Reklama

Przez 23 lata ukrywał, że zmaga się z epilepsją. „Bałem się, że klub się o tym dowie”

Bartek Wylęgała

Opracowanie:Bartek Wylęgała

24 marca 2024, 18:50 • 4 min czytania 4 komentarze

Jay Bothroyd to bardzo doświadczony zawodnik, który przez lata grał na najwyższym profesjonalnym poziomie. Występował w Premier League, Championship, Serie A i lidze japońskiej. Udało mu się nawet zagrać w przeładowanej gwiazdami reprezentacji Anglii. Jak opowiedział w wywiadzie dla Daily Mail, przez cały ten czas ukrywał swoje zmagania z epilepsją.

Przez 23 lata ukrywał, że zmaga się z epilepsją. „Bałem się, że klub się o tym dowie”

Jay Bothroyd przez lata cieszył się reputacją solidnego napastnika. Nigdy nie kwalifikował do krajowej czołówki, ale blisko dwadzieścia lat bogatej kariery nie może być traktowane wyłącznie jako ciekawostka.

Grał dla uznanych marek: Blackburn Rovers, Charlton Athletic czy Perugii, jeszcze za czasów, gdy wymienione zespoły występowały w najwyższych klasach rozgrywkowych. Na poziomie Premier League zaliczył 60 występów, w Championship aż 189. W 2010 zaliczył nawet debiut w reprezentacji Anglii. Karierę zakończył dopiero w 2021 roku, grając dla Hokkaido Sapporo, drużyny japońskiej ekstraklasy. Miał wtedy 38 lat.

Przez bardzo długi czas musiał ukrywać swoją przypadłość. Jak opowiedział w rozmowie z Daily Mail, niemal przez cały okres spędzony na seniorskim poziomie starał się maskować swoje napady epilepsji.

Żałuję, że nie mówiłem o swojej przypadłości wcześniej. Ale nie mogłem, obawiałem się, że z powodu mojej epilepsji otrzymywałbym krótsze kontrakty albo zależne wyłącznie od rozegranych meczów. Oczywiście, nigdy się jej nie wypierałem, gdy ktoś o nią pytał, tylko nikomu się do niej nie przyznawałem. Musiałem jakoś zarobić na życie, zabezpieczyć swoją rodzinę i mnie. Jest pewnie więcej piłkarzy, którzy cierpią na tę samą chorobę i też siedzą cicho.

Reklama

Pewnego razu utracił świadomość podczas jazdy samochodem po mieście. Pozbawiony kontroli nad własnym ciałem, wjechał w dom w mieście Elstree – całe szczęście nikt nie ucierpiał. Policjanci, którzy przybyli na miejsce, zwrócili uwagę na poszerzone źrenice Bothroyda i uznali to nie za objaw trwającego ataku u epileptyka, a za dowód na jego nietrzeźwość. Pod zarzutem jazdy pod wpływem narkotyków wrzucono go do aresztu. Gdy tylko musiał radzić sobie o własnych siłach, pozbawiony podpory ze strony policjantów, ruszył do przodu i zwyczajnie wpadł w ścianę. Wreszcie się obudził, choć pokryty własną krwią z powstałego na głowie rozcięcia. Bliznę ma do dziś.

Wyszedł z aresztu, kiedy badania nie wykazały w jego krwi obecności narkotyków. Nie przyznał się jednak służbom, by jego wypadek był efektem ataku epilepsji: – Bałem się, że klub się o tym dowie. […] Epilepsja wpływała na moją grę. Wiele razy zaliczałem złe występy, bo nie mogłem się skupić albo z tyłu głowy myślałem „ku…, nie wziąłem dziś tabletek”.

Według jego słów, w życiu codziennym najgorsze nie były wcale napady choroby i niekontrolowane konwulsje. Jasne, nie był to szczyt marzeń, ale „szło się przyzwyczaić”. Najbardziej bolesne było oglądanie, jak jego przypadłość wpływa na bliskich. Choć żyli z nim od lat, to jak mogli się przyzwyczaić do widoku ojca/męża, który obok nich wpada zupełnie niespodziewanie w atak drgawek?

Moje uczucia mnie nie obchodzą. Obchodzi mnie to, co przeżywali najbliżsi. Byłem sobą zawiedziony, gdy odzyskiwałem przytomność i zdawałem sobie sprawę, że musiała mnie oglądać w tym stanie żona i dzieci.

Opowiedział, jak jego 18-letni syn przerażony próbował zapanować nad dygoczącym ojcem na tylnych siedzeniach japońskiej taksówki. Wspomina, że choć był na wpół świadomy, to z tamtej sytuacji najbardziej zapamiętał łzy swojego niedawno dorosłego syna. Innym razem przez 24 godziny miał się zachowywać jak cień człowieka. Bełkotał, snuł się na granicy przytomności po domu, obijając się o meble i ściany. Nie myślał wtedy o niczym, odczuwał jedynie instynktowny smutek, gdy resztkami sił udawało mu się na moment zrozumieć emocje towarzyszące jego żonie, Stelli. Najpierw zaskoczenie, potem przerażenie, a na koniec poczucie przejmującej bezradności wobec choroby ukochanego.

Dziś jednak udało mu się wreszcie zapanować nad chorobą. Po wspomnianych wyżej doświadczeniach zaczął regularnie brać leki i przywiązywać wagę do reakcji swojego organizmu. Stres, zmęczenie, alkohol. To wszystko zapalniki dla ataku, które stara się kontrolować.

Reklama

Jest ambasadorem fundacji „Young Epilepsy”, regularnie bierze udział w meczach charytatywnych. Chce zwiększyć tym samym świadomość na temat problemu, który przez lata definiował jego życie. Gdy był młody, unikał rozmowy z choćby najbardziej zaufanymi trenerami. W tamtych czasach byłoby to przyznanie się do słabości.

Strach nas może powstrzymać przed wszystkim. Nie możemy zmienić przeszłości i własnej choroby, ale zawsze możemy szukać pozytywów, małych powodów do radości, które pozwolą nam na spojrzenie w przyszłość z odrobiną optymizmu – mówi, kończąc opowieść o swoich doświadczeniach. – Zawsze możemy walczyć o nasze marzenia.

Pełny wywiad przeczytasz TUTAJ.

Więcej na Weszło:

Fot. Newspix

Nie Real, nie Barcelona, a Jordan-Sum Zakliczyn. Szczerze wierzy, że na około stumiejscowy stadion z atrakcyjnym dojazdem zawita jeszcze kiedyś Puchar Mistrzów. Do tego czasu pozostaje mu oglądanie hiszpańskiej i portugalskiej piłki. Czasem lubi także dietę wzbogacić o sporty walki, a numerowane gale UFC są dla niego świętem porównywalnym z Wielkanocą. Gdyby mógł, to powiesiłby nad łóżkiem plakat Seana Stricklanda, ale najpierw musi wymyśleć jak wytłumaczy się z tego znajomym.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Feio: Piłkarze podchodzą do wszystkiego z ogromnym sercem. Taka jest Legia

Piotr Rzepecki
4
Feio: Piłkarze podchodzą do wszystkiego z ogromnym sercem. Taka jest Legia

Anglia

Ekstraklasa

Feio: Piłkarze podchodzą do wszystkiego z ogromnym sercem. Taka jest Legia

Piotr Rzepecki
4
Feio: Piłkarze podchodzą do wszystkiego z ogromnym sercem. Taka jest Legia

Komentarze

4 komentarze

Loading...