Reklama

Nie wątpmy w polskość Tarasa Romanczuka

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

15 marca 2024, 15:26 • 8 min czytania 103 komentarzy

Luty 2019 roku, Taras Romanczuk spina się na boisku z Dominikiem Furmanem. Po meczu z Wisłą Płock grzmi, że nigdy już nie wyciągnie do niego ręki. Pomocnik Jagiellonii Białystok usłyszał podobno, że zdradził swoje państwo, więc jest farbowanym lisem i banderowcem. Nie mógł się z tym pogodzić. Całe życie dziadek opowiadał mu, że banderowcy splądrowali jego wieś i porwali z niej ludzi. Tak zginął wujek piłkarza. 

Nie wątpmy w polskość Tarasa Romanczuka

Obu zawodników skonfrontowaliśmy w radiowych Weszłopolskich. Przyznawali, że było ostro i wulgarnie, ale czy Furman faktycznie imputował Romanczukowi genealogiczne związki z odpowiedzialnym za ludobójstwo polskiej ludności cywilnej Stepanem Banderą? Skłóceni gracze za pośrednictwem Polskiego Związku Piłki Nożnej wydali wspólne oświadczenie, w którym wyrazili skruchę wobec zaistniałej sytuacji i obiecali poprawę, bo spór udało im się „między sobą wyjaśnić”, co zaowocowało „wirtualnym podaniem dłoni”. Osiem miesięcy później Romanczuk nie przybił piątki Furmanowi przed kolejnym meczem ich dwóch drużyn w Ekstraklasie.

Żelisław Żyżyński napisał: „Zachowanie Tarasa Romanczuka to najlepszy dowód, że został bardzo obrażony. Charakterny gość. Zawsze jestem za fair play, ale… w tym przypadku rozumiem”. Wojciech Kowalczyk komentował zaś: „Temu idiocie ktoś dał obywatelstwo naszego kraju i ktoś go powoływał do reprezentacji?”. Gdy zagadnąłem o tę sytuację samego reprezentanta Polski, odpowiedział, że ma swoje powody, ale opowie o nich dopiero po zakończeniu kariery.

Dobry ligowiec

W 2018 roku Taras Romanczuk zrzekł się ukraińskiego obywatelstwa i przyjął polski paszport. Kilka tygodni później zagrał dla reprezentacji Polski w meczu z Koreą Południową. Biało-Czerwoni wygrali 3:2, a on wyszedł w pierwszym składzie. Zebrał przyzwoite recenzje, bo choć był nieco asekuracyjny, to nie odstawał jakoś szczególnie na tle gwiazdorów z Premier League, Bundesligi czy Serie A. Adam Nawałka przedstawiał go jako kandydata do rywalizacji z Grzegorzem Krychowiakiem, ale na mundial w Rosji powołania mu nie wysłał.

W 2020 roku spytałem go, czy nie ma wrażenia, że jego kariera wyhamowała, bo w Ekstraklasie wciąż prezentował stabilny i dość równy poziom, ale w jego grze nie sposób było dopatrzeć się wyraźnego progresu. Gdy wielu jego kolegów ruszało w Europę, on trwał na Podlasiu. – Dwa-trzy sezony temu było o mnie głośniej, mówiono, że się rozwijam, że sondują mnie w kontekście reprezentacji, że może jakiś transfer zagraniczny, a teraz to wszystko przycichło, choć nie gram wcale gorzej. Tylko problem w tym, że nie gram lepiej – mówił mi Romanczuk.

Reklama

W 2024 roku Romanczuk wraca do kadry. Miejsce w drużynie narodowej znalazł dla niego Michał Probierz. Jest to jakieś zaskoczenie, bo pomocnik Jagiellonii Białystok ma trzydzieści dwa lata. W tym sezonie Jadze powodzi się jednak znakomicie. Drużyna Adriana Siemieńca przewodzi ligowej tabeli, a Romanczuk jest tam kapitanem i spoiwem środka pola. Na palcach jednej ręki można policzyć jego gorsze występy, wykręca u nas bardzo dobrą średnią not: 5,27. O jego klasie świadczą też zaawansowane statystyki, w tym sezonie Ekstraklasy jest spośród wszystkich piłkarzy:

  • 2. w pojedynkach w defensywie,
  • 3. w podaniach,
  • 4. w podaniach w tercję rywala,
  • 5. w przechwytach,
  • 10. w inteligentnych podaniach,
  • 14. w pojedynkach powietrznych.

Notuje niewiele strat, jest skuteczny w odbiorach i przejęciach piłki, a przy tym pozostaje realnie zaangażowanie w ofensywę Jagiellonii. Wykres StatsBomb pokazuje jednak, że znacznie gorzej wychodzi mu drybling, rzadko rusza w indywidualne rajdy z futbolówką przy nodze, raczej nie kreuje sytuacji pod bramką rywali. Krótko mówiąc: Romanczuk to dobry ligowiec, ale raczej niewielkie wzmocnienie reprezentacji Polski. Nie wiadomo jeszcze, jaki pomysł ma na niego selekcjoner Probierz. Można jednak przypuszczać, że kapitan Jagi to kolejna z jego prób znalezienia porządnej „6” po jesiennych epizodach Bartosza Slisza i Patryka Dziczka.

To nie jest farbowany lis

Po powołaniu Romanczuka pojawiły się klasyczne głosy, że Ukrainiec nie powinien grać w reprezentacji Polski. Nic dziwnego, po dwóch latach wojny nastroje między tymi dwoma krajami uległy ochłodzeniu, o czym świadczyć mogą wyniki sondażu Openfield, według których tylko 52% Polaków wyraża zgodę na przyjmowanie uchodźców z Ukrainy. W 2023 roku było to 67%. W 2022 roku zaś aż 72%.

Mało tego, choć żaden kraj nie poświęcił się dla pomagania Ukrainy w takim stopniu jak Polska, a w lutym 2022 roku tylko 17% Polaków uważało, że nie będzie w jakikolwiek sposób wspierać Ukraińców, to aktualnie ponad 40% rodaków deklaruje, że nie zamierza już włączać się w inicjatywy pomocowe związane ze wsparciem dla sąsiadów zza Bugu. Oto twarde dane z badania pt. „W obliczu agresji”.

Pytanie jednak, jak postrzegać Romanczuka, bo przecież w 2018 roku faktycznie zrzekł się ukraińskiego obywatelstwa i przyjął polski paszport. ZA naszą granicą nazywano go czasami nawet „zdrajcą”, co oczywiście żadnym argumentem nie jest, tylko klasycznym nacjonalistycznym paskudztwem. Niesprawiedliwie dostawało się też jego rodzinie. Swojego czasu bardzo ciekawie o jego przypadku pisał w swoim felietonie Krzysztof Stanowski, zacytujmy fragment:

Reklama

„No to może was zszokuję, ale on mi jakoś nie przeszkadza. Naprawdę, kładę rękę na piersi i mówię: nie przeszkadza. To jeden z tych piłkarzy, o których można powiedzieć, że otrzymali paszport w zupełnie normalnym trybie. Nie dlatego, że żonglują lepiej od Wietnamczyka sprzedającego makaron z kurczakiem, ani nie dlatego, że mają kolegę w urzędzie. Nie kryje się za tym żaden piłkarski deal, żaden większy plan rozpisany przez kogoś mądrzejszego. Facet przyjechał do Polski sześć lat temu i po prostu znalazł pracę i nauczył się języka. Nie mówił: dajcie mi dokumenty, to wam ogarnę środek pola. Nie opowiadał, że jego babcia pochodziła z Polski, mimo że faktycznie pochodziła. Po prostu przeszedł całą tę procedurę.

Jestem zagorzałym przeciwnikiem opcji: paszport za granie w piłkę. Mierzi mnie to. Uważam to za futbolową korupcję w białych rękawiczkach. Ustawianie nie tyle pojedynczych meczów, co całych turniejów, poprzez nieczyste triki. Ale gdy ktoś dostaje paszport i wtedy pojawia się pytanie: hej, skoro on już ma obywatelstwo, to może przyjrzyjmy się mu pod kątem kadry… Czemu nie? Romanczuk nie opowiadał – jak inni – że liczy się dla niego tylko jedna reprezentacja i akurat nie ta polska. Może miał po prostu szczęście, że nikt mu kiedyś nie podstawił mikrofonu pod nos, nie wiem.

Sprawa, kto dla jakiego kraju może grać i z kim czujemy się komfortowo jest bardzo płynna, wręcz niemożliwa do objęcia w jakieś logiczne ramy. Każdy patrzy na to inaczej. Mnie na przykład Adam Matuszczyk nigdy nie przeszkadzał, a Eugen Polanski tak – mógłbym szukać tutaj racjonalnych uzasadnień i pewnie jakieś bym znalazł, ale najprościej i najuczciwiej byłoby napisać, że tak po prostu było i już. Romanczuka przyjmuję jako pełnoprawnego obywatela, ze wszystkimi prawami i obowiązkami, a nie sportowego najemnika poszukującego premii, wyjściówek, czy turniejowej ekspozycji”.

Romanczuk to Polak

Jego babcia urodziła się w upiornym 1939 roku we Włodawie. Gdy miała kilka lat, musiała się przenieść z rodziną do Sobiboru, gdzie w czasie II wojny światowej Niemcy założyli obóz zagłady. Dziewczynce w dokumentach wpisano, że jest Ukrainką. I tak zostało, Taras Romanczuk urodzi się już Kowlu. Piłkarz Jagi żywo interesuje się zresztą historią, na jedno ze zgrupowań potrafił wziąć ze sobą „Archipelag Gułag” Aleksandra Sołżenicyna, odwiedzał z żoną Majdanek, pojechał też do Sobiboru.

Romanczuk to inteligentny i wykształcony człowiek, jest magistrem stosunków międzynarodowych, obronił się pracą pt. „Osobliwości rozwoju kultury pokoju w państwach południowo-wschodniej Europy”. Pisał o rozpadzie Czechosłowacji i Jugosławii, o interwencjach ZSRR na terenie państw bloku wschodniego. O konfliktach, strajkach, protestach aż do 2000 roku. Wykładowcy początkowo dziwili się jego zaangażowaniu.

Gram w piłkę – mówił im.

To po co tutaj przyszedłeś? – pytali.

Jak to?

To nie kurs dla ciebie. Trzeba było iść na AWF. Trudno będzie ci to łączyć.

Jemu zależało, żeby zdobyć dyplom. Na zajęcia dojeżdżał najpierw z Kowla do Łucka, choć miał tam siedemdziesiąt kilometrów, następnie zaś magisterkę wykańczał już w Legionowie, gdzie mieszkał w klitce z biurkiem, szafą i łóżkiem, a Marek Papszun uczył go, że lepiej mądrze stać niż głupio biegać. Zabawne, ale późniejszy mistrz Polski z Rakowem Częstochowa opowiadał po latach, że Romanczuk zrobił tak złe pierwsze wrażenie, że gdyby Legionovia nie była biedna jak mysz kościelna, to nigdy by się tam na niego nie zdecydowano. W 2014 roku pomocnika ściągała do siebie Jagiellonia, w której 32-letni dziś piłkarz zapracował sobie na miano legendy.

Romanczuk w Polskę wsiąkł. Gdy ktoś teraz pyta go, czy czuje się bardziej Polakiem czy Ukraińcem, bez wahania odpowiada, że Polakiem. I nie ma w tym żadnej kurtuazji. Korzeni odcinać nie trzeba.

Strzelanie do Rosjan

2014 rok, Romanczuk w „Przeglądzie Sportowym”: „Putin to tyran, ale nie byłbym w stanie strzelać do jego rodaków”. 2023 rok, Romanczuk w „Przeglądzie Sportowym”: „Dziś mógłbym już strzelać do Rosjan”. W międzyczasie nauczył się obcować z bronią. Opowiadał, że wraz z kibicami Jagiellonii w kontrolowanych zamiejskich warunkach ćwiczył się w używaniu „karabinków M4, kałasznikowów, shotgunów i pistoletów”.

Po wybuchu wojny na pełną skalę w 2022 roku do Białegostoku uciekła rodzina jego żony, w jego mieszkaniu przebywało jednocześnie osiem osób, w „PS” mówił, że zdarzyło mu się spać na podłodze. Jego rodzice zostali w Kowlu. Odwiedził ich na święta po rundzie jesiennej Ekstraklasy. Opowiadał w TVP Sport, że syreny wyły codziennie. Mama i tata ponoć przywykli.

Straż Graniczna informuje, że od lutego 2022 roku granicę polsko-ukraińską przekroczyło ponad 18,8 mln Ukraińców. Na terenie Polski przebywa ich obecnie prawie półtora miliona. Krystian Juźwiak pisał niedawno w tekście „Orły zza Bugu. Kiedy w reprezentacji Polski zagra piłkarz urodzony w Ukrainie?” na TVP Sport, że to kwestia kolejnej dekady, żeby do kadry Biało-Czerwonych pukać zaczęło pokolenie młodych zawodników pochodzących z Ukrainy, ale wychowanych w Polsce.

To będą zupełnie inne historie niż te, które opisywaliśmy w artykule „Przyszłość reprezentacji Polski to także imigranci i emigranci”, w którym zastanawialiśmy się, czy PZPN nadąży za monitorowaniem rozwoju polskich talentów wzrastających w angielskich czy niemieckich akademiach, bo wcześniej do Birmingham lub innego Zagłębia Ruhry w celach zarobkowych przenosili się ich rodzice. Taka rzeczywistość, że współczesny futbol jest kopalnią dla antropologów. Dość powiedzieć, że żadna reprezentacja z Europy na mundial w Katarze nie przywiozła składu złożonego z samych piłkarzy urodzonych na ojczystej ziemi.

Taras Romanczuk jest pewnego rodzaju drogowskazem. Nie jest jak Matty Cash, który Polakiem został dopiero w momencie, kiedy stracił nadzieję na powołanie do reprezentacji Anglii. Jest człowiekiem, który na polskość zapracował sobie szczerą wiarą i zaangażowaniem w… bycie Polakiem.

Czytaj więcej o reprezentacji Polski:

Fot. Fotopyk/Newspix

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Francja

Puchary się oddalają. Lens Frankowskiego przegrywa z Marsylią

Piotr Rzepecki
0
Puchary się oddalają. Lens Frankowskiego przegrywa z Marsylią

Ekstraklasa

Francja

Puchary się oddalają. Lens Frankowskiego przegrywa z Marsylią

Piotr Rzepecki
0
Puchary się oddalają. Lens Frankowskiego przegrywa z Marsylią

Komentarze

103 komentarzy

Loading...