Kontuzja kostki spowodowała, że Jeremy’ego Sochana nie zobaczymy już w kończącym się sezonie regularnym NBA. To zatem dobry moment na podsumowania. Czy drugi rok Polaka w najlepszej lidze świata faktycznie był udany?
Realia wokół polskiego koszykarza zmieniły się nie do poznania. Trafiając do NBA mógł poczuć się jak ktoś, kogo w San Antonio Spurs dawno nie było. Został pierwszym zawodnikiem wybranym przez tę drużynę w pierwszej dziesiątce draftu od 1997 roku. Był też pierwszym od czasu Tima Duncana debiutantem, który rozpoczął sezon w barwach Spurs w pierwszej piątce.
W rozgrywkach 2023/2024 Sochan nie mógł być już w centrum uwagi – wszystko przez wydraftowanie przez Spurs Victora Wembanyamy. Francuz skradł wszystkie nagłówki i sprawił, że o Sochanie na pewno mówiło się mniej. Trudno oczywiście się temu dziwić – skoro “Wemby” to bez wątpienia jeden z największych talentów w historii koszykówki.
Jak u jego boku sprawował się jednak Sochan?
Regularność, regularność
Zacznijmy od spojrzenia na statystyki. Tak prezentował się Polak w rozgrywkach 2023/2024 (w nawiasach cyferki z poprzedniego sezonu):
- Punkty: 11.6 na mecz (11.0)
- Zbiórki: 6.4 na mecz (5.3)
- Asysty: 3.4 na mecz (2.5)
- Przechwyty: 0.8 na mecz (0.8)
- Bloki: 0.5 na mecz (0.4)
- Straty: 1.9 na mecz (1.7)
- Skuteczność z gry: 43.8% (45.3%)
- Skuteczność za trzy: 30.8% (24.6%)
- Skuteczność z wolnych: 77.1% (69.8%)
- Minuty: 29.6 (26.0)
Co szczególnie rzuca się w oczy? Sochan spędzał na boisku nieco więcej czasu niż w debiutanckim sezonie (o 3.6 minuty), ale mimo tego nie poczynił większego progresu, jeśli chodzi o zdobywanie punktów. Ba, był jednym z najgorszych zawodników w lidze, jeśli chodzi o efektywność w ofensywie. Dobrze wyznacza ją tak zwany wskaźnik “true shooting percentage”, w którym Polak wypadł lepiej tylko od Scoota Hendersona, Josha Harta, Carisa Leverta oraz Russella Westbrooka. Z drugiej strony jednak: zaczął lepiej rzucać za trzy oraz z osobistych, co jest piekielnie istotne, w kontekście jego dalszej kariery za Oceanem. To nie bowiem tajemnica, że zawodnicy, którzy kuleją w tych dwóch elementach mają problem, aby na dłużej utrzymać się we współczesnym NBA.
Sochan też zauważalnie lepiej zaczął wypełniać inne rejony statystyczne. Był drugim najlepszym zbierającym Spurs oraz czwartym asystującym. Na to drugie wpływ miała oczywiście chwilowa zmiana pozycji, do której zaraz wrócimy. Wspomnijmy bowiem jeszcze, że Jeremy ustanowił niezłe rekordy kariery. 11 lutego rozdał 9 kończących podań, a całkiem niedawno, bo 28 marca, zebrał aż 18 piłek. Szczególnie ta druga liczba powinna robić na nas wrażenie, bo dla porównania: rekord kariery w zbiórkach Kawhiego Leonarda to 16, Paula George’a 17, a Kevina Duranta właśnie 18. LeBron James natomiast wynik Sochana przebił tylko dwukrotnie – w 2008 (19 zbiórek) roku oraz 2024 (20 zbiórek).
Budujące musi być też to, że najlepsza w wykonaniu Sochana była właśnie sama końcówka sezonu – w marcu notował średnio 13 punktów na mecz oraz 7.8 zbiórek, grając bardzo dobrze w obronie. Kto wie, może gdyby nie kontuzja, zaliczyłby jeszcze parę takich występów jak niedawno przeciwko Phoenix Suns – kiedy oprócz zanotowania 18 zbiórek, oddał rzut na zwycięstwo. Co zresztą warte podkreślenia: Jeremy był przez długi czas bardzo odporny na urazy – rozegrał aż 74 spotkania z rzędu!
Na końcu trzeba jednak nieco stonować nastroje. Sezon 2023/2024 na pewno nie był dla Sochana łatwy. “Szału nie było” – to na pewno. Choć oczywiście, są wspomniane elementy, które możemy docenić.
(Nie)udany eksperyment?
Trudno rozmawiać o drugim sezonie Jeremy’ego w NBA, nie wspominając o tym, co działo się na jego początku. Gregg Popovich uznał bowiem, że przetestuje Polaka w roli rozgrywającego. To na tej pozycji 20-latek występował aż do drugiego tygodnia grudnia. I jak mu szło? Nieprzesadnie dobrze, ale trener Spurs miał swoją wizję. Chciał rzucić Sochana na głęboką wodę i sprawdzić, jak się w niej odnajdzie. Ten eksperyment nie miał przynieść błyskawicznych efektów, a raczej zaprocentować w przyszłości. Bo Sochanowi doświadczenie z gry na nietypowej dla niego pozycji nie miało raczej prawa zaszkodzić.
– To było tylko kilka meczów i on nie stanie się w tym czasie nowym Chrisem Paulem – tłumaczył w listopadzie konferencji prasowej Popovich. – Dużo się uczy i podoba mu się to wyzwanie. Każde spotkanie jest dla niego lekcją po obu stronach boiska. W obronie wyprzedza oczekiwania, ale w przypadku ofensywy presja jest spora. Miejmy nadzieję, że z czasem będzie lepiej sobie z nią radził.
Jeremy przez kilka tygodni musiał mierzyć się ze sporą krytyką. “On po prostu nie jest rozgrywającym i nie powinien tam grać” – takie opinie pojawiały się czasem nawet u zagorzałych kibiców Spurs. Cóż, Popovich w końcu nim uległ. Ale trzeba przyznać, że przyszłość Sochana faktycznie nie jest powiązana z grą jako playmaker.
W tym wszystkim trzeba pamiętać, że o ile punkty i asysty są istotne, to w sezonie 2023/2024 Jeremy niezmiennie najlepiej wypadał jako obrońca. Jest zawodnikiem, który z powodzeniem radzi sobie z kryciem nieco niższych, jak i wyższych oraz silniejszych zawodników. Jego defensywny potencjał, to jak pasuje pod tym względem do Victora Wembanyamy, powinien kupić mu sporo zaufania ze strony osób decyzyjnych Spurs w najbliższych latach. Ale oczywiście: liczymy, że Sochan zrobi jeszcze spory postęp w grze w ataku. Niezależnie od tego, na jakiej dokładnie pozycji będzie występował.
Co dalej?
– Mój drugi sezon w NBA dobiegł końca. Po rozegraniu 74 meczów wspólnie ze sztabem podjęliśmy decyzję, abym poddał się zabiegowi jeszcze w tym tygodniu, by jak najszybciej wyleczyć uraz kostki i wrócić do treningów. Teraz skupię się na rehabilitacji i mam nadzieję być gotowym, aby pomóc kadrze w kwalifikacjach do Igrzysk Olimpijskich – przekazał dziś Jeremy Sochan za pośrednictwem swojego biura prasowego.
20-latkowi życzymy obecnie przede wszystkim zdrowia – bo to szalenie istotne, aby pomógł reprezentacji Polski w walce o udział w paryskiej imprezie. Pamiętajmy bowiem, że NBA to jedno, ale Jeremy jest kimś, kto idealnie może wpasować się w zespołową oraz skupioną na defensywie koszykówkę Igora Milicicia. Mówił nam o tym niedawno Michał Sokołowski:
– Na pewno będzie mógł pomóc naszej obronie, szczególnie przy zmianach krycia. Bo [Jeremy] to zasięg, warunki fizyczne na nieprawdopodobnym poziomie. Jeżeli w defensywie da z siebie wszystko w tym, czego wymaga trener Igor, to będziemy z nim bardzo niewygodnym zespołem dla rywali.
Jeśli jednak chodzi o dalszą karierę 20-latka w najlepszej lidze świata: kluczowym słowem jest tu na pewno “regularność”. Sochan miewa od czasu do czasu spotkania, w których naprawdę błyszczy talentem. Sęk w tym, żeby był w stanie stanowić o sile Spurs w każdym meczu, a nie parę razy w miesiącu. Jego obecne problemy są jednak czymś, czego mogliśmy się spodziewać. Sochan trafiał do NBA bardziej jako nieoszlifowany diament, niż gotowy produkt. Był jednym z najmłodszych graczy w drafcie 2022. I kimś, po kim mało kto oczekiwał, że trafi do NBA tak szybko. Ba, że w ogóle tam trafi.
Wypada zatem docenić to, że Jeremy Sochan jako 20-latek nastukał już 150 meczów w amerykańskich rozgrywkach. I liczyć, że będzie rósł z sezonu na sezon.
KACPER MARCINIAK
Czytaj więcej o koszykówce:
- Tak dobry jak zapowiadano. NBA będzie ligą Wembanyamy
- Sokołowski: Sochan? Możemy być z nim bardzo niewygodnym zespołem
- Najgorszy z najlepszych trenerów NBA? Przypadek Doca Riversa
- Pięć milionów dolców od Ice Cube’a i miliony fanów przed ekranami. Kim jest Caitlin Clark?
Fot. Newspix.pl