Reklama

Puchacz, Moder i kilku innych. Nadchodzi odwilż w reprezentacji Polski

Kamil Warzocha

Autor:Kamil Warzocha

20 marca 2024, 14:51 • 10 min czytania 31 komentarzy

Na widok kilku piłkarzy, których Michał Probierz zabrał na marcowe zgrupowanie, aż chce się zakrzyknąć „long time no see!”. Nawet jeśli pewnych nazwisk można było się spodziewać, nie sposób nie zauważyć, że dla niektórych rok 2024 w reprezentacji może być małym renesansem. Po kontuzjach, zakrętach w karierze czy innych perturbacjach przynajmniej przez rok nie widzieliśmy ich na boisku w koszulce reprezentacji Polski. Ale, jak się ładnie mówi, lepiej wrócić do akcji późno, niż wcale.

Puchacz, Moder i kilku innych. Nadchodzi odwilż w reprezentacji Polski

Chodzi konkretnie o sześciu reprezentantów: Krzysztofa Piątka, Tymoteusza Puchacza, Jakuba Modera, Pawła Dawidowicza, Sebastiana Walukiewicza czy Tarasa Romanczuka, który jest wręcz skrajnym przypadkiem, ale łapie się do pojęcia piłkarzy, którzy wrócili na radar selekcjonera po bardzo długiej przerwie. Nie twierdzimy, że w jego przypadku passa zostanie przerwana i na pewno zaliczy występ w barażach, ale skoro został powołany, jest to możliwe. Z wymienionej szóstki tak naprawdę każdy będzie miał szansę, żeby przypomnieć, że na kadrze nie wylądował z przypadku.

Chociaż lepszym słowem byłoby tutaj „udowodnić” i mowa szczególnie o piłkarzach, którzy kojarzą się z regresem reprezentacji trwającym przez ostatnie półtora roku. Taki Walukiewicz nawet nie zdążył porządnie się zaprezentować, a wypadł z mapy na ponad trzy lata. Z kolei Puchacz stracił przychylność wielu kibiców i szukał miejsca do grania w piłkę, a Moder wrócił po kilkunastomiesięcznej przerwie spowodowanej kontuzją, dziś stając się dużą niewiadomą w kwestii budowania środka pola po erze Grzegorza Krychowiaka. A zatem konteksty są różne, ale dla każdego cel jest ten sam: wrócić do grania w kadrze na dobre.

Sześciu powołanych, którzy najdłużej czekają na powrót do gry w kadrze

Krzysztof Piątek – ostatni występ w listopadzie 2022

Odkąd w 2020 roku Piątek opuścił Milan, przez następne lata obserwowaliśmy jego nastający regres. 2020/2021 – 7 goli i walka o utrzymanie w Bundeslidze z Herthą, 2021/2022 – 7 i drżenie o wyjściowy skład w Fiorentinie, 2022/2023 – 4 i gra o utrzymanie w Serie A z Salernitaną. Nie wyglądało to ekskluzywnie, akcje Polaka w europejskim futbolu znacząco spadły, chociaż musimy przyznać, że w reprezentacji potrafił okazywać się przydatny. Oczywiście do czasu, konkretnie do okresu sprzed mundialu.

Piątek przez dwa lata miał całkiem wdzięczną regularność w postaci gola strzelanego co 3-4 występy, co tle innych napastników za Robertem Lewandowskim, szczególnie na tle Arkadiusza Milika (gol średnio raz na rok), nie było złym wynikiem. Ale los chciał, że naturalnie wygryzł go nie Milik, tylko zdecydowanie bardziej przydatny dla zespołu Karol Świderski. To oraz gorsze notowania w piłce klubowej sprawiły, że pozycja 28-latka w hierarchii była coraz słabsza, aż w końcu po feralnym mundialu na długo stała się jedynie wspomnieniem.

Reklama

Owszem, Piątek w 2023 roku załapał się na dwa zgrupowania, ale jeśli już coś na nich robił, ograniczało się to do motywowania kolegów z ławki oraz podawania „Lewemu” bidonu z wodą. I choć przez ten czas nie zagrał ani razu, był bliskim świadkiem upadania zdrowej otoczki wokół reprezentacji. Ba, proces zgnilizny postępował już od mundialu, od meczu z Argentyną, który był jego ostatnim z orzełkiem na piersi. A zatem można powiedzieć, że Piątek – wraz z innym niekoniecznie lubianym piłkarzem – ma za sobą wciąż żyjący cień frustracji kibiców, nawet jeśli był jednym z tych, którzy zawinili najmniej. Szczęśliwie dla niego dzisiaj nie wymagamy zbyt wiele, ot, oczekiwania sprzed lat naturalnie wygasły. Minimum przyzwoitości wystarczy – jeśli ktoś strzela 13 bramek w 28 spotkaniach ligi tureckiej, gwiazdą reprezentacji już raczej nie będzie.

Tymoteusz Puchacz – ostatni występ w czerwcu 2022

Tym „innym piłkarzem” zapowiedzianym przed chwilą jest Tymoteusz Puchacz, który analogicznie do Piątka trochę nabruździł sobie w karierze. Gdy odszedł z Lecha do Unionu Berlin, zderzył się z rzeczywistością, która wyrzuciła go na zakręt trwający aż do sezonu 2023/2024. W jego przypadku sprawa była jednak o tyle łatwiejsza, że na pozycji lewego wahadłowego czy lewego obrońcy najczęściej konkurencją był tylko cień Jakuba Wawrzyniaka i prawonożny Bartosz Bereszyński. Mimo to, Puchacz odpadł z walki o reprezentację i absolutnie nikt nie mógł mieć pretensji, że tak właśnie się stało. Sezon 2021/2022 jeszcze jako tako dało się obronić w kontekście powołań, bo jesienią Polak miał praktykę meczową w Lidze Konferencji, lepszy rydz niż nic, a w pierwszych miesiącach 2022 roku na wypożyczeniu w Trabzonsporze grał regularnie. Ale później z minutami było już tak słabo, że nawet mocno ograniczony wybór na tej pozycji nie powinien był skłaniać selekcjonerów do stawiania akurat na Puchacza.

Ostatnie półrocze to jednak totalna zmiana kierunku. Wreszcie bowiem można powiedzieć, że 25-latek wrócił do porządnego grania w piłkę. Co prawda znowu na wypożyczeniu, ale tym razem całorocznym w Kaiserslautern, gdzie latem Puchacz wywalczył miejsce w wyjściowym składzie i do tej pory go nie oddał. Patrząc z szerszej perspektywy, jego wyjazd za granicę jest nieudaną przygodą, skoro na poziomie Bundesligi zagrał tylko raz i wylądował już na trzecim wypożyczeniu. Ale w perspektywie „tu i teraz” taki sezon z przekroczeniem 2000 minut po raz pierwszy od 2021 roku może być dla niego zbawienny. Nie tyle w kontekście gry w Unionie, ale choćby znalezienia lepszego klubu w 2. Bundeslidze i byciu na radarze selekcjonera.

Bramka i osiem asyst powinny być argumentem pomocniczym, co oczywiście nie powoduje, że z Puchacza chcemy od razu zrobić ważnego zawodnika na EURO 2024. Z nim też przecież, tak jak z Piątkiem, mamy mieszane wspomnienia. Bywało lepiej, bywało gorzej, niestety z naciskiem na to drugie, więc teraz lepiej byłoby po prostu mile się zaskoczyć.

Jakub Moder – ostatni występ w marcu 2022

Nie przesadzimy mówiąc, że na zdrowego Jakuba Modera czekaliśmy w kadrze z utęsknieniem. I nie, to jeszcze nie jest piłkarz, którego zestawilibyśmy z Krystianem Bielikiem w kontekście złudnych nadziei, bo za Moderem przecież dopiero pierwsza poważna kontuzja. Poza tym mamy do czynienia z piłkarzem Premier League w dobrym klubie, na którego trener De Zerbi stawia właściwie od razu po niebycie trwającym półtora roku. To coś jednak znaczy, zresztą sam Moder przed dwoma laty zdążył nam dobitnie pokazać, że w jego przypadku warto zaopatrzyć się w cierpliwość. Jego powrót na zgrupowanie jest szczególny i wykracza poza normę oczekiwań, jakie mamy względem innych długo nieobecnych piłkarzy. Nikt nie powinien być z tego powodu zdziwiony, skoro, chyba słusznie, upatrujemy w nim jednego z liderów reprezentacji Polski na lata.

Reklama

Szczęśliwie wszystko ułożyło się tak, że pomocnik Brighton wraca w kluczowym momencie i ma szansę domknąć klamrę kompozycyjną po długim epizodzie cierpień. Jego ostatnim występem w kadrze był mecz barażowy ze Szwecją, który dał nam awans na mundial w Katarze. Teraz, dokładnie po dwóch latach, Moder znów będzie mógł dołożyć cegiełkę do awansu na kolejny turniej. Tym razem jednak przydałoby się, żeby w nim zagrał. Na razie ma na koncie tylko EURO 2020 pod wodzą Paulo Sousy, na którym zrobił na nas duże wrażenie w starciu z Hiszpanią. Oczywiście takich meczów, gdy chwaliliśmy byłego piłkarza Lecha, było więcej, ale mamy nadzieję, że najlepsze określenia na grę 24-latka dopiero przed nami.

Paweł Dawidowicz – ostatni występ w listopadzie 2021

Gdyby nazwać Dawidowicza piłkarzem trochę przeklętym, pewnie on sam mógłby się lekko zaśmiać i przyznać, że coś w tym jest. Kiedyś, po debiucie w 2015 roku, został zgrillowany i przez pięć lat tułaczki po różnych klubach kadra była dla niego poza zasięgiem. Dziś, mimo że ma jedynie osiem występów w reprezentacji, jesteśmy w stanie uznać go za zawodnika wartego powołania. I to nie tylko dlatego, że trochę brakuje nam obrońców wysokiej klasy. Owszem, Glika i Bednarka w topowej formie już nie mamy, ale nie jest tak źle, żeby uznawać stopera Hellasu za przykrą konieczność. Nie, przecież w 2021 roku Paweł Dawidowicz miał w reprezentacji naprawdę solidny okres i dawał podstawy, żeby sądzić, że stanie się jej ważnym piłkarzem na dłużej. Niestety los chciał, że pod koniec tamtego roku zerwał więzadło krzyżowe, wypadł na sześć miesięcy, a aż do mundialu grał w kratkę i na niego nie pojechał. I to nie tak, że w 2023, kiedy wrócił do regularnej gry, w ogóle nie pojawiał się na radarze kolejnych selekcjonerów. Na dwóch zgrupowaniach albo siedział na ławce rezerwowych, albo jak przyjazd na kadrę wisiał w powietrzu, na drodze stawał jakiś uraz.

28-latek nie jest naszym wybawieniem, choć z tyłu głowy tli się myśl, że w formie z 2021 roku śmiało może rywalizować o wyjściowy skład reprezentacji Polski. Gdyby w październiku i listopadzie nie wypadł przez problemy zdrowotne, najprawdopodobniej byłby już na liście grających piłkarzy u Michała Probierza. Co ciekawe, w ostatnim meczu ligowym zszedł przedwcześnie z grymasem bólu na twarzy, więc niewiele brakowało do powtórki z rozrywki. Na jego szczęście uraz nie był groźny, ale Bednarek w niezłej formie w Championship, Kiwior grający w Arsenalu, Bochniewicz z mocną pozycją w Eredivisie czy Walukiewicz po powrocie do regularnych występów w Seria A już tak. Karta przetargowa w postaci gry w drużynie walczącej o utrzymanie we włoskiej elicie może być zatem nie tak mocna, jak była trzy lata temu.

Bonus 300 PLN za wygrany zakład na gola Arsenalu w meczu z Tottenhamem!Bonus 300 PLN za wygrany zakład na gola Arsenalu w meczu z Tottenhamem!

Bonus 300 PLN za wygrany zakład na gola Arsenalu w meczu z Tottenhamem!

  • Postaw kupon singiel za min. 2 zł na zakład z oferty przedmeczowej na gola Arsenalu w meczu z Tottenhamem (typ zakładu: Arsenal Strzeli Gola – tak lub Arsenal – Liczba Goli – powyżej 0.5)
  • Jeśli typ okaże się poprawny, otrzymasz bonus 300 PLN!
  • Tylko dla nowych użytkowników. Rejestracja zajmuje 30 sekund

Kod promocyjny

SUPERWESZŁO

18+ | Graj odpowiedzialnie tylko u legalnych bukmacherów. Obowiązuje regulamin.

Sebastian Walukiewicz – ostatni występ w listopadzie 2020

A skoro już wspomnieliśmy o Walukiewiczu, jego wątek trzeba pociągnąć dalej. Kilka lat temu kolejny perspektywiczny stoper miał bardzo dobre recenzje z reprezentacji młodzieżowej i szansa w dorosłej kadrze wydawała się formalnością. Gdy przeszedł z Pogoni do Cagliari, długo trzeba było czekać na jego występ, a w dodatku nie pomogła mu pandemia. Jej skutki przerwały rozgrywki piłkarskie w Europie akurat w chwili, gdy Walukiewicz wskoczył do wyjściowego składu. Po kilkumiesięcznej przerwie okazało się jednak, że Polak potrafił utrzymać formę i zaliczył niezłe wejście do ligi włoskiej. Szkoda tylko, że ono trwało właściwie pół roku, bo od lutego 2021 roku aż do sierpnia 2023 obecnie piłkarz Empoli był w realiach Serie A rezerwowym lub pacjentem szpitala. Przez kontuzję stracił większość sezonu 2021/2022, o czym nie można zapominać w kontekście wpływu na rozwój jego kariery klubowej i reprezentacyjnej.

A trzeba przyznać, że ta druga wciąż jest w powijakach. To tylko trzy szanse od Jerzego Brzęczka w 2020 roku – mecz z Finlandią, Włochami i Ukrainą. Od tamtej pory, aż do października 2023 roku, Sebastian Walukiewicz nawet nie otrzymał powołania. W ostatnim spotkaniu z Wyspami Owczymi był w kadrze meczowej, ale najwidoczniej selekcjoner uznał, że to jeszcze nie czas na zresetowanie licznika. „Zresetowanie”, bo raczej nikt nie ma wątpliwości, że występy za kadencji Brzęczka nie były jednorazowym wyskokiem. W końcu mówimy o 23-letnim stoperze z Serie A, który wciąż ma czas, żeby osiągnąć lepszy poziom niż dół tabeli topowej ligi. Staż ma co prawda mniejszy niż Dawidowicz, jednak patrząc na różnicę wieku i już prezentowaną jakość, wydaje się, że sufit mimo wszystko trochę wyższy.

Taras Romanczuk – ostatni (i pierwszy) występ w marcu 2018

Na koniec dochodzimy do piłkarza, dla którego powołanie można już rozpatrywać w ramach zdarzeń, których obecności w ogóle nie zakładamy. Bo nawet gdy Romanczuk miał dobry okres w ostatnich latach, raczej nikomu nie przychodziło na myśl, żeby zabierać go na zgrupowanie. To obecnie jeden z najlepszych, jeśli nie najlepszy defensywny pomocnik w Ekstraklasie, być może za dwa miesiące mistrz Polski. Już samo to powoduje, że warto go dopisać do szerokiej listy potencjalnych reprezentantów, ale żeby zmieścić do ekipy złożonej z 27 zawodników na baraże? Michał Probierz trochę nas zaskoczył.

To nieoczywiste nazwisko, a w realiach reprezentacji w ogóle zapomniane, bo jedyny występ z orzełkiem na piersi pomocnik Jagiellonii zaliczył w marcu 2018 roku (mecz z Koreą Płd.). Czyli trudno mówić o powrocie, bo… na tego zawodnika nikt przecież nie czekał. Dlatego niewykluczone, że „Taras” będzie symbolicznym powołaniem, tak w ramach przypomnienia, że nawet jeśli ktoś jest po trzydziestce i z kadrą nie ma praktycznie nic wspólnego, ale broni się wysoką formą, może liczyć na docenienie. Nie wyobrażamy sobie, żeby 32-latek wybiegł na murawę nawet ze słabą Estonią przy Zielińskim, Sliszu, Szymańskim, Piotrowskim i Moderze w środku pola, lecz i tak warto powiedzieć, totalnie bez szydery: Taras, miło, że wpadłeś. A jeśli chcecie przeczytać więcej o Romanczuku i kontrowersji wokół jego narodowości, zapraszamy do tekstu „Nie wątpmy w polskość Tarasa Romanczuka”.

Czytaj więcej o reprezentacji Polski przed meczem z Estonią:

Fot. Newspix

W Weszło od początku 2021 roku. Filolog z licencjatem i magister dziennikarstwa z rocznika 98’. Niespełniony piłkarz i kibic FC Barcelony, który wzorował się na Lionelu Messim. Gracz komputerowy (Fifa i Counter Strike on the top) oraz stały bywalec na siłowni. W przyszłości napisze książkę fabularną i nakręci film krótkometrażowy. Lubi podróżować i znajdować nowe zajawki, na przykład: teatr komedii, gra na gitarze, planszówki. W pracy najbardziej stawia na wywiady, felietony i historie, które wychodzą poza ramy weekendowej piłkarskiej łupanki. Ogląda przede wszystkim Ekstraklasę, a że mieszka we Wrocławiu (choć pochodzi z Chojnowa), najbliżej mu do dolnośląskiego futbolu. Regularnie pojawia się przed kamerami w programach “Liga Minus” i "Weszlopolscy".

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Gikiewicz ostro do byłego kapitana Widzewa. „Mogę mu chusteczki wysłać”

Kamil Warzocha
0
Gikiewicz ostro do byłego kapitana Widzewa. „Mogę mu chusteczki wysłać”
1 liga

Trenował w Legii, teraz jest wielką nadzieją Lecha. „Rozumie grę lepiej od Linettego”

Jakub Radomski
7
Trenował w Legii, teraz jest wielką nadzieją Lecha. „Rozumie grę lepiej od Linettego”

Piłka nożna

Ekstraklasa

Gikiewicz ostro do byłego kapitana Widzewa. „Mogę mu chusteczki wysłać”

Kamil Warzocha
0
Gikiewicz ostro do byłego kapitana Widzewa. „Mogę mu chusteczki wysłać”
1 liga

Trenował w Legii, teraz jest wielką nadzieją Lecha. „Rozumie grę lepiej od Linettego”

Jakub Radomski
7
Trenował w Legii, teraz jest wielką nadzieją Lecha. „Rozumie grę lepiej od Linettego”

Komentarze

31 komentarzy

Loading...