Reklama

Festiwal błędów. Iga Świątek odpadła z US Open

Błażej Gołębiewski

Autor:Błażej Gołębiewski

05 września 2024, 03:33 • 5 min czytania 41 komentarzy

Iga Świątek nie dołoży w tym roku do swojego dorobku szóstego tytułu wielkoszlemowego. Tenisistka z Raszyna przegrała w ćwierćfinale US Open 2024 z Jessiką Pegulą, ulegając Amerykance w dwóch setach. Dla dzisiejszej rywalki Polki to największy sukces w karierze nigdy wcześniej na imprezach tej rangi nie udawało się jej awansować do półfinałów.

Festiwal błędów. Iga Świątek odpadła z US Open

Powtórka z rozrywki 

Iga Świątek kontra Jessica Pegula, ćwierćfinał US Open. Jeśli wydawało wam się jeszcze przed dzisiejszym spotkaniem, że gdzieś już to widzieliście, mieliście rację – obie tenisistki zmierzyły się dokładnie na tym samym etapie tego samego turnieju, ale dwa lata wcześniej. Górą była raszynianka, rozprawiając się z Amerykanką 6:3, 7:6(4). Co więcej, Iga na nowojorskich kortach w 2022 roku już się nie zatrzymała. Dotarła do finału, w którym zwycięstwo z Ons Jabeur zapewniło Polce trzeci wówczas tytuł wielkoszlemowy w karierze. 

O takich osiągnięciach może obecnie jedynie pomarzyć Pegula. Amerykanka przechodziła do tej pory przez prawdziwą klątwę ćwierćfinałów, przynajmniej jeśli chodzi o grę pojedynczą. W deblu udało się jej bowiem dotrzeć nawet do finału French Open – i to zresztą także dwa lata temu. Znacznie gorzej statystyki Jessiki wyglądają w przypadku singla. Dzisiejsze spotkanie przeciwko Świątek było dla Peguli już siódmym ćwierćfinałem w wielkoszlemowym turnieju, przy czym każdy z poprzednich kończył się odpadnięciem z dalszej rywalizacji. 

W przypadku Igi można było z kolei mówić o kilku małych i przyjemniejszych jubileuszach. Przede wszystkim Polka rozpoczęła drugą setkę spotkań rozegranych na imprezach zaliczanych do Wielkiego Szlema. Pierwszą zakończyła ze świetnym bilansem, bo jej stosunek zwycięstw do porażek wyniósł aż 83 do 17. Dzisiejszy ćwierćfinał to też równo dziesiąte starcie Świątek z Jessicą Pegulą. W poprzednich dziewięciu nasza tenisistka zwyciężała z Amerykanką sześciokrotnie, zaledwie trzy razy ulegając rywalce. I na tegorocznym US Open w zestawieniu tych dwóch nazwisk faworytka mogła być tylko jedna. 

Dobry sezon Peguli 

Mowa oczywiście o Idze Świątek, choć jeszcze przed meczem było wiadomo, że Pegula nie będzie łatwą przeciwniczką. Raz, że grała przed własną publicznością. Dwa, że świadczyła o tym choćby jej droga do dzisiejszego ćwierćfinałowego starcia z Polką, a także występy na wcześniejszych turniejach. Pisaliśmy o nich zresztą w obszernym materiale poświęconym właśnie tenisistce z USA: 

Reklama

Im dalej w sezon, tym jednak radziła sobie lepiej. W Toronto obroniła wywalczony rok temu tytuł w turnieju WTA 1000. Trafiła tam na niezłą drabinkę, ale w pełni ją wykorzystała. Dobrą formę potwierdziła zresztą w Cincinatti, gdzie dotarła do finału i dopiero tam – w osobie Aryny Sabalenki – odnalazła pogromczynię. Przed US Open udowodniła więc, że radzi sobie znakomicie. A już w Nowym Jorku odprawiła kolejno Shelby Rogers (kończąc karierę rodaczki), Madison Keys, Jessicę Bouzas Maneiro oraz Dianę Sznajder. Na razie nie straciła w turnieju seta. 

Czytaj też: Córka miliardera, kontuzje i przeklęte ćwierćfinały. Czy Jessica Pegula może ograć Igę Świątek? 

Ale z takimi samymi statystykami – jeśli chodzi o liczbę przegranych partii – przystępowała do dzisiejszego ćwierćfinału Polka. W swoich poprzednich meczach na tegorocznym US Open odprawiła z turnieju Kamillę Rachimową, Enę Shibaharę, Anastazję Pawluczenkową i Ludmiłę Samsonową, każde spotkanie zamykając w dwóch setach.

Wszystko to wskazywało na niezwykle emocjonujący pojedynek liderki rankingu WTA z szóstą w tym zestawieniu Jessiką Pegulą. 

Błędy, błędy, błędy… 

Świątek jednak fatalnie weszła w mecz, bo już w pierwszym gemie została przełamana przez rywalkę, kończąc premierową odsłonę… podwójnym błędem serwisowym. Co więcej, sytuacja powtórzyła się przy kolejnym podaniu Igi, przez co szybka i świetnie przygotowana Pegula wyszła w secie na prowadzenie aż 3:0. A Iga? Od samego początku miała problemy właśnie z serwisem, była przede wszystkim zawodniczką mniej skuteczną i znacznie częściej popełniającą niewymuszone błędy. Wreszcie jednak raszynianka utrzymała swoje podanie, ale na tablicy widniał mało korzystny dla niej wynik, bo 1:4.

Tymczasem Amerykanka wcale nie zamierzała wytracać impetu, doprowadzając w pierwszym secie sprawę do końca i wygrywając 6:2, w czym zresztą wydatnie pomogła jej Polka, myląc się głównie przy płaskich piłkach. I to nad wyraz często, bo w otwierającej partii łącznie błędów niewymuszonych miała na koncie aż 19.

Reklama

ZWROT 50% DO 500 zł – BEZ OBROTU W FUKSIARZ.PL!

Znacznie lepszy początek Świątek zaliczyła w drugim secie. W końcu zafunkcjonowało pierwsze podanie raszynianki, która pewnie wygrała swojego gema serwisowego. Wciąż jednak trudno było Idze nie tylko powstrzymać rywalkę – a ta grała dziś naprawdę dobry tenis – ale przede wszystkim siebie przed kolejnymi pomyłkami. W pewnym momencie nawarstwiły się one do tego stopnia, że Pegula zwyciężyła przy serwisie Polki i wyszła na prowadzenie 2:1.

I wtedy Iga na moment się przebudziła. Zagrała skuteczniej, dokładniej i już w kolejnym gemie zaliczyła przełamanie powrotne. Jednak Amerykanka w dalszym ciągu doskonale prezentowała się przed własną publicznością, nadal korzystając też z niewymuszonych błędów popełnianych przez Świątek. A tych niestety nie brakowało – w całym meczu Iga zaliczyła ich aż 41.

Nie brakowało też dopingu kibiców dla Peguli, jej wiary we własne umiejętności, wreszcie nie zabrakło także koncentracji oraz podtrzymania świetnej gry. To wystarczyło, by ponownie przełamać Polkę i – mimo drobnych problemów – wynikiem 6:4 w drugim secie zakończyć klątwę i pierwszy raz w karierze awansować do wielkoszlemowego półfinału. Niestety, kosztem Igi Świątek.


W kolejnym etapie rywalizacji w tegorocznym US Open amerykańska tenisistka zmierzy się z Karoliną Muchovą. Do tej pory Jessica Pegula grała z Czeszką raz, mierząc się z nią niespełna miesiąc temu w Cincinnati. Amerykanka zwyciężyła tamto spotkanie 2:1 (5:7, 6:4, 6:2). A co czeka Świątek? Nieco odpoczynku, potem zapewne turnieje na Dalekim Wschodzie. Ważne będzie przede wszystkim to pierwsze, bo Polka powtarzała już, że czuje zmęczenie trwającym sezonem. Jeśli w jego końcówce ma jeszcze powalczyć o trofea, relaks będzie ważną częścią przygotowań.

Iga Świątek – Jessica Pegula 2:6, 4:6

Fot. Newspix.pl

Czytaj więcej o tenisie:

Uwielbia boks, choć ostatni raz na poważnie bił się w podstawówce (i wygrał!). Pisanie o inseminacji krów i maszynach CNC zamienił na dziennikarstwo, co było jego marzeniem od czasów studenckich. Kiedyś notorycznie wyżywał się na gokartach, ale w samochodzie przestrzega przepisów, będąc nudziarzem za kierownicą. Zachował jednak miłość do sportów motorowych, a największą słabość ma do ich królowej – Formuły 1. Kocha też Real Madryt, mimo że pierwszą koszulką piłkarską, którą przywdział w życiu, był trykot Borussii Dortmund z Matthiasem Sammerem na plecach.

Rozwiń

Najnowsze

Polecane

Komentarze

41 komentarzy

Loading...