Reklama

Igrzyska przyszłości, czyli jakie sporty mogą pojawić się w olimpijskim programie?

Sebastian Warzecha

Autor:Sebastian Warzecha

23 marca 2024, 20:15 • 16 min czytania 9 komentarzy

Właściwie na każdych igrzyskach olimpijskich pojawiają się albo nowe sporty, albo przynajmniej dyskutuje się o tym, jakie dyscypliny mogłyby zadebiutować w olimpijskim programie. W Paryżu zobaczymy na przykład – po raz pierwszy w olimpijskich dziejach – breaking. Jakiś czas temu ogłoszono też nowe sporty, które znajdą swe miejsce w programie igrzysk w Los Angeles, w 2028 roku. Jakie dyscypliny na razie jednak nie znalazły się na igrzyskach, a mogłyby? Wytypowaliśmy naszą piątkę.

Igrzyska przyszłości, czyli jakie sporty mogą pojawić się w olimpijskim programie?

To dwudziesty pierwszy artykuł z realizowanego we współpracy z ORLEN S.A. cyklu „Droga do Paryża”, opowiadającego o igrzyskach olimpijskich, który ukazuje się na naszym portalu.

Paryż i Los Angeles. Jakie nowości?

Już za kilka miesięcy fani, którzy przyjadą na igrzyska olimpijskie do Paryża, będą mogli obejrzeć popisy najlepszych b-boyów i b-girls. To właśnie we Francji po raz pierwszy w dziejach zadebiutuje breaking. Nawiasem mówiąc oglądać mogli go też kibice w Polsce, bo pojawił się w programie ubiegłorocznych igrzysk europejskich. I był jednym ze sportów, które naprawdę dobrze się „sprzedały”.

O breakingu szerzej pisaliśmy już w tym miejscu, więc tam odsyłamy tych zainteresowanych poznać tę dyscyplinę lepiej.

Reklama

Warto jednak przyjrzeć się temu, co będzie działo się w Los Angeles, za cztery lata. Amerykanie postawili bowiem na wiele sportów dobrze znanych tamtejszemu społeczeństwu. Co nie dziwi, organizatorzy często tak robią – w Tokio na przykład oglądaliśmy karate, którego w Paryżu już nie będzie. Co więc będziemy mogli zobaczyć w USA?

Przede wszystkim do programu igrzysk wróci kilka starych sportów, choćby baseball i softball. One zresztą też były obecne w Tokio, a ogółem na igrzyskach zjawiały się (i wypadały) już kilkukrotnie. W Paryżu ich nie będzie, ale w Stanach po prostu nie mogło zabraknąć odbijania piłki kijem. Zresztą to będzie i w innym wydaniu, bo po latach do olimpijskiego programu wróci też krykiet (w krótszym formacie, dostosowanym do wymogów igrzysk). Do tego będą również kije z siatką – a to za sprawą lacrosse.

Ten ostatni sport może intrygować, w programie igrzysk pojawił się do tej pory kilkukrotnie, ale ostatni raz w Londynie w 1948 roku, wówczas wyłącznie jako demonstracyjny. Oficjalnie na igrzyskach był dwukrotnie: w 1904 i 1908 roku. W Kalifornii ma z kolei pojawić się w stworzonym w 2018 roku formacie szóstkowym, a więc mniejszych ekip (normalnie gra się 10 na 10), niż w standardowej odmianie. – Jesteśmy podekscytowani i zaszczyceni tym, że nasz sport znajdzie się na igrzyskach. Lacrosse jest sportem globalnym i łatwo dostępnym, a to dla niego wielki krok – pisało w swoim oświadczeniu World Lacrosse, światowe stowarzyszenie odpowiadające za tę dyscyplinę.

To więc sporty, które do programu igrzysk powrócą właśnie w Los Angeles. Są jednak i zupełni debiutanci.

To squash i flag football. Ten drugi to mniej kontaktowa odmiana futbolu amerykańskiego – biegnącego z piłką rywala nie przewraca się, a zamiast tego celem jest oderwanie „flagi”, jaką ma przy stroju. Według wyliczeń na całym świecie gra w niego 20 milionów osób w ponad stu krajach, a do rywalizacji wystarczą mniejsze drużyny i boisko. Przede wszystkim jednak – to sport po prostu niezwykle amerykański, jeśli miał się gdzieś pojawić, to właśnie tam.

Reklama

A squash? Cóż, to dyscyplina znana prawdopodobnie wszędzie dookoła świata, wciąż zresztą zyskująca popularność. Głównie pod kątem grania amatorskiego, ale i profesjonalni zawodnicy są coraz chętniej oglądani przez fanów na całym świecie. W Ameryce Północnej popularny jest od lat, w czasie igrzysk panamerykańskich rozgrywa się jego turnieje już od 1995 roku. Squash zresztą od lat starał się o miejsce na igrzyskach i w końcu się udało. Czy tam zostanie – przekonamy się z czasem.

Bo to nie tak, że sport, który raz znalazł się w programie, na pewno z niego nie zniknie. Nie, by w ogóle się tam pojawić, musi udowodnić, że na to zasługuje.

Kilka wytycznych, czyli jak wejść na igrzyska

Głównych wytycznych tego, by sport w ogóle mógł znaleźć się na igrzyskach, jest pięć. Gdyby rozbić je jednak na mniejsze wymagania, doszlibyśmy do 35 wskaźników. Międzynarodowy Komitet Olimpijski wszystkie je analizuje, by dociec, czy daną dyscyplinę faktycznie warto włączyć do programu olimpijskiego.

Przede wszystkim, liczy się to, co dana dyscyplina może wnieść do olimpijskiej rodziny. Czy przyciągnie nowych widzów? Ożywi program? Skateboarding, obecny na igrzyskach od Tokio, miał zaangażować młodą publikę, a przy okazji zwracano uwagę na jego widowiskowość, ale również powszechność uprawiania. Podobnie z surfingiem czy nawet wspinaczką sportową – wszystkie te sporty w Tokio odniosły sukces i w programie zostały.

Wspomniana powszechność uprawiania to zresztą kolejny ważny punkt. Sport, by wszedł na igrzyska, musi być dyscypliną światową. Istnieje określona liczba krajów i zarejestrowanych zawodników, uznawana za minimalną, by w ogóle pomyśleć o danej dyscyplinie na igrzyskach. Do tego ważne, by taki sport pojawiał się na kilku kontynentach, nie wystarczy, że uprawia się go na przykład w 40 krajach, ale tylko w Azji. Chodzi o to, by przez obecność danej dyscypliny na igrzyskach, zaangażować sportowców z różnych rejonów świata. Dlatego na przykład z IO po 2008 roku wyleciały (i wracały, i wyleciały, i wrócą  znowu…) baseball i softball – MKOl uznał, że po prostu nie uprawia się ich na odpowiednim poziomie w wystarczająco wielu krajach.

CZYTAJ POZOSTAŁE TEKSTY Z CYKLU DROGA DO PARYŻA

Są też kwestie przepisów. Każdy sport, który pojawia się na igrzyskach, musi być zarządzany przez jeden nadrzędny organ. Zdarzają się wyjątki (na przykład tenis olimpijski to ITF, który odpowiada też za Wielkie Szlemy i rozgrywki reprezentacyjne, ale zawodnicy na co dzień grają w tourze organizowanym przez ATP, a zawodniczki WTA), natomiast dopóki kwestie dotyczące reprezentacji są w rękach wyłącznie jednej z tych federacji, MKOl powinien to zaakceptować.

Inna rzecz? Kwestia kultury. Organizator może zgłosić swoje sporty i jeśli udowodni, że są ważne dla jego kraju czy regionu, istnieje szansa na ich zaakceptowanie – to właśnie dlatego flag football pojawi się w Los Angeles, a karate było w Tokio. Z kolei atutem krykieta ma być to, że zaangażuje on mocniej region Indii i ich sąsiadów, który historycznie rzecz biorąc, na igrzyskach nie był nigdy reprezentowany przesadnie mocno, a przecież ma ogromny potencjał – choćby ludnościowy.

Obecnie dla MKOl-u ważne są też kwestie popularności, przyciągnięcia fanów przed telewizory (o trybuny raczej nikt się nie martwi, tam kibice będą obecni zawsze), ale też dodatkowych sponsorów. Istotne jest też zachowanie wprowadzonej niedawno zasady równomiernego podziału miejsc między kobiety i mężczyzn, ale równocześnie starania, by ograniczyć koszta przerzucane na organizatorów – choćby pod kątem potrzebnych do organizacji igrzysk obiektów czy miejsc noclegowych.

Biorąc to wszystko pod uwagę, oto nasze propozycje sportów, które mogłyby pojawić się na igrzyskach.

Pięć sportów, których brakuje na igrzyskach

Dart

Tak, tak, wiemy. Dart na igrzyskach – bez piwerka i kibiców wyjętych prosto z pubu – pewnie nieco straciłby na swoim uroku. Dla wielu to też nie w pełni sport, a tym bardziej sport taki, który powinien znaleźć się na największej sportowej imprezie świata. O tym jednak już kiedyś pisaliśmy i, choćby niektórym się to nie podobało, jeśli rozważa się w kontekście igrzysk nawet e-sport, to dart powinno tym bardziej.

CZYTAJ TAKŻE: CZY DART TO SPORT?

Co jednak przede wszystkim jest argumentem za tym, że dart mógłby trafić do programu igrzysk?

To, jak łatwo jest zacząć w niego grać. Na zawodowym poziomie to może jeszcze nie sport ogólnoświatowy – choć w ostatnich latach dynamicznie się to zmienia – ale amatorsko jak najbardziej takim jest. Do tego ma niski próg wejścia, trzy minuty przed telewizorem czy tarczą wystarczą, żeby zrozumieć zasady i wkręcić się w jego oglądanie, a nawet granie. Jest też – jakby nie było – pokazem precyzji, bo trzeba setek godzin treningów, by grać na najwyższym poziomie.

Wielu ludzi mówi, że dart jest łatwy. Słuchaj, jeśli tak mówisz, to wyjdź na scenę przed ten cały tłum ludzi i pokaż, że potrafisz trafić potrójną 20. Nie chcę mówić złych rzeczy o igrzyskach, ale na przykład chód wygląda tak, jakby mieli się zesrać w czasie rywalizacji, a jest na igrzyskach. Dart to profesjonalny sport, trenujesz czasem i po 10 godzin dziennie. To trudna praca, myślę, że powinien mieć miejsce na igrzyskach – mówił Michael Smith, były mistrz świata.

Poparło go kilku jego kolegów po fachu. Luke Humphries, czyli mistrz obecny, zwracał uwagę na to, jak bardzo przez ostatnie 15 lat dart się rozwinął, również kwestii profesjonalizacji dyscypliny. I podkreślał, że dart to jeden z największych sportów, których brak na igrzyskach (nie licząc np. motorsportu, bo to rzecz na inną opowieść). Problemów z dartem na olimpiadzie jest jednak kilka.

Przede wszystkim, brak tu jednej organizacji. Od lat rywalizują ze sobą powiem PDC i WDF (wcześniejsze BDO). Większe – i to zdecydowanie – jest to pierwsze, ale jako że istnieją dwa niezależne od siebie toury, to MKOl zostałby postawiony w sytuacji, w której zmuszono by go, by uznać jeden za nadrzędny, a Komitet sam z siebie tego nie robi – to obie organizacje musiałyby się w tej kwestii po prostu dogadać.

Inną sprawą jest wizerunek darta. Czyli jego barowe korzenie, wciąż obecne na trybunach. Zresztą nikt nie chce i planuje ich wypleniać, co MKOl-owi niekoniecznie może się podobać. Stąd dart – nawet ze swoją popularnością – na razie na igrzyskach się nie pojawi. Tym bardziej, że – jak mówili jego włodarze – w tej chwili po prostu nie ma takiego tematu. Ale może za kilka lat się to zmieni. Trzymamy kciuki, bo zobaczyć darta na igrzyskach byłoby naprawdę ciekawie.

Parkour

Czy to sport? No w sumie tak. Spełnia właściwie wszystkie warunki, by go za taki uznać, w tym ten najważniejszy – aktywność fizyczną i to na naprawdę zaawansowanym poziomie. Ba, parkour rozważano już zresztą w kontekście igrzysk w Paryżu (to w końcu sport, który narodził się we Francji), ale ostatecznie zrezygnowano z jego obecności na tej imprezie, o co wnioskowała… Parkour Earth, czyli organizacja zarządzająca tym sportem.

I to chyba główny problem parkouru.

Ogółem istnieje w nim bowiem konflikt pomiędzy osobami, które gotowe są wejść na igrzyska, a takimi, które tego nie chcą, bo uważają, że w pewnym sensie zabije to ideę tego sportu – którą jest po prostu czerpanie radości z tego, co się robi. Wyrażanie siebie, przesuwanie granic, odkrywanie swoich możliwości. To trochę jak wieloletnia debata dotycząca skateboardingu, z którego wejściem na igrzyska nadal nie pogodziło się wielu „ulicznych” skaterów.

W dodatku w środku tego wszystkiego rozgrywa się też inna „wojna”. Parkour na igrzyskach miałby zostać bowiem podpięty pod Międzynarodową Federacją Gimnastyczną (FIG). Jest w tym logika, bo to sport mający dużo elementów znanych z gimnastyki, miałby też podobny system oceniania – zawodnicy na torze przeszkód mieliby bowiem prezentować swoje umiejętności i różnego rodzaju tricki czy figury (choć wiele osób sugeruje, że lepsze mogłoby być wprowadzenie na igrzyska freerunningu, gdzie sportowcy pokonywaliby tor przeszkód na czas, rywalizując ze sobą bezpośrednio lub jeden po drugim, trochę na zasadach znanych choćby z programów takich jak Ninja Warrior), byłby więc pod tym względem czymś pośrednim między gimnastyką, a – dajmy na to – przywoływanym już skateboardingiem.

Natomiast oddania parkouru w ręce FIG nie chce przywołany już Parkour Earth, uważa bowiem, że ten dokonuje siłowego przejęcia sportu w swoje ręce. – Oni kompletnie wymazują nasz sport, jego historię, dziedzictwo, autentyczność. Chcą go sprzedać. Chodzi im o pieniądze, wpływy, władzę i kontrolę. Chcą tylko miejsca przy stole – pisali przedstawiciele PE w liście otwartym. Włodarze FIG odpowiadali z kolei, że obawy Parkour Earth są bezpodstawne, a gimnastycznej federacji zależy na rozwoju kolejnej dyscypliny.

Na razie ich konflikt pozostał nierozwiązany. I dopóki tak będzie, dopóty parkour na igrzyska najpewniej nie trafi… i szkoda. Bo z perspektywy MKOl to kolejny ze sportów „ulicznych”, które warto by zaadaptować na największą sportową imprezę czterolecia. Bo jest widowiskowy, ciekawy, popularny w Interencie i dobrze może się to oglądać również w olimpijskim wydaniu. A i my chętnie byśmy to zobaczyli.

MMA

Wiemy, że dla wielu osób tego typu bijatyka, jak w UFC, może być na igrzyskach nie do przyjęcia. Napiszmy więc od razu dwie rzeczy: po pierwsze, istnieje amatorskie MMA, które może być rozwiązaniem. Po drugie, wydaje się, że akurat w świecie mieszanych sztuk walki wiele osób chętnych jest wypracować rozwiązanie odpowiednie ku temu, by wprowadzić ten sport na igrzyska. A skoro – w dostosowanym do tego celu formacie – jest na nich boks, no to czemu i nie MMA?

Z pewnością to obecnie jeden z najpopularniejszych sportów świata. Do tego uprawiany na całym świecie. W samym UFC mistrzami byli już przedstawiciele wszystkich kontynentów. Obecna lista osób z pasami składa się z Amerykanów, Brytyjczyków, Brazylijczyków, reprezentanta RPA, Rosjanina, Hiszpana (z gruzińskimi korzeniami), Meksykanki i Chinki. Byli też Polacy, byli ludzie z Kamerunu czy Australii. A przecież poza UFC mamy też inne spore federacje, rozsiane po całym świecie, nawet w Polsce (bo KSW ma swoją renomę).

MMA uprawia się po prostu wszędzie, tym bardziej, że przeskoczyć da się tam właściwie z każdej sztuki walki – w tym wielu, które są i na igrzyskach. Boks, judo, zapasy – to świetne podstawy do tego, by sprawdzić się w oktagonie. Zresztą wiele osób, które robiło karierę w UFC, wcześniej zdobywało olimpijskie medale. Henry Cejudo był na przykład mistrzem olimpijskim w zapasach (późniejszy mistrz UFC w dwóch kategoriach wagowych), medal igrzysk miała też Ronda Rousey. A to tylko sam czubek góry lodowej.

Czy więc cokolwiek stoi na przeszkodzie, by pójść w drugą stronę – i zawodników MMA wrzucić na igrzyska?

W sumie nie. Pod wieloma względami to sport gotowy do wrzucenia do olimpijskiego programu, co najwyżej z lekkimi modyfikacjami i ustaleniami (choćby takimi czy walczyłoby się w oktagonie czy ringu). Ma skodyfikowane zasady, system punktowania znany doskonale również i z innych sportów walki. Istnieje też Międzynarodowa Federacja MMA, zarządzająca amatorską odmianą tego sportu.

Potrzeba by było zdecydować jedynie kto i na jakich zasadach może o miejsce na igrzyskach powalczyć (w boksie profesjonaliści mogą powrócić do amatorskiej naparzanki pod pewnymi warunkami). Jak więc to ujął Dana White, właściciel UFC: „myślę, że to już powinien być sport olimpijski”.

MMA ma też oczywiście inne zalety. Choćby taką, że nie wymagałoby dodatkowych obiektów, turnieje można by organizować tam, gdzie i boks czy inne sztuki walki. Z pewnością zresztą, gdyby na zawodach olimpijskich pojawiło się kilka już uznanych nazwisk (a nie ukrywajmy, część na pewno by się skusiła), pozwoliłoby to zwiększyć oglądalność. I to z pewnością bardziej, niż robią to na przykład taekwondo czy zapasy (które w programie olimpijskim trzyma dziś głównie tradycja, są w nim bowiem obecne od zawsze).

Dla MKOl-u to jednak – jak się wydaje – na ten moment sport zbyt brutalny. Ale kto wie, może jego inne zalety przechylą szalę na korzyść mieszanych sztuk walki?

Padel

Tenis obecny na igrzyskach jest nieprzerwanie od 1988 roku (a był i wcześniej, w samych początkach ruchu olimpijskiego). Squash zadebiutuje w Los Angeles. Czemu więc nie włączyć kolejnego rakietowego sportu – a są przecież jeszcze badminton i tenis stołowy – który tak naprawdę stanowi połączenie tej dwójki?

Padel na razie nie spełnia jednego, kluczowego wymogu – reprezentacji. Według wyliczeń MKOl po prostu nie jest sportem uprawianym w wystarczającej liczbie państw na świecie, ale to może się szybko zmienić. Bo to jeden z tych sportów, które zyskują wielką popularność. Dobrze widać to choćby na przykładzie Włoch, gdzie pomogła mu… pandemia. Gdy z powodu ograniczeń dotyczących zgromadzeń nie można było tam uprawiać wielu z gier zespołowych, powstało dużo kortów do padla, które wkrótce zapełniły się ludźmi.

W konsekwencji dyscyplina się rozwinęła i szybko zdobyła duża popularność. Fizycznie czy technicznie jest bowiem mniej wymagająca niż tenis, ale przy tym gra z perspektywy zawodników jest naprawdę ciekawa. A na najwyższym poziomie podobać może się i fanom.

Jeśli wierzyć w prasowe doniesienia, rozwojowi padla uważanie przygląda się Międzynarodowy Komitet Olimpijski, który jednak czeka też na to, by ten nie tylko był uprawiany w większej liczbie państw, ale by reprezentanci niektórych krajów weszli na najwyższy poziom. W tej chwili jest to bowiem dyscyplina, w której rządzą Hiszpanie i Argentyńczycy, na wielkich imprezach zgarniający dla siebie niemal wszystkie medale.

Na igrzyskach europejskich 2023 w trzech konkurencjach (mężczyźni, kobiety i mikst) wszystkie medale zgarnęli przedstawiciele trzech krajów: Hiszpanii, Włoch i Portugalii, która skończyła z jednym brązem. Na mistrzostwach świata w padlu – organizowanych od 1992 roku – złota nie zgarnął jeszcze nikt poza Hiszpanami bądź Argentyńczykami. I u kobiet, i u mężczyzn.

Inna sprawa, dla padla problematyczna, to pytanie, czy to sport będący w stanie zaangażować i przyciągnąć do ruchu olimpijskiego młodych, na co MKOl patrzy ostatnio naprawdę uważnie. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że nie. Natomiast co innego może przykuć uwagę Komitetu, mianowicie pomysł z… Krakowa. Na igrzyskach europejskich korty do padla przewidziano bowiem na krakowskim rynku. Trochę te plany storpedowała pogoda, która przeniosła część meczów pod dach, jednak sport ten ostatecznie wyszedł do ludzi.

A że igrzyska w ostatnim czasie starają się robić właśnie to, czyli wchodzić w pewnym sensie w tkankę miejską miejsc-organizatorów, to może to być to dyscyplina, który ostatecznie do programu trafi. Inna sprawa, że w ten sam sposób można przygotować korty do squasha (które jednak są ograniczone trybunami, nie da się ich wybudować dookoła, z jednej strony kortu jest w końcu ściana) czy miejsca dla innych sportów.

Niemniej, biorąc pod uwagę rozwój padla, chętnie choć raz zobaczylibyśmy go na igrzyskach. Ot, żeby przekonać się, czy mógłby tam zagościć na dłużej.

Teqball

Kiedy powstawał – zresztą nie tak dawno temu, to twór kilku gości z Węgier, którzy wpadli na pomysł tego sportu mniej więcej w 2014 roku – mógł się wydawać szaloną ideą. Połączenie tenisa stołowego i piłki nożnej nie brzmi w końcu jak coś, co mogłoby wypalić. A jednak wypaliło… i to w sposób nieprawdopodobny. Teqball rozwija się bowiem w tempie ekspresowym.

Stoły do tego sportu od lat mają w swoich ogrodach największe gwiazdy piłki. Na własnym trawniku z synami grywał w niego choćby Leo Messi. Ambasadorami rozgrywek zostawali tacy piłkarze jak Ronaldinho, Luis Figo czy Carles Puyol. Wszyscy podkreślali, że to nie tak łatwe, jak się wydaje na pierwszy rzut oka, bo wymaga świetnej techniki, ale też zrozumienia tego, jak odbija się piłka od specyficznie zakrzywionego stołu.

Teqball już podbił więc świat. Dosłownie.

Duża w tym zasługa jego niskich wymagań. Wystarczy postawić stół, wziąć piłkę, a zagrać – no, przynajmniej spróbować – może właściwie każdy. Stół do teqballa może stanąć w parku, na ulicy, w ogrodzie, tak naprawdę gdziekolwiek. W czasie igrzysk europejskich w niego również grano na krakowskim rynku, a trybuny (nie za duże, ale jednak) zapełniały się właściwie na każdy meczu. Wejściówki, owszem, były darmowe, ale to nie zawsze wystarczająca zachęta, a w tym przypadku wiele osób, które akurat przechodziły obok, skusiło się na obejrzenie meczu. Po czym często zostawały na kolejne.

;

Teqball ma już międzynarodową federację i wiele krajowych oraz kontynentalnych. Uprawia się go właściwie na każdym kontynencie, ostatnie mistrzostwa świata (nawiasem mówiąc w 2021 roku MŚ zorganizowano w Gliwicach) po raz pierwszy wyjechały poza Europę – do Tajlandii. Dla nas istotne jest również, że po prostu jesteśmy w tym sporcie mocni. Właśnie w Tajlandii złoto w rywalizacji mężczyzn zgarnął Adrian Duszak, a ogółem w klasyfikacji medalowej MŚ – organizowanych rokrocznie od 2017 roku, poza pandemicznym 2020 – zajmujemy szóste miejsce z siedmioma krążkami: złotem, trzema srebrnymi i trzema brązowymi.

Teqball to też kolejny sport z niskim progiem wejścia dla fanów. Łatwo zrozumieć, o co w tym chodzi, system punktacji jest wyjęty z innych sportów, kilka minut wystarczy, by zrozumieć większość zasad. Nie dziwi, że się rozrasta, bo przecież czerpie z piłki nożnej, popularnej na całym świecie. I tenisa stołowego, popularnego w wielu regionach.

Dla MKOl-u teqball, biorąc pod uwagę to wszystko, okazać się świetnym sportem. Takim, który przyciągnie ludzi. Popularnym właściwie wszędzie, a przy tym jednym z tych, które właściwie nie wymagają dodatkowej przestrzeni. Jeśli rozgrywać go w hali, to choćby tam, gdzie zawody ping pongowe. Jeśli na ulic, no to… gdzie tylko się chce. Możliwości są ogromne i choć to młody sport, to Komitet zapewne zwróci na niego w najbliższych latach pilną uwagę.

Bo po prostu głupio byłoby, gdyby przegapił taką okazję.

SEBASTIAN WARZECHA

Fot. Newspix

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Igrzyska

1 liga

Wisła Kraków zwycięża, ale problemy z koncentracją wciąż są widoczne

Arek Dobruchowski
1
Wisła Kraków zwycięża, ale problemy z koncentracją wciąż są widoczne

Komentarze

9 komentarzy

Loading...