To powszechna opinia: NBA nigdy nie było tak pełne talentu i gwiazd, jak jest obecnie. Drużyn, które w nadchodzącym sezonie 2024/2025 będą chciały znaleźć się w walce o mistrzostwo, jest przez to mnóstwo. Na tydzień przed startem rozgrywek postanowiliśmy wyłonić najlepszą dziesiątkę!
10. Phoenix Suns
Obecni Suns zostali zbudowani trochę na wzór Celtics z 2007 roku czy Heat z 2010 roku. Miliarder Matt Ishbia, po zakupieniu klubu z Arizony niecałe dwa lata temu, nie zamierzał bawić się w stopniowy rozwój, spokojne analizy czy wyławianie perełek w drafcie. Uznał, że jego klub musi odnieść sukces jak najszybciej.
Stąd zrobił wszystko, żeby Devin Booker został otoczony innymi gwiazdami. Najpierw Suns sprowadzili mu Kevina Duranta. To okazało się niewystarczające, więc władze klubu ponownie poświęciły lwią część składu, aby przechwycić Bradleya Beala z Washington Wizards. I znowu mieliśmy fiasko, bo w kwietniu Phoenix zostało znokautowane (cztery porażki w czterech meczach w pierwszej rundzie play-offs) przez Minnesotę Timberwolves.
Wygląda jednak na to, że Suns uczą się na błędach. Albo po prostu starają się je naprawiać. Porzucili bowiem pomysł ze zrobieniem z Bookera albo Beala rozgrywającego. Teraz za ten element gry będą odpowiadać playmakerzy, którzy rozdzielaniem piłki zajmowali się całe życie – czyli Tyus Jones oraz Monte Morris. Przydatnymi zawodnikami powinni okazać się też debiutant Ryan Dunn (reklamowany jako świetny obrońca, ale robiący też zaskakujące postępy w rzutach trzypunktowych) oraz weteran Mason Plumlee.
Generalnie, jak na budżetowe możliwości Suns, ich działania na rynku transferowym w okresie letnim trzeba ocenić bardzo pozytywnie. To dalej zespół sklejany prowizorycznie taśmą, mający pełno dziur i przecieków. Ale też ekipa pełna talentu. I być może mający wystarczająco szeroki skład na walkę o najwyższe cele.
Przewidywana pierwsza piątka: Tyus Jones – Devin Booker – Bradley Beal – Kevin Durant – Jusuf Nurkić.
Najlepiej zarabiający: Devin Booker. 51,179,021 milionów dolarów (za nadchodzące rozgrywki).
X-Factor: Ryan Dunn.
9. Memphis Grizzlies
Z jednej strony to jeden z najgorszych zespołów ubiegłego sezonu. Z drugiej wszystko co najgorsze powinien mieć już za sobą. I mowa tu zarówno o kwestiach zdrowotnych, jak i tym, że Ja Morant najpewniej wydoroślał na tyle, żeby nie złapać kolejnej długiej dyskwalifikacji. Jego potencjał przekonuje nas też bardziej niż to, co oferują Cleveland Cavaliers czy Indiana Pacers. Stąd właśnie Grizzlies znaleźli się w naszym TOP10.
Trzeba bowiem pamiętać: jeszcze niedawno Morant uchodził za największą (obok Luki Doncicia) młodą gwiazdę NBA. A jego Grizzlies w sezonach 2021/2022 i 2022/2023 wygrali kolejno 56 i 51 meczów, będąc czołową ekipą Konferencji Zachodniej. Czemu zatem w nadchodzących rozgrywkach mają nie podnieść się z dna?
Grizzlies to zresztą nie tylko Morant, ale 26-letni Desmond Bane czy 25-letni Jaren Jackson, którzy powinni wchodzić w najlepszy okres swojej kariery. Dalej nie przekonaliśmy się też, ile Memphis jest w stanie dać Marcus Smart, najlepszy obrońca rozgrywek 2022/2023, który poprzedni sezon stracił niemal w całości przez kontuzję.
A został nam też X-Factor, czyli Zach Edey. Mierzący 224 cm wzrostu środkowy w rozgrywkach uczelnianych wyglądał jak Shaquille O’Neal zza najlepszych lat. Może się okazać, że przeskok do NBA go przerośnie. Ale w wyliczeniach bukmacherów to właśnie ten gracz jest… faworytem do zostania Debiutantem Roku.
Przewidywana pierwsza piątka: Ja Morant – Marcus Smart – Desmond Bane – Jaren Jackson Jr – Zach Edey.
Najlepiej zarabiający: Ja Morant, 36,725,670 milionów dolarów.
X-Factor: Zach Edey.
8. Minnesota Timberwolves
Poprzedni sezon był dla Timberwolves najlepszym od lat. Ba, jednym z najlepszych w historii klubu. Mogło zatem wydawać się, że Tim Connelly zaufa swojej drużynie w kontekście dalszego rozwoju. Stało się jednak inaczej, bo generalny menadżer klubu postanowił naprawdę sporo namieszać.
Nieoczekiwanie włączył się do walki o największe talenty w czerwcowym drafcie, pozyskując w ramach wymiany Roba Dillinghama, filigranowego rozgrywającego. A następnie wytransferował najbardziej zasłużonego gracza w całym zespole, reprezentującego Minnesotę od 2015 roku, czyli Karla Anthony’ego Townsa.
Drugi z tych ruchów został nie najlepiej przyjęty przez ekspertów oraz kibiców. Timberwolves zyskali w zamian za Townsa Donte DiVincenzo oraz Juliusa Randle’a, czyli świetnego strzelca oraz dwukrotnego uczestnika Meczu Gwiazd, mającego jednak problemy z efektywną selekcją rzutową tudzież grą zespołową. Odchodząc jednak od tego, kim są nowi gracze: czy naprawdę było warto zmieniać coś, co działało tak dobrze?
Okaże się wkrótce. Na końcu kluczem do sukcesów Minnesoty i tak będzie dalszy rozwój Anthony’ego Edwardsa, jednego z najlepszych młodych graczy w NBA, który przy dobrych wiatrach za kilka miesięcy włączy się nawet do walki o nagrodę MVP. Kibice Timberwolves będą też na pewno liczyć na to, że oczekiwany krok do przodu zrobi starszy o rok od Edwardsa Jaden McDaniels.
Przewidywana pierwsza piątka: Mike Conley – Anthony Edwards – Jaden McDaniels – Julius Randle – Rudy Gobert.
Najlepiej zarabiający: Rudy Gobert, 43,827,586 milionów dolarów.
X-Factor: Jaden McDaniels.
7. Milwaukee Bucks
Bucks to jeden z zespołów, w których od poprzedniego sezonu zmieniło się najmniej. Dalej mają bardzo mocny trzon, z Giannisem Antetokounmpo oraz Damianem Lillardem na czele. Inna sprawa, że nie znajdziemy w ekipie z Wisconsin ani jednego wyróżniającego się zawodnika, który nie ma (albo zaraz nie będzie miał) trójki z przodu.
Giannis? W grudniu wybije mu 30 lat. Lillard? Ma 34 lata. Khris Middleton? 33. Brook Lopez? 36. Bobby Portis? Skończy trzydziestkę w trakcie sezonu, w lutym. Nawet szkoleniowiec Milwaukee, Doc Rivers, jest już seniorem w trenerskiej elicie NBA.
Co przez tę wyliczankę chcemy przekazać? Bucks może nie są za starzy, żeby zdobyć tytuł, ale nie mają dużo czasu. Muszą wygrywać tu i teraz. Ich problem w ostatnich latach wygląda jednak tak, że kiedy tylko nadchodzi faza play-off, to jeden z ich czołowych graczy narzeka na zdrowie. Coraz częściej tym zawodnikiem jest niestety Antetokounmpo.
Bucks muszą zatem chuchać i dmuchać na swoją grecką gwiazdę. I liczyć, że sezon życia zanotuje któryś z zawodników z drugiego planu. Mówią wam coś MarJon Beauchump albo Andre Jackson? Bardzo możliwe, że nie. Ale to właśnie od takich graczy Milwaukee będzie musiało w nadchodzących rozgrywkach dostać coś ekstra.
A na końcu wszystko rozbije się o to, czy w kwietniu ich grono weteranów będzie gotowe na dwumiesięczne boje. Między innymi z mocarnymi Boston Celtics.
Przewidywana pierwsza piątka: Damian Lillard – Gary Trent Jr – Khris Middleton – Giannis Antetokounmpo – Brook Lopez.
Najlepiej zarabiający: Giannis Antetokounmpo oraz Damian Lillard, obaj 48,787,676 milionów dolarów.
X-Factor: MarJon Beauchump.
6. New York Knicks
Żaden klub w 2024 roku nie był tak aktywny na rynku transferowym jak New York Knicks. Jeszcze niedawno wydawało się, że ekipa z Wielkiego Jabłka ma wszystko, czego chciała. W tym kwartet niegdyś występujący razem na uczelni UConn: Jalena Brunsona, Josha Harta, Mikala Bridgesa oraz Donte DiVincenzo. Aż ostatni z nich został sensacyjnie wysłany do Minnesoty Timberwolves (razem z Juliusem Randlem).
W zamian do Knicks zawitał Karl-Anthony Towns, czterokrotny uczestnik Meczu Gwiazd. To zawodnik, który zaczął karierę jako środkowy, a ostatnio grał pozycję niżej. Teraz ponownie będzie najwyższym graczem w pierwszej piątce. I zostanie otoczony szeregiem kapitalnych obrońców, w postaci Bridgesa, Harta czy OG Anunoby’ego.
Taka ponownie ma być filozofia Knicks. Chcą być najbardziej walecznym, ofiarnym i najtwardszym zespołem w lidze. Ale przy tym Tom Thibodeau będzie dysponował też bardzo utalentowaną ofensywą. Jalen Brunson pokazał już, że potrafi być liderem. A teraz zostanie odciążony w ataku przez Townsa czy nawet Mikala Bridgesa, byłego gracza Brooklyn Nets (a zapewne też Milesa McBride’a, świetnego strzelca i odkrycia końcówki ubiegłego sezonu)
Knicks bez dwóch zdań mają najlepszą paczkę od lat 90. Zapewne też skończą sezon regularny z (grubo?) ponad 50 zwycięstwami. Ale czy stać ich na walkę o mistrzostwo? Do tego potrzebujesz chyba jednak jeszcze większych gwiazd, niż te które są w Nowym Jorku.
Przewidywana pierwsza piątka: Jalen Brunson – Mikal Bridges – Josh Hart – OG Anunoby – Karl-Anthony Towns.
Najlepiej zarabiający: Karl-Anthony Towns, 49,205,800 milionów dolarów.
X-Factor: Miles McBride.
5. Denver Nuggets
Mistrzowie NBA z 2023 roku mają w szeregach najlepszego koszykarza na świecie, który zdobył już trzy nagrody MVP i może zdobyć też czwartą. Z Nikolą Jokiciem zginąć się nie da. Cokolwiek nie działoby się w szeregach Nuggets, z Serbem w składzie nie muszą bać się o brak zwycięstw w sezonie regularnym. Wystarczy przypomnieć sobie sezon 2022/2023, w którym Denver – mimo braku dwóch (Jamala Murraya i Michaela Portera Jr) z trzech najważniejszych graczy – i tak zanotowali niezły bilans 48-34.
Tak, władze Denver mają się z czego cieszyć. Ale też muszą zrobić wszystko, aby za dziesięć lat nie wspominać, że zmarnowali najlepsze lata jednego z najwybitniejszych koszykarzy wszech czasów. A to obecnie scenariusz, który faktycznie zaczyna się realizować. Po mistrzowskim sezonie 2022/2023 z Denver odszedł jakże istotny Bruce Brown. Do nadchodzących rozgrywek ekipa z Kolorado przystąpi natomiast bez Kentaviousa Caldwell-Pope’a, kolejnego arcyważnego zadaniowca (którego w buty spróbuje wejść Christian Braun).
Nuggets oczywiście nie jest łatwo szukać wzmocnień składu, skoro płacą krocie Jokiciowi, Murrayowi, Porterowi Jr oraz Aaronowi Gordonowi. Ich budżet jest już napięty jak struna. Ale nie są też jedynym klubem, który znajduje się w takiej sytuacji. Czy zatem 35-letni Russell Westbrook czy Chorwat Dario Sarić to faktycznie zawodnicy, którzy pomogą przywrócić Nuggets na tron?
Śmiemy wątpić. Ale powtórzmy: Nuggets mają Jokicia. Skreślać ich nie można.
Przewidywana pierwsza piątka: Jamal Murray – Christian Braun – Michael Porter Jr – Aaron Gordon – Nikola Jokić.
Najlepiej zarabiający: Nikola Jokić, 51,415,938 milionów dolarów.
X-Factor: Christian Braun.
4. Philadelphia 76ers
Joel Embiid w przeszłości dzielił szatnię z naprawdę wieloma gwiazdami, a Paul George jest kolejną z nich. 34-letni były koszykarz Los Angeles Clippers w swojej karierze grał już pierwsze skrzypce (w Pacers), drugie (w Thunder i Clippers), a teraz będzie dopiero trzecim najlepszym koszykarzem w drużynie. Bo 76ers poza Embiidem mają jeszcze 23-letniego Tyrese’a Maxeya. Co to oznacza?
A no to, że George będzie oddelegowany do tego, co potrafi robić znakomicie: czyli obrony i rzucania za trzy punkty. Nikt nie będzie wymagał od niego cudów w ofensywie, jak w Clippers czy Pacers. Ale z drugiej strony: na pewno pojawią się też momenty, kiedy chętnie (i z sukcesami) odciąży na boisku Embiida i Maxeya. Pamiętajmy, do emerytury mu daleko. Co by zatem nie mówić: 76ers będą mieli jeden z najlepszych, a może najlepszy tercet w NBA.
O co natomiast może się bać Nick Nurse, szkoleniowiec tego zespołu? Oczywiście o zdrowie, bo tego Embiidowi brakuje praktycznie w każdym sezonie (jest już pewne, że nie wystąpi w meczach przedsezonowych). Kolejna sprawa to dość wąska ławka rezerwowych. Ba, przyczepić się można nawet do pierwszej piątki, bo trudno ze stuprocentową pewnością wskazać, kto będzie występował obok gwiazd. Kyle Lowry? Eric Gordon? Caleb Martin? Kelly Oubre Jr? Żaden z nich raczej nie wywołuje ekscytacji wśród kibiców Philadelphii. A może swoje zrobi Guerschon Yabusele, wracający do NBA (na budżetowej umowie) wicemistrz olimpijski?
Cóż, 76ers to zdecydowanie nie jest perfekcyjna ekipa. Ale jeśli w trakcie fazy play-off będzie zdrowa, może pokonać każdego. Bo Embiid, George i Maxey są po prostu piekielnie dobrzy. A ostatni z nich wciąż pewnie nie pokazał pełni potencjału.
Przewidywana pierwsza piątka: Tyrese Maxey – Kelly Oubre Jr – Paul George – Caleb Martin – Joel Embiid.
Najlepiej zarabiający: Joel Embiid, 51,415,938 milionów dolarów.
X-Factor: Guerschon Yabusele.
3. Oklahoma City Thunder
W tym miejscu warto przytoczyć przedsezonową tradycyjną ankietę, w której wzięło udział trzydziestu generalnych menadżerów klubów NBA. Aż 37 procent z nich wskazało, że to Oklahoma City Thunder dokonali najlepszych ruchów na rynku transferowym. Trochę mniej, bo 13 procent wskazało natomiast na tę drużynę jako kolejnych mistrzów NBA.
Wiara w środowisku NBA we wciąż jeden z najmłodszych zespołów w lidze jest naprawdę olbrzymia. Thunder przystąpią do nadchodzących rozgrywek z tylko jednym (!) zawodnikiem, który ukończył trzydzieści lat. Jest nim… właśnie trzydziestoletni Alex Caruso. Taki sposób budowania drużyny (mającej walczyć o tytuł) kompletnie kłóci się ze starą mantrą, że do siegnięcia po mistrzostwo potrzebujesz w zespole tak zwanych weteranów.
Władze Thunder najwidoczniej uznali, że to nieprawda. W składzie mają jednego z najlepszych koszykarzy na świecie (Shai Gilgeous-Alexander), dwa olbrzymie talenty (Chet Holmgren, Jalen Williams), kapitalnych defensorów (Caruso, Lu Dort, Isaiah Hartenstein), a nawet strzelców (Isaiah Joe oraz 20-letni Cason Wallace, który rolę w zespole ma niewielką, ale potencjał i jakość na boisku spore).
W teorii – drużynie z Oklahoma City nie brakuje niczego, żeby sięgnąć po mistrzostwo. Tylko czy faktycznie nie są nieco za młodzi?
Przewidywana pierwsza piątka: Shai Gilgeous-Alexander – Alex Caruso – Lu Dort – Jalen Williams – Chet Holmgren.
Najlepiej zarabiający: Shai Gilgeous-Alexander, 35,859,950 milionów dolarów.
X-Factor: Cason Wallace.
2. Dallas Mavericks
W poprzednim sezonie dość niespodziewanie zaszli aż do finałów NBA. Nie znaczy to jednak, że Mavericks to “one-season wonder” i w kolejnych rozgrywkach zejdą na ziemię. Luka Doncić sam w sobie jest gwarancją dobrych wyników. A skład wokół niego na papierze wygląda lepiej niż kiedykolwiek.
Dallas stracili co prawda Derricka Jonesa Jr, superatletycznego skrzydłowego, który był ich odkryciem poprzedniego sezonu (a także m.in. Josha Greena). Ostateczny bilans zysków i strat wydaje się jednak zdecydowanie wypadać na ich korzyść. Do Teksasu przenieśli się bowiem solidny obrońca Naji Marshall, doświadczony playmaker Spencer Dinwiddie, utalentowany Quentin Grimes oraz przede wszystkim Klay Thompson, jeden z najlepszych strzelców w historii NBA.
Pytania, które należy sobie zadać, brzmią: ile paliwa w baku ma jeszcze 34-letni Thompson, który w swojej karierze nie grał jeszcze w innym zespole niż Golden State Warriors? Czy Kyriego Irvinga ponownie będą omijały kontuzje? I czy defensywa Mavericks będzie funkcjonować na tak wysokim poziomie jak w poprzednim sezonie (bo o atak napędzany przez Doncicia i Irvinga, martwić się oczywiście nie trzeba)?
Innymi słowy: jeśli Thompson okaże się skuteczny, Irving zdrowy, a defensywa przynajmniej solidna, Mavericks faktycznie będą mogli zdobyć mistrzostwo.
Przewidywana pierwsza piątka: Luka Doncić – Kyrie Irving – Klay Thompson – PJ Washington – Dereck Lively.
Najlepiej zarabiający: Luka Doncić, 43,031,940 milionów dolarów.
X-Factor: Klay Thompson.
1. Boston Celtics
W poprzednim sezonie sięgnęli po mistrzostwo. Powiedzieć, że zrobili to bez większych problemów wcale nie będzie przesadą. Celtics byli nie do zatrzymania już w sezonie regularnym, kiedy wygrali 64 mecze (o 7 więcej od drugich pod tym względem Thunder i Nuggets), a potem też w fazie play-off (gdzie zadanie ułatwiły im liczne kontuzje w obozach rywali), w której zanotowali bilans 16-3.
Tu na dobrą sprawą nie ma większej filozofii: Celtics mają najlepszy skład w NBA. Na każdej pozycji w pierwszej piątce mają gwiazdę, a do tego bardzo sprawną, szeroką ławkę rezerwowych, która nie robi niczego ekstra, ale spełnia swoje zadanie. Ekipa Mazzulli gra też stosunkowo prosto – jest oparta na rzutach zza łuku, ruchu bez piłki, szukaniu dodatkowych podań do wolnych strzelców – ale ponownie, to przynosi rezultaty.
Przy tym wszystkim Celtics mają wieżowca, który utrudnia rywalom wjazdy pod kosz (Kristaps Porzingis) oraz grono znakomitych obrońców na obwodzie. Ba, Boston to być może jedyna ekipa w lidze, która nie ma żadnej dziury w defensywie. Każdy broni, każdy się stara, każdy potrafi dołożyć coś od siebie.
W teorii nie ma powodu, dla którego Celtics mieliby nie powtórzyć sukcesu z zeszłego sezonu. Ale obronić tytuł w obecnej NBA jest też bardzo trudno. Ta sztuka nie udała się nikomu od czasów Golden State Warriors w 2018 roku.
Przewidywana pierwsza piątka: Jrue Holiday – Derrick White – Jaylen Brown – Jayson Tatum – Kristaps Porzingis.
Najlepiej zarabiający: Jaylen Brown, 49,700,000 milionów dolarów.
X-Factor: Zdrowie Kristapsa Porzingisa.
Czytaj więcej o NBA:
- LeBron i Bronny razem. Początek czegoś wielkiego czy tylko miła historia?
- Chicago nie zapomni Derricka Rose’a
- Mistrz ciętej riposty, który inspiruje się Guardiolą. Poznajcie Joe Mazzullę
KACPER MARCINIAK
Fot. Newspix.pl