Reklama

Dziewięć minut wystarczyło. Jagiellonia jedną nogą w ćwierćfinale!

Antoni Figlewicz

Autor:Antoni Figlewicz

06 marca 2025, 21:30 • 4 min czytania 109 komentarzy

Dziś można sobie odpowiedzieć na jedno bardzo ważne pytanie – czy polscy kibice wolą na spokojnie i z uśmiechem na ustach, czy jednak musi się gdzieś palić i “dziać”? Zupełnie inne były te mecze naszych reprezentantów w Lidze Konferencji i po dzikim starciu Legii w Molde, w Białymstoku uraczono nas nieco bardziej przewidywalnym widowiskiem. Z bardzo fajnymi momentami, wręcz fajerwerkami. Czy to dobrze? To już pytanie retoryczne. No i wynik Jagiellonii jest bez wątpienia o wiele lepszy, a w tym wszystkim chyba o to właśnie chodzi.

Dziewięć minut wystarczyło. Jagiellonia jedną nogą w ćwierćfinale!

Może i to nie był zacięty mecz, ale nawet przez chwilę nie było sennie, co to, to nie. Jagiellonia ogólnie grała swoją widowiskową piłkę i kilku jej zawodników znów pokazało, że nie dość, że sami co nieco potrafią, to jeszcze super odnajdują się w swoim towarzystwie i taktyce trenera Siemieńca. Na takiego Afimico Pululu to się patrzy wręcz z przyjemnością i każdy jego kontakt z futbolówką zwiastuje coś fajnego. Być może napastnik Jagi nie jest wielkim wirtuozem, ale my to mamy gdzieś – gra fajnie, walczy, za jednym zamachem potrafi zrobić w bambuko dwóch, a czasem i trzech rywali.

To totalny kozak.

Fantastyczny gość.

Taki w sam raz na zagraniczną wizytówkę Ekstraklasy. Tę lepszą, a nie tę śmieszniejszą. Jego gola na 3:0 należałoby oprawić w ramkę, trzymać pod łóżkiem i wyciągać na specjalne okazje. Takie, w których zapragniemy pochwalić się naszym futbolem ligowym komuś, kto zna go tylko ze zabawnych wycinków latających po sieci. Dobrze, że jest ta Jaga, kurde.

Reklama

W ogóle wychodzi dziś na to, że Jagiellonia, choć przecież sklasyfikowana po fazie ligowej niżej od Legii i przedzierająca się jeszcze przez barażowy dwumecz z Baćką, może być lepszym towarem eksportowym. Żadnej maniany nie odwala, gra po engelowsku, na tak. Trzyma się swojego poziomu i co by nie mówić o jej lepszych i nieco gorszych występach – zawsze wygląda chociaż przyzwoicie. A jak odpali, jak dasz jej szansę się rozpędzić – rozjedzie cię jak walec i jutro w ogóle zapomni, że grała z jakimś tam Cercle czy innym Brugge.

A najlepsze w tym wszystkim, że czasem mogłaby wyciągać z meczu jeszcze więcej. To taki mały prztyczek w nos białostoczan, głównie Mikiego Vilara, który u progu drugiej połowy powinien dać Jadze gola, a koncertowo spartolił sprezentowaną mu przez obrońcę rywali stuprocentową sytuację. Głupio tak, po prostu głupio być tak wyraźnie lepszym i jeszcze marnować doskonałe okazje. Można przecież bez chwili zawahania prać takiego rywala, który nie ma nic do powiedzenia i tworzyć wielkie momenty, które zapamiętają mali i duzi.

Ale to już naprawdę, nasze marudzenie na siłę, trudno się czepiać. To i tak taki moment do zapamiętania dla małych i dużych!

Zdarzało się może, że zabrakło skuteczności, ale nie znaczy to, że komukolwiek zarzucimy słaby występ. Dobre zawody rozegrał Czurlinow, swoje szanse miał Imaz, był fenomenalny i wspomniany już Pululu. Była też mityczna optyczna przewaga, którą trzeba umieć przeobrazić w wysokie zwycięstwo i okazałą zaliczkę przed rewanżem w Belgii – a ta sztuka dziś się Jagiellonii udała, tak miało być, na to liczyliśmy. Podziękowania też dla jednego z zawodników Cercle. O ułatwienie roboty zadbał niejaki Abu Francis, który zebrał dwie żółte kartki i po godzinie poszedł sobie do szatni.

A to w końcu otworzyło drogę do bramki jego zespołu.

Jeśli tak wygląda spokój, godne reprezentowanie Polski w Europie i stabilna forma – cóż, może musimy się do czegoś takiego przyzwyczaić i zaakceptować taki stan rzeczy. Okej. Jest to może trochę nietypowe, ale przecież nie będziemy z tego tytułu rozdzierać szat. Fajna taka nowa, nietypowa rzeczywistość.

Reklama

Jagiellonia Białystok – Cercle Brugge 3:0 (0:0)

  • 1:0 – Pululu 69′ (karny)
  • 2:0 – Romanczuk 75′
  • 3:0 – Pululu 78′

Czerwona kartka: Francis 60′ (druga żółta)

***

CZYTAJ WIĘCEJ:

Fot. Newspix

Wolałby pewnie opowiadać komuś głupi sen Davida Beckhama o, dajmy na to, porcelanowych krasnalach, niż relacjonować wyjątkowo nudny remis w meczu o pietruszkę. Ostatecznie i tak lubi i zrobi oba, ale sport to przede wszystkim ciekawe historie. Futbol traktuje jak towar rozrywkowy - jeśli nie budzi emocji, to znaczy, że ktoś tu oszukuje i jego, i siebie. Poza piłką kolarstwo, snooker, tenis ziemny i wszystko, w co w życiu zagrał. Może i nie ma żadnych sportowych sukcesów, ale kiedyś na dniu sąsiada wygrał tekturowego konia. W wolnym czasie głośno fałszuje na ulicy, ale już dawno przestał się tego wstydzić.

Rozwiń

Najnowsze

Liga Konferencji

Polskie kluby przeciwko najsilniejszym w Europie? Droga przez mękę

AbsurDB
18
Polskie kluby przeciwko najsilniejszym w Europie? Droga przez mękę
Anglia

“Zaczął strzelać, a nam opadły szczęki”. Jak Gianfranco Zola zaczarował Anglię

Michał Kołkowski
4
“Zaczął strzelać, a nam opadły szczęki”. Jak Gianfranco Zola zaczarował Anglię

Polecane

Liga Konferencji

Polskie kluby przeciwko najsilniejszym w Europie? Droga przez mękę

AbsurDB
18
Polskie kluby przeciwko najsilniejszym w Europie? Droga przez mękę
Anglia

“Zaczął strzelać, a nam opadły szczęki”. Jak Gianfranco Zola zaczarował Anglię

Michał Kołkowski
4
“Zaczął strzelać, a nam opadły szczęki”. Jak Gianfranco Zola zaczarował Anglię
Anglia

Kiwior wykorzystuje szansę. “Opanowany, inteligentny, silny”

Antoni Figlewicz
12
Kiwior wykorzystuje szansę. “Opanowany, inteligentny, silny”