Gdy Lech Poznań pochwalił się w mediach społecznościowych wycinkiem z raportu motorycznego po meczu z Widzewem Łódź, szybko stało się jasne, że mamy do czynienia z sytuacją absolutnie wyjątkową. Daniel Hakans, który w tym spotkaniu zanotował 43 sprinty, wykręcił wynik kosmiczny, niespotykany i wręcz nieprzystający do Ekstraklasy. Cały Kolejorz zresztą zaliczył pod tym względem najlepsze wyniki w historii. Zaglądamy za kulisy tych niecodziennych wyczynów, które mogą okazać się kluczem do zdobycia mistrzostwa Polski.
Daniel Hakans rozbił bank. W meczu z Widzewem Łódź fiński skrzydłowy, który jesienią był kojarzony głównie z takimi hasłami jak „rozczarowanie” i „niewypał”, rozegrał najlepsze spotkanie po transferze do Lecha Poznań. Wystarczyło spojrzeć na pomeczowy raport Hudl StatsBomb, żeby wiedzieć, że to był wieczór tego faceta. Najwięcej kluczowych podań (trzy), dwie asysty, trzy udane dryblingi (więcej zaliczył tylko Afonso Sousa) — zgadzało się wszystko, lecz był to dopiero początek.
Raport fitness, czyli pomiary tego, jak piłkarze biegają w danym spotkaniu, odsłonił kolejne wyczyny Daniela Hakansa. Lech zdradził, że Fin:
- miał najwięcej sprintów — 43
- osiągnął najwyższą prędkość — 33,69 km/h
Drugi wynik nie robi jeszcze takiego wrażenia. Wiktor Długosz, który w meczu z Legią Warszawa niemiłosiernie kręcił Steve’em Kapuadim, pobiegł z prędkością 35,4 km/h, co — w zestawieniu z danymi Ekstraklasy za obecny sezon — oznacza rekord sezonu. Liczba sprintów Hakansa też jednak stanowi rekord, w dodatku jeszcze bardziej imponujący. Skrzydłowy zanotował najlepszy wynik w lidze w historii pomiarów.
Daniel Hakans pobił rekord biegowy Ekstraklasy. Piłkarz Lecha Poznań wykręcił wynik na poziomie Premier League!
43. Sucha liczba sprintów Daniela Hakansa sama w sobie sugeruje, że to spory wyczyn, jednak jeszcze więcej dowiemy się, kiedy porównamy ją z innymi wynikami. Raport motoryczny z meczu Lech — Widzew dobitnie oddaje różnicę klas, gdy zerkniemy na najlepszy wynik wśród przeciwników: Samuel Kozlovsky – 18. W obecnym sezonie próżno szukać kogoś, kto choćby zbliżyłby się do Fina. Grzegorz Rogala, wahadłowy GKS Katowice, we wrześniu wykręcił 34 sprinty w spotkaniu z Górnikiem Zabrze. Był to zarazem jego ostatni występ w rundzie, bo z gry wyłączyła go kontuzja.
Historia też jest po stronie piłkarza Lecha Poznań. Dane motoryczne, którym się przyjrzeliśmy, zbierane są od 2021 roku. W tym okresie żaden piłkarz nie zdołał wykręcić większej liczby sprintów w trakcie spotkania.
Wynik Daniela Hakansa wygląda na anomalię także pod innymi względami. Liczba sprintów to jedno, istotny jest również dystans przebiegnięty sprintem. W zależności od źródła danych sprinty mogą być zaliczane od sześciu czy siedmiu metrów przebiegniętych z prędkością powyżej 25,2 km/h. Tymczasem dystans to dystans, suma tego, ile metrów pokonałeś, bez żadnych haczyków.
Także pod tym względem mówimy o kompletnej deklasacji. W spotkaniu Lecha z Widzewem Fin przebiegł w sprincie łącznie 841 metrów. Drugi w tym zestawieniu Afonso Sousa pokonał 414 metrów, z kolei najlepszy zawodnik rywali, Samuel Kozlovsky, 384 metry. W tym przypadku także spojrzeliśmy na dane z całego sezonu i Hakans ponownie wyraźnie wyprzedza konkurencję.
W piątce najlepszych pod tym względem zawodników są tylko dwaj skrzydłowi, trzy pozostałe wyniki to wahadłowi. Wpływ na to na pewno ma fakt, że skrzydłowi są bardzo często zmieniani w trakcie spotkania, z kolei wahadłowi czy boczni obrońcy zwykle są trzymani na boisku dłużej. Rozmawiając z ekspertami w Lechu Poznań, słyszymy, że skrzydłowi na poziomie topowych europejskich lig zazwyczaj zaliczają minimum 30 sprintów w meczu, przebiegając w sprincie od 400 do 700 metrów. Podobnie wahadłowi.
— Dochodzi oczywiście kwestia walidacji systemów, programów do pomiarów. W zeszłej kolejce patrzyłem na ligę angielską, dane fizyczne. Gabriel Martinelli miał 30 sprintów i 650 metrów w sprincie.
Hakans wyraźnie to przebił, w Ekstraklasie mamy trzy inne przypadki dłuższego dystansu, ale pamiętajmy: goście jak Martinelli robią to regularnie i to nie co tydzień, lecz co trzy dni. To istotna różnica. Jeśli jednak jesteś w stanie osiągać takie wyniki, oznacza to, że masz predyspozycje motoryczne do gry w lepszej, bardziej intensywnej lidze. Zwłaszcza jeśli zdarza się to częściej niż raz.
Sprawdziliśmy, którzy skrzydłowi w lidze najczęściej przebiegali w sprincie minimum czterysta metrów. Najbardziej wyróżnia się Joao Peglow, maszyna do pressingu z Radomiaka. Brazylijczyk zanotował aż siedem spotkań z takim wynikiem (oczywiście także dlatego, że zwykle grał długo, nie był zmieniany), co rzuca nowe światło na fakt, że już po jednej pełnej rundzie (w poprzedniej dopiero doprowadzał się do porządku i formy) zwrócili na niego uwagę skauci DC United.
Fenomenem wciąż pozostaje Kamil Grosicki, piłkarz coraz starszy, ale drugi w tym zestawieniu. Na podium znajdziemy także Mateusza Wdowiaka czy Taofeeka Ismaheela. Jeśli rozszerzymy tę rubrykę do wahadłowych/bocznych obrońców, najlepiej wśród nich wypadną Hubert Zwoźny oraz Marcin Wasielewski (siedem meczów z minimum 400 metrami przebiegniętymi sprintem), dalej będą Paweł Wszołek, Alvis Jaunzems czy Grzegorz Rogala.
Lech Poznań zaskoczył nawet sam siebie. Jak się biega w Ekstraklasie?
Różnice pomiędzy Danielem Hakansem a resztą są na tyle duże, że rodzi się pytanie: czy to przypadkiem nie błąd systemu? Takie rzeczy się zdarzały. Najszybszym zawodnikiem w historii Ekstraklasy (tj. od 2021 roku, od kiedy zbierane są takie dane) jest na przykład Leandro Rossi Pereira z Radomiaka, który w meczu z Legią Warszawa miał osiągnąć prędkość 35,93 km/h. Brazylijczyk z polskim paszportem miał wtedy 33 lata i dawno minął już czas, gdy odjeżdżał rywalom w taki sposób. Okazało się, że wpływ na zaskakujący wynik miał niestabilny internet, który sprawił, że wyniki z całego spotkania dosłownie zwariowały i były kompletnie niemiarodajne.
System Tracab, na którym się opieramy, zbiera dane z kamer na stadionie, co niektórzy uważają za błąd, wskazując, że bardziej precyzyjne są pomiary z kamizelek GPS, które noszą na sobie zawodnicy. Otóż niekoniecznie, zależy, o jakim stadionie mówimy. W Poznaniu tłumaczą nam, że w ich przypadku zdecydowanie lepszy jest właśnie Tracab czy SkillCorner, czyli platforma, która dostarcza klubom dane oparte na tym samym źródle.
— System Catapult (kamizelki GPS – przyp.) jest u nas okrojony ze względu na zadaszenie stadionu. Zawodnicy czasami tracą kontakt z satelitą. Używamy danych Tracab i nigdy nie straciliśmy na tym pod względem jakości poruszania się piłkarzy. Zadymienie było, ale kamery sobie z tym poradziły. System ma bardzo dobre algorytmy, które szacują, jak zawodnik może się poruszać poza kamerą. Na przestrzeni lat bardzo się to poprawiło. Patrząc na to, kto korzysta z Tracab czy SkillCorner… Część drużyn angielskich w ogóle nie nosi już kamizelek GPS w trakcie meczu, bo mocno ufają danym z transmisji. One mogą mieć inne metody mierzenia, ale to już kwestia specyfikacji programu i warunków, które musi spełnić zawodnik, żeby zostać sklasyfikowanym w konkretnym przedziale.
Pomiary Daniela Hakansa nie są więc błędem w Matriksie. Zwłaszcza że w meczu Lecha Poznań z Widzewem Łódź cały zespół Nielsa Frederiksena wypadł fantastycznie. To nawet mało powiedziane — cała drużyna ustanowiła nowy rekord wewnętrzny pod względem dystansu przebiegniętego sprintem. Pierwszy raz zdarzyło się, że wynik Lecha przekroczył trzy tysiące metrów — wyniósł dokładnie 3258 metrów. W poprzednich latach najlepsze wyniki biegowe zespołu z Poznania wyglądały znacznie gorzej. Oto pięć najlepszych wyników od 2021 roku rozpisanych według rywali:
- Widzew Łódź (4:1; 31.01.2025) – 3258 metrów
- Zagłębie Lubin (2:0; 10.02.2024) – 2620 metrów
- Wisła Kraków (5:0; 17.09.2021) – 2522 metrów
- Lechia Gdańsk (5:0; 03.03.2023) – 2496 metrów
- Pogoń Szczecin (1:0; 07.04.2024) – 2448 metrów
Osiągi z inauguracji z Widzewem zaskoczyły nawet sztab szkoleniowy, który w wewnętrznym systemie KPI jako satysfakcjonujący wskaźnik wyznaczył 4,6 punktu, tymczasem Lech w zasadzie zamknął licznik, osiągając 9,9 w 10-punktowej skali. Brzmi to jak zaszyfrowany kod, więc przyda się wyjaśnienie.
— Ocena jest powiązana z kilkoma parametrami, takimi jak: całkowity pokonany dystans, liczba hamowań i przyspieszeń w różnych strefach, HSR (high-speed running), sprinty i kilka innych kluczowych wskaźników. Poszczególne kategorie są ze sobą powiązane i zależą od siebie. Każdy element musi zostać spełniony, aby uzyskać końcową ocenę po meczu. Oceniamy zarówno to, co mogliśmy osiągnąć na podstawie modelu probabilistycznego, jak i rzeczywiste wyniki, które uzyskaliśmy. Na podstawie danych historycznych i naszych wcześniejszych wyników oszacowaliśmy, że powinniśmy otrzymać ocenę 4,6, natomiast rzeczywisty wynik wyniósł niemal 10. To oznacza, że wcześniej nie uzyskaliśmy tak wysokiej wartości, a model również tego nie przewidział — mówią nam w klubie.
W oczy od razu rzuca się, że dwa najlepsze wyniki dotyczą dwóch pierwszych spotkań rundy wiosennej Ekstraklasy. Czy należy upatrywać w tym powodów tak dobrej dyspozycji biegowej? W Lechu tłumaczą, że… i tak, i nie.
— W pierwszym meczu wiosną biegasz więcej, bo zawodnicy mają dłuższą przerwę. Jesteś wygłodniały. Ale niekoniecznie wynik jest zawsze wysoki. Istotne jest to, jak zespół będzie wyglądał w drugim, trzecim meczu. Przed pierwszym meczem masz dwa, trzy tygodnie przerwy, potem okres przygotowawczy i nie zbliżasz się do takiego wysiłku, jak w regularnym meczu, w trakcie sezonu. Brak szybkiej regeneracji wychodzi w drugim, trzecim meczu. Istotniejsze będzie więc to, jak wtedy będą wyglądali piłkarze.
Ok, meczów ligowych nie było, ale były sparingi. Pewnym kuriozum jest to, że Lech Poznań bije rekordy dosłownie tydzień po tym, jak został absolutnie zezłomowany przez FC Nordsjaelland. Wynik wynikiem, jasne, lecz przecież nikt nie wygrywa 7:1, nie dominując na boisku fizycznie oraz biegowo. Sami widzicie, że wśród pięciu topowych meczów Kolejorza pod względem dystansu przebiegniętego sprintem trzy to pogromy na rywalach. Jak więc sparing z Duńczykami ma się do kapitalnego wejścia w sezon, skąd takie różnice?
— Tydzień wcześniej wyglądaliśmy mocno przeciętnie, co pokazał wynik. To też wiąże się z tym, że okres przygotowawczy był mocno zmieniony. Powrót z Turcji, z dobrych boisk na polskie mocno wpłynął na zawodników. Bóle pleców, kolan, napięcie łydek… Może się to wszystko skumulowało, razem ze zmęczeniem, właśnie w meczu z Nordsjaelland.
Intensywność – tego szuka Lech Poznań. Transfery, skauting i rekordy biegowe
Istotniejsze jest jednak to, że Lech Poznań od pewnego czasu konstruowany jest w taki sposób, żeby drużyna była bardziej intensywna. Analiza danych motorycznych ma duży wpływ na transfery, nie dotyczy to tylko zimowego oraz letniego okienka za Nielsa Frederiksena, ale i części poprzednich ruchów. Nawet jeśli Lech nie biegał tak dużo i tak dobrze u schyłku kadencji Johna van den Broma czy za Mariusza Rumaka, potencjał do tego tkwił w zawodnikach. Pokazywały to pojedyncze spotkania poprzedniej wiosny. Kluczem było dobranie do tej kadry kogoś, kto ten potencjał wyciśnie.
— Analizując trenera Frederiksena, patrzyliśmy na ligę duńską pod względem fizycznym. Nordsjaelland, Kopenhaga, Midtjylland bardzo dobrze biegają — słyszymy w Lechu Poznań. Ma to odniesienie zarówno do wyniku meczu sparingowego, ostatniej próby przed ligą, jak i do tego, dlaczego Duńczyk został zatrudniony.
Gdy Niels Frederiksen zaczynał pracę w Wielkopolsce, pisaliśmy, że Lech poszukiwał u trenera podejścia oraz stylu opartego na energii, pressingu, intensywności właśnie. Frederiksen właśnie tym się cechował, preferował też analityczne podejście do pracy, operowanie liczbami i analizą, która wspiera jego wybory i cały proces treningowy. Od samego początku widzimy, że Kolejorz pod jego wodzą zmierza w kierunku wysokiej intensywności, odbierania piłki wysoko, szybkiej wymiany podań.
Skorża, Frederiksen czy ktoś inny? Lech Poznań i poszukiwanie trenera idealnego
Jego zespół oddaje najwięcej “czystych strzałów” (dla Hudl StatsBomb oznacza to uderzenia w momencie, gdy przed strzelającym jest tylko bramkarz), jest też pierwszy pod względem strzałów, które padły po odbiorze piłki w następstwie wysokiego pressingu zespołu. Podobnie jest, jeśli chodzi o dostarczanie piłki w okolice pola karnego rywala. Lech w Ekstraklasie zawsze był w czołówce drużyn, które najmocniej pressują przeciwników, ale zdołał podkręcić dwa istotne, powiązane z tym wskaźniki:
- spośród pięciu sezonów, dla których mamy dane, obecnie ma najwyżej ustawioną linię obrony,
- analogicznie, to teraz najczęściej stosuje kontrpressing, najszybciej reaguje na stratę piłki.
Żeby grać w ten sposób, nie wystarczy tylko zebrać zawodników w kółku i rzucić, że mają być odważni. Trzeba mieć odpowiednich wykonawców. Piłkarzy biegających intensywnie, bardzo dobrych motorycznie, gotowych do wielu startów i hamowań w trakcie spotkania. W Poznaniu oznaczało to jeszcze większe zastosowanie danych motorycznych w skautingu.
— Nie spotkaliśmy się jeszcze z takimi wynikami, jeśli chodzi o dystans HSR (High Speed Runs, dystans pokonany z prędkością minimum 19,81 km/h), jaką mają nowi zawodnicy. Daniel Hakans, Rasmus Carstensen, Patrik Walemar dają pod tym względem dużo jakości. Zmieniliśmy podejście do skautingu, żeby sięgać po piłkarzy jeszcze lepszych pod względem fizycznym, zapewniających większą intensywność — słyszymy w Lechu.
Lech Poznań najczęściej wprowadza piłkę w ofensywną tercję, okolice pola karnego rywala. Dane Hudl StatsBomb odnoszą się do podań, dryblingów oraz wejść z piłką przy nodze w tę strefę boiska
Jeśli chodzi o dystans HSR, Rasmus Carstensen w pierwszym meczu w nowych barwach zdeklasował konkurencję. Przebiegł w tym przedziale 1658 metrów, co jest nowym rekordem ligi w obecnym sezonie. Samo to, że zaliczył ponad 1600 metrów, jest anomalią, bo taki próg przekroczył jedynie Kristoffer Hansen z Jagiellonii. Swój najlepszy wynik w sezonie (1399 metrów) ustanowił również Antoni Kozubal, który dzięki temu dołączył do ligowego podium.
Nie mówimy więc o pojedynczym wybryku Daniela Hakansa, lecz o coraz większej liczbie zawodników, którzy zapewniają wysoką intensywność, co przekłada się na wynik całego zespołu. Wspomniany wcześniej wewnętrzny rekord dystansu pokonanego sprintem to sukces Lecha, ale wciąż da się wycisnąć więcej. Rekord dla całej ligi w tym sezonie ustanowiła Legia Warszawa, która w meczu z GKS Katowice przebiegła w sprincie 3517 metrów. Próg trzech tysięcy metrów w sprincie w przeszłości łamały jeszcze:
- Raków Częstochowa (3391 metrów vs Pogoń Szczecin, 23/24)
- Warta Poznań (3312 metrów vs ŁKS, 23/24)
- Korona Kielce (3089 metrów vs Legia Warszawa, 24/25)
- Puszcza Niepołomice (3087 metrów vs Widzew Łódź, 24/25)
- Jagiellonia Białystok (3048 metrów vs Pogoń Szczecin, 23/24)
- Śląsk Wrocław (3030 metrów vs Puszcza Niepołomice, 24/25)
Daty powyższych rekordów wyraźnie wskazują, że w ostatnim czasie w Ekstraklasie gra się coraz intensywniej, więc wybór Lecha, żeby budować kadrę w oparciu właśnie o ten element, wydaje się słuszny. To bieganie może zapewnić drużynie z Poznania upragnione mistrzostwo kraju. Spośród dziesięciu najlepszych wyników drużynowych Lecha, jeśli chodzi o dystans przebiegnięty sprintem, już cztery należą do bandy Nielsa Frederiksena.
I Antonina Cepka, wypada dodać, bo trener przygotowania motorycznego z Wielkopolski ponownie robi cuda. W sezonie, w którym Lech szalał w Europie, też przecież świetnie przyszykował drużynę na obciążenia, sprawił, że wyszła z nich bez szwanku.
Bez dwóch zdań mamy do czynienia z najlepszym Lechem Poznań od dawna. Przynajmniej pod względem biegania, ale i sympatycy dobrego futbolu nie powiedzą chyba, że nie idzie za tym efektowna gra w piłkę. Bardzo ciekawe jest nie tylko to, jakie wyniki biegowe osiągnie Kolejorz chwilę po ustanowieniu tak licznych rekordów, w tych dwóch kolejnych, bardziej istotnych spotkaniach, o których usłyszeliśmy w Wielkopolsce.
Jeszcze ciekawsze będzie jednak to, jak Lech będzie budowany w kolejnych latach, pod kątem gry w pucharach i przeniesienia wysokiej intensywności na kalendarz niedziela – czwartek – niedziela. Wtedy poznamy ostateczną odpowiedź na to, czy obecny sukces potrwa dłużej niż chwilę.
WIĘCEJ O LECHU POZNAŃ:
- Chciał rzucać futbol, kilka lat później był w Bundeslidze. Carstensen i jego historia
- Lech, Raków i naparzanka o piłkarzy. Dlaczego Gisli Thordarson wybrał Poznań?
- Sindre Tjelmeland. Nowy ulubieniec kibiców Lecha. Ktoś więcej niż asystent
- Kulisy przygody życia. Kolejorz Brasil na Bułgarskiej
- Ile Antoni Kozubal da kadrze? „Jest jak Lobotka, świetnie może się dogadać z Zielińskim”
- Przemiana Afonso Sousy. Od wyśmiewanego flopa do najlepszego pomocnika w lidze
SZYMON JANCZYK
fot. Newspix