Sprawiający sensację siatkarze. Potwierdzający swoją dominację szczypiorniści. Przegrywający tylko z największymi faworytami koszykarze. A do tego krążki rugbistek, koszykarek oraz piłkarek ręcznych. Podczas igrzysk w Tokio Francja stała sportami drużynowymi. Czy w Paryżu będzie podobnie?
To dwudziesty czwarty artykuł z realizowanego we współpracy z ORLEN S.A. cyklu „Droga do Paryża”, opowiadającego o igrzyskach olimpijskich, który ukazuje się na naszym portalu.
***
Na dobrą sprawę nie wymieniliśmy wszystkich zespołowych sukcesów Francuzów, bo ci w Tokio okazali się też najlepsi w drużynowej rywalizacji w judo – tu jednak mowa o starciach na zasadzie sumowania punktów danych jednostek, a nie wspólnej walki na boisku. Stąd postanowiliśmy skupić się na innych dyscyplinach.
Jak przedstawiają się zatem szanse Francuzów w trakcie organizowanych przez nich igrzysk w siatkówce, koszykówce, piłce nożnej czy piłce ręcznej?
Czy oni znowu to zrobią?
Brazylia, Stany Zjednoczone, Rosja, może Włochy. O tych drużynach przed igrzyskami olimpijskimi w Tokio przede wszystkim myśleli kibice polskiej siatkówki, rozpatrujący największe zagrożenia dla ekipy Vitala Heynena. Kiedy okazało się, że w “przeklętym” ćwierćfinale polska reprezentacja nie zmierzy się z żadną z nich, a Francją (której czasem w ogóle nie typowano do wyjścia z grupy), pojawiło się poczucie ulgi.
Trójkolorowi byli wówczas czwartą drużyną Europy oraz siódmą świata (patrząc na poprzednie turnieje). Z jednej strony mieli w składzie fenomenalnego Earvina N’gapetha, ale z drugiej paru zawodników, wokół których krążyły znaki zapytania – wskazując przede wszystkim na Jeana Patry’ego, który dopiero budował swoją pozycję w włoskiej lidze siatkówki i nie był wówczas uważany za czołowego atakującego świata.
CZYTAJ POZOSTAŁE TEKSTY Z CYKLU “DROGA DO PARYŻA”
Na dobrą sprawę ekipa Laurenta Tillie nawet nie rozpoczęła dobrze zmagań grupowych. Na start dostała łomot od Stanów Zjednoczonych (bardzo szybka porażka w trzech setach), potem poległa też z Argentyną oraz Brazylią. Wszystkie znaki na niebie i na ziemi wskazywały, że kiedy nadejdą ćwierćfinały, Francja pożegna się z turniejem.
Stało się jednak inaczej – to Polska zakończyła wówczas swoją przygodę na igrzyskach. Mówimy o pamiętnej porażce, która odbiła się na psychice naszych reprezentantów. – To moment, do którego nie lubię wracać, ale pamiętam, że po powrocie z Japonii przez tydzień czułem się, jakbym był chory. Praktycznie nie wychodziłem z łóżka. Bolał mnie brzuch. Podnosiłem się, coś jadłem i znowu się kładłem. Nie mogłem funkcjonować. Czułem wielki żal, wciąż wielki stres i ogromne poczucie winy oraz smutku – opowiadał nam niedawno Olek Śliwka.
Ćwierćfinał Polski z Francją w Tokio pod pewnymi względami był nietypowy. Bo z jednej strony obserwowaliśmy kapitalne zawody Wiflredo Leona oraz Bartosza Kurka, a więc notabane naszych liderów. Natomiast z drugiej: polscy siatkarze seryjnie psuli zagrywki, a bardzo słabe zawody rozegrał Kuba Kochanowski, który przecież nigdy nie uchodził za siatkarza niewytrzymującego presji.
Niespodziewane zwycięstwo Francuzów było dla nas szokiem, a dla nich dodatkowym kopem. Bo w kolejnych spotkaniach poszli za ciosem. Pewnie ograli Argentynę, a w finale pokonali po tie-breaku Rosjan. Pytanie teraz brzmi: czy w Paryżu Trójkolorowi znowu będą mogli znaleźć się na szczycie?
Ostatnie wyniki na to nie wskazują. Francuzi w 2022 roku zakończyli udział w MŚ na 1/4, a w 2023 roku zaprezentowali się przeciętnie zarówno w Lidze Narodów (ósme miejsce), jak i na mistrzostwach Europy (półfinał). Bardzo też możliwe, że w Paryżu zagrają bez atakującego Stephena Boyera, który ma za sobą świetny sezon w Asseco Resovii Rzeszów, ale doznał dość poważnej kontuzji (choć otrzymał powołanie na Ligę Narodów).
Na igrzyskach rozgrywanych w swoim kraju Trójkolorowi znowu będą zatem atakować “z drugiego szeregu”. Ale lekceważyć na pewno ich nie można, zarówno pamiętając Tokio, jak i mając w głowie talent graczy takich jak Earvin N’Gapeth, Trevor Clevenot czy Jenia Grebennikov.
Wielkie wzmocnienie i tak wielkiej drużyny
Jeszcze kilkanaście lat Francja na koszykarskiej mapie świata była tą drużyną, która ma wielki potencjał i rozczarowujące wyniki. Mimo posiadania w składzie Tony’ego Parkera, a więc gwiazdy NBA (a także Borisa Diawa czy Ronny’ego Turiafa), zajęła dopiero 13. miejsce na mistrzostwach świata w 2010 roku, nie grała na igrzyskach ani w Atenach, ani w Pekinie, a w trakcie Eurobasketu regularnie ustępowała pola Hiszpanom czy Rosjanom.
Ta zła passa skończyła się w 2011 roku, kiedy Francja wywalczyła srebrny medal mistrzostw Europy. Od tamtego czasu ekipa, w której rolę liderów po Parkerze i Diawie w końcu przejęli Rudy Gobert oraz Nicolas Batum, regularnie finiszowała na podium wielkich imprez.
Nie inaczej było w trakcie igrzysk w Tokio. Francuzi na starcie olimpijskiego turnieju… pokonali Amerykanów. W fazie pucharowej ograli natomiast Włochy oraz Słowenię Luki Doncicia i przed olimpijskim finałem byli jedyną niepokonaną drużyną w stawce. Ostatecznie jednak nie zdołali sprawić kolejnej niespodzianki – w walce o złoto przegrali z głodną rewanżu drużyną USA.
W Paryżu, jak zapowiada Gobert, ma być jednak inaczej. – Jesteśmy na etapie, w którym liczy się złoto albo nic. Mam dużo srebrnych oraz brązowych medali. A nie mam żadnego złotego, więc to jest mój cel – mówił, cytowany przez Olympics.com.
Wielki plan Francuzów zakładał, że w Paryżu do ich ekipy dołączy Joel Embiid – najlepszy gracz fazy zasadniczej NBA w sezonie 2022/2023. Ostatecznie jednak urodzony w Kamerunie koszykarz wybrał grę dla USA. Mimo tego, że jak ujawniło RMC Sport – w 2022 roku, przed odebraniem obywatelstwa Francji, wystosował nawet list do Emmanuela Macrona, w którym podkreślał, że chce bronić barw Trójkolorowych.
Ta sytuacja nie zmienia jednak faktu, że Francja – w porównaniu do poprzednich IO – i tak zostanie wzmocniona. Na paryskich igrzyskach do Goberta i spółki dojdzie bowiem Victor Wembanyama, jeden z największych talentów w historii koszykówki. Z nim w składzie Francuzi będą mieli potencjał na dokonanie w stolicy swojego kraju wielkich rzeczy. Czy jednak zdołają pokonać napakowany gwiazdami amerykański “Dream Team”?
CZYTAJ TEŻ: TAK DOBRY, JAK ZAPOWIADANO. NBA BĘDZIE LIGĄ WEMBANYAMY
Seryjni triumfatorzy znowu będą faworytami
Nie ma drugiego sportu zespołowego, w którym Francja prezentuje aż taką dominację. Jeśli weźmiemy pod uwagę sam XXI wiek, to Trójkolorowi zdobyli w ciągu niecałych trzech dekad: trzy złote medale olimpijskie, pięć złotych medali mistrzostw świata, cztery złote medale mistrzostw Europy, a także mnóstwo srebrnych oraz brązowych krążków różnych turniejów.
Przy większości tych sukcesów swój udział miał Nikola Karabatić, 40-letnia legenda szczypiorniaka. Jego wkład w grę reprezentacji Trójkolorowych przeszedł jednak transformację. Kiedyś był bezsprzecznym liderem zespołu. W ostatnich latach nieco (ale też nie przesadnie) stracił na znaczeniu. Jest jednak weteranem, który skleją kadrę – zarówno na boisku, jak i poza nim.
– Jestem najbardziej doświadczonym zawodnikiem w reprezentacji, więc zawsze wpajam moim kolegom spokój oraz skupienie. Myślę, że taka jest obecnie moja rola, żeby pokazać im drogę, poprzez zachowanie zimnej krwi – mówił Karabatić, cytowany przez oficjalną stronę europejskiej federacji piłki ręcznej.
Igrzyska w Tokio Karabatić zakończył z 22 bramkami oraz 29 asystami w 8 meczach, pomagając Francji w zdobyciu złotego medalu. Ekipa Guillaume’a Gille nie miała wówczas sobie równych. Przegrała tylko jeden mecz (z Norwegią), na dobrą sprawę nieistotny – bo kończył fazę grupową, w której Francuzi i tak byli pewni pierwszego miejsca. Potem w fazie pucharowej pokonali kolejno Bahrajn, Egipt oraz Danię, wytrzymując nerwy w ostatniej akcji, gdy zagrali świetnie w obronie, przejęli piłkę i trafili na pustą bramkę, ustalając wynik meczu na 25:23.
W Paryżu szczypiorniści z Francji będą mieli wszystko, żeby powtórzyć sukces sprzed trzech lat. A będą to chcieli zrobić tym bardziej, że karierę po igrzyskach zamierza skończyć właśnie Karabatić. Choć zbyt często tego nie podkreśla. – Myślę, że sam Nikola za bardzo się tym nie przejmuje. Jest profesjonalistą. Powiedział kiedyś, że nie skupia się na dalszej przyszłości, tylko każdym kolejnym dniu, na każdym kolejnym treningu – mówił nam Kamil Syprzak.
Szanse francuskiej drużyny będą zależeć jednak nie tylko o Karabaticia, ale też od formy Diki Mema, uważanego często za najlepszego szczypiornistę na świecie. Istotny powinien być również Elohim Prandi, który skradł show w trakcie tegorocznych mistrzostw Europy, czy gwiazdy jak Ludovic Fabregas oraz Hugo Descat.
Nie zapominajmy o piłce
Żeby nie było tak kolorowo, igrzyska w Tokio Francuzom w sportach drużynowych nie udały się pod jednym względem: bardzo słaby występ zanotowali piłkarze. I to mimo tego, że przecież Trójkolorowi słyną z posiadania być może najszerszego zaplecza na świecie. Z ich reprezentantów spokojnie można byłoby ułożyć z cztery jedenastki, które rywalizowałyby o medale mistrzostw Europy czy mistrzostw świata.
W stolicy Japonii pełniący rolę głównego trenera Thierry Henry (będzie nim również w tym roku) miał do dyspozycji skład stanowiący mieszankę młodości z doświadczeniem. Z jednej strony Pierre’a Kalulu czy Randala Kolo Muaniego, a z drugiej Andre-Pierre’a Gignaca oraz Tejiego Savaniera (wypełniających limitowane miejsca dla graczy powyżej 23 lat). Z powodu odmowy klubów do Tokio nie polecieli jednak ostatecznie Eduardo Camavinga oraz William Saliba, co bez wątpienia osłabiło francuską kadrę.
Ostatecznie Trójkolorowi w Tokio nie wyszli nawet z grupy. Ba, zostali wręcz zmiażdżeni przez rywali. Meksyk pokonał ich 4:1, a Japonia 4:0. Jedyne zwycięstwo podopieczni Henry’ego odnieśli natomiast z RPA (4:3).
Trzy lata później do takiej kompromitacji dojść już nie może. Przede wszystkim – Francuzi będą znacznie bardziej zmotywowani do walki o medale, z racji, że turniej odbędzie się w ich kraju. Stąd trudno spodziewać się, żeby nie zabrali do Paryża znacznie mocniejszego składu.
Jak mocniejszego? Cóż, chęć występu na olimpijskiej scenie wielokrotnie podkreślał już sam Kylian Mbappe. – Razem z mundialem, igrzyska olimpijskie to największa impreza sportowa na świecie. Wystąpić na niej znaczyłoby dla mnie wszystko. Reprezentowanie Francji na igrzyskach byłoby wyjątkową możliwością. A nawet bardziej marzeniem niż możliwością (za Olympics.com).
Czy zatem Mbappe faktycznie wystąpi na igrzyskach? Liczy na to sam prezydent Macron, ale w grę może wejść… Real Madryt, czyli prawdopodobnie nowy pracodawca Francuza. Hiszpański gigant planuje bowiem przedsezonowe tournee w Stanach Zjednoczonych, którego termin koliduje z igrzyskami. Z racji, że olimpijski turniej piłkarski nie jest organizowany przez FIFA, Florentino Perez (mając w głowie ile pieniędzy przynoszą klubowi sparingi w USA) może zablokować swojemu nowemu piłkarzowi grę w Paryżu.
Skoro jednak Mbappe mówi o “marzeniu”, to być może i tak postawi na swoim.
Kto jeszcze?
Choć nie ma co ukrywać, że francuscy koszykarze, piłkarze, szczypiorniści oraz siatkarze skradną medialne nagłówki, w Paryżu Trójkolorowi wystawią jeszcze parę mocnych ekip. Francuskie koszykarki co prawda w Tokio osiągnęły wynik trochę ponad miarę (brązowy medal), bo światowym rankingu zajmują siódme miejsce. Ale już piłkarki ręczne z kraju nad Sekwaną będą miały wielkie szanse na obronę tytułu – są w końcu aktualnymi mistrzyniami świata. Mocne będą też wspomniane rugbistki czy piłkarki – bo przecież Francja to obecnie numer trzy w rankingu FIFA kobiecych reprezentacji.
Niewykluczone zatem, że po nadchodzących igrzyskach w Paryżu znowu będziemy mogli powiedzieć: Trójkolorowi potrafią grać w drużynie.
Czytaj też:
- Hołub-Kowalik: Czuję się sportowcem spełnionym
- Gdy przegrywali faworyci. Największe niespodzianki w historii letnich igrzysk
- Igrzyska przyszłości, czyli jakie sporty mogą pojawić się w olimpijskim programie?
Fot. Newspix.pl