiście z Jagiellonią, ale Wojtuszek gra w niej tylko około połowy możliwych minut, a niedawno występował w Górniku. Wybór pada więc na niego.

Jeden z Litwinów załapałby się do polskiej kadry

Pośmialiśmy się, pożartowaliśmy, ale teraz pora na zawodnika wagi ciężkiej. Gvidas Gineitis pełni dość ważną rolę w Torino. Jeśli odliczyć pięć meczów straconych przez kontuzje, to rozgrywa prawie połowę możliwego czasu gry, a więc znacznie więcej niż Zieliński czy Zalewski. Jego odpowiednika wybrałoby nawet dziecko z przedszkola. W tym samym klubie, na bardzo zbliżonej pozycji, w prawie identycznym wymiarze czasu gra Karol Linetty. Nie przeszkadza mi nawet to, że Litwin gra nieco bardziej z przodu.

Gvidas Gineitis i Karol Linetty wychodzą na boisko w meczu przeciwko Empoli

Analizę tematu „Czy Linetty i reprezentacja to jeszcze związek z jakąkolwiek przyszłością?” przeprowadził dogłębnie Przemysław Michalak, który pół roku temu pisał:

Kiedyś straciłem już nadzieję, że Karol Linetty może jeszcze być kadrowiczem pełną gębą, a nie tylko wypełnieniem składu na mniej istotne mecze. Nadal nie zaliczam się do grupy, która domaga się jego powołania, ale dziś to nazwisko na liście wybrańców Michała Probierza byłoby dla mnie zrozumiałe. Zrozumiałe jak nigdy wcześniej.

Mi także z oceny szans na powołanie, którą niedawno przedstawiłem wyszło, że patrząc na to gdzie i ile gra Karol, powinien się w kadrze spokojnie znaleźć. Pamięć o nieudanych występach z orzełkiem na piersi jest chyba jednak silniejsza od tej oceny.

Mam wrażenie, że Gineitis jest jedynym zawodnikiem z Litwy, który zostałby powołany do naszej kadry, gdyby był Polakiem. Prawdopodobieństwo jego powołania wycenione według identycznych kryteriów, co szanse krajowych graczy w linkowanym wyżej artykule wyniosłyby aż 70%. Dla porównana spośród jego rodaków powyżej 10% szans miałby tylko Pijus Sirvys, a większość pierwszego składu naszych rywali nie zbliżyłaby się nawet do pięciu procent! Przy czym mówimy tu jedynie o powołaniu, bo na występ na boisku nawet Gineitis nie mógłby moim zdaniem u nas liczyć.

Pomocnik nie łapie się do składu Radomiaka

Były gracz Jagiellonii Justas Lasickas w Olimpiji Lublana gra na prawej obronie, ale w reprezentacji ma szansę wystąpić na lewym skrzydle. Benedyczak (Parma) i Jóźwiak (Granada) reprezentują znacznie silniejsze kluby, więc wybór musi paść na Przemysława Płachetę z Oxford United.

Justas Lasickas goni Artura Jędrzejczyka podczas poprzedniego meczu z Litwą w 2018

W tym momencie selekcjonerowi Litwy skończyli się w miarę klasowi pomocnicy. Pozostali albo grają w żenująco słabych klubach, albo grają dyskwalifikującą liczbę minut. Defensywnym pomocnikiem powinien być dwudziestosześcioletni Domantas Antanavicius z Hegelmanna. Klub ten stracił do mistrzowskiego Żalgirisu Wilno dwanaście punktów, a w europejskich pucharach zagrał tylko raz, nie strzelając żadnej bramki macedońskiemu Shkupi.

W poszukiwaniu podobnych defensywnych pomocników odrzuciłem Damiana Rasaka – Ujpest to lepszy klub, Kacpra Dudę z Wisły Kraków – jest znacznie wyżej wyceniany, Iwo Kaczmarskiego z Miedzi – za młody. Najbardziej zbliżony wiek, wycenę i poziom klubu ma Patryk Sikora z Ruchu. Postanowiłem zignorować fakt, że Polak nie gra i wynagrodzić mu nieco ostatnie problemy, które są tego przyczyną. Rok temu podczas meczu z Widzewem zerwał bowiem więzadła, a na domiar złego podczas styczniowego treningu w Turcji rozwalił rzepkę i czeka go pewnie łącznie już roczna przerwa w grze. Niech chłopak ma coś od życia w tym trudnym okresie.

Pozostali dwaj zawodnicy środkowej linii Litwy rozegrali w tym roku łącznie w lidze… 128 minut. Artūr Dolżnikov przeszedł w styczniu z Żalgirisu Kowno do Sigmy Ołomuniec i zaliczył w niej tylko dwa niecałe spotkania na początku lutego, i od tego czasu męczy się w rezerwach. Paulius Golubickas w tym samym czasie dołączył do Radomiaka, w którym jednak przegrywa rywalizację o miejsce w składzie grając maksymalnie kwadrans w lutowych meczach.

Najbardziej zbliżonym do Dolżnikova prawoskrzydłowym wydaje się być Patryk Szysz, który gra (a właściwie nie gra – zaliczył 71 minut) w Başakşehir.

Z kolei znalezienie ofensywnego pomocnika, który nie łapie się do składu w klubie na poziomie Radomiaka, jak Golubickas, było bardzo trudne. Zespoły Filip Jagiełły (Lech) i Wojciecha Urbańskiego (Legia) są zbyt mocne i jakkolwiek absurdalnie to zabrzmi w odniesieniu do graczy, którzy zaliczyli około pięciuset minut: grają za dużo. Osiemnastoletni Marcel Reguła z Zagłębia jest zbyt młody, zatem wybór musi paść na nieco starszego Dawida Drachala, który gra ogony w GKS-ie Katowice.

Napastnik i rezerwowy z drugiej ligi albańskiej

Napastnik Armandas Kucys jeszcze kilka miesięcy temu budziłby politowanie, nie imponując grą w Celje. Dwudziestodwulatek błąkał się po niższych ligach w Szwecji, by latem z kowieńskiego Żalgirisu trafić do Słowenii. Tam strzelił już w tym sezonie aż osiemnaście goli, z czego prawie połowę w Lidze Konferencji. Pokonał między innymi trzykrotnie bramkarza APOEL-u, dwukrotnie – Basaksehiru i raz Lugano – w dziewięćdziesiątej piątej minucie szalonego meczu zapewniając dogrywkę i ostatecznie ćwierćfinał europejskiego pucharu, co niedawno opisywałem:

To, co działo się w szwajcarskim Thun, gdzie bój z Celje toczyło Lugano, przejdzie do historii, też dzięki polskiemu piłkarzowi. Po porażce 0:1 w Słowenii Szwajcarzy prowadzili już 4:2 w dziewięćdziesiątej minucie, by stracić gola w piątej minucie doliczonego czasu gry po rzucie karnym wykorzystanym przez Armandasa Kučysa.

W dogrywce gospodarze musieli sobie radzić bez  ukaranego czerwoną kartką Albiana Hajdariego. Gdy stracili w niej bramkę, wydawało się, że jest pozamiatane, jednak w 118. minucie Doumbia strzelił gola na 5:4. To oznaczało rzuty karne. Pierwszą jedenastkę w szwajcarskim zespole spudłował Kacper Przybyłko. Goście byli w nich bezbłędni, a do polskiego napastnika dostosowali się jego koledzy, z których trafił do bramki jedynie Niemiec Mai.

W podobnie silnym klubie gra Oskar Zawada, ale zawodnik Waalwijk jest o siedem lat starszy od Litwina. Znacznie mniej minut zalicza Szymon Włodarczyk z Salernitany, ale zdecydował fakt, że jest w tym samym wieku, co Kucys, zatem jako ostatni trafia do naszej jedenastki, choć możliwe, że to bramkostrzelny Zawada byłby tu bardziej na miejscu.

Pozostali Litwini, nie przewidziani do pierwszego składu grają w zespołach jeszcze słabszych niż wyżej wymienieni. W Piuniku Erywań, Dinamie Batumi, Bandze Gorżdy, Botewie Płowdiw czy trzecioligowym niemieckim Sandhausen, jak były obrońca Piasta – Girdvainis. Są też gracze znani polskim kibicom, jak Fedor Cernych, Dominykas Barauskas z Górnika Łęczna czy Titas Milasius z… Pogoni Siedlce okupującej ostatnie miejsce w 1. lidze.

Titas Milasius niedawno grał na małym stadionie Znicza, w piątek zasiądzie na pełnym Narodowym

Siedlecki klub nie jest jednak najsłabszym, w jakim gra powołany Litwin. Tym jest KF Vora, której napastnik to Manfredas Ruzgis. Zagrał on trzy minuty w reprezentacji… dziesięć lat temu, a ostatnio przeszedł z czwartej ligi niemieckiej do drugiej ligi albańskiej. Jego klub według Opty nie utrzymałby się nawet w rozgrywkach na Litwie.

Gdyby wystąpił w meczu z Polską, zostałby pierwszym od siedmiu lat reprezentantem jakiegokolwiek kraju z drugiej ligi albańskiej. Poprzednim był… Erick Otieno, czyli obecny gracz Rakowa, który wiosną 2018 roku grę w występującym na drugim szczeblu Kastrioti łączył z reprezentowaniem Kenii. Na występ wychowanego w Niemczech Ruzgisa się jednak nie zanosi.

Dorastał w getcie, został “ambasadorem”. Erick Otieno i opowieść o Kenii [WYWIAD]

Podsumowanie

Lis, Wojtuszek – Skrzypczak – Trojak – Puchacz, Szysz – Sikora – Linetty – Drachal – Płacheta, Włodarczyk

Cóż. Nie jest to zestaw, który mógłby postraszyć nawet drugi garnitur naszej reprezentacji w sparingu. Jednak nie ma tu elementów tak bardzo odstających od reszty, jak choćby w przypadku Estonii i Walii rok temu, gdzie znaleźli się obok siebie Robert Lewandowski i… Fabian Mrozek z rezerw Liverpoolu.

Jest to skład bardzo wyrównany. Mało tego – jest tam wielu zawodników, którzy mają szansę otrzeć się jeszcze w przyszłości o powołanie do naszej kadry, jeżeli zaczną występować w lepszych klubach, albo zaliczać więcej minut, albo po prostu grać lepiej. Nie zmienia to faktu, że absolutnym obowiązkiem, nawet bez Zielińskiego czy Zalewskiego, jest wygrana z Litwą. I to nie byle jaka wygrana, a zwycięstwo wieloma bramkami.

Jest to tym bardziej istotne, że w przeciwieństwie do Euro, w eliminacjach do mistrzostw świata w pierwszej kolejności przy równej liczbie zdobytych punktów decyduje różnica bramek we wszystkich spotkaniach, a nie bilans meczów bezpośrednich między zainteresowanymi rywalami.

W grupie mamy poza Litwą i Maltą, z którymi zmierzymy się w najbliższych dniach w Warszawie, także Finlandię. Nie wiemy jeszcze, z którym rywalem z pierwszego koszyka będziemy musieli się zmierzyć. Będzie nim bowiem przegrany z ćwierćfinału Ligi Narodów Hiszpania-Holandia, których pierwszy mecz odbył się w czwartek.

W całej historii polskiej reprezentacji nie mieliśmy dotąd zgrupowania, w którym mierzylibyśmy się w dwóch kolejnych meczach o punkty z tak słabymi rywalami, jak w ten weekend. W artykule o nudnej kadrze podkreślił to we wtorek Wojtek Górski.

Trudno oczekiwać, że wyprzedzimy najmocniejszą drużynę grupy pod względem liczby zdobytych punktów. Może się jednak zdarzyć zaskakujący scenariusz, w którym jakimś cudem się z nią zrównamy. Na taką ewentualność warto nabić jak najwięcej bramek ze słabszymi przeciwnikami. A nawet jeśli nie myślimy o wygraniu grupy i awansie bezpośrednim na północnoamerykański mundial, to jak najwyższy bilans goli bardzo ułatwi nam wyprzedzenie Finlandii. Druga drużyna zagra bowiem w barażach, w których pierwszej rundzie przy korzystnym układzie może nawet zmierzyć się z San Marino, czyli zwycięzcą grupy Dywizji D!

CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO O MECZU POLSKI Z LITWĄ:

Fot. Newspix.pl

Kocha sport, a w nim uwielbia wyliczenia, statystki, rankingi bieżące i historyczne, którymi się nałogowo zajmuje. Kibic Górnika Wałbrzych.

Rozwiń

Najnowsze

MMA

Błachowicz pokazał, że nadal swoje potrafi. Ale walki nie wygrał

Sebastian Warzecha
2
Błachowicz pokazał, że nadal swoje potrafi. Ale walki nie wygrał
Polecane

Polka jeszcze nie straciła seta. Teraz zagra z wielką gwiazdą

Jakub Radomski
3
Polka jeszcze nie straciła seta. Teraz zagra z wielką gwiazdą

Piłka nożna

MMA

Błachowicz pokazał, że nadal swoje potrafi. Ale walki nie wygrał

Sebastian Warzecha
2
Błachowicz pokazał, że nadal swoje potrafi. Ale walki nie wygrał
Polecane

Polka jeszcze nie straciła seta. Teraz zagra z wielką gwiazdą

Jakub Radomski
3
Polka jeszcze nie straciła seta. Teraz zagra z wielką gwiazdą