Pogoń Szczecin w dramatycznych okolicznościach poległa w Częstochowie i znów wróciła do domu z pustymi rękami. „Portowcy” najpierw grali w dziesiątkę po czerwonej kartce Keramitsisa, a w ostatnich fragmentach musieli radzić sobie w dziewiątkę, bo kontuzji doznał Paryzek, a limit zmian został wyczerpany.
– Jeśli przegrywa się w takich okolicznościach, to w szatni nastrój jest powiązany z rozgoryczeniem. Oczywiście, że jesteśmy zdenerwowani. Z samego przebiegu meczu, oczywiście biorąc pod uwagę scenariusz, mogliśmy być zadowoleni. Mieliśmy swoje sytuacje, mam tu na myśli strzał Koulourisa, czy drugą sytuację, po której rywale wybijali sprzed linii. Grając z Rakowem, takie sytuacje trzeba wykorzystywać. Z Rakowem trudno gra się 11 na 11, a co dopiero 9 na 11. W tej ostatniej akcji zabrakło nam konsekwencji, żeby wygrać pojedynek i wybić piłkę – mówił Paweł Ozga, który zastępował na ławce zawieszonego Roberta Kolendowicza.
– Jako zespół bardzo dobrze broniliśmy, szczególnie do czasu gry 11 na 11. Raków stworzył do tego czasu jedną dobrą akcję po naszym błędzie w wyprowadzaniu piłki. Po 65. minucie Raków był groźny, ale nie miał już klarownej okazji. Trudno gra się z tak dobrze fizycznie przygotowanym zespołem, który ma tyle jakości na ławce. My dobrze przygotowaliśmy się do meczu, dokonaliśmy odpowiednich zmian w strukturze, aby bronić jeszcze lepiej. Pod koniec wiedzieliśmy, że będziemy bronić niżej, częściej piątką w linii. Niestety w piłce trzeba grać do ostatniego, a nie do przedostatniego gwizdka. Do samej sytuacji z bramką trudno mi się odnieść, gdy wiem, że zawodnicy grali na 100% zaangażowania. Przez cały mecz większość pojedynków we własnym polu karnym wygrywaliśmy, ale w ostatniej akcji niestety nie byliśmy skuteczni i to zaważyło na wyniku – dodał.
Pogoń w tym sezonie jest najgorszą drużyną na wyjazdach. Poza domem zdobyła tylko jeden punkt. – Zrobiliśmy wiele, by tę statystykę zaburzyć i przechylić na naszą stronę. Częściej w obronie chcieliśmy być piątką w linii. Realizowaliśmy swój plan. Mecz rozstrzygał się w momentach. My mieliśmy swoje dwa momenty, ale ich nie wykorzystaliśmy. Wszędzie jedziesz po to, żeby wygrywać. Szczególnie, kiedy jesteś Pogonią. Trener Robert Kolendowicz podkreślał, że nie mamy teraz już wpływu na to co było i patrzymy naprzód. Tak też podchodziliśmy do spotkania z Rakowem – zakończył.
CZYTAJ WIĘCEJ:
- Raków przepycha mecze lepiej niż politycy zapisy nie na temat w specustawach
- Nowe zagranie w Ekstraklasie: prostopadłostrzał
- Śląsku Wrocław, czy ty zamierzasz kiedyś wygrać mecz? Amatorów nie liczymy
- „Szukaj pozytywów, gdy jest źle”. W roli głównej Jacek Magiera
Fot. Newspix