Po fantastycznym meczu w Białymstoku Jagiellonia przyklepuje dziś awans w Belgii w imponujący sposób. Innego scenariusza nie bierzemy pod uwagę, prawda? Na relację LIVE z tego meczu zaprasza Jakub Białek.
KONIEC RELACJI!
Jerzy Engel w studiu Polsatu: - Zwycięzców się nie sądzi.
Kończę więc tę bajerkę! A wszystkim spragnionym pucharowych emocji polecam
kolejną relację LIVE prowadzoną przez Wojtka Górskiego.
Trzymamy kciuki za Legię!
Swoją drogą, po internecie krążyła absurdalna teoria o tym, że Duńczyk celowo będzie chciał przekręcić Jagę, żeby jego kraj miał więcej drużyn w pucharach. Doceńcie, że mimo kilku pomyłek arbitra, powstrzymałem się od kolportowania tej durnoty!
Patrząc z drugiej strony - może przyda się Jagiellonii taki zimny prysznic? Przecież ta pucharowa droga to jedna wielka sielanka: wygrywanie wysoko, Pululu na czele strzelców, znakomite akcje, które krążą po mediach społecznościowych (nie tylko tych polskich), do tego znakomite godzenie dwóch frontów.
Czasem przyjdą mecze, w których trzeba będzie też pocierpieć. Dziś to nie było zwykłe cierpienie, a prawdziwe katusze.
Ocena, czy ten awans jest zasłużony, jest cholernie ciężka. Ujmę to tak: Cercle nie zagrało w Białymstoku tak źle, jak Jagiellonia dziś w Brugii. To wielka klasa Jagi, że potrafiła ugrać na własnym boisku tak wysoki wynik i chwycić rywala, kiedy ten leżał na deskach. Pomogła jej wtedy czerwona kartka? Oczywiście, że tak, ale to nie wina polskiego zespołu przecież, że rywal wyleciał z boiska.
No a dziś... To był horror, thriller, mecz, którego nigdy już nie chcielibyśmy oglądać. Sensowne akcje Jagi można policzyć na palcach jednej ręki. A Cercle? Może nie wyprowadzało składnych ataków, ale cały czas nacierało, cały czas było blisko, cały czas nękało...
Po prostu - OGROMNE UFF!!!
KONIEC!!!!
TAAAAAAAAK! JAGIELLONIA W 1/4 LIGI KONFERENCJI!
Groźna wrzutka, ale łapie ją Abramowicz!
Minuta!
Obraz rozpaczy Jagiellonii: Czurlinov wybija przewrotką na aut.
Jaga próbuje trzymać piłkę daleko od swojej bramki - świetna wiadomość!
Jeszcze dwie i pół minuty!
Rzut wolny dla Jagiellonii, a komentator cieszy się prawie tak, jakby Jaga dostała rzut karny. Ale nic dziwnego, mamy chwilę oddechu w tym szalonym meczu, Czurlinov mądrze pocelebrował swój powrót do pionu.
Dobra informacja jest taka, że Cercle nie tworzy sobie żadnych KONKRETNYCH okazji. Zła jest taka, że cały czas naciera.
Jeszcze cztery minuty doliczonego! Przetrwajcie!
Jeśli Cercle jeszcze coś wciśnie, to wydaje mi się, że w podobnych okolicznościach jak przy pierwszej lub drugiej bramce. Mianowicie - ktoś źle wybije, od kogoś się otrze, ktoś zagra na chaos...
Trwa nawałnica. Przed nami - uwaga, uwaga! - piętnasty rzut rożny dla Cercle.
PIĘTNASTY.
Kwadrans do końca.
Zapowiada się prawdziwa walka o przetrwanie.
Kolejna akcja Jagiellonii - Imaz wychodził na czystą pozycję. Niby mógł próbować wyjść sam na sam, ale gonił go obrońca i chyba zabrakło wiary we własne umiejętności (w takim meczu - nic dziwnego). Hiszpan oddał uderzenie sprzed szesnastki, bramkarz bez problemów je zatrzymał.
Zaprzepaścił ciekawą akcję Pululu. Czurlinov stoi niepilnowany po lewej stronie pola karnego, a Angolczyk idzie z piłką jakby go nie widział. Wybrał indywidualną akcję, nie wiadomo po co.
Oho, czyżby Jaga się budziła? Po akcji Pululu bliski strzału głową z paru metrów był Hansen. Gdyby soczyście trafił, mogła paść z tego bramka.
Brawo, Jaga, to jest ten kierunek.
Wielki sukces białostockiego zespołu. Wszystko wzięło się z zablokowanego strzału Czurlinova, który był pierwszym momentem w tym spotkaniu, kiedy wyobraziliśmy sobie, że może paść gol dla Jagi. Po rzucie rożnym z kolei główkował Romanczuk (nad bramką).
Jest pierwszy rzut rożny dla Jagi!!!
Aha, obraz meczu w zasadzie się nie zmienia. Czyli: Cercle naciera, Cercle ma rzuty rożne, Cercle ma rzuty wolne, Jaga stoi we własnej szesnastce, a jak tylko z niej wyjdzie, to zaraz traci piłkę. No i nadal niczego nie kreuje z przodu.
Poniżej wkleiłem drugą bramkę dla Cercle.
UWAGA: TYLKO DLA LUDZI O MOCNYCH NERWACH.
Znakomity strzał z dystansu Bruninho i jeszcze lepsza interwencja Abramowicza. Po chwili kolejny absurdalny ping pong w szesnastce, którego defensywa Jagi zupełnie nie potrafi opanować. Napór trwa. Jagiellonia nie wygląda jak drużyna, która miałaby go przetrwać.
Czurlinov i Romanczuk pojawią się za chwilę na boisku.
Pululu z niezbyt ciekawym pomysłem na Cercle - spróbował wymusić rzut karny.
Gol z gówna - tak trzeba powiedzieć. Zwykła wrzutka w pola karne, a potem absurdalny ping pong. Złe wybicie, potem koślawy strzał piłkarza Cercle, Ebosse łamie linię spalonego…
To nie miało prawa wpaść.
Duuuuuuuuuuuuże zaskoczenie w składzie Legii Warszawa (mimo wszystko): Kovacević na ławie, broni Kacper Tobiasz!
A cały skład na Molde to: Tobiasz - Wszołek, Jędrzejczyk, Kapuadi, Vinagre - Kapustka, Augustyniak, Elitim - Chodyna, Morishita - Gual
Tak jest: Silva wszedł za Stojinovicia. Co ciekawe, więcej zmian po stronie Cercle - Erick za van der Bruggena i Magnee za Nazinho. Dziwna sprawa, bo pierwszy to strzelec gola, a drugi to chyba najbardziej aktywny piłkarz, który siał postrach po stałych fragmentach gry.
Szymon Janczyk donosi, że na boisko wejdzie Tomas Silva. Zapewne zmieni Stojinovicia.
Wybrane statystyki po pierwszej połowie...
Strzały: 11 do 1.
Rzuty rożne: 10 do 0.
Rzuty wolne: 10 do 5.
Kontakty z piłką w szesnastce: 19 do 3.
„Co zmienić?”, pyta siebie właśnie Adrian Siemieniec. Moim zdaniem trzeba zrobić wszystko, żeby odzyskać piłkę i ją utrzymać. Jeśli ja miałbym decydować o roszadach, wpuściłbym Romanczuka za Kubickiego (słabiutki dziś, no i ma żółtą kartkę na koncie) i Czurlinova za Mikiego Villara (co jak co, ale Macedończyk lepiej utrzymuje się przy futbolówce, Hiszpan jest stworzony raczej do szybkich ataków).
Największy pozytyw pierwszej połowy to... wynik. Tak, mam świadomość, że Jagiellonia przegrywa 0:1. Rozsądek nakazuje mi twierdzić, że to TYLKO 0:1, bo sytuacji Cercle miało tak dużo, że mogło odrobić straty już do przerwy.
Gdyby nie duży bagaż bramek z pierwszego meczu...
Ech, i tak czeka nas wielka nerwówka.
PRZERWA!
Ufffffff.
Jagiellonia przetrwała.
Ebosse chciał iść w ślady Skrzypczaka, czyli zaatakować słupek. Był blisko, na szczęście skończyło się na kolejnym rzucie rożnym.
Mamy pierwszy strzał Jagi - Moutinho przymierzył z rzutu wolnego, bramkarz zbił futbolówkę na aut. Korzyść z niego taka, że drużyna Siemieńca przynajmniej na chwilę odetchnęła.
Najgorsze dziś nie jest to, co w defensywie, a to, co w ofensywie. Paradoksalnie to znacznie większy powód do niepokoju, bo przecież Jaga to jedna z tych drużyn, która błędy w tyłach ma wkalkulowane w koszta, a nadrabia je zdobyczami pod bramką rywala. Tymczasem drużyna z Podlasia nie potrafi nawet utrzymać się przy piłce, o kreowaniu sytuacji nawet nie wspominam.
Znakomita interwencja Abramowicza po rzucie wolnym Cercle. Spokojnie mogło to wpaść.
No właśnie - rzuty wolne. Wspomniałem o rogach, ale Cercle ma też cały czas stałe fragmenty gry sprzed pola karnego Jagiellonii. Białostoczanie mają na koncie już osiem fauli - większość pomiędzy 20 a 40 metrem od swojej bramki.
Kolejny miernik tego, jak bardzo zamknięta w swoim polu karnym jest Jagiellonia: obejrzeliśmy właśnie dziewiąty rzut rożny Cercle, co daje nam średnią jednego rogu na około 3,5 minuty.
Ajjj, blisko było tego, żeby Miki Villar dopadł do podania Imaza i wyszedł na czystą pozycję, lecz w ostatniej chwili uprzedził go defensor.
Tak, to najciekawsza akcja Jagiellonii jak do tej pory.
Przeczytajcie jej opis raz jeszcze i pomyślcie, że to najlepszy dowód na to, jak słabo weszła w mecz drużyna z Podlasia.
Cercle: osiem strzałów (trzy celne).
Jaga: zero strzałów (zero celnych).
Kolejny celny strzał, tym razem Nazinho z dystansu - uderzenie bez historii, prosto do koszyczka Abramowicza.
Ryzykowne wejście Kubickiego - przejechał korkiem po stopie rywala i otrzymał za tę spóźnioną interwencję żółtą kartkę. Zero dyskusji z decyzją arbitra, niezwykle bolesna sprawa.
Cercle, niestety, poczuło krew i szturmuje bramkę Abramowicza. Belgowie wysoko pressują, a jak dochodzą do stałego fragmentu gry, to nie poprzestają na jednej wrzutce, a zbierają kolejne piłki, zbierają, próbują, próbują...
Źle to wygląda.
Chryste Panie, piłka znowu prawie wpadła do siatki. Co gorsza - Jagiellonia sama by sobie ją tam strzeliła. Jagiellonia, a konkretnie Skrzypczak, który próbował przeciąć wrzutkę z prawej strony, lecz trafił w słupek własnej bramki.
Widziałem już pewniejsze interwencje obrońców…
1:0...
Mecz rozpoczyna się w najgorszy możliwy dla Jagiellonii sposób. Mianowicie - zupełnie niepotrzebny gol.
Zdecydowały bardzo proste błędy. Najpierw Abramowicz niepewnie piąstkuje. Jaga odpiera opór, ale później znów niepewnie oddala zagrożenie od bramki, w efekcie piłka spada prosto pod nogi van der Bruggena, który trafia sprzed szesnastki...
A jednak czekają nas emocje. Niestety.
Jagiellonia już zapędziła się w pole karne Belgów. Jeszcze bez strzału, trochę zawahał się Jesus Imaz, ale potencjalnie była to groźna okazja. To dobry prognostyk.
Na trybunach Cercle pustki. Niewielu kibiców wierzy, a bolączką tego zespołu nie jest dobry wynik w pucharach, a utrzymanie się w lidze.
SKŁAD!
Jeszcze jestem wam winien omówienie składu.
Jaga: Abramowicz - Stojinović, Skrzypczak, Ebosse, Moutihno - Kubicki, Flach - Miki Villar, Imaz, Hansen - Pululu
Doskonale rozumiem, dlaczego na prawej obronie trener Siemiemiec widział akurat Stojinovicia. Nie ma Sacka, Wojtuszek ostatnio zszedł z urazem (choć jest na ławce), a Stojinović to najbezpieczniejsza opcja, jeśli chodzi o bronienie. Lekkie zaskoczenie, że na ławce zaczyna Romanczuk. Kto jak kto, ale on jak mało kto potrafi wnieść spokój do drugiej linii.
W Belgii na meczu jest nasz szalejący reporter - Szymon Janczyk, więc sprawdzajcie Weszło, bo na pewno sprzeda wiele kulis i usmaży ciekawy reportażyk. Póki co pisze na naszej wewnętrznej grupie, że z przystanku autobusowego na trybunę zrobił sześć tysięcy kroków, choć do przejścia miał pięć minut drogi. Powód? Bardzo sprzeczne komunikaty panów z ochrony. Organizacyjnie: Cercle Brugge.
DOBRY WIECZÓR!
Życzę sobie i Wam meczu... bez jakichkolwiek emocji. W Brugii można wysoko wygrać, pokazała to Wisła Kraków, więc dlaczego miałaby tego scenariusza nie powtórzyć Jagiellonia.
Emocje zostawmy sobie na mecz Legii i gonitwę za Molde.
Fot. newspix.pl