Nieciekawy czas Górnika Zabrze – trzy porażki z rzędu, w tym dwie z beniaminkami. Wiadomo, że ten klub ma masę problemów organizacyjnych, ale ekipa Urbana długo była ponad tym, na boisku prezentując się zdecydowanie lepiej niż rządzący w gabinetach. Niestety ostatnie chwile na murawie są równie nijakie co te poza nią.
Motor przecież wygrał dziś z gośćmi zasłużenie, a ci strasznie się męczyli. Jakby przyjechali do Lublina niewyspani, głodni, z bolącą głową i przeziębieni. Mało co im wychodziło: Urban uczył, uczył i nauczył swoich piłkarzy jak uprawiać ten sport, ale dzisiaj o tych lekcjach oni chyba zapomnieli. Wyglądali jak zbieranina, która spotkała się pierwszy raz z zadaniem ogrania tych drugich.
Ale ci drudzy jakby mieli więcej czasu na przygotowania…
Słusznie mówił komentujący Tomasz Wieszczycki, że akcje Górnika są szarpane, mało tam przygotowania, więcej przypadku. Spójrzcie choćby nawet na poprzedni przegrany mecz zabrzan, konkretnie z Lechią – było w łeb, ale przy pierwszym golu pięknie gdańszczan rozklepali.
Tu? Zapomnijcie. Albo za wolno, albo nie w tempo, albo w prawo, jak trzeba było w lewo, albo w lewo, jak trzeba było prawo.
Brkić się nudził – w drugiej połowie złapał proste uderzenie (to progres względem jego parady przy strzale Kapustki), w pierwszej niby sam na sam miał z nim Podolski, ale właśnie “niby”, bo kopnął, właściwie smyrnął tę piłkę, jakby naciskało na niego pół tuzina obrońców.
Pamiętamy i doceniamy zabrzan z zeszłego sezonu, ale za to punktów – nawet w tej lidze – się nie rozdaje. W połowie września mają ich ledwie osiem. Nikły to dorobek, z marną przewagą nad strefą spadkową.
Natomiast nie takie rzeczy Urban ogarniał, więc póki co trudno bić na alarm. Za dużo ten trener zrobił, by spokojnie nie czekać, co wymyśli w związku z tą nieciekawą historią.
A dla Motoru – brawa. Nie było widać, że jest beniaminkiem, raczej prezentował się jak drużyna, która Ekstraklasę zna na wylot i od 1. do 90. minuty wie, co chce w tym spotkaniu zrobić. Gospodarze mieli przewagę nad Górnikiem, ale nie wpadało. Raz słupek, raz świetnie bronił Szromnik.
Ale co się odwlecze… Po zmianie stron widzieliśmy szybką kombinację przed polem karnym, a potem idealne, mierzone uderzenie Simona. O, “szybka kombinacja”. Coś, na co Górnik nie było dzisiaj kompletnie stać.
Potem zabrzanie próbowali wrócić do tego meczu, ale prędzej powinni podziękować Scaletowi, że nie trafiał, niż żałować, że nie dali rady.
Nie dali, bo byli słabi. A Motor był solidny i to wystarczyło.
Zmiany:
Legenda
CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Jędrych: Walka w klatce po karierze? To moje marzenie
- Zła krew Grealisha i Rice’a. Irlandia ma z Anglią trudną relację
- Agonia złotego pokolenia Belgów
Fot. Newspix